ENCYCLOPAEDIAMETALPUNKMP3.BLOGSPOT.COM C O M P I L A T I O N S > > >

Monday 3 December 2012

[[ H - N ]]



                                               H O L Y  D E A T H  [ P L ]

            Fakt oddzielenia siatką metalowców od punków podczas koncertów, dawał dużo do myślenia

Leszek Wojnicz – Sianożęcki aktywnie działa na niwie polskiej sceny metalowej od wielu lat. Wiem, nic odkrywczego nie napisałem. Gwoli ścisłości, wspomnę tylko GLADIATOR, HOLY DEATH czy w końcu Thrashing Madness Records, której to wytwórni szefem jest właśnie mój rozmówca. I od tego właśnie tematu zaczyna się nasza rozmowa…

Witaj Leszek! Całkiem niedawno rozpoczęła działalność Twoja wytwórnia Thrashing Madness Records. Możesz zarysować w paru zdaniach charakter tego labelu? Rzeknij też trochę o czynnikach, jakie powodowały, że postanowiłeś wskrzesić do życia taką wytwórnię?

Witaj Wojtku! Thrashing Madness jest małą, niezależną wytwórnią zajmująca się wyłącznie old schoolowym metalem . Zakładając tę wytwórnię zależało mi na wydawaniu starych, nieco zapomnianych polskich i nie tylko polskich zespołów - działających w złotym okresie Metalu w latach 80/90.

Wiele z tych kaset demo nigdy nie ukazało się na płytach, a są to naprawdę wyjątkowe i niejednokrotnie ponadczasowe materiały. W dzisiejszych czasach przy tym natłoku wydawnictw wiele płyt jest wtórnych. Kapele bezmyślnie kopiują pomysły innych. W tamtych czasach zespoły miały swój niepowtarzalny charakter, czy to za sprawą brzmienia czy też wykonywanej muzyki. Ponadto lata 80-te, to okres buntu młodych - często nie mających, gdzie wykrzyczeć swojej frustracji ludzi. Dlatego w tej muzyce jest tyle niespożytej energii, szczerego zaangażowania czy wreszcie totalnego maniactwa.

Wychowany na tych zespołach czuję się zobowiązany do tego, by spłacić choć w części dług względem tych zespołów, które dostarczały mi wtedy tyle radości. Nie mógł bym spokojnie patrzeć, jak odchodzą w zapomnienie te Perły Polskiej Metalowej Sceny! Uważam, że te materiały należy uchronić przed upływającym czasem, bo to kawał naszej chlubnej historii. I choćby dlatego ta wytwórnia musiała kiedyś powstać.

Z numerem 1 w katalogu Thrashing Madness ukaże się legendarne demo MERCILESS DEATH - The Eternal Condemnation. Dlaczego akurat wybrałeś MERCILESS DEATH,  i to właśnie demo?

Wydając MERCILESS DEATH kierowałem się kilkoma względami. Ale chyba tym najważniejszym jest fakt,  że jest to jeden z najważniejszych zespołów naszej sceny. Niestety, bardzo niedoceniany i nieco zapomniany, a przecież w tamtych czasach MERCILESS DEATH był jednym z mocniejszych filarów naszej krajowej sceny .

Eternal Condemnation ukazało się w 1987 roku w bardzo małym nakładzie 200 kaset, a od czasu rejestracji tego arcydzieła minęło 22 lata. Kto wie, może dzięki temu wydaniu udało się nam uratować ten materiał przed zniszczeniem? To zbyt cenny stuff, by poszedł w zatracenie. Ludzie powinny poznać te kompozycje, dlatego strasznie chciałem to wydać i udało się.

W planach masz też wydanie pozostałych materiałów MERCILESS DEATH, prawda? Proszę o garść informacji na ten temat…

Tak, istotnie. Zaraz po wydaniu Eternal Condemnation oraz płyty HELLIAS - A.D. Darkness mam w planach wydanie kolejnych materiałów MERCILESS DEATH  - Holocaust z 1992 i Sick Sanctities z 1993 r.

Celowo oddaliłem terminy wydania tych płyt, ponieważ zależy mi na zdobyciu dodatkowych materiałów pochodzących z tamtego okresu. Tak aby wzbogacić te wydania o całą masę dodatków np. materiałów live, tak aby te wydawnictwa były naprawdę wyjątkowe pod każdym względem.

Gdy ta rozmowa ukaże się w druku, płyty MERCILESS DEATH będą już do kupienia. Czego jeszcze możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości? Jakie materiały ukażą się z logo Thrashing Madness Records?

Tak jak wcześniej nadmieniłem, w najbliższych planach wydawniczych zaraz po premierze Eternal Condemnation , ma ukazać się nowy album HELLIAS - A.D.Darkness , a chwilę po wakacjach dwa kolejne albumy MERCILESS DEATH .

 Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to jeszcze w tym roku wydamy dwa materiały EGZEKUTHOR - Czas Sumienia oraz Hateful Subconsciousness. To jeżeli chodzi o wydawnictwa CD w tym roku. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo , że część tych materiałów ukaże się jeszcze w tym roku w wersjach winylowych. Te zespoły zasługują na najszlachetniejszy nośnik w postaci 12 - calowego krążka. Także będę się starał,  aby i to mogło się ziścić.

Trzymam kciuki! No właśnie…Razem z Yosuke Konishi z Nuclear War Now Records planujesz wydawać swoje materiały na winylach! Mając w pamięci analogowe krążki HELLIAS, które wspólnie wydaliście, to szykują się niesamowite kąski dla kolekcjonerów! Czy jest szansa na 3-płytowy box winyli MERCILESS DEATH?

Powiem szczerze, że bez pomocy Yosuke - nie było by możliwe, aby te materiały ukazały się w takiej kolekcjonerskiej formie, jak mamy zamiar to przygotować. MERCILESS DEATH może być spokojny. Każde z ich wydawnictw wyjdzie na vinylu, ale czy będzie to box? Na razie nie będę zdradzał szczegółów, bo nie chce tego zapeszać.  Takie decyzje nie zależą tylko ode mnie. Każde takie wydanie wiąże się z ogromnym nakładem finansowym, dlatego jeszcze do końca nie wiem, jak będzie to wyglądać. Jedno co mogę powiedzieć, to fakt, że każde z tych wydań będzie na pewno wyjątkowe i bardzo limitowane. Prawdopodobnie w nakładzie 250 kopii.

Tak na marginesie. Jak doszło do Twojej współpracy z Yosuke? Zdaje się, że dzięki Tobie na Nuclear War Now Festiwal w Niemczech zagra w tym roku HELLIAS?

Jako maniak czarnych krążków robiłem zakupy w NWN. Zaczęło się od korespondencji i wymian. Ponieważ Yosuke jest naprawdę prawdziwym fanem old school metalu, podsyłałem mu od czasu do czasu taśmy demo polskich kapel, co zaowocowało wydaniem HELLIAS, którego jest wielkim fanem.

Oczywiście już wtedy znał sporo polskich zespołów. Kiedy rozmawiałem z nim na temat polskiej sceny lat 80-tych, doszliśmy do wniosku, że warto byłoby wydać serię Polish Metal Underground. W listopadzie 2009 powinno ukazać się kilka pierwszych wydawnictw, w tym MERCILESS DEATH. Co do szczegółowych planów, na razie nie chcę wszystkiego zdradzać, bo część kontraktów z zespołami nie jest jeszcze podpisana i tak jest z prawami do demo taśm IMPERATOR, na których bardzo nam zależy.  A na razie nie mamy pewności czy uda nam się to wydać.

Pomysł zorganizowania Festivalu NWN wyszedł od Yosuke. To doskonałe podsumowanie działalność tej wytwórni, a ponieważ HELLIAS jest bardzo ważnym zespołem dla NWN - Yosuke nie wybrażał sobie tego festiwalu bez nich.  A dla HELLIAS zagranie w towarzystwie MIDNIGHT, BLACK WITCHERY, NOCTURNAL GRAVES, czy PERVERSOR to wielkie wyróżnienie. Mam nadzieję , że chłopaki staną na wysokości zadania i pokażą jak gra się metal w Polsce. Cały festiwal NWN będzie trwał 2 dni, od 14-15 listopada w jednym z berlińskich klubów.  Ma być to połączone z giełdą płyt, tak więc impreza zapowiada się zacnie.

            Mówimy o Thrashing Madness Rec. A co się dzieje z Twoim Luciforous Art Records?

            Co do Luciforus Art., to powołałem tę wytwórnię, by wydawać HOLY DEATH. W tej chwili mam wydać jeszcze jedno wydawnictwo pod tym szyldem – DEADLY FROST, a potem kończę działalność wydawniczą tej wytwórni. Natomiast sam szyld Luciforus Art zostaje, ale będzie związany jedynie z moją artystyczną działalnością: malarstwem, rzeźbą, rysunkiem itd.

            Reaktywowałeś HOLY DEATH. Słyszałem jeden, świetny numer Flowers Red, nagrany razem z Goolarym z HELLIAS. Powiedz, jaka będzie cała płyta HOLY DEATH? Kiedy planujesz wydanie tego materiału?

            Pierwotnie mieliśmy w planach jednorazową rejestrację coveru, na specjalne wydawnictwo na 25-lecie działalności SABAT. Ale dostaliśmy propozycję, by przygotować na 20-lecie HOLY DEATH nowy materiał i jest dużym prawdopodobieństwem, że takowy nagramy w wakacje. Planujemy rejestrację 10-ciu premierowych utworów plus czterech coverów. M.in. IRON ANGEL - Sinner666, METAL SWORD - Disco Is Fuck i RUNNING WILD - Chains & Leather. Nowy materiał HOLY DEATH ma być kontynuacją -The Kinght, Death And The Devil, ale z dużo większym naciskiem na Old school Speed Thrash z potężnym brzmieniem. Myślę, że będzie to coś naprawdę wyjątkowego.

            Utwór Flowers Red jest instrumentalny. Brzmienie bębnów i gitar jest mocarne. A co z wokalem? Czego możemy się spodziewać w tej kwestii po najnowszym materiale?

            Wersje Flowers Red która znasz była zaledwie zarysem tego utworu ,a w tej chwili jest to zupełnie inny utwór na którym są również wokale. A czego należy spodziewać się po nowym HOLY DEATH? Przede wszystkim Old schoolowej formuły - nie mamy zamiaru poddawać się trendom czy modom.

            Myślę, że roboczy tytuł nowego materiału doskonale odzwierciedli, to czego można się spodziewać po nas w przyszłości: Old School Metal Forever.

            Dosyć ściśle współpracujesz z Goolarym. Długo się znacie z Pawłem?

            Z Pawłem znam się od bardzo dawna, ale tak na dobrą sprawę nasze muzyczne koniugacje sięgają zaledwie 6 lat wstecz. Wówczas zaproponowałem wydanie pierwszych materiałów HELLIAS pod szyldem Luciforus Art. Nigdy nawet nie przypuszczałem,  że będzie nam kiedyś dane razem nagrywać płytę. A było to bardzo miłe doświadczenie, ponieważ Paweł w każdym calu jest profesjonalistą do bólu. Z iście matematyczną dokładnością i precyzją wykonuje swoja pracę. Ponadto jest doskonałym realizatorem. Z takim muzykiem praca, to prawdziwa przyjemność.

            Kiedy odszedł z HOLY DEATH nie widziałem żadnej przyszłości dla tego zespołu - kto mógł zastąpić mistrza? Dlatego bardzo się cieszę , że nasze muzyczne drogi jeszcze raz się skrzyżują podczas pracy nad nowym materiałem HOLY DEATH. Lecz tym razem Paweł wystąpi tu jako muzyk sesyjny, biorący udział w sesji tego materiału, a także zajmie się produkcją.

            Czy można się spodziewać koncertów HOLY DEATH?

            Od razu Ci mówię , że raczej to nie wykonalne. Przede wszystkim dlatego, że Paweł nie ma czasu. Na codzień jest nauczycielem w jednym z gimnazjów, gra i tworzy muzykę dla HELLIAS , CEMETERY OF SCREAM. Udziela się jeszcze przy okazji od czasu w różnych muzycznych projektach i raz na jakiś czas uskutecznia wypady w góry. Dlatego chronicznie nie ma czasu na pracę z HOLY DEATH. I tak jestem mu bardzo wdzięczny , że tyle zrobił dla nas dobrego.

            HOLY DEATH jest bardziej projektem, niż żywym tworem.  Ludzie tworzący na co dzień HOLY DEATH mają sporo obowiązków: dom, praca - dlatego nie mogą poświęcić się w 100%  zespołowi.  Stąd taka sytuacja.

            Natomiast jeżeli chodzi DEADLY FROST, to mimo, iż gramy próby raz w tygodniu, ten band może grać koncerty i będzie grał je na pewno.

            Dużo zagraliście jako HOLY DEATH koncertów? Pamiętasz jakiś szczególny?

            Jako HOLY DEATH od czasu do czasu grywaliśmy koncerty, ale było to raczej dość sporadyczne. Zawsze byliśmy ciepło przyjmowani przez publiczność i każdy z tych koncertów był pewnego rodzaju teatralnym misterium z odpowiednią oprawą i klimatem. Bardzo żałuję, że nie udało się nam zrealizować trasy na 20-lecie powstania naszej hordy.

            Myślałem o zagraniu jednego koncertu w Krakowskim Barbakanie z wypożyczoną scenografią z Teatru Starego do Fausta. W tych planach miało nas wspierać Bractwo Rycerskie, które zdeklarowało się między utworami pokazywać kunszt rycerski. Tak jak to miało miejsce podczas koncertu w klubie studenckim na Wojki, gdzie właściciel tego lokalu przerwał nam występ po 5 utworach - przerażony spektaklem, który przygotowaliśmy dla ludzi.  Łudziłem się, że uda mi się zorganizować taką imprezę i zaprosić wszystkich muzyków, którzy udzielali się w HOLY DEATH, aby zagrali choćby po jednym utworze z nami. Było to skazane z góry na niepowodzenie. Ponadto taki koncert wymagałby intensywnych przygotowań oraz sporego nakładu finansowych środków, dlatego nas to przerosło.

            Kto jest obecnie w składzie tego reaktywowanego HOLY DEATH?

            Daren zasiada na perkusji. Sesyjnie Goolary zajmuje się gitarami. Dark udzielający się na co dzień na gitarze w DEADLY FROST, w HOLY DEATH gra na basie i ja jak zwykle drę się w niebogłosy.

            He, he i wychodzi Ci to bardzo dobrze! Całkiem niezłym preludium do reaktywacji było wydanie na winylu LP HOLY DEATH - The Knight, Death And The Devil - zdaje się, że ze zmienioną okładką? Kto wyszedł z propozycją wydania tego LP?

            Nagraliśmy dwie wersie The Knight. Na CD zdecydowaliśmy się umieścić mix Mikołaja z KRIEGSMACHINE i jest to stuff utrzymany w bardziej old schoolowej black metalowej stylistyce.

            Natomiast na winyl przewidzieliśmy mix Goolarego, gdzie ten sam materiał brzmi bardziej potężniej. Z klarowniejszym, bardziej przejrzystym thrash metalowym brzmieniem. Dzięki temu zabiegowi mamy dwie doskonałe wersje tego samego materiału. Już nagrywając ten materiał wiedziałem, że jedna z wersji musi wyjść na winylu , a gdy Bart Gabriel zaproponował nam High Roller zainteresowaną wydaniem naszych wypocin na najszlachetniejszym 12-calowym krążku dogadaliśmy wszystko ze Steffenem.

            Jednym z warunków wydania tego przez High Roller była zmiana okładki. Wersja CD posiada reprodukcję Albrechta Rudera. Jestem wielkim fanem tego wybitnego artysty, niestety prawa autorskie do wykorzystania tego dzieła były nie do przejścia dla High Roller. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i tak Pan Chris Moyen znany z takich okładek, jak BLASPHEMY, BEHERIT, GOATLORD, CRYSTAL VIPER i setki innych obrazków - wykorzystanych przez wiele kapel - wykonał dla nas, według mojego projektu doskonałą okładkę.

            Niedawno ukazała się także Wasza kompilacja pt. 20 Years Of Devil Metal dołączona do pisma Hard Rocker. Jak współpracuje Ci się z Bartem Gabrielem? Niektórzy twierdzą, że Hard Rocker to takie heavy metalowe Bravo. Jak Ty oceniasz ten magazyn?

            Osobiście zdecydowanie jestem zwolennikiem zinów ze względu na zawartość merytoryczną tego typu pism, poświęcających swoją uwagę zdecydowanie w większym zakresie tematyce podziemnej muzyki. Mimo to uważam Hard Cocker Magazine w chwili obecnej za najlepsze komercyjne wydawnictwo prasowe w Polsce.

            Warto również nadmienić, że mimo tak komercyjnej formuły, nieraz można trafić w tym piśmie artykuły i wywiady ze starymi old schoolowymi kapelami. Właściwie jest to pismo traktujące dość ogólnie o metalu , ale jest tu dużo miejsca dla olds chool metalu, dlatego lubię to pismo.

            A ja zawsze ceniłem HOLY DEATH za to, że nie należeliście do żadnej gównianej elity, która umieściła Was na Liście wrogów Black Metalu. Byliście z boku tego całego cyrku i robiliście swoje. Ty konsekwentnie podążasz swoją drogą, obraną przed laty. Jak wspominasz ten burzliwy okres pierwszej dekady lat 90-ych na polskiej scenie?

            Jedno jest pewne. Antagonizmy wewnątrz naszej sceny nie służyły niczemu dobremu. Miast wspierania się nawzajem, tworząc spójną i mocną scenę, antagonizmy osłabiały ją i poróżniały.

            HOLY DEATH zawsze starał się nie uczestniczyć w tym bezsensownym przepychaniu. Oczywiście, nie zawsze udawało się nie uczestniczyć w tych konfliktach. To cud, że mimo tych wszystkich bezsensownych utarczek wewnątrz sceny - Polskie podziemie miało tyle do zaoferowani światu.

            Materiał HOLY DEATH wydał swego czasu Metalion (Head Not Found Records) w fatalnej wersji z masą błędów. Byłeś chyba nawet w tej sprawie interweniować u niego w Norwegii? Jak wspominasz swoje spotkanie z szefem Slayer magazine?

            Co do Metaliona, to myślę, że nie ma sensu już rozdrapywać starych ran. Ten człowiek okradł nas i oszukał. Do tej pory nie rozliczył się z nami za gównianie wydaną i sprzedawaną przez niego wersję CD Triumph of Emil. Dla mnie Metalion (Head Not Found) będzie Rip Off!!! Zresztą nie tylko dla mnie, bo i dla USURPER, ALASTIS i kilku innych zespołów, które okradł.

            To prawda! Długo bawiłeś wtedy w Norwegii? Miałeś okazję poznać wówczas jakieś ciekawe persony z muzycznego światka Black Metal?

            Ponieważ nie mogłem doprosić się Metaliona zwrotu kasy za studio oraz wypłacenia nam tantiemów za sprzedane płyty. Już nie wspomnę o moich licznych prośbach wycofania ze sprzedaży, mimo wysłania przeze mnie nowego projektu okładki w formie naświetlonych klisz - Metalion nie raczył zastosować się do moich próśb. Wydałem 350 $ na mój projekt. A koleś wywalił to do kosza. Dlatego nie wytrzymałem nerwowo, zebrałem ekipę i pojechałem do Norwegii. Metalion miał więcej szczęścia niż rozumu. Gdybym go wtedy dopadł nie wiem, co by było. Tak czy inaczej zrobiliśmy sobie miłą wycieczkę. Niestety, nie mieliśmy zbyt wiele czasu by zwiedzić ten piękny kraj . Spotkałem się jedynie z jednym Black Metalowcem Panterą z RAGNAROK - bardzo sympatyczny Kolo. Odwiedziliśmy również Ketil Sveena, szefa Voices of Wonder w celu wycofania pozostałych w jego dystrybucji 189 CD HOLY DEATH.

            Bardzo żałuje, że nie miałem czasu będąc w Norwegii odwiedzić ludzi, których zawsze szanowałem za to co robili w muzyce. Ale nasz cel nie przewidywał tego. Może gdyby Metalion oddał mi całą kasę, wtedy byłoby nas stać, aby zatrzymać się na kilka dni. Przy okazji odwiedzić ludzi i zobaczyć spokojnie to wszystko co migała nam zza okien samochodu.

            I pomyśleć, że ten norweski złodziej - Metalion miał czelność wygadywać jakieś głupoty na temat pobytu w Norwegii Marcina Wawrzyńczaka z Eternal Torment Zine…

            W HOLY DEATH grałeś z Gerardem Niemczykiem  starym krakowskim muzykiem. Zdaje się, że Gerard przeszedł jakąś gwałtowną religijną metamorfozę? Czy to prawda?

            Bardzo ubolewam nad faktem, że Gerard tak bardzo odszedł od Metalu. Był to doskonały multiinstrumentalista grający praktycznie na każdym instrumencie. Była to bardzo wrażliwa i niesamowicie czująca muzę istota. Poznałem go w GLADIATOR i tam zdecydowaliśmy się na założenie HOLY DEATH. Niestety ktoś zrobił kiedyś Gerardowi pranie mózgu, czego efektem było opuszczenie przez niego nie tylko HOLY DEATH, ale całej masy zespołów, w których się udzielał. SYMBOLIC IMMORTALITY, MORDOR, SCHIZMATIC, DEATH FROST i wielu innych. To wielka strata dla metalowej sceny, totalne marnotrawstwo wybitnego talentu!

            Z tego co wiem jest w tej chwili Zielonoświątkowym pastorem.

            W jednym z wywiadów dla TVN stwierdził, że grając w HOLY DEATH czuł się jak narzędzie w rekach Szatana. Wtedy odbierałem to jako niezły komplement, ale w tej chwili bardzo mi przykro, że czuł się tak źle w naszych szeregach.

            Nie mogę też nie zapytać o Twoje pra-początki poznawania muzyki...Wiesz, chodzi mi o te pierwsze ważne dla Ciebie zespoły. Możesz podać jakieś nazwy?

            Pierwszym ważnym dla mnie zespołem jest na pewno KISS. Mając 13 lat, był to mój pierwszy metalowy band, jaki poznałem. Następnie był JUDAS PRIEST, MOTORHEAD i BLACK SABBATH. Miałem dużo szczęścia, bo miałem starszych kolegów na osiedlu, a oni zadbali o moją muzyczną edukację.

            Ponadto urodziłem się w czasach, gdzie mogłem bezpośrednio śledzić rozwój metalowych stylów: od klasycznego heavy metalu, speed, thrash, death , czy black, ale bez wątpienia KISS zawsze będzie dla mnie zespołem bardzo ważnym.

            Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tak ciężką, jak na owe czasy muzyką metalową?

            Myślę, że w dużej mierze była to sprawa przypadku oraz wpływów starszych kolegów, którzy w tamtych czasach mieli dostęp do muzyki. A nie było to łatwe. To jak z zakazanym owocem, jeżeli jest coś niedostępne , zakazane - człowiek jest tego bardzo ciekawy. A w tej muzyce było tyle niesamowitego klimatu i energii, która mnie rozpierała. Dzięki tym metalicznym wibracjom mogłem wyszaleć się.

            To było ekscytujące, tajemnicze i mroczne. Pochłonęło mnie to bez reszty, a gdy zobaczyłem po raz pierwszy w 1984 roku w Warszawie IRON MAIDEN - wiedziałem, że ta muzyka będzie mi towarzyszyć przez całe życie.

            Ciekaw jestem, jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy w swoim życiu? W którym to było roku i jaki to był wykonawca?

            Jeżeli chodzi o zachodnie zespoły, był to IRON MAIDEN, a z polskich kapel -  nieśmiertelne TSA i ich sławetny koncert w Teatrze Stu.

            Uff…Coś niesamowitego! Gratuluję Stary! Chyba zaliczyłeś wówczas sporo świetnych imprez, np. Jarocin 1985 na którym miałeś okazję zobaczyć JAGUAR z Trójmiasta? Zdaje się, że ten koncert zrobił na Tobie spore wrażenie?

            Jako młody człowiek miałem dość ograniczone możliwości. Mimo to, w wakacje często uciekałem z domu i wtedy jeździłem ze starszymi kolegami na każdy możliwy metalowy koncert. A Jarocin był prawdziwym tyglem muzycznych stylów. Ale już wtedy metalowa muzyka była bardzo mocno zauważalna. Wiele tych imprez pamiętam już przez mgłę, ale koncert gdańskiego JAGUAR odcisnął na mnie niezapomniane wrażenie.

            Było w tym tyle energii i perkusista śpiewający niemalże jak Udo z ACCEPT. Dla młodego człowieka było to coś tak nieprawdopodobnego, że szok.

W tamtych czasach nie przyjeżdżało zbyt wiele zachodnich zespołów. UFO, BUDGIE, NAZARETH, PRETTY MAIDS, IRON MAIDEN, dlatego każdy gig polskiej kapeli był przeze mnie odbierany niesamowicie emocjonalnie, a JAGUAR był zespołem, jak na tamte czasy - nadzwyczaj dojrzałym muzycznie. Bardzo żałuję , że nie ukazał się ich debiutancki album, który miał pierwotnie ukazać się nakładem Klubu Płytowego Razem. Kto wie, może to szansa dla Thrashing Madness, by wydać coś tej kapeli po latach.

W jakich okolicznościach powstał w 1989 r. zespół GLADIATOR? Czy to był Twój pierwszy zespół? Z kim wówczas grałeś?

Kiedy dołączyłem do GLADIATOR, kapela funkcjonowała już do dawna. Co prawda nie miała jeszcze żadnego zarejestrowanego materiału , ale grali fajny Speed/ Thrash Metal. Kiedy dołączyłem do zespołu, po kilku miesiącach zarejestrowaliśmy nasze pierwsze demo pt. Eternal Torment.  Nagrywaliśmy ten stuff z myślą o Metalmanii. Niestety, materiał był bardzo słabej jakości, dlatego nie zakwalifikowaliśmy się na imprezę.

Bardzo chciałbym doprowadzić do reaktywacji tego zespołu i do odkurzenia starych nagrań. Moglibyśmy nagrać to jeszcze raz na nowo + coś nowego. Kiedyś spotkałem Toma - naszego gitarzystę. Rozmawialiśmy na ten temat, niestety nic z tego nie wyszło. A sprawa z Gerardem całkowicie pokrzyżowała te plany. Oczywiście, zawsze można byłoby poprosić kogoś o zajecie miejsca Gerarda, ale to już nie będzie to samo!

Czy GLADIATOR zagrał jakieś koncerty? A demówki? Ile ich było? Ja mam tylko jedno demo Eternal Torment z 1989 roku.

Z GLADIATOREM nagrałem jedynie Eternal Torment. Zagraliśmy kilka koncertów na różnych amatorskich przeglądach. M.in. w MCK na Cedzaku oraz kilku innych pomniejszych imprezach. Po moim odejściu z GLADIATOR kapela nagrała drugie demo z nowym wokalistą. Niestety, nie było mi dane poznać zawartości tego materiału. Już wtedy opętała mnie brutalniejsza i bardziej złowieszcza muzyka. Byłem zafascynowany grecką i brazylijską sceną, a GLADIATOR grał raczej klasyczny thrash w klimacie MEGADET, SLAYER, METALLICA. Dlatego postanowiliśmy z Gerardem założyć nowy, bardziej ekstremalny band  - HOLY DEATH.

Jaka jest geneza Twojego starego pseudonimu Spider? Adrian z EMPHERIS napisał mi, że wiąże sie z tym jakaś zabawna historia. Czy to prawda?

Jako niesforne, 12-sto letnie dziecko często byłem zamykany w domu na klucz. Tak, aby nie rozrabiać na osiedlu ze starszymi kolegami , a mieszkałem wtedy w bloku na 6 piętrze. Zwykle kiedy matka zamykała drzwi schodziłem po balkonach i bawiłem sie zacnie. Często odwiedzałem sąsiada z 5-ego piętra. Niestety, kiedyś nie zdążyłem wrócić do domu przed matką. Kiedy matka przyszła do domu i tam mnie nie znalazła, natomiast zobaczyła otwarty balkon - możesz sobie wyobrazić jej minę he,he.  Z deka była przerażona. Pytała sąsiadów czy przypadkiem nie było pogotowia lub policji. Wpadła w panikę myśląc , że wyskoczyłem przez okno.  A kiedy przyszedłem po balkonie do domu, matka była blada jak kostucha myśląc, że zobaczyła ducha.  Teraz wydaje się to śmieszne, ale wcale takie nie było. W tamtych czasach miałem świra na punkcie Marvelowskich komiksów, a Spiderman był moim ulubionym super – bohaterem. Stąd ta ksywka, a po tym wydarzeniu z balkonami przylgnęło to do mnie na dobre he,he.

Szacunek dla Mamy! Powiedz, jakie polskie zespoły utkwiły Ci szczególnie w pamięci, jeśli chodzi o dobrych kompanów do wódeczki? Z kim fajnie Ci się imprezowało?

Bardzo miło wspominam Shark Attack oraz Sthrashydło.

Wiele działo się na tych imprezach. To samo Mikołajki w Tarnowie z IMPERATOR, PANDEMONIUM i bodaj TARANIS. W tamtych czasach ludzie byli zdecydowanie bardziej zżyci ze sobą. Każdy koncert i to, co po nim następowało było jedyne w swoim rodzaju. Takich imprez już nie ma i nie będzie.

Jak wspominasz te wszystkie zadry pomiędzy metalistami? Czy Ty bądź, któryś z Twoich kolegów z zespołu został kiedyś skrojony?

Były to dziwne czasy. Ludzie podchodzili do muzyki ekstremalnie, często był to pretekst do uwolnienia w sobie niekontrolowanego gniewu i agresji.  Ekipy przyjeżdżające na Metalmanię lub inne gigi bezlitośnie kroiły ludzi. Tak było ze sławetnym Szczecinem - siejącym strach i trwogę u małolatów.          Natomiast w Jarocinie wojny pomiędzy Metalowcami a Punkami często były dużo bardziej agresywne. Sam fakt oddzielenia siatką metalowców od punków podczas koncertów, to  było coś, co dawało dużo do myślenia. Kiedy ruch Łysych zaczął aktywnie działać - zorganizowane grupy masakrowały  wszystko , co tylko stanęło im na drodze.

Nie sposób pominąć tematu Twojego pisma EQUILIBRIUM OF NOISE. Jak wspominasz ten epizod? Współpracowałeś z doborową ekipą. M.in. z Jarkiem Szubrychtem.

Wspominam czasy Equilibrium of Noise z łezką w oku. Sam fakt  powołania do życia mojego zina zawdzięczam Mariuszowi Kmiołkowi, którego odwiedzałem regularnie, co wtorek w Legionowie przy okazji mojego wypadu na Giełdę w Hybrydach. To dzięki Thrash Em All zapragnąłem robić podobny magazyn.  Mariusz zajawił mnie tym na dobre, a Juliusz Połczyński ze Still Dead czy Barbara Mikuła pomogli mi uwierzyć , że mogę to urzeczywistnić.

Dzięki EON poznałem wiele wspaniałych ludzi. Jedną z nich była wspomniana wcześniej Basia Mikuła - obecna szefowa Mystic Art. Następną osobą, wartą przypomnienia był Łukasz Orbitowski. Obecnie wybitny pisarz, zajmujący zaszczytne miejsce w literaturze grozy i horroru. Oczywiście bez wątpienia Jarek Szubrycht był również bardzo ważną osobą w naszej redakcji. To samo Leszek Dudkowski czy Rafał Sosin (Death Metal Magazine). Dzięki wielkiemu zaangażowaniu tych ludzi, EON mógł zaistnieć, za co im wszystkim bardzo dziękuję.

Ile numerów EON wydałeś? Dlaczego magazyn przestał się ukazywać?

Wydałem 4 numery Equilibrium of Noise i dwa numery Diabolical Art Magazine. Niestety, już wtedy na rynku muzycznym była duża konkurencja. Obok Thrash Em All, pojawił się Morbid Noize, Amon, COC itd.

Magazyny muzyczne wychodziły z dodatkami, typu CD. Były bardziej starannie wykonane , na kredowym papierze - nieczęsto całe kolorowe.  Moje pismo nie było wstanie sprostać tym wymogą rynku.  Zasoby finansowe nie pozwalały mi na to, dlatego EON musiał ustąpić miejsca tym, bardziej atrakcyjnym pismom .

Powiedz, jakie są Twoje ulubione ziny/ magazyny sprzed lat?

Jest ich wiele. Ale te najważniejsze, to na pewno Eternal Torment, Holocaust i Death Metal.

Same mocarne tytuły. Reaktywowałeś HOLY DEATH, ale czy to oznacza koniec DEADLY FROST? Nagraliście dobry materiał, który kojarzy mi się ze starym CELTIC FROST/ HELLHAMMER. Czy myślicie o tym , aby z DEADLY FROST zarejestrować coś w studio?

HOLY DEATH został powołany do życia tylko po to, by jeszcze raz uczynić ukłon w stronę naszych wiernych fanów i na 20-lecie powstania zespołu nagrać specjalnie dla tych wszystkich maniaków coś nowego. To taki prawdziwie pożegnalny album.

DEADLY FROST to nasze nowe dziecię, które mam nadzieję wypełni pustkę po zniknięciu HOLY DEATH ze sceny. W chwili obecnej pracujemy nad debiutanckim materiałem. Pierwotnie miał to być materiał z próby ,ale stało się inaczej. Nagrywamy pełen album, na który składa się 8 premierowych nagrań. Z tego wybieramy cztery utwory i mamy zamiar wydać promocyjne demo, w limitowanej edycji 50 kaset. To taki skok czasoprzestrzeni do lat 80-tych, kiedy demosy wychodziły tylko w takiej formie.

I jeszcze PORTA INFERNA… Jaki jest status tej formacji?

Nagraliśmy jak dotąd tylko jeden materiał. Mieliśmy w planach rejestrację kolejnego wydawnictwa, ale nasze drogi czyli Exterminasa i moje rozeszły się na dobre. Może gdyby Ex mieszkał bliżej, udałoby się nam coś stworzyć. Niestety, nigdy nie doszło do rejestracji Mandali Czterech Żywiołów tak zapowiadanej , jako następne wydawnictwo PORTA INFERNA.

Twoją pasją jest malarstwo, prawda? Kiedy odkryłeś w sobie tę pasję? Zdaje się, że Twoi ulubieńcy to m.in. Beksiński, Durer, Giger?

Sztuka od zawsze towarzyszyła mojemu życiu, a twórczość Zdzisława Beksińskiego, Albrechta Durera, H.R. Gigera , Alana Lee, Hieronymusa Boscha i wielu innych wybitnych artystów jest mi szczególnie bliska. To poprzez twórczość tych wyjątkowych ludzi, kształtowała się moja wrażliwość artystyczna. To im zawdzięczam pragnienie, nie tylko obcowania ze sztuką jako odbiorca, ale i jako jej kreator.

Właśnie. Wykonujesz przecież grafiki okładek płyt, prawda? Nad czym ostatnio pracowałeś / pracujesz?

Ostatnio zrobiłem okładkę do demo kasety DEADLY FROST.

Dziękuję za Twój czas i odpowiedzi! Jeśli masz ochotę coś dodać , to bardzo proszę…

Bardzo dziękuję za bardzo interesujący wywiad. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za wsparcie moich działań.

ADRES: Luciforus Art Prod. Leszek Wojnicz-Sianożęcki, P.O.Box 399, 30-960 Kraków 1; luciforus_art@wp.pl; www.holydeathhorde.com

                                                       WOJCIECH  LIS

                                            H E R M H [ P L ]

Zespół Hermh ma bardzo burzliwą historię, a to dlatego, iż śledząc ich poczynania na scenie muzycznej od razu przychodzi do głowy obraz burzy. Wszystko zaczyna się skromnie, stopniowo rozwija się; miewa porywy aktywności, aby zaraz potem uspokoić się i ucichnąć całkowicie; a gdy wydaje się, że już po wszystkim wraca z wzmożoną siłą i jeszcze długo grzmi potężnie. Dziś jesteśmy na etapie ciszy trwającej przeszło pięć lat i właśnie zaczyna się nawrót tej burzy – Hermh ponownie przypierdoli nam po uszach dawką potężnego „grzmotu”.

Korzystając z okazji trwającej jeszcze kilka dni ciszy przed burzą, dorwałem głównego sprawcę tych wszystkich zawirowań w „atmosferze muzycznej” – Barta (wokal) i spytałem go o kilka szczegółów…

Tak jak wspomniałem na początku, jesteś sprawcą tego zamieszania, w światku podziemia muzycznego i nie tylko, panuje teraz niesamowite podniecenie (trzepot skrzydeł i nerwowe gdakanie, jak w kurniku - kury oczekują uderzenia pioruna) związane z reaktywacją zespołu. Wiem, że jest to gorący temat i chciałoby się od razu przejść do aktualnych konkretów, chciałbym jednak wrócić do wcześniejszych czasów i przypomnieć historię poczynań zespołu od początku. Zaczynaliście od Tummim, trochę później jako Umim Tummim, powiedz co znaczą te tajemniczo brzmiące nazwy i jak wyglądała wtedy wasza muzyka?

BART: Na wstępie witam wszystkich - po kilku latach niebytu!!! Ach to były świetne czasy tchnące jeszcze tym starym duchem kultu, jaki wokół muzyki black metalowej wirował. Te czasy, czyli początek lat 90-tych wspominam naprawdę sympatycznie, `zabawa` w muzykę nabierała swojego realnego wymiaru, kiedy to raz za razem nagrywaliśmy kolejne utwory z Markiem (współzałożycielem HERMH) i były to melode- klamacje do muzyki syntezatorowej, ktorą robił właśnie Mark, a jeśli chodzi o nazwy to nawet nie wiem co one znaczą wymyślił je Mark. Jako ciekawostkę mogę podać, iż z tamtego okresu mam zachowane nagrania (nawet niezłe) i aż mnie korci aby kiedyś to umieścić na jakimiś specjalnym wydawnictwie.

Od ’93 gracie pod flagą Hermh, powiedz skąd i co oznacza nazwa kapeli?

BART: Tak właśnie wtedy pojawiła się po raz pierwszy nazwa HERMH i cały skład zespołu złożony z ludzi, którzy mniej lub bardziej byli zafascynowani tą muzyką. Natomiast nazwę HERMH zawdzięczamy mojemu przyjacielowi (swego czasu, bo teraz zupełnie nie wiem co z nim się dzieje ) który był menagerem Cemetary of Scream i wydawał ciekawy i na owe czasy profesjonalny zin`neverwhere` a sama nazwa nie oznacza nic!!! Jest to zlepek liter i może dlatego ludzie często pytają jak to się wymawia i co ta nazwa właściwie znaczy.

Przez kolejne zmieniające się obsady w składzie przetoczył się również Nergal z Behemoth, jak się z nim współpracowało, jaki wkład miał na „CRYING CROWNS OF TREES”?

BART: Ach tak to był przypadkowy właściwie epizod, ponieważ Nergal z Baalem przyjechali do mnie aby zobaczyć jak wygląda SALMAN STUDIO, a była ku temu świetna okazja ponieważ nagrywaliśmy demko, przy okazji nagrania poprosiłem Nergala czy nie mógł by coś ze mną zaśpiewać, nie było żadnych problemów również wtedy nie mieliśmy basisty i Nergal chętnie zagrał partię basu w „Crying…”. Wiesz wtedy nagrania odbywały się bardziej spontanicznie i w innym stylu odbywała się produkcja tych nagrań. Cieszę się jednak, że w tamtych czasach zdobywaliśmy doświadczenie i ciągle utrzymujemy z sobą kontakt.

Macie za sobą spory bagaż doświadczeń w współpracy z wytwórniami, były to takie stajnie jak Witching Hour Productions, Entropy Productions, Last Episode czy też jak ostatnio z Pagan Records – jakie macie zdanie na temat tych wytwórni, jak się z nimi współpracowało, no i skąd ta mnogość zmian?

BART: Wtedy inaczej się patrzyło na sprawy promocji, reklamy czy koncertów współpracę ze wszystkimi wspominam jednakowo sympatycznie, jednak patrząc z perspektywy czasu najlepszą promocję zapewniała nam Pagan Records.

Jak ma się sprawa współpracy ze studiami muzycznymi; Selani Studio, Herz Studio to znane studia, ale każdy wynosi inne odczucia, jak jest wasza opinia o ich profesjonalności. Chciałbym też zapytać gdzie nagrywaliście dema „OREMUS PECCATUM /REFAIM/”, „CRYING CROWNS OF TREES” oraz album „TARAN”?

BART: Nasze pierwsze wydawnictwa nagrywaliśmy w białostockim SALMAN STUDIO i dziwię się bardzo, że w owym czasie te studio miało bardzo dobrą renomę, jednak nie kompetencja i brak inwestowania w sprzęt sprawiło że umarło śmiercią naturalną. Natomiast jeśli chodzi o SELANI i HERTZ skomentuję to jednym zdaniem to przepaść bez dna!!!!! Chłopaki z Hertza mają inne podejście doprodukcji, nagrywania,sprzętu i samych muzyków dlatego życzę im jak najlepiej!!!

A jak się wam koncertowało, graliście spore koncerty u boku gwiazd, graliście nawet na Białorusi, jak było? Czy spotkało was coś szczególnego?

BART: Świetnie się grało !!! Świetna atmosfera i mnóstwo fanów. Jeśli chodzi o coś szczególnego to tak całość była szczególna, najpierw przywitanie i picie od 4,00 nad ranem później jakiś `dziwnie śmierdzący pies` podczas imprezy i na koniec po koncercie black metalowego zespołu APARAXIA, pierwszy raz widziałem reżim panujący w tym kraju kiedy po koncercie, jacyś policjanci na koniach!!! - zwinęli członków tego zespołu do mamra za pomalowane twarze!!!

Nagraliście własną wersję utworu KAT „Czarne Zastępy”, który ukazał się na składance poświęconej temu zespołowi obok innych wielkich wykonawców, czy wiąże się z tym jakaś niesamowita historia?

BART: Poniekąd tak, kiedy zostaliśmy zaproszeni przez Tomka z Pagan Records do udziału w tym przedsięwzięciu postanowiliśmy nagrać zarazem małe promo w celach promocyjnych gdyż wtedy nie mieliśmy wydawcy. Przy okazji nagrania „Czarnych Zastępów” nagraliśmy 2 utwory i dzięki nim podpisaliśmy kontrakt z Pagan Records.

Po wydaniu „ANGELDEMON” zespół pokazał się na szerszych wodach, mimo to działania ucichły, co powiesz o tej sytuacji – sukces a zaraz potem rozsypka zespołu?

BART: Tak widzisz czasami jest… Brak porozumienia prowadzi do takiej sytuacji,chcę aby ten okres był już zamknięty i nie chcę wracać do niego.

Rok 2003 to odrodzenie Hermh, jak ci się to udało? Całkowicie nowy skład i świeże pomysły, musiałeś nabrać sporo sił podczas niebytu zespołu.

BART: Zamiar reaktywacji zespołu rodził się jakieś 2-3 lata, jednak brakło mi motywacji…i kiedy po jakimś koncercie na którym byłem w roli widza zaczęli pochodzić do mnie ludzie i pytać się o Hermh, co dalej… czy coś jeszcze kiedyś usłyszą- zacząłem słyszeć jakieś historie, że to Hemh był prekursorem czarnej sztuki na scenie białostockiej i ludzie ciągle czekają na coś nowego - zostałem wtedy zmotywowany na maxa!!!

Rok 2003 i początek roku 2004 zaobfitowały udanym startem w nowy okres zespołu, reaktywacja, nowy materiał „BEFORE THE EDEN- AWAITING THE FIRE „ nabraliście rozpędu… i w którym kierunku „pojedziecie”?

BART: Tak „Before…” ma za zadanie przypomnieć nasze starsze nagrania jak również ma za zadanie ukazanie nowego brzmienia Hermh jest to doskonalsza i bardziej drapieżna kontynuacja drogi rozpoczętej na albumie „Angeldemon” i taka będzie nowa płyta Hermh-„Eden`s Fire” bardziej drapieżna i mocno wampiryczna!!!

Dlaczego covery Mayhem i Bathory? Wiem, ze to klasyka i wybór jest wyśmienity, ale jest przecież jeszcze kilka innych „wielkich ”zespołów?

BART: Widzisz cover Mayhem graliśmy praktycznie od początku istnienia zespołu, a Bathory to numer 1 w mojej muzycznej bibli` a ten cover to hołd złożony dla tego zespołu, a tym bardziej się cieszę iż nikt wcześniej tego kawałka jako cover nie nagrał.

Rozpętałeś spory wir pracy wokół siebie, jak godzisz obowiązki powszednie z takim nawałem pracy z zespołem?

BART: Przyznam szczerze, iż jest ciężko, mam nie wymiarowy tryb pracy także ciężko jest to pogodzić, ale nie wątpię że dam radę!!!! Gdybym nie czuł, że niepogodzę obowiązków pracy i zespołu nie zaczynałbym tego!!!

Standardowe pytanie: co sądzisz o naszej białostockiej scenie, ostatnio sporo się dzieje. Czego się spodziewasz po naszych ziomkach, gdy zagracie na deskach?

BART: No tak rzeczywiście scena jest dość potężna powstało sporo godnych uwagi zespołów żeby tylko wspomnieć EFECT MURDER czy też HEURESIS, doliczyłem się tych których znam około 13 aktywnie działających bandów, więc jak na nasze warunki to naprawdę dużo, spora częśc z nich ma na koncie już poważne wydawnictwa, wystarczy się tylko cieszyć z takiego stanu rzeczy. A jeśli chodzi o publikę to mam nadzieję, iż nas nie zawiedzie!!!

Kogo zaliczysz do pierwszej ligi lokalnych wymiataczy ostryk dźwięków? Jeżeli zagracie na bialostockich deskach, z kim chcialbyś stanąć w muzyczne szranki?

BART: Jest naprawdę sporo ciekawych zespołów takich jak DEAD INFECTION, ABUSED MAJESTY, VIA MISTICA, NEUROPATIA czy DOMINIUM. Jeśli chodzi o druga część pytania to wiesz ja zawsze twierdziłem, że muzyka to nie sport to jedna ze sztuk i tu jakakolwiek rywalizacja nie ma racji bytu.

Czy tworzeniem muzyki zajmujesz się tylko ty? Jaki wpływ na muzykę mają chłopaki z Abused i Heuresis, jest to wspolpraca pod względem grania, czy też mają wplyw na brzmienie muzyki?

BART:Nie tworzeniem muzyki zajmują się wszyscy, jednak na pewno największy ciężar odpowiedzialności tkwi na gitarzystach od nich wszystko się zaczyna, myślę także że sporo ciekawego wniesie Wojtek z Asgaard nasz klawiszowiec, który od niedawna stał się pełnoprawnym członkiem Hermh. Natomiast brzmieniem materiału zajmuję się ja, produkcja to moja dola.

Szersze wody - scena polskiego metalu - kto według ciebie rządzi dziś na scenie?

BART: Wiesz oprócz VADER utworzyła się spora czołówka tak zwanej ekstraklasy naszej sceny a mowa tutaj o BEHEMOTH, TRAUMA, HATE, HELL-BORN, DIES IRAE, SCEPTIC czy DECAPITATED, to zespoły które obecnie grają na europejskim poziomie.

Teraz jedynie należy cierpliwie czekać, bodajże do 15 maja na wasz występ na deskach scenowych. Ja czekam niecierpliwie (heheh) na możliwość przesłuchania materiału zarówno podczas koncertu, jak i na krążku. Pozostaje mi życzyć sukcesu Hermh nie tylko na obszarze Podlasia, ale całego pieprzonego świata!! Przypierdolcie niezłego kopa panowie...!

BART: Racja, pozdrawiam wszystkich znajomków i fanów, na pewno was nie zawiedziemy, do zobaczenia i usłyszenia już wkrótce.

                                                                  ParteR - METAL  JEERS ' ZINE

                                              H E L L R A I Z E R [ P L ]

      Pośród całej masy brutalnych i hałaśliwych death grind gorowych hord, w Białymstoku uchował się nie co inny band, hołdujący klasycznemu heavy metalowi. Mowa tu oczywiście o formacji HELLRAIZER, która coraz pewniej stąpa po rodzimej scenie. Na świat przyszło kolejne dzieło zespołu - „Hellish Machinery”. To doskonała okazja by bliżej przyjrzeć się owemu wydarzeniu. Do rozmowy zwerbowałem gitarzystę Wojtka Naporę, który w sposób krótki i treściwy opowiada o zespole.

„Piekielna Maszyna”

Witaj Wojtku!!! HELLRAIZER przypomina o sobie nowym pełnym materiałem „Hellish Machinery”. W zamierzeniu miał to być pełny longplay, a wyszło kolejne demo. Chyba coś wam nie poszło po myśli?
Niestety dobre nagranie sporo kosztuje i chyba nie jesteśmy jeszcze gotowi by w to zainwestować. Mieliśmy sporo problemów z perkusistami i dlatego tak się to przeciągało. Kawałków mamy sporo jednak nie do końca dopracowanych, dlatego stwierdziliśmy, że nagramy demo i jeżeli będzie ok to postaramy się o longplay. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli, nagrania ciągnęły się w nieskończoność i........zostaliśmy przy wersji demo. Dużo się dzięki niej dowiedzieliśmy o naszym materiale, postaramy się wyciągnąć wnioski i w przyszłości nagramy nowe numery jak trzeba, czyli w wersji longplay'owej.

I tego serdecznie wam życzę. Muzycznie zespół poszedł bardzo do przodu, nowe numery są bardziej dojrzałe i aranżacyjnie dopracowane. Oprócz słabego brzmienia płyty można powiedzieć, iż zrobiliście duży krok do przodu. To mocny argument świadczący na waszą korzyść.
Dzięki. Też tak staramy się o tym myśleć (śmiech). Tak poważnie to cały czas nagrywamy swoje próby, słuchamy ich i wyciągamy wnioski. Nabieramy doświadczenia, umiejętności, jesteśmy coraz lepiej zgrani, a to procentuje. Cieszymy się, że ktoś to dostrzega. Wierzymy, że za jakiś czas, oby nie za długo, będziemy przygotowani na tyle by zaoferować słuchaczom lepsze utwory, nagrane w dobrej jakości.

W takiej muzyce kładzie się duży nacisk na produkcję, które kosztują setki tysięcy dolarów, a na które już nie stać małe zespoły Nie macie więc lekko, nie zwrócicie na siebie uwagi oferując „garażowe” brzmienie. Co z tym fantem zrobić?
To pytanie, które zadajemy sobie od początku naszego grania. Niestety polska rzeczywistość muzyczna jest taka, że promuje się zespoły tak zwanego środka, czyli muzykę graną w radiu i telewizji. Naszej muzyki pewnie nigdy tam nie usłyszysz, może poza kilkoma „branżowymi” audycjami. Dlatego nikt z właścicieli wytwórni płytowych się nią nie interesuje. To takie błędne koło. Co z tym faktem zrobimy? Na pewno nie włożymy w nagranie setek tysięcy dolarów (śmiech). Będziemy starali się wypracować jak najlepsze brzmienie w miarę naszych możliwości. Wymaga to czasu i w tym cały problem. To musi trwać a my musimy być cierpliwi. Muzyka, którą gramy jest przede wszystkim dla nas świetną zabawą. Oczywiście im lepsze brzmienie, lepsze nagranie tym większa frajda. Dlatego będziemy nieustannie pracować nad brzmieniem.

HELLRAIZER prezentuję klasyczną odmianę heavy metalu, dużo tu wpływów JUDAS PRIEST czy wczesnego IRON MAIDEN. Słuchając waszych kompozycji dochodzę do wniosku, iż jesteście strasznie konserwatywni pod tym względem. Czy HELLRAIZER stać choć na odrobinę szaleństwa i wyjście poza przyjęte ramy?
Nie jesteś pierwszą osobą, która o to pyta i mówiąc szczerze dziwią mnie te pytania. Na czym miałoby polegać to szaleństwo? Czy zespoły death metalowe czy grind metalowe się zmieniają? Ja tego nie słyszę? My nie jesteśmy konserwatywni. Po prostu gramy muzę jaką lubimy. Jeżeli utwór „jedzie” to go gramy, jak nie, to co mamy go grać na siłę bo ludzie powiedzą, że gramy nowocześnie. To chyba śmieszne podejście. Przecież nie idziesz na koncert JUDAS PRIEST czy IRON MAIDEN żeby usłyszeć coś z De Mono czy Ich Troje. Poza tym często słyszę jak metalowe kapele unowocześniają swoje kawałki przez różnego rodzaju „niemetalowe” instrumenty. Bardzo często wychodzi z tego karykatura.
Dla nas najważniejsze by numer miał melodię, był odpowiednio zaaranżowany i miał siłę. Mamy jeszcze wiele do zrobienia i chyba nie potrzebujemy szaleństwa (śmiech).
Wyróżniającą się kompozycją jest bez wątpienia Life Will Soon, momentami ocierającą się o elementy speed metalu. Muszę przyznać, iż ten ewolucyjny kierunek bardzo przypadł mi do gustu.
Cieszę się, że Ci się podoba. My nazwaliśmy go roboczo Rockowy, tak nam się kojarzył. Ciężko określić go ewolucyjny ale jak chcesz to ok. Po prostu były takie riffy, fajny wokal, kawałek „jedzie” więc go nagraliśmy. Nie widzieliśmy w nim niczego rewolucyjnego. Bardzo fajnie wypada na koncertach.

Zgadza się na koncertach miażdży ha, ha. Na ”Hellish Machinery” znalazło się nawet miejsce na balladkę Silent Hill. Ten romantyczny song wyszedł wam doskonale.
Dzięki. Zawsze uważaliśmy, że fajnie nieco urozmaicić nasz repertuar. Utwory tego typu nie są zresztą niczym nowym w tej muzyce. Sam dobrze wiesz. Kamil, wokalista, lubi sobie czasem pograć na gitarze akustycznej i nagrywa coś z wokalem. Posłuchaliśmy kilku takich nagrań. W ucho wpadło nam akurat to. Postanowiliśmy się nim zająć i wyszło Silent Hill. Cieszę się, że spotyka się on z uznaniem słuchaczy bo to dość trudna forma i nie łatwo zrobić dobrze coś takiego.

To fakt, zrobić dobrą balladkę trzeba umieć. Formacje z kręgu heavy metalu nie mają dziś łatwo. Metalowi giganci są nie do pobicia, a w podziemiu jest niewielkie zainteresowanie tego typu kapelami. Pozostaje sztuka dla sztuki, granie dla przyjemności. Jak podchodzicie do zespołu?
Właśnie tak jak mówisz. Granie dla przyjemności to kluczowa sprawa. Tak jak mówiłem wcześniej, im większa profeska tym jest fajniej.

Koncertowo HELLRAIZER prezentuje się bardzo profesjonalnie, na scenie robicie doskonałe show. Moim zdaniem występy na żywo to najmocniejsza wasza najmocniejsza strona. Co ty na to?
Cóż mogę powiedzieć. Cieszymy się, że tak to postrzegasz. Nam też granie koncertów sprawia największą frajdę. To w końcu sól tego grania.

W Białymstoku pojawiacie się bardzo często, może aż za często. Nie zbrzydło wam granie wciąż przed tą samą publiką? Może czas najwyższy uderzyć gdzieś w Polskę, co z waszymi ambicjami?
Czy w Białymstoku gramy za często? Nie sądzę żeby było aż tak źle (śmiech). Jeżeli chodzi o nas to nie zbrzydło nam tu granie. Mam nadzieję, że publiczności też nie. Zawsze bardzo nas cieszy perspektywa zagrania koncertu w Białymstoku. Poza tym tu najłatwiej jest coś znaleźć. Staramy się oczywiście grać poza miastem ale tam już jest o wiele trudniej. Wyjazdy w Polskę? Jak najbardziej tyle, że to dość zawiłe i nieekonomiczne wyzwanie. Ale wszystko przed nami. Na pewno będziemy się starać by grać jak najwięcej i to poza Białymstokiem.

Sięgając do źródeł białostockiego heavy metalu można by powiedzieć, iż HELLRAIZER to spadkobierca i kontynuator TOTAL ECLIPSE – pierwszej tego typu formacji na białostockiej ziemi. Wystarczy wspomnieć, iż grałeś w tamtym zespole. Pewne skojarzenie same nasuwają się na myśl.
Ktoś jeszcze pamięta TOTAL ECLIPSE (śmiech). Czy HELLRAIZER jest spadkobiercą T.E. ciężko powiedzieć. Tylko ja grałem w tamtej kapeli. Wynika to pewnie z tego, że jest niewiele osób, które chcą grać taką muzykę i siłą rzeczy tak to wyszło. T.E. się rozpadło, głównie z przyczyn emigracyjnych, więc trzeba było szukać innego zespołu. Tak się złożyło, że znałem kilku świetnych kolesi, którzy zaproponowali mi granie takiej muzy i tak w skrócie powstał HELLRAIZER. I choć inspirują nas podobne kapele to teraz gramy chyba trochę inaczej niż poprzedni band.

Wśród kolegów z zespołu cieszysz się dużym zaufaniem i swoistym autorytetem. Twoje zdanie jest bardzo ważne jeśli chodzi o pisanie piosenek i całokształt muzyczny twórczości HELLRAIZER. Często słyszę od basisty, że Wojtek to i tam to. Zanim jakakolwiek nuta przejdzie przez zespół Ty musisz umoczyć w tym swoje palce ha, ha.??
Ha ha! Nie, bez przesady. Każdy członek zespołu macza palce w naszej muzie mniej więcej w równym stopniu, w zależności od kawałka. Jesteśmy demokratycznym zespołem. Może odnosisz takie wrażenie bo z oczywistych względów gitarzyści tworzą tu najwięcej kawałków i siłą rzeczy muszą się sporo wypowiadać. Jednak w równym stopniu dotyczy to mnie jak i Adriana, drugiego gitarzysty.

Jakie są plany zespołu na przyszłość? Jest nowy materiał, co dalej?
Tak jak wspomniałem, będziemy starali się nagrać go jak najlepiej. Numery są super więc jeśli udałoby się poprawić brzmienie to mogłaby z tego powstać naprawdę niezła rzecz. Na to liczymy. Poza tym chcemy grać jak najwięcej koncertów, głównie poza Białymstokiem.

Interesujesz się polskim heavy metalem? Jak w twojej ocenie wypada HELLRAIZER w stosunku do innych rodzimych formacji?
Szczerze mówiąc nie bardzo mnie interesuje polska scena heavy metalowa. Lubię KAT’a, trochę starego ACID DRINKERS i to chyba tyle. Ciężko znaleźć coś nowego i ciekawego. Większość młodych kapel, jeżeli już, to gra power metal, za którym nie przepadam. Poza tym jest tyle świetnych zachodnich kapel. To mi wystarczy.

To by było na tyle. Zakończenie tej rozmowy zostawiam dla ciebie.
Johny dziękuję za rozmowę. Pozdrawiam wszystkich czytelników Metal Jeers Zine. Do zobaczenia na koncertach.
Tym miłym akcentem kończymy wywiad. Stay heavy.

                                          Johny - METAL  JEERS ' ZINE



                                               H E S P E R U S  D I M E N S I O N [ P L ]

    Czytając ostatnie wywiady, recenzje, nowinki i polemizacje na temat black metalu, biorąc pod uwagę gatunek ze wszystkimi jego rozgałęzieniami można, a nawet powinno się dojść do przekonania, że gatunek dotarł do miejsca, w którym stagnacja jest nieunikniona i trzeba uważać, aby nie skusić się do stwierdzenia, że rozwój black metalu się zatrzymał. Na szczęście są to tylko opinie na podstawie tego co prezentuje scena w danym momencie pisania takich relacji oraz od zasobów wiedzy jaki posiada w danym momencie opiniodawca. W rzeczywistości zarówno scena jak i gatunek wrze w swoich strukturach, nie pozwalając na jakiekolwiek postoje. Zarówno trzon black metal prezentuje nam coraz to nowe dokonania hord maniaków, tak też i pokrewne nie pozostają w tyle. Zapewniam Was, że o żadnej stagnacji czy czyjekolwiek śmierci nie ma mowy, jest progres.

Ale dość pieprzenia, przejdźmy do tego, a raczej do tych co dbają o taki stan rzeczy. Mowa tu o kolesiach z Gdańska - Hesperus Dimension, którzy swoimi dokonaniami muzycznymi stworzyli owe zamieszanie, o zespole, który pokazuje, że na gruncie black metalu można jeszcze wiele zdziałać i wtłoczyć w niego nowe siły. Tego dokonali panowie z HD, którzy swoje wizje urzeczywistnili na krążku owianym tajemnicą „Mental Electricity”.

Witam Hesperus Dimension na łamach Metal Jeers Zine, jak dla mnie jesteście zespołem, który przemyca do black metalu nową wizję i pomysł na przedstawienie tego co ciemne i tajemnicze. Mam kilka pytań, ale zanim zaczniemy macie okazję przywitać się z czytelnikami.
Czarny: Witam czytelników Metal Jeers Zine i Ciebie.
Nah: Witam czytelników i pozdrawiam Ciebie. Co do Twej interpretacji to ciemność raczej nie jest dla nas specjalnie szczególna czy też inspirująca, przynajmniej dziś już nie tak bardzo, jak to mogło mieć miejsce kiedyś. Tyle jej władowano w setki albumów, że próba zrobienia tego na sugestywnym i wysokim poziomie nie jest może nieosiągalna, ale zwyczajnie nudna i wtórna.. Prędzej podpiszę się pod tą dozą tajemniczości. Zawsze jest to bardziej symboliczne. Zdecydowanie nadajemy projekcję o nowym wymiarze i znaczeniu, zwłaszcza że drugi człon nazwy zespołu ma odcinać, sugerować, sygnalizować pewną wymiarowość – dla każdego inaczej pojętą. Owszem, to swego rodzaju pomysł, świadomie unikamy pewnych rzeczy, które są potwornie wyeksploatowane przez wiele kapel i ich twórców. Nie szukamy na siłę oryginalnych rozwiązań, ale kontrolując przepływ pomysłów wybieramy te, które są dla nas na tyle interesujące by je wziąć na warsztat. Sporo rzeczy rodzi się (zwłaszcza w moim przypadku) z improwizacji. To mój sposób komponowania, choć oczywiście nie zawsze pomysłem wyjściowym jest wolna wyobraźnia. Czasem podwalinę tworzy rys gitary etc... Przy okazji gdy po tylu latach grania jestem na tym etapie, że zapał by grać jest młodzieńczym snem... a w chwili obecnej to świadomy proces kreacji. Z pewnością nie łapałbym się za pewne style muzyczne, gdyż nie czuję żadnej potrzeby by realizować się w ich ramach... Zdecydowanie bardziej wolę wychodzić poza metalową stylistykę, choć ona wciąż stanowi fundament HD. Black metal jest wciąż bardzo płynną i rozwojową odmianą muzyki. Jednak kryteria, jakie określają jej czystość gatunkową nie są dla mnie specjalnie ważne. Nawet wtedy, gdy słucham jej jako fan to nie mogę powiedzieć, że bardziej lubię brzmienia w stylu „necro” niż te a’la symfoniczne.. Mój gust muzyczny mieni się wieloma barwami i dlatego też nie ograniczam swej twórczości do pewnych kanonów i utartych schematów. Zawsze lubiłem urozmaicone dźwięki zarówno słuchać jak i grać... HD jest kwintesencją tych wszystkich lat, które wygrałem na przestrzeni 13 lat poruszania się po poletku biznesu muzycznego. To zbiór doświadczeń, ale i i świetnego składu muzycznego, rzetelnej promocji i dojrzałego podejścia, gdzie przypadkowość w działaniu jest bliska zeru. Z takimi mocnymi argumentami z pewnością łatwiej jest robić coś dobrze, ale przede wszystkim to praca i determinacja są miernikiem jakości.... Choć mamy tyle potężnych „oręży” to musimy uważać, by się nimi „nie skaleczyć”...

Jesteście muzykami ze sporym bagażem doświadczeń z wielu poprzednich zespołów, w których aktywnie działaliście. Teraz jako HD dajecie jak mi się wydaję upust swoim doświadczeniom muzycznym i oczekiwaniom wobec tego co chyba już dawno wam w duszy grało. Powiedzcie, jak było w waszym przypadku, jaką drogę swoich fascynacji pokonaliście docierając do tego punktu swojej twórczości, w którym się teraz znajdujcie tworząc muzykę w HD? Zarówno pod względem umysłowym jak i wykonawczym, przecież muzyka, jaką wykonujecie zdecydowanie różni się od typowych kanonów muzycznych gatunku, jak też i instrumentalnych.
Czarny: Prawie do samych początków mojej przygody z metalem marzyłem o soczystych ścianach gitar…masakrycznych tempach. Mimo, że grałem stosunkowo wolno to miałem jeden cel- ekstremum. Gry na gitarze uczyłem się od kolegów;) z Metallica, King Diamond, Megadeth…. to były moje początki ponad to rok czasu uczyłem się w szkole muzycznej na klawiszach co ułatwiło znacznie komponowanie. Z biegiem czasu dochodziło mnóstwo inspiracji i „nauczycieli”, których nie sposób wymienić. Dochodząc do mojego szybkościowo-ekstremalnego celu, przy łożu śmierci NOCTURN, doszedłem do wniosku, że to nie to. Fakt, minęło kikla lat, a czas ma tu też swoje prawa. Brakowało mi znowu czegoś. Grałem w wielu zespołach w poszukiwaniu realizacji. Wróciłem do punktu pod tytułem Nahald, czyli jednego z ojców chrzestnych NOCTURN. I tak szczęśliwie się złożyło, że jesteśmy jak bracia ducha i razem się uzewnętrzniamy w projekcie pod tytułem „Gramy to, o czym marzyliśmy i czego nie zrealizowaliśmy”. Tak było właśnie w ogromnym uproszczeniu. Nie wymieniam wielu osób, które miało znaczenie minimalne bądź ogromnie w tym, jaki teraz jestem i co gram, bo nie chcę nikogo skrzywdzić - pomijając, ale dziękuję wam bracia i siostry ciemnej strony księżyca J.
Nah: Dla mnie to naturalny progres. Etapy, które z innymi zespołami doprowadziły mnie do punktu jakim było założenie HD. W 1998 gdy poznałem Czarnego, nie sądziłem, że tak się zbratamy na gruncie muzycznym. On bardzo pracował nad swoim stylem, bardzo angażował się i był pokorny wobec muzyki, to z pewnością bardzo nadawało mu charyzmy jako muzykowi. Choć zawsze stał w cieniu, jest osobą skromną i zdystansowaną. Jednak miał w sobie to coś co przykuło mą uwagę już od pierwszej próby z kapelą NOCTURN. Od tamtej pory bardzo wiele przeszliśmy zarówno jako muzycy i przyjaciele. Jestem pewien, że HD nie byłby w takiej formie gdybym go nigdy nie spotkał. Nasze fascynacje wielokrotnie się przenikały i krzyżowały. Wielu wspólnych faworytów mamy po dziś dzień... on był też opętany muzyką EMPEROR. Moglibyśmy niemal książkę napisać o nich, heheheh. Ale dzisiaj EMPEROR mimo, że jest wyjątkowym (raczej był) zespołem, to stanowi tylko maleńki fragment wielkiej układanki jaką jest fascynacja muzyką. HD to połączenie wielu fascynacji i inspiracji, choć można usłyszeć echa tego czy owego, to nie martwimy się specjalnie podobieństwem stylistycznym. Gdyby ktoś nam zarzucał kompozycyjne podobieństwo wówczas mielibyśmy zagwostkę... Najważniejsze, że nasz głód wspólnego muzykowania nie słabnie na przestrzeni lat, choć nie zawsze łatwo nam zająć się w pełni tym czym byśmy chcieli.
Cieszę się, że zauważasz w naszej muzyce nieco oryginalności i odejścia od schematów. Nie lubię gdy muzyka jest przewidywalna, szybko mnie taka nudzi.... dlatego też jako wymagający słuchacz chcę, by inni słuchając mojej muzyki mieli więcej przyjemności z doszukiwania się niuansów i smaczków, których czasami wprawne ucho nie wyłapie za pierwszym podejściem... Nie manipuluję przez cały utwór, staram się by muzyka była naturalna choć jej wyrażanie może mieć formę bezduszną, trudną i dziwaczną... ale to stanowi o jej wielobarwności i uniwersalności. Lubię synkretyzm gatunkowy i eklektyzm, czasami połączenia z pozoru przeciwstawnych form może okazać się wspaniałym zestawieniem. Jeśli mnie to inspiruje to wtedy pracuje nad danym pomysłem, ale nie zakładam sobie że ten riff ma być w black metalowym stylu, a przejście w heavy metalowym, a wokale czy klawisze w rockowym. Jeśli mam zamiar coś zrobić, to dany pomysł rozbudza we mie kiełkujące koncepcje. One ewoluują i prowadzą mą kreatywność w nieznane rejony nawet dla mnie, to jest niezwykle ekscytujące gdy rezultaty słyszane zaskakują mnie samego :o).

Wiadomym jest, że materiał powstawał w dość długim okresie czasowym. Muzyków też wielu brało w tym udział. Jakie są role twoje i Czarnego. No i oczywiście przybliżcie nam osobę Karola (Loraka), który wspomógł was studyjnie. Materiał brzmi wyśmienicie…
Czarny: Zacznę od Loraka… Grałem z gościem w ostatniej odsłonie NOCTURN, gdzie zajął miejsce za parapetem i już wtedy łatwo nam się współpracowało. Po rozpadzie NOCTURN nasze drogi się rozeszły na jakiś czas. Po mozolnych próbach walki z komputeryzacją muzyki HD jedyną opcją przyspieszenia prac stał się właśnie jegomość Lorak. Koleś zna się na rzeczy. Po pierwsze muzyk, po drugie wie, co w kompie huczy, a po trzecie słyszy w 100 śladach he he, więc jego zdanie się liczy jak najbardziej przy tworzeniu muzy. Ta jakość dźwięku, którą słychać na „Mental Electricity” to jego praca. Dodam jeszcze, że sprzętu na razie zbyt wiele nie ma, ale ma plan, więc może nowe studio będziemy mieli w 3-mieście. Nahald - odpowiada za klawisze, wokale i aranżacje, o tym to sam pewnie opowie najlepiej, ale niezastąpiony jest jego wkład w promocje i nasz wizerunek. Oprawy graficzne, strona www, wszelkiego rodzaju graficzne wdzięki i obrazy HD. Ja jestem odpowiedzialny za wiosła i ich aranżacje, co tworzy szkice naszych utworów, które wspólnie skrupulatnie analizujemy. Niektóre pomysły klawiszowe też są mojego autorstwa. Trzon naszej muzy wychodzi z rąk i wspólnej pracy trzech osób, które wymieniłeś.
Nah: Czarny jest odpowiedzialny za niemal wszystkie partie gitarowe, większość aranżacji w strukturze kompozycji i harmonii. Obaj tworzymy numery niezależnie od siebie, ale nad dalszym rozwojem ich i kształtem pracujemy kolektywnie. Jedynym odstępstwem jest to, że większość partii klawiszowych nagrywamy bez swojego udziału, lepiej się nam pracuje wówczas osobno, sprawdziliśmy, hehehe. Tym razem na debiut płytowy Czarny skomponował sporo partii elektronicznych jak i syntezatorowych, niż miało to miejsce w przypadku mcd „Mental...”. Jego rola w HD jest niezwykle ważna. Ten pazur metalowy w partiach wioseł jest jego autorstwa. Moją działką jest przede wszystkim elektronika, syntezatory i aranżowanie, podpowiadanie co do fragmentów gitar. Oczywiście partie wokalne zarówno moje jak i innych wokalistów są ściśle wykreowane pod moimi dyrektywami. Programowanie perkusji odbywa się natomiast w trójkę. Lorak, który jest właścicielem swego domowego studio, na etapie edycji i realizacji nagrań dokłada swoje 5 groszy. Choć nie ma on wpływu na całościowe partie melodyczne to czasami podpowiada lub przeszkadza (heehee) swoimi pomysłami. Finalne brzmienie debiutanckiego mcd to efekt miksowania i produkowania przez Loraka oraz mnie. Lorak jest powszechnie znanym klawiszowcem na scenie trójmiejskiej, przez pewien czas grał w ANGOR a później w NOCTURN. Nie uważam by materiał brzmiał wyśmienicie, mam sporo zastrzeżeń co do jego jakości i selektywności, ale na warunki jakimi dysponowaliśmy w czasie nagrywania w zeszłym roku nie mogę narzekać. To komfortowa sytuacja, że możemy dostatecznie długo „bawić się” z nagraniami. Nagrywamy przedprodukcję naszej płyty ponownie w Izolatce Loraka, myślę że uzyskamy znacznie lepsze brzmienie.

Wszystko brzmi potężnie, ciężko, ekstremalnie szybko, słuchając was nasuwają się skojarzenia z twórczością samych największych tuzów sceny. Wy dodaliście do tego jeszcze smaczki w postaci różnorodnych wokali oraz mnóstwa tajemniczych sampli. Swoich głosów użyczyły wam również nietuzinkowe postacie. Jak to było i jakie ma to dla was znaczenie. Idąc dalej, czy na kolejnych dokonaniach zespołu będziecie eksperymentować z tego typu rozwiązaniami również w temacie instrumentów.
Czarny: Po pierwsze: my zawsze będziemy eksperymentować w naszym mikroświecie. Obecnie eksperymentujemy jeszcze odważniej, damy głos naszym pragnieniom i będziemy grać dźwięki, które nas wznoszą a potem będziemy się zastanawiać jak kopnąć cudze tyłaszki. Po drugie: to, co sobie wymarzyliśmy zagrać nie jesteśmy w stanie, w pełni zagrać sami i będziemy poszukiwać wsparcia. Wielkie znaczenie ma dla mnie wkład Saszy, jego wokale zawsze mnie wzruszały ogromnie, konkretne i profesjonalnie zagrane gary to podstawa (ukłon dla Fausta) nie wiem czy nie wybiegam zbytnio w przyszłość, ale właśnie teraz nadchodzi chwila, kiedy usłyszę kolejne propozycje zaprzyjaźnionych muzyków …. I jestem zajarany! Może orkiestrę zatrudnimy kiedyś…… he he
Nah: Nasze zwariowane pomysły już poszły znacznie dalej niż się można spodziewać, z pewnością od strony wokalnej będzie bardzo różnorodnie i ciekawie. Czterech wokalistów o diametralnie różnych barwach na pewno daje większe możliwości niż jeden. Więcej dzieje się w samych numerach, są dłuższe i bardzo rozbudowane. Świetną robotę odwalił Czarny komponując tak bogato zaaranżowane gitary, ale ich wartość wzrasta dzięki niesamowitej motoryce i dynamice, to nie są tylko instrumentacje same w sobie, to wspaniałe partie wioseł, które są jeszcze bardziej gitarowe niż były dotychczas. Były pytania czy bardziej pójdziemy w elektronikę, a gitary zejdą na dalszy plan...? Nic z tego, pomimo że naszpikowaliśmy swoją muzykę wieloma industrialnymi wpływami, nasz rdzeń wciąż stanowi metal (niekoniecznie black metal), choć oferujemy też wejścia na tereny rockowe i inne... Sampli znajdziesz co nie miara, ale wszystko ma swoją logiczną całość, i razem z resztą stanowi silny organizm. To nie są partie, które są dokomponowane. One są bardzo odpowiednio umiejscowione a ich charakter ma swoiste oddziaływanie na zmysły słuchowe. Eksperymentowaliśmy nie tylko z nowymi brzmieniami czy stylistyką pozametalową, pokusiliśmy się też o instrumentację i harmonizowanie wielu partii. Nowe osoby, które biorą udział w nagrywaniu właśnie podkreślają te detale. A my jesteśmy opętani na tle szczegółów hehehehe... Dużo czasu zajmuje testowanie odpowiednich zmian tempa i metrum, ale mówienie o tym traci sens w momencie gdy się nie słyszy tego o czym mówię... Nie chciałbym zanudzać kolokwialnymi terminami, więc chyba starczy tyle wyjaśnienia....

Nie trzeba mocno się zastanawiać, aby dojść do wniosku, że nie jesteście typową czarną hordą ziejącą ogniem i mrokiem, mimo to wasza muzyka jest jak najbardziej złowroga i mroczna, jest tajemnicza - nie do końca odkrywająca przesłanie. Wystarczy wziąć pod uwagę temat tekstów. Postarajcie się przybliżyć swoje dzieło od strony lirycznej. A skoro już mowa o tekstach, jak się do tego ma nazwa zespołu traktująca o przestrzeniach kosmosu, czy ta gwiazda jest celem waszych podróży (heheh odrobiłem pracę domową)
Czarny: Bo nie chcemy być typową, nie chcemy ziać ogniem i ściełać świat cieniem. Nasze teksty przechodzą przez odpowiednią cenzurę, choć pisane przez naszych przyjaciół. Jednak w tym przypadku nie należy się bać cenzurujących. Osobiście nie śmiał bym nic przybliżać, bo nie jestem ich autorem, ale wiem, że są odpowiednio dopasowane do dźwięku. Czuję je na swój sposób i mam nadzieje, ze wzbudzą emocje słuchającego, zobrazują nasze słabości i ekstremalne emocje… miłość, nienawiść, wady, zalety, bo przecież jesteśmy tacy wielobarwni i nieobliczalni. Człowiek sam w sobie jest zły, taka jest jego natura i to właśnie pisanie o nim i jego najskrytszych tajemnicach nadaje mroku i trupio zimnej aury naszym utworom. Wydaje mi się, że nie można już tego osiągnąć pisząc o szatanie i jego dziełach. Inspiracją nazwy projektu Hesperus Dimension zdecydowanie był dźwięk, który powstaje z reguły znacznie wcześniej niż słowa i staramy się, aby muzyka inspirowała autorów tekstów.
Nah: Fajnie, że zadałeś sobie trud by dojść do znaczenia nazwy Hesperus. Punkt dla Ciebie :o). Nie zwracamy uwagi na to co jest konwenansem lub zdradą w rozumieniu ogólnie pojętych założeń black metalu. Odcinamy się o czarciej polewki, piekielnych zastępów, wtórnego maltretowania Chrystusa czy też pseudopropagandowych bełkotów. Zbyt wiele kapel chce podkreślić swój dosłowny przekaz, pouczać i oceniać, a my wolimy nie robić ani jednego ani drugiego. Mimo, że nie utożsamiamy się z jakimś stricte wyrazistym ruchem, poglądem lub przesłaniem - jak najbardziej obstawiamy za używaniem rozumu w twórczy, budujący i inspirujący sposób. Tajemniczość to jedna z cech, którą można przypisać muzyce HD, ale złowrogą to chyba nie. Sądzę, że mnie jako twórcy łatwiej jest wskazać elementy, które charakteryzują mroczny klimat, ale złowrogiego u nas raczej nie uświadczysz, to Twoja wyobraźnia próbuje Cię oszukać. Owszem, używamy ekstremalnych sformułowań zarówno językiem muzycznym jak i tekstowym, ale ich przewrotność ma wprowadzać w ciągłą konsternację. Pozostawiamy po sobie uczucie niedosytu. Chcę zwrócić uwagę czytelników na to, że działalność człowieka czasami pomimo jego dziwnie pojętych wartości ma sens i logikę. Nie uważamy by człowiek był nic nieznaczącym ogniwem łańcucha pokarmowego, ani małostkową pustą istotą. Dzięki wielu wybitnym naukowcom, ludziom oświeconej myśli mamy możliwość obcować z pasjonującymi rzeczami na tym globie. Do tego nawiązuje drugi człon nazwy, bowiem wymiarowość stanowi o symbolice znaczenia Hesperus. Istnieje kilka pobocznych teorii dotyczących genezy użycia tej nazwy, ale wracając do Twego pytania to nasze liryki są fragmentem projekcji i wolności twórczej. To rodzaj elektronicznej pamięci, elektrycznej umysłowości, która pozwala na stymulujące procesy, na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Wchodzenie zbyt głęboko w nasze teksty może zwyczajnie zmylić czytającego, dlatego pozwolę sobie pozostawić ten temat wciąż otwarty....

Także to, co prezentujecie na okładce mini cd „Mental Electricity” i wizerunek zespołu nie jest wcale standardem w tym gatunku. Czy te aspekty ściśle wiążą się ze sferą duchową HD, czy po prostu nie interesuje was otoczka ciemności i zła, jaką często tworzą wokół siebie zespoły black metalowe? Wiem, że nie jest to najważniejsze, ale może to zmylić potencjalnych poszukiwaczy muzyki tego gatunku, przecież jesteśmy wzrokowcami, chcemy tego czy też i nie, ale to co widzimy na okładce, czy też przeglądając galerię mocno wpływa na odbiór całości!? Tak czy owak odważnie postawiliście na swoim koncepcie. Wiem, że to „temat rzeka”, ale jak to wszystko widzicie?
Czarny: Nie jestem autorem okładek, ale do mnie przemawiają, są dla mnie niespodzianką. Ufam w fantazje Naha i zaskakują mnie tak jak innych, więc czemu nie? O to przecież chodzi…
Nah: Cieszę się, że naszą inność przyjmujesz jako walor, który ucieka od pewnej sztampy. Wielokrotnie widzi się wciąż powielane schematy, totalny brak kreatywności i tożsamości u innych zespołów. Już od wielu lat moje zainteresowania sięgają znacznie dalej niż ograniczające wytyczne tradycyjnego podejścia do image black metalowego. Nie widzę sensu by wciskać siebie bądź pozostałych w coprsepainty, pasy z nabojami etc. Po pierwsze ani mi ani reszcie nie pasuje taki rodzaj image, nie widzę też żadnej potrzeby, aby w taki sposób podkreślać wizerunek zespołu. Sądzę, że jesteśmy na tyle ambitni by pokusić się o ciut inny sposób wyrażenia naszego wyglądu. Z drugiej strony klimat zdjęć, które po części pojawiły się na okładce do „Mental...” stoją w opozycji do charakteru muzyki. Spokojni, bez emocji ludzie, a muzyka wręcz naszpikowana emocjami i targana chaosem. Zresztą cała sesja obejmowała kilka etapów i rodzajów ekspresji, które wcale nie odzwierciedlają tego co na okładce. Więcej zdjęć z tej sesji znajduje się na naszej www, a listopadzie 2006 wykonaliśmy kolejną sesję, która zdecydowanie różni się od tej w/w wspomnianej. Tym razem odczuwałem silną potrzebę by zdjęcia ukazywały przewrotność, dużo na nich dziwnie wyważonej symboliki. Niby ekstremalny i wyrazisty przekaz emanuje z nich, ale jednak nie do końca, widać, że za woalem pozorów kryje się drugie dno, a jakie? Tego już nie ujawnię.... Wracając do tematu to, z racji mej pasji graficznej bardzo dbam o wizualną stronę zespołu zarówno pod katem okładki, jaki i sesji zdjęciowych a skończywszy na ulotkach, plakatach czy witrynie www. Jeśli więcej osób odbiera nas równie wielowymiarowo co Ty to znaczy, że sens naszej działalności się potwierdza :o) Koncept jest ważny, ale nie najważniejszy - nie chciałbym by przykrywał znaczenie i jakość muzyki. Dzisiaj tak łatwo zwrócić uwagę na siebie wszystkim tym czym nie jest muzyka, a przecież ona jest punktem programu. Dlatego chcę by strona wizualna uzupełniała wartość muzyczną, była jej dopełnieniem a nie przeważającym elementem. Pomimo, że muzyka jest najważniejsza, równie poważnie i profesjonalnie traktuję pozostałe aspekty zespołu....

Promocja materiału rozpoczęła się stosunkowo niedawno, a narobiliście niezłego zgiełku wokół HD, zbieracie pozytywne opinie, jesteście w centrum zainteresowania mediów w podziemiu. W czerwcu podpisaliście umowę ze stosunkowo młodą olsztyńską wytwórnią Diachell Musik. Premiera wydania planowana jest na jesień 2007 i bardzo interesująca jest forma tego przedsięwzięcia. Slipcase CD, ręcznie numerowane kopie, dlaczego akurat Diachell? Jak informujecie wydanie będzie wzbogacone o nowe utwory oraz zremasterowane wersje poprzednich. Możecie zdradzić coś wiecej na temat zmian jakie wprowadziliście od czasu ukazania się wersji demo (którą mam przyjemność posiadać)?
Czarny: Z mojej strony powiem, ze jestem zaszczycony i bardzo to doceniam. Kawał dobrej pracy i starań Nahalda w tym kierunku. Mam nadzieje, że uda nam się wzejść jak gwiazda poranna. He he...
Nah: Raczej polemizowałbym odnośnie bycia we wspomnianym przez Ciebie centrum uwagi. Nie odczuwamy aż takiego nasilenia ze strony mediów. Żniwa rozkręcającej się promocji co prawda rozpoczęły się jakiś czas temu, ale to wynik tego, że od niemal roku wciąż zabiegam o szerszy dostęp do HESPERUS DIMENSION. Jeśli chodzi o etap zainteresowania zespołem debiutującym i na tamten czas bez wydawcy to mogę śmiało stwierdzić, że przeszło to moje oczekiwania. Nie sądziłem, że aż tak bardzo spodoba się nasza muzyka innym osobom. Wciąż napływające recenzje wciąż dotyczą superlatyw i pochwał. Szczerze powiedziawszy, trochę nas nudzi otrzymywanie wciąż tego typu opinii, gdyż dla odmiany byśmy chcieli zobaczyć krytyczne spojrzenie recenzenta... Ale w ramach subiektywnego podejścia, rzetelnego wywodu a nie – uprzedzonego, bo wtedy to zmienia postać rzeczy. Teraz kiedy promocja i zainteresowanie muzyką HD nabiera nowego znaczenia, moje oczekiwania i zamiary ewoluują. Widzimy spory potencjał i możliwości w związku z pracami nad naszym kolejnym wydawnictwem. Kilka wytwórni zainteresowało się nami, więc rozpoczęliśmy rozmowy odnośnie wydania debiutu... Generalnie od samego początku spodziewałem się mniejszego zainteresowania w Polsce. Dlatego głównie skierowałem ekspansję na zachód. Na to składa się wiele rzeczy. Przede wszystkim Polska to mały kraj, a świat daje większe możliwości niż rodzimy rynek. Poza tym ludzie z zachodu są mniej hermetyczni na anomalie gatunkowe. W Polsce wciąż prym wiodą tradycyjnie myślące, tworzące i działające kapele. Nie chodzi mi o deprecjonowanie ich aktywności czy dorobku muzycznego, jedynie wskazuję różnice jakie dzielą nas od reszty. Poza IPERYT, PAINFUL JOY i THE MAN CALLED TEA i CRUENTUS nie odnotowałem istnienia grup, które miałyby charakter industrialny a zwłaszcza pokusiłyby się na tyle odkrywcze podejście do własnych dźwięków. My wolimy jednak ślizgać się po rejonach nieco mniej uczęszczanych bo raczej nie widzę szansy by pobić sukces np. MORBID ANGEL, nie dość, że udałoby się jakimś cudem nagrać równie wspaniałą muzykę, to jednak będzie to zawsze w ich cieniu, odniesieniem do ich dokonań. Dlatego moją uwagę skupiam na wypracowaniu własnego patentu na brzmienie. Nie widzę potrzeby ścigania wzorców. Choć wiadomo, jest wiele osób, które wolą słuchać klony ich ulubionych kapel, ale HD nigdy nie podzieli ich losu, zwyczajnie wolimy tworzyć niż odtwarzać :o)
Wracając do pytania to w listopadzie 2006 roku na rynku europejskim i ogólnie pojętym świecie ukazała się oficjalna wersja „Mental Electricity” za sprawą hiszpańskiej Goimusic Records. Do współpracy doszło, gdy właściciel w/w wytwórni a jednocześnie w tej samej osobie wydawca magazynu A Sangre Y Fuego skontaktował się ze mną w celu wydania HD na cd. Warunki jakie zaproponował były na tyle w porządku, że przystaliśmy na jego propozycję. Wydanie mimo małego opóźnienia obiegło wszystkie liczące się wytwórnie w podziemiu i w szerszym zakresie ze względu na ekspansywność pisma, do którego dodano nasz materiał. Jednak z czasem okazało się, że materiał jest praktycznie niedostępny na polskim rynku. Nie czekając na dary losu, wziąłem w swoje ręce sprawy i zacząłem szukać odpowiedniego partnera dla HD na polskim rynku. Najbardziej korzystną propozycje złożyła nam Diachell Musik, więc po konkretnych negocjacjach ustaliliśmy, że w związku ze sporym zainteresowaniem od polskich fanów uraczymy ich ciekawszą wersją niż ta pierwotnie wydana. Z racji mojego poczucia estetyki przygotowałem kompletnie nową szatę graficzną, która mam nadzieje, będzie fajną odmiana od tego co się spotyka na co dzień wśród metalowych pozycji. Samo wydanie jak wspomniałeś będzie miało również atrakcyjną formę, bo oprócz kartonowej obwoluty dla pierwszych 150 kopii przewidziano plakat formatu A2. Cieszę się, że Diachell Musik ma ambicje by ich wydawnictwa były wydane na poziomie i stanowiły pewnego rodzaju rarytas, a co za tym idzie wskazywały dobrą markę jaką się wykazuje podejście szefostwa tej młodej wytwórni. Inne mimo, że z większym katalogiem wydawniczym nie zaproponowały nam takiej formy wydania, więc o czymś to świadczy, ale to już nieco wyżej wyjaśniałem. Poza całkowicie inna oprawą graficzną, wzbogaciliśmy także podstawowy materiał w dodatkowe nagrania, które po latach odkryłem na swoim dysku i postanowiliśmy je upublicznić, w pewien sposób zamykając erę „Mental Electricity”. Całość nagrań będzie zawierało także ponowny mastering, więc myślę, że warto będzie się pokusić o zakup tego wydawnictwa, zważywszy, że jest limitowane.

Jak myślicie, waszym zdaniem, gdybyście byli jedynie słuchaczami twórczości HD, komu byście ją polecili, jakiej grupie ludzi ta muzyka z pewnością przypadłaby do serca i zauroczyła? Kogo chcielibyście do niej przekonać? Generalnie już jako muzycy do kogo ją kierujecie?
Czarny: Taka hybryda, jaką jest HD na pewno kierowana jest dla eksperymentatorów. Dla ludzi pragnących dostać elektrycznego kopa emocjonalnego i amatorów relaksu na krześle elektrycznym. Dla ludzi, którzy lubią słuchać i nie boją się muzyki o wielu korzeniach zawartej w naszym tworze.
Nah: Myślę, że do osób, które lubią zaskoczenie, wielowymiarowość, myśl muzyczną, dobre harmonie, dynamikę i eklektyzm. Z pewnością dla ortodoksów jawić się możemy wypaczeniem wartości, ale wszystkim nie da się dogodzić, a podejmowanie dygresji w tym temacie uważam za bezcelowe. Nie chciałbym wymieniać czy przyporządkowywać określonej grupy ludzi pod kątem zainteresowań stricte muzycznych, gdyż wielokrotnie mam do czynienia z muzyką która wybiega kompletnie poza ramy metalu. Idąc dalej tym tropem, wiele osób, które słyszało bądź słucha HD wcale nie jest fanami ogólnie rozumianej muzyki metalowej. To ciekawe pod kątem socjologicznym. Uważam, że słuchanie metalu nie upoważnia do właściwego odbioru HD. Fani EBM, industrial, dark noise, ambient znajdą charakterystyczne elementy pod kątem analizy budowy naszych kompozycji czy też ze względu na podobieństwa na drodze skojarzeń. Ale przecież to samo powiedzieć mogą fani i znawcy odmian metalu, rocka czy awangardy. Zamykanie się w ramkach stylistycznych oczywiście pozwala określić bliżej naszą muzykę osobom, które nigdy nie słyszały nas. W jakiś sposób to może nawet pomóc, ale z drugiej strony niesie to ze sobą ryzyko, że postrzegani możemy być jako karykatura pewnych wrażeń, przyzwyczajeń ludzkich i ich wyobrażeń. Sam po sobie wiem, że nie szukam zespołów czy wykonawców ze względu na styl muzyczny jaki wykonują tylko ze względu na ich wspaniałą muzykę. Lubię odkrywać w sobie nowe fascynacje przy obcowaniu z muzyką nową (czyt. wcześniej mi nie znaną). Mam nadzieję, że słuchacze którzy czerpią satysfakcje ze słuchania muzyki HD jeszcze do niej powrócą nie raz i będą nadal śledzić nasz dalszy rozwój.

Koncertowym składem z pewnością nie jesteście. Odtworzenie tak rozbudowanej muzyki w kameralnych warunkach też jest raczej niemożliwe, czy można więc spodziewać się kolejnego uderzenia w krótszym czasie niż ten, który poświęciliście „Mental Electricity”? Jakie są plany odnośnie dalszych działań HD, czy możecie już podać jakieś szczegóły na ten temat, jak potoczy się historia po oficjalnym ukazaniu się wydawnictwa?
Czarny: Trwają prace nad kolejnymi utworami, które będą dopełniać Mental Electricity. Mamy w zaawansowanym stanie pięć kolejnych utworów. Najbliższe plany to studio i pełnowartościowe wydawnictwo. Więcej nie powiem poza tym, że wyciskamy ostatnie poty i poświęcamy wszelki wolny czas by tego dopełnić.
Nah: Sądzę, że tym razem 6 lat nie będzie potrzebne być wyjść z nowym materiałem. W chwili obecnej jesteśmy na bardzo zaawansowanym etapie prac związanych z realizacją przedprodukcji debiutanckiej płyty. Wcześniej planowaliśmy by mcd „Mental...” stanowił częściowy repertuar i wypełnił zawartość 1 CD. Jednakże, po wydaniu go dla Goimusic nasze plany uległy zmianie. Pewna wytwórnia z Wielkiej Brytanii miała nas na oku od jakiegoś czasu. Gdy już nazwa HD przewinęła się przez usta paru osobom więcej, wówczas Anglicy wyszli z propozycją byśmy nagrali dla nich nowy mcd. Ich oferta okazała się bardzo interesująca, w związku z tym spowolniliśmy proces komponowania pełnej płyty i skupiliśmy się tylko na nagrywaniu innych kompozycji na te wydawnictwo. Nie jest tajemnicą, że materiał nosi tytuł „The Cylothymic Panopticon” i zawiera 5 utworów, które łącznie trwają około pół godziny. Tak się składa, że właśnie oczekuję na podpisaną kopię kontraktu, więc nie chcę zdradzać nazwy wytwórni dopóki nie mam czarno na białym obustronnie sygnowanej umowy. Ale mogę zapewnić, że nasze milczenie dobiega końca i jeszcze w tym roku w okolicy zimy nasz najnowszy mcd trafi do obiegu. Z premierą płytki chcemy powiązać release party, na które zapraszamy każdą osobę, która chce poznać lepiej HD - werbalnie i niewerbalnie. Poza poszerzonym składem, który wziął udział w nagraniach, pragę pozostawić pewną dozę niedopowiedzenia by zainteresowani naszym zespołem zadali sobie trud i śledzili nasze poczynania. Z pewnością w najnowszych kompozycjach pojawia się wiele nowych rozwiązań, dotąd przez nas nie testowanych, nie tylko dla nas jako muzyków. Myślę, że wnosimy kilka wartościowych elementów w odłamy gatunkowe ale przede wszystkim widzimy, że to co stworzyliśmy ma swój charakter. Deskrypcję i kolejne wywody na temat tego mini cd zostawmy na później, gdy już będziemy po wydaniu. Na zakończenie chcę uspokoić tych co się dopytuja o udział Fausta (ex-EMPEROR, ABORYM). Tym razem jeszcze nie pojawi się za perkusją co wpłynie z pewnością na nasze brzmienie, choć zapewniam, że elektronika nie zniknie z naszej twórczości. Jego udział jest wciąż potwierdzony, ale z racji naszej umowy zagrać ma na pełnym debiucie. Tymbardziej, że przygotowanie się do płyty wymaga sporo czasu a kilka miesięcy temu Bård został ojcem, więc naturalnie jego aktywność muzyczna zeszła na nieco dalszy plan, tym bardziej że HD nie jest dla niego priorytetem. Wielu z nas przekonało się, że to co wychodzi spod naszej ręki nie jest taka łatwizna do odegrania, więc jakość wykonawcza wiąże się mozolnym procesem przygotowań nagrań demo a skończywszy na podpisaniu papierów z wytwórnią o solidnych możliwościach dla naszej muzyki. Niestety tak się składa, że nasze instrumentarium to coś więcej niż dwie gitary, bas, perkusja i wokal. Tak rozbudowana muzyka wymaga odpowiednich środków by w naszych oczekiwaniach zawarła się jej esencja. I mam tu na myśli przede wszystkim zaplecze finansowe, bo od tego uzależnionych jest wiele spraw odnośnie kolejnej propozycji HD. Podczas gdy przeciętnie 100 godzin w studio wystarcza na nagranie dobrze brzmiącej płyty, to w naszym przypadku stanowić może tylko mniejszą część sesji wymaganej do realizacji pełnego albumu. Ale teraz rozprawianie o tym uważam za zbędne i mało wnoszące do całej naszej rozmowy...

Pozostaje mi nadzieja, że naszym wywiadem zainteresujemy jak najszersze grono ludzi nie tylko na naszych podlaskich ziemiach. Jestem przekonany, że po przesłuchaniu tego krążka będziecie zadowoleni i będziecie chcieli głębiej wniknąć w przestrzeń gwiazd jaką jest z pewnością HESPERUS DIMENSION przy okazji kolejnych ich wydawnictw. Próbka jest udostępniona na stronie zespołu, a jesienią materiał będzie dostępny poprzez Diachell Musik. Ja dziękuję wam za odpowiedzi i za zajebistą muzę. Pozdrawiam i zapraszam do naszego distro i koncerty w Białymstoku, na których na pewno znajdziecie "Mental Electricity".
Czarny: Również dziękuję za wywiad i do zobaczenia w nieznanym…Posłuchajcie i oceńcie.
Nahald: Wielkie dzięki za wsparcie, zapraszam na www.hesperus-d.com po aktualne informacje. Również Tobie należą się słowa uznania, za konsekwentny rozwój METAL JEERS!!!

                                                ParteR - METAL  JEERS ' ZINE


                                                            H E L L  U N I T E D [ P L ]
Jeszcze w 2004r. zespół ten jako ECLYPSE nagrali całkiem niezły album  Applause: JHVH Elohim Met. Potem na kilka lat zniknął ze sceny by odrodzić się pod nazwą HELL UNITED! Niedawno widziałem ich na żywo u boku AZARATH, STILLBORN, NEOLITH i MOON i powiem szczerze że zaprezentowali się godnie w tym towarzystwie! Zrobili na mnie tak dobre wrażenie że postanowiłem podesłać im pytania czego efekt macie poniżej. Odpowiadał Bartollo...

Hail! HELL UNITED wg biografii przepoczwarzyło się z ECLYPSE. Cóż spowodowało że po 10 latach grania nagle zmieniliście nazwę?
Bartollo: Hell! To wcale nie była taka nagła decyzja, bo, jak zapewne wiesz, ECLYPSE zawiesiło działalność na ładnych parę lat i dopiero po zjednoczeniu i rozpoczęciu procesu tworzenia stwierdziliśmy, że musimy odświeżyć oblicze zespołu. Zmiana nazwy stanowiła swoiste zamknięcie pewnego etapu i wejście w kolejny. Fakt, nie ułatwia nam to wdzierania się do świadomości słuchaczy i potencjalnych odbiorców, ale decyzję tę traktujemy jako ze wszech miar słuszną i potrzebną.

Wasze I demo „Extra-Sternght Of The Obscure” wydane zostało przez francuską wytwórnię. Kto Wam nakręcił ten kontakt i dlaczego nie działacie już pod ich skrzydłami?
Bartollo: Nasza współpraca zaczęła się od kontaktu przez MySpace, skąd Pierre usłyszał nasz materiał i  po prostu zaproponował nam niezobowiązujący układ – wydanie materiału w celach dla nas czysto promocyjnych. Była to zarazem współpraca jednorazowa i zakończyła się w naturalny sposób. Oczywiście z Pierrem nadal mamy kontakt, a z kolei on ma w swoim distro „Hornokracy”, jednak żadne sformalizowane stosunki nas nie łączą.

Podobno istnieje już kupę lat? Przyznam że nie słyszałem o nich wcześniej...
Bartollo: No cóż, Gorification Musics jest totalnie undergroundową wytwórnią, w której wydał między innymi  swój materiał Immolation w czasie, kiedy jeszcze funkcjonowali jako Rigor Mortis. Jasne, że Century Media jest trochę popularniejsze, ale z tej francuskiej stajni wieje kultem, hehe…

Jako ECLYPSE nagraliście w 2004r. płytę „Applause: JHVH Elohim Met”. Jak wtedy do promocji zespołu przyłożyło się Redrum666?
Bartollo: Tak. Nagraliśmy płytę, a następnie wydaliśmy ją w Redrum i w sumie na tym mógłbym zakończyć ten temat. Nie było żadnej promocji!!! Jedynie ci bardziej węszący underground mieli okazje posłuchać „Applause...”

Album „HornoKracy” wydaliście dla młodej Lilith Productions. Jak sprawa promocji wygląda teraz?
Bartollo: Powiem tylko, że zupełnie inaczej. H. U. jest już w miarę rozpoznawalną marką i to nie tylko w Polsce, ale i za granicami kraju. Wszystko to robota Lilith. Po prostu goście robią wspaniałą robotę i czujemy się rzeczywiście promowani. Jest w tym poniekąd zasługa naszego MySpace’a, ale bądźmy realistami – bez promocji sama stronka niewiele zdziała w  tym kierunku.

Możesz w ogóle zdradzić kto się kryje za działalnością Lilith? Podobno to osoba działająca już w Podziemiu od dawna...
Bartollo: Powiem tylko, że masz rację. Jest to gość, który zaczynał wieki temu. Kojarzysz Lilith Zine? Resztę dopowiedz sobie sam…

United Death Armageddon 2008 - kto na tej trasce był headlinerem?
Bartollo: Założeniem traski było pokazanie naszych morderczych hord ludziom. Jako że sami zorganizowaliśmy to przedsięwzięcie, nie było ciśnienia i ustalaliśmy sety według naszego uznania. Np. jeżeli któryś z muzykantów był jeszcze zajebany po poprzednim występie i  towarzyszących mu orgiach, to wtedy zaczynał zespół, który był w miarę w stanie, hehehe!

Niedawno jechaliście też w trasę z AZARATH i STILLBORN. Wytrzymaliście z tymi Diabłami? hehe

Bartollo: Powiem tylko tyle, że z chłopakami znamy się nie od dziś i nie są w stanie nas zadziwić. Było sympatycznie i patologicznie czyli tak jak każdy wyjazd w dystyngowanym towarzystwie wyglądać powinien hehehe, hell yeah!!!!

Potwierdzisz ogólnie panującą opinię że AZARATH dumnie dzierży palmę największych rozrabiaków w RP?
Bartollo: Jeżeli masz na myśli ich dokonania muzyczne, to jak najbardziej! Kopią po ryju, aż miło! Jednakże co do rozrabiania, to nie zaobserwowałem jakichś szczególnych form ekspresji poza sceną. Chociaż w sumie przyznam, że niewiele pamiętam, hehehe.

A co łączy HELL UNITED z MOON?
Bartollo: Kriss pomógł Cezarowi i masakratorzył na basie podczas wspólnych gigów (Olsztyn, Warszawa i Lublin). Była to jednak epizodyczna współpraca, bo z tego co wiem, Cezar ma już kogoś na cztery struny.

Logo HELL UNITED zaprojektował znany powszechnie Ch. Szpajdel. Jakby nie było to ikona na metalowej scenie. Jak doszło do Waszej „współpracy”?
Bartollo: Postanowiliśmy po prostu napisać do Krzyśka, czy nie byłby zainteresowany wsparciem naszej hordy poprzez stworzenie rozpoznawalnego logo. Podesłaliśmy mu nasz materiał, żeby mniej więcej wiedział, ktośmy. No i wywiązał się z tego zadania nad wyraz świetnie. Jest takie powiedzenie, że Diabeł tkwi w szczegółach – zerknij na nasze logo z bliska i zastanów się, czy nie jest to najbardziej diabelskie logo wszechczasów, hehehe!

Jako intro na „HornoKracy” użyliście utwór „Miserere” Henryka Mikołaja Góreckiego... Poznaliście „Mistrza” osobiście?
Bartollo: Heh, na początku muszę wyjaśnić drobną nieścisłość, mianowicie Miserere stanowi intro do naszego promocyjnego materiału „Extra-Sternght Of The Obscure”, który został później w  całości zamieszczony na „Hornokracy”. „Miserere” stanowi teraz przejście – łącznik pomiędzy dwiema częściami płyty. Co do znajomości z Mistrzem, to niestety nie znamy.

Jakie macie plany na przyszłość? Ogólnie tłoczno na rynku ale chyba Wasza sytuacja nie jest wcale taka zła?
Bartollo: Wiesz, jak na „początkujących”, to faktycznie, nie jest źle. Jednak zdajemy sobie sprawę, że nasza pozycja wymaga ciągłej pracy. Stąd też staramy się w miarę możliwości głosić nasze słowo na żywo gdzie się tylko da. Poza tym kończymy pracę nad MCD, który powinien zasiać niepokój w sercach wylęknionych owieczek gdzieś w okolicach grudnia tego roku.

Ok. dzięki! Ostatnie Twoje słowo to....?
Bartollo: Dzięki za wsparcie Hell United. Do zobaczenia na koncertach i wypatrujcie znaków nadchodzącej apokalipsy! Stay dark!
                                                                                                                                                                                             Markosky - DEATHICISM 'zine        

                           I N F E R N U S   S E R P E S T [ CHL ]

Here I’m proving you that our scene is still active bringing us new, interesting hordes by the whole time. Actually it’s never ending process since the glorious 80’s, glorified in the “Pearls of the abyss”. INFERNUS SERPEST the young band coming from Chile is the next one that wants to create music strongly inspired by the old years; however I can’t deny, they try to create uncommon, personal music as well. Besides everything about the horde, its music you will read below, I believe you will agree that the interview came with quite interesting result! DEATH METAL TO THE BONE!!!

-Hail Infernus Serpest! You come from Chile, which is known mostly from old school bands playing raw black/thrash metal. Therefore I find INFERNUS SERPEST pretty uncommon on the Chilean ground with your traditional death metal! Some can say, you play classical death for the early 90’s scenes in the Europe and USA and it could be true. However I personally would like to say INFERNUS SERPEST is like a heir of such old Chilean bands as: SADISM, TORTURER, ATOMIC AGGRESSOR or BLOODY CROSS… Do you agree with me? Maybe could you mention here more; classic, Chilean inspirations for the INFERNUS SERPEST?
R: Hi Adam, here cdm666 vocalist and drummer of IS, well the truth is that Chile has been characterized by more extreme bands in death metal than thrash Black apart from a few exceptions, we play death metal inspired only in our way of seeing things and our musical influences we've had for all these years involved in the metal of the devil. The fact that the bands you mention are not an influence for us, this does not mean that we do not like everything Otherwise, I'm a big fan of Torturer, Belial, Bloody Cross, Sadism, Pentagram, Atomic Aggressor, Catharsis and many other bands that have come out of this dark part of the world. Also heard a lot of extreme metal from around the world, the American death metal, Netherlands, ancient Swedish death metal and other demons have hammered deep our heads, but we do not try to copy anybody, the inspirations are always going to be if metalhead you that there is no doubt, both musical and lyrical aspect.

-Of course! INFERNUS SERPEST is very young, only one year old band, which you formed when you leaved another, much better known band called DISASTER. You did it because you wanted to play death metal, whereas DISASTER is pure thrash metal! But,
couldn’t you stay with your previous band, to play in both bands at the same time? Furthermore, why INFERNUS SERPEST born so late? I mean, did you play death metal in other bands before? Finally I want to say DISASTER it’s really pleasant band, therefore I hope they’ll record 2nd.full length at last! Do you know something?
R: We at IS come from other bands as Asesinato(death thrash) Torfrom (death metal) UF (Black Thrash) and Disaster (Thrash), we have been friends for years with other members of the band and the truth that there was always in mind creating an IS-like beast, before I could not think time or responsibilities with other bands, but now is the time, we're recording our second official record has been far more blasphemous, fast, slow, cave, stinking and anti-Christian, is another stage in the group and will be reflected in our new material. Disaster is about to enter its 2nd lp record, I hope everything goes ok with them.

-I hope so too.. I know you have rather negative relation to the Chilean underground, scene and I’m not surprised at all, because…many Chilean musicians say the same. Although I personally don’t agree with such statement and think the Chilean underground is one of the best worldwide. I don’t know what about your personal relations, friendships etc. However it’s obvious to me, there are many killer hordes in Chile, like: EKRON CULT, DEMONIC RAGE, COMMUNION, UNHOLY FORCE, DISASTER, EJECUTOR, ENFORCER, GODLESS, ATOMICIDE, INFERIS, INFERNAL SLAUGHTER, KRATHERION, AMMIT, MISERYCORE, MORBID GOAT FORNICATOR… the list could be continued much longer! So where do you see the problem with Chilean underground??? I think the only one is that Chilean bands work rather slow and don’t care about their promotion enough…
R: There will always be problems with the other bands, we do not try to please the whole fucking world, whether they like it well and listen to other shit. We have no problem with other bands in general, although there are plenty of posers and shit around here Nerds Internet. This full of furs and shit. For our part we only care about following our will and make our music, everyone can do whatever he wants. Of the bands you name, work also appoint Diabolical Messiah, Hades Archer, Christ Beheaded, Burning Flesh, Catarsis, Cadaveric, Necropsia, Magnanimus, Perversor.

-Of course I know ‘em too! Well, let’s talk about INFERNUS SERPEST. As I’ve said before, the band is very young, formed back in the 2009. And already in the same year yourecorded your debut stuff, the “Pain & death”! Thus I can suspect you have the stuff ready (maybe not completely) before you formed the INFERNUS SERPEST with full line up, is it true? Anyway we can say it is quite successful debut, released professionally on both; tape and CD formats, furthermore I can conclude the demo got massive promotion and distribution, because I saw it at many, well known distributors, both, from States and Europe! Concluding, you shouldn’t regret of anything concerning your debut “Pain & death”, right? “With INFERNUS SERPEST we don’t try to impress anyone. We just play what is born from our gut. We don’t planned have recognition or anything”-these are your words! I’m sure you have to plan some kind of recognition since you make so huge promotion, haven’t you?
R: It is true the distribution has been good, I saw the demo CD, KCT in many distros around the world, the seal coat the tape did a good job of sending copies to various tape traders that still exist and also split CD moved quite well in UG stamps, in fact was Hellheadbangers, Legion Of Death, NWN and other labels, so the job was done right. With respect I do not mind no one is recognizing the truth, we do this because we live the metal on our own, do not live it, we all work, we have responsibilities and be recognized not going with us, the UG is only one and lives in different ways, I have contact with people for years and we are still at war with those loyal metalhead, for me that's much more important than a fucking reviews which is sometimes done by people who do not even know the band or are resentful and whiners who do not like anything, we must accept this criticism clear, we will write, draw decently our material for those who like the devil just metal.
- The “Pain & Death” it’s death metal, pure and classical to the bone! There is brutality, dark atmosphere as well as some catchy melody, nice yet short guitar solos, frankly it’s hard to describe such classical recordings. Therefore maybe I say about my personal impression concerning the “Pain & Death”. I mean, I have an impression you have composed and played the demo spontaneously, with a sort of improvisations, much enthusiasm… Is my impression correct? Anyway, I’m sure INFERNUS SERPEST is far away from many modern death metal bands, which combine only how to make possibly most twisted, technical and “progressive” song, do you agree with me?
R: You're right, do not try to look for new sounds or anything, this is metal for men, perhaps there is not much technique, but if there's metal running through our veins, with respect to the recording was recorded all at once and then you add the voice in the studio of my brother, the truth that the sound is too good to be recorded in this way, no official recordings before the demo, only reh. and tests that were recorded by hand, which actually still do we have in our rehearsal room with a crude sound. Now perhaps they recorded some tracks with a pre-mix to a computer. The technical bands I like in proportion, and when the issues are long bored me the truth, but there are bands that are the crack in that style as brutal and technical Dying Fetus, Origin, Nile.
666. Most of your songs are composed by use of simpler and catchy means, maybe apart of “Nocturnal insects”, which brings some more twisted riffing. Also your compositions are rather short and concrete, not longer than 4 minutes, except the “Darkness of the past”- the only instrumental song on the demo. Therefore I’d like to ask if both, aforementioned songs could be recognized as a kind of announce of direction on INFERNUS SERPEST’S further recordings? I personally think you could record little more technical songs, like “Nocturnal insects” for example, but don’t make more instrumental compositions, like “Darkness of the past” that is most boring part of the debut! Your comment?
R: You're right, I do not do more instrumentals, but you never know what may come out later this specific topic corresponds to a stage in the life of our guitarist Chucky extreme, is immersed in the UG for a long time and we proposed the idea of playing that song I had saved for years, is a slow, simple and even melodic, just the opposite to what we are doing today. The topics are on that side of Nocturnal Insects although the lyrical aspect on this occasion is more black and grim than the previous letters. Some of the new songs are “Invention Of Christ”, “La Lengua de la Bestia”, “Destroy The Purity”, “Infernus Serpest” .... and if the track bores you just do not listen.

-Haha… As I have written the “Pain & death” is released on tape and CD. Which format gets more interest from the metalheads and distributors? I think the tape format was made to interest in INFERNUS SERPEST old and devoted metalheads, which support underground for many years and still love the tape format, right? Finally, the CD is released as split with your close comrades UNHOLY FORCE! I have an impression it was your common idea (of both bands), to make such ‘friendly split”, is it true? What can you say us about labels; DEVIL’S POISON PRODUKTIONEN and LAMARIADELTAJO PROMUSICA??? Frankly, they are anonymous labels to me definitely…
R: We are collectors tapes, CDs, LPs, zines, 7eps, metal dvd’s and other cool stuff! My favorite is the tape format, the realization of this issue took place with LMDT Coquimbo in mutual agreement, he also collects KCTS and I think the issue is quite good, also had to go out on tape, the format par excellence demo not believe it, and regarding the split CD with our comrades in UF was something that came as the seal initially going to get the CD with UF but they were only a few issues and we had recently finished recording our demo, I spend a master label owner and decided to split out and better with two bands here. With the seal is not much to say, he did work as they were talking, about us our copies and distributed well in the UG which is the work of the seals, now if you ask me if they would work with I think no, we are looking at other possibilities to edit our material outside of Chile and some contacts that I have here.

-OK, let’s talk about lyrical concept of the demo. I have found various info concerning them. “The demo is totally inspired by H.P. Lovecraft writings”, “I’m interested in demons, ancient cults…”, “Lyrics are a black and blasphemous quest for occult and macabre themes”-These are sentences taken from your interviews. Can you say something more and clear about lyrics from the demo? Does it mean you connect Lovecraft’s mythology with some other occult and mythological subject? What about is the song titled “Practice of blasphemy”? Do you try to practice personally any occult rites?
R: So as Hellthrasher Zine came out in the letters of HPL Cthulhu, demons, ancient and strange cults. There are lyrics in which the author's ideas mixed with personal view on topics such as death. As Lyrics “Infernal benediction”, “Practice Of Blasphemy”, “Nocturnal Insects”, dealing as it should be the death metal in my view, nothing more, Rituals? That's not your business and nobody.


-Sure, it’s not my business; it’s always simplest to say something like this… Thus we know you are interested in the ancient mythologies, history, so what do you think to use some ancient Chilean concept on your further recordings? I mean about Mapuche/ Araucanians, one of the indigenous inhabitants of your country! We know they were never subjugated by Inca Empire or Spanish conquistadors! Are you interested in Araucanians’ history? And Mapuche mythology is swarming with various spirits/ demons and ceremonies with different character, wasn’t it cool concept for you?
R: No, the issues discussed in the lyrics will never have to do with mythology and the native peoples of our country, the truth is that the subject does not interest me to sing our hymns, but our lyrics will always deal with hate, war, death, desolation, putrefaction, shadows and all this shit. Although the indigenous people were maimed, massacred, raped and Spanish Christians, who are still masters of Chile. We are like the warriors we Araucanian blood in our veins and if you ask me if in a battle of equals between a " Indian "and a" white "who wins, I am sure the Indian eats the heart of white and hangs her head. We are not social malcontents or anything like that either, the truth is one, is a single law.

-In spite of all lyrics from your next stuff will be related with the opposition to the Christianity, as I have read in one interview. Is it true? Do you want to write them more “occult, metaphoric” way or will you decide to write simpler lyrics based on extreme blasphemies towards Christianity? Anyway, is your opposition sent to Christian religion, dogmas in general or rather you fight against Christian church as criminal institution?
R: It is a mixture of both things and other lies more, there are many issues we deal with in the new lyrics of IS, some are personal conclusions on the subject, such as copies of data Christ, the creation of a savior, lie light, brainwashing of pastors, priests, evangelical, are against sheep blinded by their eternal salvation, none of their statements, false prophets, deception, hypocrisy in the Catholic church, the decline of the ideals of humanity, compassion, purity of spirit of nowhere, redemption, the Last Judgment, the great imagination of this plague of shit. Other lyrics speak of the beast that guides our path, the sign of the snake in our lives; work the work of evil, the manifestation of sin.
-It’s obvious there are many reasons for you to hate Christianity, since Chile like Poland has strong Christian background and history. There is even common thing between our countries. Chile and Poland fought during whole XIX century for independence, where strongest role played the Church, even Chilean priest Camillo Henriquez is recognized as creator of Chilean independence. To say more, both Chilean constitutions from 1823 & 1833 illegalized other religions, rituals than Christian ones! Thus I can say Chilean Christian devotion is even stronger than polish one, however I doubt if modern Chilean society is as stupid and Christian as the Polish one! What you say? Are you interested in such subjects or rather you don’t give a fuck about Christian phenomenon?
R: The phenomenon of Christian stupidity occurs worldwide, but slowly they are losing people these wastes, submission to which they have been for many years is because people want to have that? I always wonder who will save, who will come in times of trouble, they feel they have to rely on something in order to get their miserable lives, believe in something that was invented by the same people who wrote the passages in the Bible, another lie more bone is something never ending, we must be alert enough to crush the slag and at all costs, we make our will over everything and everyone, the kingdom of God is nowhere, salvation never existed.

-There are various opinions concerning the Church’s role during Augusto Pinochet’s dictatorship. Some say, the Christian church fought about human laws, some say, that Christian bishops collaborated with dictatorship…Where is the truth? Furthermore there are different judgments,
opinions concerning the dictatorship period and Pinochet himself… What is your personal opinion was sit positive period for Chile?
R: To hell with them all, one has to work and equal pay your bills out a president right or left, things will not change because one side or the other.

-Sure, but we are working here to create good interview with interesting, varied questions… Well, let’s get back to the music. Tell us is it hard to share drumming and parts of vocals in a band? I think it would be really hard on a stage, when you had to drum and scream at the same time. Do you think to look for any new vocalist or you don’t want to limit your role in the band? Are you inspired by Chris Reifert or Proscriptor works, who are real V.I.P. on the death/black metal scene? By the way, does INFERNUS SERPEST play any gigs at all? If so, tell us something about them, with whom have you played so far? How looks metal gigs in Melipilla?
R: Gradually I got used to playing drums and vomiting, the truth that playing live is not the most important to me now, I've always wanted to go to improve my musical and vocal technique, both are very important in Infernus Serpest, a sometimes a lack of time it takes a bit longer to achieve its objectives but slowly going more concrete things, Satan is present in my lyrics and my hammer. There are great bands with drummer Pete Sandoval and Morbid Angel, Immolation, Vader, Zyklon, Black Flame, Necrovation, Watain, Marduk, Dark Funeral and etc.. Bands with drummers who can sing like me Deceased and Autopsy.

- As we have said your previous band was DISASTER, which you have allowed to play death metal with INFERNUS SERPEST. But however you still play in other band yet; this is ASESINATO, where you perform a kind of death/thrash metal. The band has recorded only two short stuffs, so we can’t say you work very hard there. Is ASESINATO a regular band with permanent rehearsals? Can we expect any new stuff, maybe debut full length soon? Do you agree with opinion that ASESINATO’S music sounds like “resultant”, balance of your both other bands; death INFERNUS SERPEST and thrash DISASTER?
R: Not the truth that Asesinato died some time ago and neither is the continuation of any of the bands where I was. Both the musical and lyrics. Now all my energy is in Infernus Serpest, we try to test the more we can accommodate our schedules and times. With Asesinato was just released a reprint of the first material on cd-r.

- Ok, I have to ask for the end about nearest plans with INFERNUS SERPEST! I suppose you have composed some new songs already, right? Will it be next demo or maybe full length debut? Do you look for any bigger, foreign label for the new stuff? What about the music? I suspect you will never change your pure death metal style, am I right?
R: Yes, we want to finish our last staff to materialize in a professional recording, no record that few issues to be seen, the idea is to try as much as you can, leave the items at 100% does not leave important details such as arrangements, lyrics, etc. And to achieve a black material, the main thing is that we are satisfied with our work and the performance of our cattle in the band. With respect to a stamp is to do, send some stamps masters know and that are characterized by quality work out in the UG and they become serious. Ideally, start recording in November and have everything ready before the end of the year.

-Thanks a lot for the interview!!! Tell me for the end, do you make many trades in the underground like with me recently? If so, do you prefer trade with zines’ editors, to get some underground reading or it’s better to you to trade with other bands and to get some cool stuff to be listened to? Generally, it seems you are devoted to the metal underground very much, aren’t you? Which new bands or zines would you like to recommend us?
R: Ok Adam, thanks for your interest in the band, I want you to know that the devil's metal is more present than ever in us, the snake and attacked slowly creeps in soon. I recommend Necrovation’s recent work, Black Flame, Sadistic Intent, Hail Of Bullets, Watain, Godless, Diabolical Messiah, Demonic Rage, among other beasts
Mantengan el metal del infierno en lo alto malditos bastardos bestiales. Cdm666 (He said: „Keep the metal of hell on high brutal bloody bastards… Skalpel)

INFERNUS SERPEST/ UNHOLY FORCE “The arise of pain and death” split CD 2009
I wrote something about old Chilean inspirations in the interview, concerning INFERNUS’ music. However the truth is that it was a kind of innocent provocation or better good subject for interesting answer… Anyway, my personal impressions about the “Pain and death” stuff are much closer to the old European death metal. Be it historical Scandinavia, be it old, famous Dutch underground, or even the polish one… All in all, the Chilean band looks tasty, pleasant without doubts, of course if you are deathmaniac, infatuated of traditional and pure sounds! INFERNUS SERPEST recorded on its debut demo 5 songs + short yet atmospheric intro. First four compositions are created by a bit similar scheme, simple, traditional riffs, played in various tempos, however most gladly in marching and so catchy rhythms… Yes, the Chileans performs classical death that combines pretty raw brutality (there are many fast, little twisted and obviously brutal riffs indeed) and some dark, grim atmosphere made by slower, melodic, obscure tunes. Everything this varied with some concrete, stabbing solos and arranged on high level that proves we have to do with well rooted metalheads/ musicians. Actually, the “Pain and death” demo sounds perfectly, maybe apart the last, instrumental composition, too long, too boring from my taste, fortunately it was incident just, as Mr.Cdm666 said in the interview. Then, let’s play another band, called UNHOLY FORCE, which probably recorded new songs especially on the split. There are 5 old school and raw (of course!) compositions that I’d like to define as thrash metal. Although the sound, many riffs and general atmosphere here order to say about strong influences from death and black metal as well. UNHOLY FORCE looks like classical, old school horde for nowadays, whatever it’s performed; South America, States, Europe or Asia. Thus we are tortured by raw, underground sound, simplest yet well performed and arranged riffing. The final result is truly aggressive, catchy (in good, thrashing meaning!) and comes with pleasant, obscure feelings, atmosphere. Sure, UNHOLY FORCE is not original nor uncommon even, however the music of theirs is enough well done to listen to it with honest pleasure! Summing up, “The arise of pain and death” CD is worth of your attention absolutely!
INFERNUS SERPEST, Calle Ortuzar # 810, melipilla, CHILE. Info.infernus@gmail.com
Taken from 24# NECROSCOPE Metalzine




                                     I N C A R N A T E D [ P L ]


Są tacy ludzie, którzy mimo licznych przeciwności losu oraz życiowych przeszkód, wytrwale dążą do obranego przez siebie celu, jakim jest muzyczne spełnienie. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych, jak mówią: „to tylko kwestia czasu”. Taka postawa jest godna podziwu. Ileż to trzeba mieć w sobie wytrwałości i determinacji by przez kilkanaście lat ciągną za sobą metalowy wózek, który przynosi więcej rozczarowań niż realnych korzyści. Jednym z takich muzycznych weteranów, których należy szanować jest Pierścień z białostockiego INCARNATED. Jego historia jest bardzo długa, pełna chwil, w których radość miesza się z smutkiem. Mimo tego, Pierścień to zawzięta osobowość, która ma wciąż wiele do zaoferowania i nie myśli jeszcze o muzycznej emeryturze. Z jednej strony ekstrawagancki w swych poglądach z drugiej zaś niecodzienna osobowość. I za to, tego typa lubię. Poniższy wywiad jest moim hołdem dla mego rozmówcy.



INCARNATED
SCENA 1.
TERAŹNIEJSZOŚĆ

Na początku chciałbym Ci złożyć wyrazy szacunku. Mimo tylu lat i licznych przeciwności losu wciąż zajmujesz się muzyką. Zastanawiam się kiedy dasz sobie w końcu spokój, sprzedasz gitarę i rzucisz to w cholerę?
Pewnie niedługo... Jak znajdę sobie nowe hobby. Tylko o to chodzi. Trzeba coś w życiu robić. Tak ci powiem.

Ciągniesz ten zespół tyle lat, nie czujesz się czasem trochę sfrustrowany tym, że zespół mimo trzynastu lat wciąż napotyka na swojej drodze jakieś problemy a kariera toczy się nie tym co trzeba torem ?
Trzynaście będzie za miesiąc. INCARNATED to nie jest tylko wydanie płyty czy zagranie koncertu. INCARNATED to sposób na życie, to zajęcie. Każdy ma swój sposób na życie. Każdy po pracy coś musi robić, jeden ogląda telewizor, a drugi ma zespół. Tak to ci powiem. I to jest właśnie INCARNATED, od 13 lat bawię się w coś takiego. A że przy okazji można spotkać się z innymi ludźmi to jest fajnie. I o to chyba chodzi. Człowiek jest szczęśliwy.

Aktualnie INCARNATED wychodzi na prostą, nowy skład, nowa płyta...
Nie zapeszając. Na razie wszystko się układa. Jest nowy stary skład. Grupa jest okrojona do chyba minimum, ale pracujemy bardzo efektywnie. Po prostu przez te wszystkie lata jedno co wkurzało to to, że reszta zespołu nie myślała podobnie, nie uprzedzając traktowała grę nie jako hobby, nie jako coś, co lubi, tylko jako przymus. To właśnie było dla mnie na Nie. Ale właśnie w tej chwili do pewnych rzeczy muszę się zmusić, ale tylko i wyłącznie dlatego, że jeśli się nie zmuszę to nie będzie żadnych efektów. Czasami muszę sam na siebie nakrzyczeć.

Jak to jest w twoim przypadku? Pierścień to INCARNATED czy INCARNATED to kolektyw?
Pierścień to jest INCARNATED, a INCARNATED to jest kolektyw. Tak to ci powiem. INCARNATED to wiesz, ja trzymam jakby ramki tego wszystkiego, a reszta może coś zaproponować, ale żeby nie wybiegało za bardzo poza te ramy. Czyli wiesz, szablon jest, a każdy może coś od siebie jakby dodać, ale żeby to się nie okazało, że zaczynamy grać jak w operze.

Patrząc na historie zespołu wiele ludzi przychodzi i odchodzi. Jak ty to znosisz?
To jest właśnie to, co ja Ci powiedziałem na samym początku. Czyli wiesz, na początku jest fajnie, dopóki się bawimy. Kiedy przychodzi do tego, żeby dać coś od siebie, to pojawia się problem.

Zakończmy te pesymistyczne rozważania...
Wiesz, to są realia.

Są weselsze tematy. Porozmawiajmy zatem o teraźniejszości. Przez ostatnie miesiące pracowałeś nad płytą w swoim domowym studio. Co możesz powiedzieć o tym materiale?
Powiem ci tak. Płyta jest w 99% na ukończeniu, bo jak zwykle jest coś, właściwe końcowy mastering, który zawsze można zmienić. Ważne jest, żeby nie wpaść w pętlę, że to i to można zmienić. Żeby nie wrócić do początku, czyli pilota, nagrywania wszystkiego ponownie. Do tego jest termin, z którego się trzeba wywiązać.

Jest taka mała kwestia, która mnie osobiście nurtuje. Mianowicie, sound „Pleasure Of Consumption”. Produkcja nawiązuje do starego szwedzkiego brzmienia z początku lat 90-tych. Dzięki składance Metal Jeers Vol 1. mieliśmy okazję zapoznać się z utworem „Daying Songs”. Opinie wielu ludzi po usłyszeniu numeru są bardzo skrajne. Nie każdy widocznie czuje taki klimat?
Powiem Ci, że może to być ryzykowne, aczkolwiek, powiem Ci, że całe życie o to mi chodziło. Zawsze byłem zachwycony tak zwanym „szwedzkim brzmieniem”. Powoli wychodzę z tym brzmieniem na prostą, gdyż uzyskałem to co chciałem. Może jeszcze nie do końca będzie to słychać na płycie, ale już na koncertach jestem bliski celu. Wiesz, są też takie opinie, iż nikt nie lubi inaczej, niż szwedzkie brzmienie, a na INCARNATED to już słychać.

Przyczepię się jeszcze do produkcji. Wiesz, dzisiaj w dobie takich super produkcji, młodzież słuchając INCARNATED może czuć się trochę nieswojo. Mam wrażenie, jakbyś ten materiał nagrał z myślą o tych, którzy zatrzymali się właśnie na początku lat 90-tych.
No można tak powiedzieć. Ale jest taka jedna sprawa, że jeśli chodzi o te wszystkie super produkcje to naprawdę trzeba stworzyć coś, aby się wyróżniało. A tutaj pierwsza sprawa, to brzmienie, które wyciąga to wszystko jeżeli chodzi o INCARNATED. A reszta to wiesz, to jest sprawa słuchacza. Mi się wydaje, jeżeli ja robię coś co mi się podoba to mi się podoba, a reszta mnie nie interesuje. Żebym to ja robił pod publiczkę, to bym nazywał się Merlin Manson, a nie INCARNATED na przykład.

Z drugiej zaś strony to dobra sprawa, gdyż w INCARNATED tworzysz brzmienie, które jest nie co zapomniane i mało spotykane na rynku, a to może stanowić atrybuty oryginalności INCARNATED w całym tym muzycznym motłochu.
Powiem Ci, że może i masz rację. Słuchaj, to jest właściwie INCARNATED. Ja tak chcę i tak jest.

No dobra, czemu akurat szwedzkie brzmienie a nie amerykańskie?
Amerykański metal poza DEATH oraz paroma innymi kapelami nie za bardzo mnie pociąga.

Wszystko jasne. Zdradź mi jeszcze jaki jest przepis na te szwedzkie brzmienie?
Ha, ha, haaa.

Kiedyś, dla jakiegoś tam pisma zdradziłeś ten sekret, dla nas też możesz to uczynić.
To znaczy... Słuchaj, mi się wydaje, że jest to oczywiste. Ale pewnych spraw nie można przeginać, gdyż nie zdradza się tajemnic swojego sukcesu.

Materiał realizowałeś w swoim domowym studiu, co jest bardzo wygodne. Skąd wziął się pomysł by stworzyć takie studio?
Słuchaj, stworzenie czegoś takiego jest bardzo proste, ponieważ zawsze jest problem z kasą oraz realizacją swoich własnych pomysłów. Mi się wydaje, że właśnie to mnie skłoniło i skłania wielu innych ludzi do podobnych inicjatyw. Wiesz, najpierw zakładasz zespół, by stworzyć jakąś tam płytę, którą chciałbyś słuchać. Więc robisz muzykę. Potem tą muzykę musisz gdzieś nagrać. A że jest tak a nie inaczej na polskim rynku, stwarzasz sobie studio, w którym sobie nagrywasz. Pewnie następnym etapem będzie wytwórnia. Sam sobie wydam, sam sobie nagram i sam sobie będę tego słuchał. Po prostu.

Kiedyś wspomniałeś, iż produkcja dema „Ville Angel” białostockiego CINIS to twoje studyjne dziecko...
Tak..

...mi się jednak wydaje, że to płyta INCARNATED jest tym pierworodnym produktem.
Widzisz, można by tak powiedzieć, iż INCARNATED jest tym pierwszym dzieckiem, ale produkcja CINIS jest tym zespołem, w którym ja jako instrumentalista nie brałem udziału. Czyli wiesz, jest to zupełnie inne odbieranie muzyki i automatycznie inna realizacja. To wszystko.

Jak Ci się pracowało w roli realizatora?
Widzisz, inaczej jest jak siedzisz z boku i widzisz jak ktoś coś tam reprezentuje, a ty to widzisz zupełnie inaczej i zagrałbyś to po swojemu, a nie możesz się za bardzo odezwać. To oto chodzi.



SCENA 2.
Z ŻYCIORYSU ROBERTA P.

A teraz pogadajmy trochę o historii zespołu. Przenieśmy się kilkanaście lat wstecz. Robercie, kiedy zacząłeś interesować się metalem?
Muzyką interesowałem się od dziecka, ale to była muzyka klasyczna i symfoniczna, czyli to co było łatwo dostępne w owym czasie w telewizji. W tedy były tylko dwa kanały, z czego jeden był od piętnastej ha, ha. Mówię oczywiście o programie drugim. A jeżeli chodzi o taki swój własny wybór i szukanie muzycznej drogi, to był chyba okres dwunastego roku życia, coś koło tego. Nie pamiętam już tego, musiałbym policzyć ha, ha. Stary jestem.

A jaki był twój pierwszy zespół metalowy? Pamiętasz?
Ha, ha, haaa. Słuchaj, tych zespołów to było full. Co tydzień praktycznie nowa kapela w której członkowie praktycznie się nie zmieniali. Wiesz, trzeba było tworzyć różne tego typu rzeczy, które nagrywane były jako demówki na Kasprzakach. Koleś ze szkoły, który jakoś lepiej rysował, to trzaskał okładki z czaszkami i krzyżami odwróconymi, o to w tedy chodziło. Słuchaj, pierwszy taki zespół był w 1987 roku. Po obejrzeniu filmu „Noc żywych trupów” zespół przyjął nazwę C.H.U.D. Skrót ten oznaczał jakiś tam wojskowy gaz, który miał pobudzać trupy do mordowania...

Ha, ha, haaa.
Później był NIGHTMARE, ale że tego typu nazwy już istniały to wymyślaliśmy co raz to nowsze rzeczy. Potem był HERETIC ale przy okazji okazało się, że HERETIC jest już we Francji, więc trzeba było znów zmienić nazwę. To był czas twórczego myślenia i tworzenia muzyki. Co tydzień zmieniał się tak zwany rodzaj muzyki, czyli wiesz, tu gramy death, a tu speed metal. Potem pojawił się NAPALM DEATH i wszyscy zastanawialiśmy się jak tak można grać. No to ok. Jedziemy teraz w ten sposób. Wiesz, można napisać litanię na ten temat. Wydaje mi się, że chyba każdy tak zaczynał. Każdy muzyk, każdy fan metalu zaczynał od machania głową oraz gry na mandolinie cztero strunowej ok.

A tak a propos. Pamiętasz czasy działalności naszego rodzimego metalowego protoplasty MARKIZ DE SADE?
Powiem Ci, że MARKIZ DE SADE pamiętam tylko z plakatów. W tedy nie można było pójść tak sobie na koncert...

A czemu?
Wiadomo jak było. Gdyby przyszło małe dziecko na koncert to zostałoby albo zjedzone bądź spalone żywcem. Po prostu ha, ha.

Powracając do tematu... Zatem sporo błąkałeś się po różnych bandach zanim powstało INCARNATED?
INCARNATED powstało 1992 roku, przynamniej te pięć czy sześć lat człowiek musiał tak jakby dorosnąć, znaleźć to, co najbardziej go interesowało. Na początku lat 90-tych Białystok był klepką ekstremalnej muzy i w tych latach kapel było full. Nie wymienię Ci wszystkich nazw chronologicznie, ale królowały wtedy takie zespoły jak FRONT TERROR, czy STIGMATIZER, nieco później DEAD INFECTION . To min. motywowało nas do działania.

W 1993 roku nagraliście swoją pierwszą demówkę „Empire Of Rot”. Jak wspominasz tamte czasy?
Widzisz, to było nasze pierwsze nagranie w tak zwanym profesjonalnym studiu, nagraliśmy to jak nagraliśmy. Realizatorem był Wojtek Juźwicki, który był chociażby znany z realizacji nagrań DEAD INFECTION, a dokładnie ich pierwszego demo „World Full Of Remains” pod wrażeniem którego do tej pory jestem. Tam właśnie można usłyszeć chyba najbardziej szwedzkie brzmienie w Polsce oraz typowe dla tamtych czasów.


Ale ta wasza demówka nie brzmi całkiem źle?
Widzisz, w tedy to, co dopiero kształtował się skład i nurt muzyczny. W kapeli oprócz mnie grały jeszcze inne trzy osoby, przez co miałem nieco mniej do powiedzenia. Trochę długo czasu zajmowało mi wytłumaczenie ludziom na czym polega twórczość muzyczna... Słuchaj, tak to było.

A kto wpadł na pomysł nazwy „Incarnated”?
Akurat INCARNATED to jest moja nazwa. Na początku używaliśmy nazwy DISINCARNATED, ale że, kapela Jemsa Murphego wydała pierwszą płytę, a jak się później okazało jedyną o takiej samej nazwie, więc trzeba było ja skrócić. Miedzy czasie wyszedł także trzeci krążek CARCASS na którym znajduje się utwór „Incarnated Solwent Abuse”, to wszyscy jakby podciągają pod to, że nazwa się stad wzięła.

Przejdźmy teraz do kolejnego Waszego wydawnictwa, mianowicie splitu tape z DEAD INFECTION. Trochę dziwne jest to, że INCARNATED jest na stronie A, a nie odwrotnie?
Słuchaj, kiedyś za starych dobrych czasów, to scena białostocka była jako jedna wielka całość. Powiedzmy, że było sobie dziesięć zespołów i te dziesięć zespołów ze sobą współpracowało. Wszyscy trzymali się razem i każdy do każdego miał tam jakiś szacunek. Może nie tak, że każdy dla każdego dupę lizał, ale ludzie doceniali to, że ktoś tam gra, ja też gram i wszystko jest ok. W tej chwili jest prześciganie się o to, kto jest większą gwiazdą, kto ile wydał płyt i jaki zagrał koncert. Albo ma lepszą gitarę ha, ha. To wydawnictwo było potwierdzeniem tego, iż z DEAD INFECTION dobrze żyliśmy, do tej pory dobrze żyjemy i tak to wyszło.

Patrząc tak na składy INCARNATED i DEAD INFECTION można zauważyć , iż muzycy przechodzili z jednego zespołu do drugiego.
Widzisz, Ja nie podchodzę do tego w taki sposób. Wtedy było tak, że jeśli kogoś potrzebowało się do ze zespołu to prosiło się go o pomoc w nagraniu czy na koncercie. Bierze się kolesia, który jest sprawdzony i nie marnuje się czasu na to, czy on umie grać czy nie. A cała reszta to drugorzędna sprawa, kiedyś tak przynajmniej było. A w tej chwili wiesz, każdy jest gwiazdą, każdy ma swój zespół, nikt nikomu nie będzie pomagał bo i po co, bo chce być lepszy od ciebie.

Na pierwszej demówce robiłeś wokale, zaś potem jak w składzie pojawił się Gołąb odpuściłeś sobie śpiewanie.
Nie, to nie tak. Ja zawsze zajmowałem się wokalem, tyle że, mój wokal zawsze był dla mnie taką drugorzędną sprawą. Ale to ja pisałem teksty i układałem linie melodyczne. Można by tak powiedzieć, iż całe aranżacje wokalne były moje. Gołąb był tylko wykonawcą tego co ja chciałem. A że, przy okazji Gołąb miał i do tej pory ma zajebisty wokal, trzeba było to jakoś wykorzystać. A jak go w pewnym momencie zabrakło, to musiałem przejąć wokale na siebie.

Zatrzymajmy się teraz na 1995 roku oraz materiale „Atrocious Vermin”. Czy to wydawnictwo można uznać, za Waszą pierwszą płytę?
Powiem Ci tak. Jako pierwsze wydawnictwo, „Atrocious Vermin” wyszło 1995 roku jako demo na kasecie. Wydawcą była firma SPM z Płońska z którą, jak przystało na INCARNATED nam się nie układało. Nie wiem dlaczego, ale przez dłuższy czas z firmami tak było. Zatem można powiedzieć, iż było to nasze pierwsze oficjalne wydawnictwo.

O ile pamiętam ten stuff nagrywaliście w Gdańsku.
Miejsce nazywało się Warrior Studio i jak na tamte czasy można by powiedzieć, iż było to profesjonalne studio. W tej chwili każdy w domu ma takie studio. Ale wiesz, to było miejsce które produkowało dobre nagrania oraz oferowało niezłe warunki.

A co Was aż tam zaniosło?
W Białymstoku nie mięliśmy za wiele opcji do wyboru. Było tylko studio w Radiu oraz u Salmana, który nagrywał tylko demówki. A nam chodziło o coś więcej.

Jakie wspomnienia zachowały się z pobytu w Gdańsku?
Mogę powiedzieć tylko tyle, iż nagrywaliśmy materiał dwa razy. Za pierwszym razem jak pojechaliśmy to zepsuł się wieloślad. Oczywiście nie nagraliśmy ani minuty materiału, a impreza była taka, jak byśmy nagrali co najmniej trzy płyty. Później pojechaliśmy drugi raz i nagrywaliśmy materiał cztery dni a nie było nas w domu z tydzień, a może i lepiej. Co tu można jeszcze po opowiadać? Człowiek mało pamięta z tamtej sesji. Żałuję tylko, że nie mieliśmy żadnego aparatu ani kamery video. Wszystko to można było nagrać i teraz była by fajna pamiątka.



W 1997 roku nagraliście tajemnicze promo, które obecnie nigdzie nie jest dostępne ani opublikowane.
Mam ten materiał na taśmie Date, która przeleżała w spokoju parę lat. Dopiero od niedawna mam odtwarzacz do takich nośników, więc mogę sobie teraz odświeżyć ten materiał. Powiem Ci, że to było właśnie ostatnie nagranie w białostockim Salman Studio. Jak sobie tego posłuchasz, to się przekonasz, iż u Salmana można było już nagrywać całkiem dobre materiały. Te promo było jakby zapowiedzą nowego wydawnictwa, które mieliśmy tam nagrywać. Ale w między czasie Salman zakończył działalność.

To było także ostatni materiał INCARNATED w starym składzie?
Zgadza się. Skład się zmienił ponieważ Gołąb wyjechał do Szwecji, Miłka zaś to ja pożegnałem i zostałem tylko z perkusistą Bartkiem, który to zastąpił to Nufla na perkusji a jednocześnie debiutował w szeregach INCARNATED właśnie na Promo '97. Jak to bywa pojawiły się problemy ze składem i z wydawcą. W międzyczasie straciliśmy także miejsce na próby i było przez pewien czas nie wesoło.

Jak doszło do nawiązania współpracy z niesławną już białostocką firmą DEMONIC REC?
Jeśli chodzi o Demona i jego działalność, to wszystko to ładnie wyglądało. Reklama w pismach, kolorowe okładki i cała ta otoczka wokół jego działalności robiło jakieś tam wrażenie. Ale walić to. Ja skupiłem się po prostu na tym, iż była to firma z Białegostoku. W tedy to można było nazwać, iż jest to firma. Widziałem płyty DEMISE i to nie były jakieś tam cd'r, lecz porządne wydawnictwo. Co innego chłop pokazywał a co innego zupełnie robił, takie mydlenie oczu. Ale wiesz, człowiek uczy się na błędach, chujowo tylko, iż na swoich.

Kiedyś wspomniałeś mi, że umowę z Demonic Records szybko rozwiązałeś po wizycie u prawnika.
Widzisz to tak potężnie zabrzmiało, wizyta u adwokata ha, ha. Po prostu skontaktowałem się z prawnikiem i załatwiłem wizytę po znajomości. Koleś napisał mi rozwiązywanie umowy na kolanie. Mogłem z tego jeszcze wyrwać od Demona pieniądze, ale wiesz, nie jestem tego typu człowiekiem. Umowa została rozwiązana w trybie natychmiastowym. Demon dostał tylko egzemplarz odstąpienia od umowy i po sprawie.

Czyli masz prawa do wydania „Human Flesh”?
Na dzień dzisiejszy, jeśli by ktoś zaproponował by mi wydanie starych materiałów INCARNATED to mocno bym się zastanawiał, z przewagą na Nie! Nie wiem czy jest tego sens...


SCENA 3
POWRÓT DO TERAŹNIEJSZOŚCI

Po pięciu latach od wydania „Human Flesh” przyszedł czas na nowy materiał „Pleasure Of Consumption”. Czy można powiedzieć, iż jest to w pełni twoja muzyczna wizja? Sam go nagrałeś i zrealizowałeś? Czy jest to już INCARNATED na 100%?
Można by powiedzieć, że jest to na 90% INCARNATED jeszcze. No fakt jest to moja produkcja z własnego studia, moje utwory. Nie chcę mówić, że są tylko moje w 100% bo nie chcę uchodzić za jakiegoś dyktatora. Wiesz to jest INCARNATED, a kto się pod tym podpisze, to mnie to wali.

Czy jest jakaś firma która jest zainteresowana wydaniem „Pleasure Of Consumption”?
Na dzień dzisiejszy powiem tylko tyle - płyta wyjdzie dokładnie 1 listopada, to bardzo ładna data. Od tamtej chwili możecie szukać INCARNATED nawet i w sklepach.

To znaczy, że podpisałeś już papierki?
Tak. Szczegółów nie mogę niestety zdradzić, 1 listopada wszystkiego się dowiecie. Firma z którą zacząłem teraz współpracować jest jak najbardziej poważna, a nie jakiś tam Demonic Records.

Czyli jest szansa, że w końcu po tylu latach INCARNATED znajdziemy w sklepach?
Słuchaj, po prostu jest firma która się tym zajmuje i to firmie zależy na tym by to sprzedać.

Sprawę z wydawcą masz już załatwioną, możesz teraz myśleć o koncertach.
Jak wychodzi płyta to jest dla zespołu o wiele łatwiej z koncertami i w promowaniu się. Trudno jest robić cokolwiek z zespołem jeśli nie ma się podparcia w promocji konkretnego wydawnictwa. Myślę, że jak wyjdzie płyta to wszystko zacznie się samo kręcić.

Od paru miesięcy jesteś basistą DEAD INFECTION, jak układa się współpraca?
Jestem pełnoprawnym członkiem zespołu. Słuchaj, to jest styl muzyczny który mi odpowiada, są to także ludzie którzy mi odpowiadają jeśli chodzi o współpracę i oto chyba chodzi.

Grałeś już pierwsze koncerty z DEAD INFECTION, jak było?
Pierwszy koncert był w Moskwie. Zostaliśmy super przyjęci. Oczywiście był to dla mnie test, trzeba było wypić morze wódki ha, ha.

Ok. to wszystko co chciałem od Ciebie w tym wywiadzie.

Dzięki za rozmowę. Trzymajcie się.

Rozmawiał z Robertem - Johny - METAL JEERS ' ZINE




                                                   I N H U M A N  O B S E S S E D [ P L ]


Kolejnym moim rozmówcą jest Aimer z INHUMAN OBSESSED. Jego zespół powstał w 1989r. i był przedstawicielem silnej wówczas sceny łódzkiej. Później zespół się rozpadł a ich ówczesny bębniarz Żuber wraz z Paulem założyli PANDEMONIUM. Niedawno reaktywowali się, nagrali nawet demo The Criophylic Labarum a teraz szykują się do nagrania pierwszej płyty!

Witaj! Powiedz tak szczerze: musicie kochać tą muzykę skoro po tylu latach, w zasadzie bez poważnych osiągnięć, zdecydowaliście się powrócić...
Aimer: Hahaha! Zadałeś pytanie retoryczne i sam sobie na nie odpowiedziałeś!

Chłopaki z HOLY TRINITY byli wcześniej Waszymi dobrymi kumplami? Wszak Paul pociągnął Wam ze składu Petera, Wy też im pociągnęliście bębniarza by założyć SANCTIMONY... Tylko Adwentus pozostał sam hehehe
Aimer: Wszyscy wtedy stanowiliśmy jedną fajną paczkę. Peter założył z Paulem zespół już po tym jak się INHUMAN OBSESSED rozpadło. Nawet miałem z nimi grać ale Samael to nie były wtedy moje klimaty. Robb wyjechał na długo do Niemiec.
Po powrocie próbowaliśmy zacząć od początku z nowym składem i nazwą ale krótko to trwało.
Choroba Robba zakończyła sprawę definitywnie.

Żuber... Zapowiadał się na zajebistego bębniarza. Potem co pawda ostro pociął się
z Paulem, ale chyba nie był takim złym człowiekiem? Dobrze Go znałeś?
Aimer: Byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Jego odejście było dla nas bardzo przygnębiające.
To był fantastyczny człowiek. Świetnie się z nim grało! Był ambitny i zawsze wiedział czego chce. Oprócz incydentu z Paulem nie słyszałem żeby z kimkolwiek kiedykolwiek miał jakiś konflikt. A jego matka, osoba niestety też już nieżyjąca, była jednym z najwspanialszych ludzi jakich znałem. R.I.P.

Dobra! Zostawmy przeszłość już w spokoju. Nowy gitarzysta juz jest?
Aimer: Jest i już z nami koncertuje. Nazywa się Ether.

Demo „The Criophylic Labarum” ma dość kiepskie brzmienie. Słuchałem go kilka razy i muszę stwierdzić, że niestety to trochę je „położyło”, bo generalnie muzyka jest ok! A co Wy o nim sądzicie z perspektywy tych dwóch lat?
Aimer: Ta płytka powstawała z myślą o tym, że robimy ją z Robbem po prostu dla siebie, dla satysfakcji i na pamiątkę. Robiliśmy ją w domu na laptopie przy pomocy jakiegoś taniego efektu gitarowego... Kiedy już była na ukończeniu spotkałem Paula na jednym z ich koncertów. Pogadaliśmy chwilę i już wiedziałem że tej sprawy nie zostawię odłożonej na półce! Dobraliśmy gitarzystę, bębniarza i... Gramy już z powodzeniem od półtora roku! Hehehe! Dostaliśmy też propozycję nagrania „Criophylic...” ponownie w studio ale chcemy się teraz skoncentrować na nowym materiale który powinien być gotowy jesienią. A demo to tylko demo i niech tak zostanie.

Nowym materiałem ponownie zajmie się zapewne Aimer Records? Ale zdaje się, że istnienie firmy nie służy wyłącznie do promocji własnego zespołu?
Aimer: Hahaha! Słowo „firma” to przesada. Tak napisałem na wkładce demka kiedy powstawało i już tak zostało. Ale obecnie robimy sporo koncertów, organizujemy kilka cyklicznych imprez, recenzujemy płyty które do nas przesyłają znajome zespoły, współpracujemy ze studenckim radiami i kilkoma portalami internetowymi. Głównie zajmuje się tym Koto, nasz perkusista i manager, człowiek o niewyczerpywalnej energii i pasjonat!

Aimer - wydawca i Aimer - muzyk, wokalista i autor tekstów. Jest jakaś różnica? hehehe
Aimer: Aimer wydawca? Raczej nie. Pozostawiam te sprawy Kotowi. Mamy w zespole bardzo konkretny podział obowiązków. Robb i Satcha przede wszystkim komponują. Każdy robi to w czym jest najmocniejszy. Moja działka to teksty. Pomaga mi fakt że znam język Szekspira i uwielbiam czytać książki.

Sporo koncertujecie?
Aimer: Pierwszy koncert po wieloletniej przerwie zagraliśmy pod koniec lutego 2008 roku. Do grudnia mieliśmy ich na koncie około dwudziestu. Średnio 1-2 koncerty w miesiącu. Myślę że to całkiem sporo.

Na Waszych koncertach przeważają młodzi ludzie czy raczej zjawia się „stara gwardia”?
Aimer: Undergroundowe koncerty rockowe to przede wszystkim świat ludzi młodych. I choć na początku miałem wątpliwości czy nie jestem za stary na takie wygłupy, to przekonałem się szybko, że to bez znaczenia. A na koncertach pojawiają się i starsi fani, często podchodzą pogawędzić o starych czasach, pamiętają dawne zespoły i gigi. Niedawno w Łodzi widziałem kogoś w koszulce Imperatora! Death metal ma już swoje lata i ludzie słuchający tej muzyki to przekrój wiekowy.

Ok. Tak na zakończenie: macie kontakty z muzykami łódzkich kapel , z którymi kiedyś grywaliście?
Aimer: Mamy kontakt z naszymi kolegami z czasów piaskownicy: Paulem z PANDEMONIUM i Remkiem z byłego SACRIVERSUM, obecnie w składzie ARTROSIS. Obaj cały czas, jak zapewne wiesz, grają. Rozmawiałem również kilka tygodni temu z Barielem (IMPERATOR), mam telefon do Harcerza (ABATHOR), itd. Sporo jest też ludzi którzy nie grali w zespołach ale należeli do tej starej łódzkiej watahy. Zawsze jest z kim wyskoczyć na browara w piątek wieczorem!

Jest jakaś nadzieja, że na fali powrotów doczekamy się reaktywacji IMPERATORA?
Aimer: Cóż! Właśnie na ten temat dyskutowaliśmy z Barielem. Zaproponowaliśmy im powrót, wspólną niewielką traskę koncertową. Mają przemyśleć temat. Fajnie by było razem znowu zagigować!

Cóż, będziemy kończyć... Ostatnie słowo należy do Was! Pozdrawiam!
Aimer: Zapraszamy na nasz profil:  www.myspace.com/inhumanobsessed oraz na stronkę www naszego zespołu: www.inhumanobsessed.metal.pl z której można ściągnąć nasze demo za free i dowiedzieć się czegoś więcej o naszym zespole.
Dzięki, pozdra, heilz!!! Stay Obsessed!!! Ia Azagtoth!!!
                                                                                                   Markosky - DEATHICISM 'zine 



                           K A R N A R I U M [SWE]

I think most of you expect after death metal band a kind of common and “routine” interview when some maniac says obligatory things about his respect and glorification for the underground and death metal traditions. It is well-founded expectation in general, since most of death metal hordes have no many interesting things to be said and it’s good when we have to do with killer music just. But this time I’m giving you conversation with not only good band and also some kind of controversial, sometimes even confusing interview. The Swedish KARNARIUM is responsible for tasty, traditional death metal played in rather uncommon, sometimes even strange way as well as for original attitude… Consequently, the following answers can irritate sometime or in opposite bring some original, interesting statements… Funeral Whore (FW)- guit. voc. And Perversion Trauma (PT)- dr. are individuals who gave this controversial interview…



-Hail!!! KARNARIUM was formed over 10 years ago in Gothenburg, to continue great traditions of the IN FLAMES and likes, is that true, haha? Seriously, the end of the 90s was quite terrible period for the Swedish (and European) underground, when most bands combined death and black metal with some melodic, so called progressive means, losing obligatory feeling, brutality in the result. But it was a time also when classical, the true death metal started its resuscitation, in Sweden with such new bands as : KAAMOS, INSISION, IMMERSED IN BLOOD, PAGANIZER, REPUGNANT and KARNARIUM for few examples. Today Im in opinion that aforementioned (and few more) did excellent job for the true death metal scene, youve resuscitated a real, brutal face of the genre! What is your comment concerning those old days?

FW: Haha yeah, and you forgot to mention dark tranquillity as well (What a shame! Skalpel). I wouldn’tt say that death metal died out, I mean, Defaced Creation, Vomitory, Dawn of Decay, Deranged and Inverted were still active during those days (You are right but there were many more melodic bands however… Skalpel). The problem was that so many other groups wanted to play the same thing, all this about forests, synths, or it would be constant melodies everywhere and people would for some reason would call it death metal.. The good thing about those days was that many people sold all their previous us-death albums to get money for black metal or melodic-rock stuff. So then, if you were into death you got hold of lots of cheap secondhand stuff As for the Swedish scene in general its divided into maybe three groups, and that is1st. the good bands - they exist in any form.(thrash, death, black etc) Then youve got the rockstar-wannabee’s that take inspiration from the raw music and turn into something really cheesy, for instance bands that sound like a mix of Cannibal Corpse and linkin park. Then you have the ug-trends and ug-anti-trends, those that only do music in reaction going with or against the current. 90% of these bands remain slaves to the trend-currents, but the few who dont might release something worth listening to. What was problematic with those melodic days was also that we had those studios that made the sound so damn sterile and boring. You probably know what studios I am talking about (I know… Skalpel) It took the edge of any potentially raw music

.

-Full informative, penetrating answer for the beginning…Generally are/were you interested in the underground happens, actual trends, new albums, demos market? Im asking because both of you are very busy musicians (especially Jim Voltage!) and I can suppose you simply have no time to keep your eye on the underground happens, have you? Were you conscious of the fact back in the 1998, when KARNARIUM was forming that the Swedish death metal is dead that the whole underground Europe is sick of so-called Gothenburg death with its banal, gay melodies? To me personally it was (and it is) more psychological question; how people are able to change their musical tastes following next trends, from brutal death to melodic black, melodic death-doom to get back to the old school (as we get it nowadays) Do you know many Swedish metalheads with so opportunistic tastes?

PT: Karnarium became a three-piece since I joined the force a few years ago

FW: Yes we were into the ug, and still are, and we were conscious of the scene of that day in the Sweden. We had no choice then to trade with other ug-heads in order to find raw music so it came quite natural to trade with demo bands and get 7”s and zines from distros or others. Today we trade less by letters, but directly with people, though we still send packages, but there is less correspondence via normal mail. I only know of one person who did a couple of complete make-over, from being into death metal to then hating it and being into black metal and then going into us-slam-death and stuff like that. He was a moron. Probably still is. Apart from him I dont really know. There will always be idiots that come and go, as long as you do what you wanna do, if not fuck u.

.

-Well, lets talk about KARNARIUM at last. Your first two demos were recorded in 2000. I have to admit it is not usual thing nowadays when a young band records two demos in the same years! Had you too many stuff, songs back then or too much fresh power? I have the Breaking the manacles of Malkuth 2nd.demo and to me it is typical (in positive meaning) death metal demo for the underground from the early 90s. Primitive/Xerox cover with infantile drawing, raw yet authentic sound, finally purest death, which combined prime brutality and dark melodies ; all these make the Breaking…” very tasty tape! Did you think to re-release the Breaking…” on CD or even vinyl format again? Today alike old school re-releases are very popular in the underground! By the way, do you like personally to listen to the Breaking…” sometimes yet?

FW: Well we had lots of songs, and just happened to release them the same year. And no, no re-release on vinyl. I think a bootleg would be better on cd-r or cassette. If anyone would charge more than 4usd for it then it would be a rip off though. And all that material was older even though first recorded 2000.



- My second time with KARNARIUM was the split with German BETRAYED, where youve presented little more complex, more technical death metal songs, something about early MORBID ANGEL, so the improvement was noticeable I think. The split was released on the German INTO THE WARZONE, which was underground zine and distribution. Were they able to make proper promotion for the split? Because I have impression, only most active undergrounders got the split! Was it good idea in your opinion to split two various bands, while one plays simple thrashing metal and the 2nd one is intended o the intense, twisted death shows?

FW: Improvement? I dont know about that. People always seem to get production and skill mixed up together. We had better sound on that split tape, but the material on that split was actually often easier and simpler than the breaking demo. And yah, most active undergrounders would have that split cassette.. Whats your point? And yes its a good idea to do splits with different bands. It is a chance to hear something different that one maybe not always would pay attention to. We have also done a split with bestial mockery and a split with defiler.



-Then youve released on NUCLEAR ABOMINATIONS Rec. the self titled EP with 2 compositions. Ive read sometimes the label sold the whole editions, is that true? What can you tell us about NUCLEAR ABOMINATIONS? I think the Karnarium EP showed for the first time your uncommon, maybe even unique potential! I mean such compositions as Post coitum assimilatar ab famillia dulci are cool mixture of intense, technical brutality and dark slowdowns, something in the vein of IMMOLATION. Then Averse incantations is straighter, more hellish yet and reminds of me the old, good DEICIDE! What is your comment! Furthermore the EP showed your talent to write original titles for compositions, what the Post coitum assimilatar ab familia dulci) means???

FW: The mind/s behind nuclear abomination are ug warriors and deserve support, Dunno if that would be true that they sold whole editions. Doubt it. I cannot comment on how you experience the music, I can hear influences of immolation, and still do. But Deicide? Thats a new one. “Post coitum..etc” means “I was assimilated by the sweet family after coitus”.



-Interesting… The next your release is the Tank pa doden compilation CD, which is a kind of summing up of the first period in the bands history and introduction to the 2nd.one, do you agree with me? Are you in opinion that its good choice to sum demos days up releasing some old songs on the debut CD? I think it was great idea but tell me who was responsible for selection of the songs for the Tank pa doden? I think it was good job too, since youve arranged the album to start with best, most mature compositions from the S/t EP to finish with those simplest, oldest ones from the first demos. Was it intentional arrangement? Have you more unreleased songs, versions like Offering to our creator or Disgorged bowelmowement cover? They are strong point of the album!

Well have never thought of it as periods like that, who wouldve known how it would have sounded if we recorded the older stuff in a studio as well? I dont see the “tänk på döden” as our debut cd, its just a compilation cd with some unreleased material. I think its a good idea as long as you dont charge the same price as a full length cd. Me and Voltage decided which songs to include. Hmm we have no unreleased songs now I dont think so…



- Why have you titled the compilation CD Tank pa doden instead Tank of death just? You know when I saw the albums title for the first time I thought it has to be another, black metal KARNARIUM, haha. Did you want to mislead your fans, death maniacs, haha? Again, I have to ask you about description of a label, because I know nothing about EMBRACE MY FUNERAL Rec.! This time I can suspect you got professional promotion because I read pretty many reviews of the Tank…”…

FW: Hahaha yah, that was intentional to mislead people. Kool that you have noticed this. Embrace my funeral is not a label wed recommend to anyone, he waited for more than 2-3 years before he sent us our damn cds.. We could actually see the cd in Swedish distros before he sent us our copies. So fuck him and his label! And thank you, you know who. Anyway, “tänk på döden” means “reflect upon death” in Swedish. Its an imperation and it says so above the entrance to one of the graveyards here in Gothenburg. So it does not mean Tank of death.



-Sorry, my Swedish isn’t too good, haha! As Ive told with the Tank pa doden youve started the new period in the bands existence (from my point of view at least). The mark of this new time is you co-operation (longer and more permanent this time) with new label BLOOD HARVEST, very good underground label by the way! The labels releases list impresses me very much, both when we are talking about re-releases and new, recent stuffs. GODDEFIED, BLOODSTONE, MAGNANIMUS, GOD MACABRE, NECROVATION, IN AETERNUM, NOMINON. Dont you think KARNARIUM is in excellent death companion here? What about your co-operation, Ive read how you complained of slow mails from Rodrigo. It seems you like to have fast and permanent touch with your actual label, do you?

FW: It works very well with Rodrigo, he knows what we want and he has released good stuff so. Hes kinda busy too, so considering that, communication works well.



-Your next answers are worse and worse unfortunately…The first release of yours for BLOOD HARVEST is the EP titled Deity of opposites, which confirmed only your permanent improvement. Actually the title song from the EP shows me that KARNARIUM is intended to something more than old school, dark death metal stuff. The discussed composition impress by very rich structure and so intelligent combination of technique (IMMOLATION, PAVOR- do you remember this German band?) and straighter, darker means in the vein of the GRAVE for one example! It is pure, old school death assault seemingly; nevertheless, I find it something more The following two tracks from the EP are more classical already, into brutal, much intense death metal, something like early yet more intense DEICIDEHow do you comment my brief review of the Deity of opposites?

FW: Neither Grave nor Deicide have been much of an influence, at least not a conscious influence. So cannot really agree with you there, even though these two bands have done good music in the past.



-Next killer answer…Finally we have come to your (real) full-length debut CD, self titled again. Well, I have to say frankly I was little surprised after first listening. Actually, I could be still if I wouldn’t remember your words from one interview: KARNARIUM is like a mix of RAVEN, IMMOLATION, SAXON, PUNGENT STENCH etc. These words simply show that you want to create varied, surprising death metal and the Karnarium proves it, even if the most part of the musical content is about pure, old school death still! How do you describe your musical ambitions here? Do you want to create something like brutal death/heavy/hard rock metal?

FW: Yes, on the next album we will have Morbid Angel drums and typical Saxon-riffs.

PT: Perhaps even a Journey cover, who knows. Hehe. Nah, doubtful, but the thing is that we dont want to be labeled into the typical death metalgenre and I mean is there any room for another Deicide rip off band these days? FW: If you listen to Saxon in left-earphone, and Pungent Stench in the right one, AND listen to Immolation in the background all at the same time, it will sound like Karnarium.



-This time you are enigmatic at last. For sure the general impression concerning Karnarium is about brutal, very intense, technical death metal, something like the old SINISTER or GRAVE however more extreme and twisted, haha! I think such songs as Of groove and lust, Nihilophobia, 1000 Is are real death metal blows, which show your great improvement since the Breaking the manacles of Malkuth demo! They are essence of the album to me! What you say?

PT: Grave, technical? No. (I mean add technique to GRAVE like feeling, is it too hard? Skalpel)

FW: Sinister? Technical? (The same! You could mix old school, straightforward death like SINISTER and some technique. I’m creating your answers more informative at last- Skalpel) Okej. All songs are unique in their own concept so its hard to tell whats essential and what is not.



-From the other hand Im not convinced definitely to such tracks as Wizard of gore (however its interesting yet with its rockn rolling feeling, isnt it ABSCESS, PUNGENT STENCH influence?), Feral transmogrification” (awful vocals!) and especially III (Hammer of darkness)”, which is boring, too long instrumental What you say? Does Hammer of darkness” relate to any concept behind album? Im asking because to me death metal albums should be free from so long instrumental compositions! What you say, have you met more, similar opinions concerning this song?

PT: Personally I think that “Wizard of gore” is a killer song. I only wish that we would have composed it and not mighty Impetigo. You know, my friend its a cover. Hehe. Buy the LP version of the album and you dont have to listen to it since it just featured on the cd

FW: Boring? No. You are wrong. It is too short. There are vocals in that song too, listen more carefully, and to no, we have only received mighty praise to regarding this song. You are the only one who has complained of. And Impetigo is not rock to roll, it is darkness.

PT: Regarding the concept behind the “Hammer of darkness” its the principle of three, to make a long and complicated story short.



-And I managed to force you to write little longer answer… I know you want to improve not only the music but lyrics too. The atmosphere, feelings, which arrive from your death metal can suggest me some occult, maybe mythological themes, am I right? Speaking about occultism, which maybe is very important subject to you, do you agree with opinion it is a kind of science, questions with lots of meanings and actually, there aren’t a man who would know everything, the universal truth about occultism? It is a bit comparable to philosophy, to Satanism from my viewpoint! Finally, I dont believe that many metalheads, musicians know something concrete about occultism, practice rituals, all those opinions from their interviews are said to make a proper image for a band just What you say?

FW:

Yes you are right most people in metal arent really into the occult or at least it is rarely spoken of. Normally the lyrics are expressions of negativity in “occult” or mythological metaphor. I reckon the occult is only occult for the person who is unacquainted with it. Occultism is more like a umbrella concept, so Id say some stuff at least tries to be scientific and is to some extent, some stuff does not, and some stuff is in between.



- I was able to read lyrics from the Karnarium only and I have to surrender!!! There is no doubt the lyrics from the discussed album are unique, uncommon when we are talking about death/black metal scene, nevertheless Im not able to judge them Guess why, haha? Anyway, I have so shy impression that lyrics from the Karnarium” are connected by one, special concept! Something like story of a creator, God, though completely different than in religious myths, it is rather more comparable to Matrix! Are you surprised of my interpretation? If so, just describe us briefly the concept behind Karnarium!

FW: There is no general concept, even though some song have their foundation in a similar way of thinking..

Some of the songs deal with the illusionary quality of reality and I guess that could be seen as Maya which in turn could be seen as in the “matrix”, I think even theres talk about Raktabija being in the second Matrix movie. I fell asleep watching it though, boring … hmmm? . The songs are often grounded in the viewpoint of an ego in relation to Siva and Sakti and the illusory world in general, and from a very pessimistic egos point of view, most likely possessed.

Nihilophobia” and “Of Groove and Lust” are the most divergent songs though, the former directed to and accusing worldly people, and the latter being a sexy salute. Then theres the cover, the semi-instrumental song and feral transmogrification is more ritualistic as well. So.. There is a strain of a concept perhaps.



-Cosmology, cosmogony- are these questions interesting from your point of view?. If so, have you any favorite stories, myths in this regard? Most of the metalheads are impressed by the world by Tolkien and its trivial already, also many worships Lovecrafts Necronomicon and it is more interesting already. But dont you think however that nothing can beat real myths created in Egypt (Hail Apophis!), in Summer (Hail Marduk!), even christians have stolen many things from both to their poor bible, haha Why so few metal bands use Sumerian, Egyptian knowledge to create some intrigue musical concept?

FW: Some favorite stories: The churning of the sea and other eastern stuff.

Sumerian is sand666. Probably the egypttttmytologi is too difficult to deal with so not many bands delve into it. But then you have Nile, Iron Maiden, Nefas, old Kataklysm, Absu, Melechesh, Natron, Morbid Angel... These bands deal with Egyptian and Sumerian stuff. I like the myths of the churning of the sea, the Devi and Mahiasura, and the mythology of Lucifer., and Celtic myths as well.



-Well, lets get back to the music for the end. When Id like to ask about KARNARIUMS nearest future for the 2009 always gigs question comes to my mind. So, are there planned any tours, maybe any special gigs this year? Is it difficult thing to play live songs from the Karnarium CD, since they are intense, sometimes difficult and long? Do you use any requisites on a stage to strengthen occult atmosphere of your death metal?

FW: Soon a gig in Norway, and soon LP will be out too. No it’s not difficult to play our songs, only 3 is difficult. Yes we use to the darkness to strength to the atmosphere of occult too.

PT: Furthermore, we will participate on a tribute record to Mortem that Heavier records put out later this year. Other then that, composing some new tracks for a possible Ep or split or whatever it May. I will purchase new drumsticks next Tuesday.

HAHAHAHA LOOK AT to THE TELESCOPE.,



- Thank You very much for this confusing (sometimes) interview!!! I’m afraid to ask more questions…

Vi ses i helvetet!!!

Thank you, and praise goat of Poland. Papi-catholic-holokaust. Thanks for your support and good luck with your zine. Any goats interested in trades, get in contact, we have:

7” split w/bestial mockery

7” w/defiler

Tänk på Döden -compilation CD

And “karnarium” CD, soon LP.



          taken from 22# NECROSCOPE

                                  K R E O N [ P L ]



Zła sława KREONA docierała do Domów Kultury



A teraz poczytacie o mitologii greckiej, a konkretniej o KREONIE – następcy Edypa, którego zresztą wygnał z Teb. Dobra, luzio - tak daleko w czasie cofać się jednak nie będziemy…



W końcówce lat 80-tych ubiegłego wieku , fan grupy KREON był w stanie zrobić dla zespołu dosłownie wszystko, a w każdym większym mieście było ich wielu. Powstawały nie Fan Kluby, ale Zakony KREONA - tak wspomina tamte czasy Rafał Żelechowski - gitarzysta zespołu KREON, który po latach ciszy wrócił do świata żywych. Skwapliwie skorzystałem z okazji i zapytałem o to i owo lidera tej wrocławskiej formacji.



Powiedz, jakich grup słuchałeś na początku swoje przygody z muzyką metalową? Jak to wszystko się zaczęło w Twoim przypadku?



To były takie zespoły jak: AC/DC, DEF LEPPARD, MOTLEY CRUE, MANOWAR, MOTORHEAD.



Muzyka była zawsze obecna w moim domu rodzinnym. Moja Mama interesowała się operą, a starszy brat odkąd pamiętam faszerował mnie LED ZEPPELIN, BLACK SABBATH i THE ROLLING STONES etc. Do jego hobby należało robienie wzmacniaczy akustycznych coraz większej mocy. Ponieważ mieszkaliśmy w jednym pokoju, jako sześciolatek nie miałem wyjścia i musiałem polubić te dźwięki. Nigdy nie puszczając z własnej woli ZEPPELINÓW znałem dokładnie i całą ich dyskografie.



Jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy ?



Był to wrocławski zespół HEAPY GRASS. Grali oni numery PURPLI. Niedługo po tym koncercie odłożyłem pudło i kupiłem pierwszą polską gitarę elektryczną o nazwie „Samba”.



Powiedz, jakie było wówczas w latach 80-ych środowisko metalowe we Wrocławiu? Byliście Wy, był VINCENT VAN GOGH, był MAGNUS...Adrian (R.I.P) wydawał jeden z lepszych zinów w Polsce - DETHRONER. Jak wspominasz Wrocław połowy lat 80-ych?



VINCENT VAN GOGH działał ze dwa lata wcześniej od nas. Był to naprawdę niezły zespół z charyzmą. Grali numery oparte na muzyce BLACK SABBATH. Nie mieli oni nic wspólnego z powstałym później zespołem o nazwie VINCENT. Bardzo dobre dźwięki wydawał zespół CDN oparty na AC/DC z Kukizem na wokalu.



Adrian był u nas często na próbach, ale o ile pamiętam szybko wciągnęły go dźwięki black - deathowe. Jakiś czas po zawieszeniu działalności KREONA dowiedziałem się, że zaczął wydawać niezły zin. Próbował również pisać poezje czy wiersze, także blisko mu było do robienia tekstów dla kapel, ale mi to nigdy nie było potrzebne.



W drugiej połowie lat 80-tych środowisko metalowe we Wrocławiu było niezbyt liczne, wszyscy praktycznie się znaliśmy.



Czy przed TEST FOBII grałeś gdzieś wcześniej? W jakich okolicznościach powstał ten zespół w 1982 roku ? Kto jest ojcem tej grupy?



Okres przed TEST FOBII można byłoby nazwać próbą formowania składu, który nigdy nie doczekał się nazwy.



Jak powiem, kto jest ojcem, to zaraz będzie, a kto jest matką i powstanie głupia sytuacja. Poza tym sporo czasu zajęły mi spory o nazwę, którą sam wymyśliłem.



Na gitarze grasz już ponad 24 lat. Kto był dla Ciebie inspiracją, gdy zaczynałeś grać na wiośle? A kto dziś A.D 2006 jest Twoim niedoścignionym wzorcem gry na gitarze?



Było ich wielu, ale nigdy nie siliłem się na to żeby grać jak ten czy tamten i tak mało kto słucha gitarzystów. Fan muzyki najpierw zapamiętuje nazwę zespołu, a potem imię wokalisty. Następnie dopiero gitarzystów, a basistom i bębniarzom to już w ogóle współczuje.



Kto był autorem nazwy zespołu TEST FOBII ? Co ona miała oznaczać? Czy wcześniej graliście pod innym szyldem?



Proponowałem nazwę FOBIA. Drugiemu gitarzyście podobała się nazwa TEST, ale to już było, więc żeby nie doszło do rozpadu kapeli już przy wymyślaniu nazwy, zaproponowałem TEST FOBII i tak już zostało. Powstała niezła kombinacja, bo bardzo często musiałem tłumaczyć, co to znaczy a to przecież takie proste.



Pamiętny koncert w Jarocinie 86... Chyba często jesteś pytany o wydarzenia z tamtego roku. Ponoć zwolennicy black metalu z Jarocina przynieśli na rynek wyjęta z cmentarza trumnę... Prawda to?



Chcę jeszcze trochę pograć i wybacz, ale postanowiłem już nie odpowiadać na pytania z tej części działalności KREONA.



Cóż, szkoda... Metalmania 1986. Mam trochę starych gazet z tamtych lat i np. Magazyn Muzyczny bardzo wysoko ocenił Wasz występ. Jak wspominasz Ty tamtą imprezę? Zachowały się w Twojej prywatnej kolekcji jakieś pamiątki np. zdjęcia, a może zapis Waszego koncertu na kasecie VHS?



Przed Metalmanią 86 graliśmy sporo koncertów pod patronatem PSJ pod nazwą TEST FOBII.



KREON mając spore doświadczenie estradowe i z podejrzewam najlepszym polskim perkusistą musiał osiągnąć sukces. Zapis na VHS był, ale został skradziony wraz z torbą naszemu technicznemu w pociągu. Po latach dostałem zapis koncertu, ale robiony już w typowo amatorski sposób przez jakiegoś fana. Ważne, że coś jest.



Nie myślicie czasem o wydaniu DVD? Macie na karku sporo lat grania w KREON...



Trzeba się w końcu za to zabrać.



A czy Dziubiński nie próbował Was łyknąć po Metalmanii w 1986 do swojej rodzącej się wówczas stajenki?



Gdy Dziubiński miał KATA i TURBO chciał łyknąć KREONA, ale przedstawił tak sformułowaną umowę, że natychmiastowo ją odrzuciliśmy.



Krojenia na koncertach, zadymy, gliniarze… Byłeś świadkiem czegoś takiego?



Skini wzięli sobie za punkt honoru rozwalanie metalowych koncertów. Milicja miała raczej inne zainteresowania- tłukli się gdzie indziej. Doszło w końcu do tego, że na jednym z koncertów wkurzony metal dźgną skina nożem, a ten wyzioną ducha. Było to w Spodku przy pełnej sali.



Później przerwano koncert KREATORA...



Z kim KREON lubił sobie walnąć kielicha?



Najlepszy w te klocki był MAGNUS.



Pozdrowienia dla Roba Bandita!



Jak byś określił polskiego metalowca z lat 80-ych?



Zdecydowanie bardziej twardy, desperat. Dzisiaj powierzchowność metalowca jest bardziej tolerowana i nie ma co narzekać.



Trzon KREONA to niezmiennie Ty i Za-Ran. Na czym polega fenomen Waszej przyjaźni i tego, że nadal gracie w jednym zespole? Jak wiesz, nie wszystkim się to udaje...



Po prostu mieszkamy prawie 300 km od siebie.... A tak poważnie, to zawsze dobrze się rozumieliśmy i potrafimy tolerować swoje wady.



Jacek Adamczyk – ten człowiek pomagał Wam chyba swego czasu w promocji...Wiesz co się z nim dzieje?



Prowadzi poważne interesy. Niestety nie znam nikogo, kto miałby z nim bezpośredni, stały kontakt.



Robienie pieniędzy na muzyce jest bardzo trudne, a w Polsce prawie nie możliwe. Każdy inny interes jest pod tym względem lepszy.



Orientujesz się w jakim nakładzie rozeszła się Wasza kaseta „Thrash Demo live”?



Jasne, że tak, bo brałem za to pieniądze. Pierwszy nakład 30 tysięcy, drugi 40 tyś. albo odwrotnie. Razem jakby nie patrzeć 70 tyś.



Fiu, fiu...Ładny wynik.



W 1988 nagraliście płytę studyjną, której „taśma – matka została zamknięta przez wydawcę w szafie pancernej i facet nie chce jej nikomu dać”. To Twoje słowa. Możesz wyjaśnić, kto jest tym wydawcą?



Był to właściciel jednej z pierwszych spółek z .o.o. Miał lekkiego świra na punkcie okultyzmu. Nie była to firma fonograficzna, a na temat jej szefa mógłby coś powiedzieć wspomniany Jacek Adamczyk.



Pamiętam, że w latach 80-ych KREON występował w Telewizji, z bodaj jednym kawałkiem "Śmierć". Jak tam trafiliście?



Załatwiał to menager. Nawet mam to nagrane. Miło powspominać, zaraz sobie puszczę.



Dlaczego KREON zawiesił działalność ?



Byliśmy zespołem, który żył z grania. Po naszym występie w Jarocinie zaczęły się sądy. Zła sława KREONA docierała do Domów Kultury - nawet w małych miastach i nie dało rady zorganizować żadnego koncertu.



Firmy fonograficzne nie chcąc się narazić, wypięły się na nas. Zorganizowałem trzy koncerty w Berlinie. Załapaliśmy propozycje od Metal Hammer Road Menager, ale po ostatnim występie upity KREON postanowił zdemolować całą zawartość miejscowego barku. Za tydzień miał tam grać VOIVOD i nie wiem czy zdążyli pozamiatać całe szkło. Takich błędów się nie robi. Wtedy to postanowiłem odpuścić sobie KREONA. Było to ok. 1992 roku.



Grałeś gdzieś po rozpadzie kapeli?



Byłem zmuszony radzić sobie w swoim życiu bez gitary. Posmakowałem normalnego życia i nauczyłem się kilku zawodów.



Bardzo współczuję ludziom, którzy są zmuszeni grać tylko dlatego, że nie potrafią robić nic innego. Tak powstaje chałtura, klezma czy muza do kotleta.



Rozpadu KREONA nie było. Po prostu przez długi czas przestałem się nim zajmować. Propozycje grania były i to w dwóch bardzo poważnych kapelach, ale... Musiałbym zaakceptować szatkowanie moich kompozycji, grania również rzeczy, które mi niezbyt pasują i robić do tego dobrą minę. To nie dla mnie. Nie każdy muzyk zdaje sobie sprawę z tego, że publiczność - zwłaszcza doświadczona, szybko rozpoznaje oszustwo. W tym wypadku efekty będą co najwyżej mierne.



Jak dużo gracie obecnie koncertów? Czy są plany nagrania nowego materiału?



Jesteśmy gotowi zagrać w każdej chwili. Warunkiem jest niestety to, żeby na tym nie tracić, bo takiego układu na dłuższą metę nie wytrzyma żaden skład. Po reaktywacji zagraliśmy kilka koncertów, a teraz najważniejsze jest nagranie materiału. Myślę, że nastąpi to niebawem.



- Jeśli chodzi o alkohol – w momencie, gdy go wynaleziono, zaczęła się cywilizacja na ziemi. Wtedy zaczęło się abstrakcyjne myślenie – to Twoje słowa! Czym dla Ciebie jest alkohol? Co preferujesz?



Jak pić, to tylko na wesoło w doborowym towarzystwie. Preferuje mocne, bezkacowe trunki.



Mniam, mniam!! SLAYER, EXODUS – lubisz starą szkołę thrash metal? Co najlepiej wchodzi Ci ostatnimi czasy jeśli chodzi o muzykę?



Stara szkoła - tak, ale pewnych rzeczy nie da się słuchać wiecznie. Nawet jeżeli chodzi o gigantów słychać, że pewne płyty zostały zrobione pod presją, bądź wyszły niezadobrze z innych przyczyn. To normalne.



Oczywiście mam kilka nowych produkcji, które mi się bardzo podobają. Lubię ostatni MACHINE HEAD, SEPULTURE, ale również KATAKLYSM wchodzi mi bez specjalnego popychacza.



Co czytasz, co oglądasz?



Czytam różne biblie i starodruki. Flimy - Roman Polański i Tarantino.



Kanon dla Ciebie...



Kanonem dla mnie jest być w porządku do samego siebie.



Coś na koniec?



Chciałbym w końcu nagrać nowy materiał, żebym już nie musiał ciągle opowiadać o przeszłości.



To rzeczywiście czas działać! Trzymam kciuki.



WOJCIECH LIS



Wojciech Lis razem z Tomaszem Godlewskim, są autorami książki pt. „Jaskinia hałasu”. Publikacja ta to pierwsze w Polsce, obszerne ujęcie historii tworzenia się polskiego metalowego undergroundu. Na potrzeby książki przepytano większość głównych animatorów tej sceny, z czego powstał autentyczny i wielobarwny obraz widziany przez pryzmat wrażeń i wspomnień jego twórców i uczestników. Książka cały czas jest do kupienia w Wydawnictwie Kagra: http://www.kagra.com.pl/?p=productsList&page=2



                                   K R O W [BRA]



So hellfuckers… here you get to know cool death metal, killer gigs’ monster and finally excellent answers for my questions, concluding … the Brazilian KROW, which is true highlight of this issue!!!



-Hail Guilherme! First I must confess you it’s pretty embarrassing situation for me! I know KROW for 2 years maybe, when I got your debut CD, nevertheless had not fucking idea with whom I have a pleasure really!!! I mean, I realized a week ago only that KROW it’s true gigs’ monster and I’m not thinking how cool gigs you are used to play only. I mean, you play so huge European tours, including so many gigs in various countries that it’s absolutely exceptional situation compared to other stricte underground bands! And when I got to know that, I like your albums, studio stuffs more and more to be honest, hehe… It shows that live performances, long tours are useful thing when it comes to promotion of your name and music, do you agree?



Hail Adam !!! Man, first of all it’s completely amazing to know that you already had our debut cd and that you know the band from before, actually it surprises me in a good way and makes me very proud. So, let’s go to the big tours topic. We are in 2012, and we are building our path with the band, and nowadays more than never, the best method we find to spread our music is playing everywhere as much as possible. I agree 100% that this is the most useful thing to promote our music and to show people what is all about KROW. There are too many bands on the road, and too much variety of things happening all over the world, so you have to be as closer as possible to your audience, for them to not forget you.



-You are on the huge tour right now, which will last 3 months or so in general. The same you’ve made 2 years ago… I have to admit that I really admire you guys because I myself wouldn’t give advice to play gigs and go through whole (almost) Europe for 3 months, simply I could die because exhaustion of my body, hehe… Anyway, I’d like to ask such personal question; how do live during such tours, what about such common things as personal hygiene, food, finally, what about your work, school in Brazil (you are English teacher, right?) ??? Aren’t you tired simply???



This is an awesome question!!! Thanks a lot for your words, it is a payback for so much efforts and struggle on the road. This tour is being huge and even bigger than 2 years ago, more dates, more countries and more gigs. This time we are literally 3 months on the road besides the journey from my city to São Paulo and then to Europe, that it takes some days, and nevertheless some more days locked inside the studio before coming, to concentrate everything for the tour and fixing the rest of our personal lives in Brazil, so a lot of work to do. The most important thing you need to have in mind is simple, or you love to do it or not. Sometimes you get exhausted because the gigs are always taking too much of your body, cause we give all our energy on stage and so on. We prepare ourselves to do it and we are used to it anyway, then you have to know that if you wanna join this kind of stuff, you need to live totally this life, and not expect a lot from it, if you know what I mean, it is a life on the road, so every day it is a different reality that you have to face. So as more as you are getting used to it, you develop your routine on the road, put your life on a bag, and build your “home” on the bus and on the places you are. You have to not care about to have a comfortable and 100% private life. Then we start finding some tricks for the hygiene and so on hehehehe. But on this new album tour we have nothing to complain on this topic, things are getting better and we had a lot of good places, hotels, nice friends supporting us. So we put all we need in a bag and take as much showers as possible and of course, throw away the used socks, cause this is the biggest shit on the whole travel, sometimes when people takes of their shoes, it gives the impression that you are in a puma´s jail hahaha. About food, actually I don’t care a lot about it, we eat everything, of course the main meals consists on fast foods, but man you are on tour and not on a vacation on your grandma countryside house!!! (hehe… Skalpel) All is too quick to do, so we don’t care about to eat a sandwich and move as fast as possible to the next gig. Our wish is to play and get crazy with the metalheads, and this is what we are there to do on a tour. Well man, the families sometimes they get too worried about it, we stay too much out of home and always traveling, so they get a bit worried about everything, and to stay so far for so much time. In the beginning it was worst, but now everybody accepts it and my family personally they give up on trying convincing me to have a normal Brazilian standard life haha. And yeah, you are right I used to teach English for kids. But actually, I am graduated in History and I teach it in Brazil, besides the band. It is nice and I always use something on metal music to explain some stuff. Getting back to tours, sometimes you get a little tired, but then you rest on a day off and all is good again, I like to be on tour all time, so for me it is always awesome, it’s what we choose for us. As more as you get used to it, you create your routine on the road, and then sometimes when I am back home after so many gigs, I get tired and bored of being inside my house, it’s kinda strange but that’s it haha.



- Yeah, it’s amazing for me still. This European tour you’re making now is characterized of various places where you play, you were lucky to play at such DYNAMO in Holland with big audience (I guess so) and such smallest underground gigs as in Grudziądz, where only few maniacs arrived to see you and to bang their heads, instead you could experience a kind of friendly, almost family atmosphere there… Which, kind of gigs do you prefer? I think it’s hard to say, since at DYNAMO you could share a stage with such ONSLAUGHT, on the other hand your death metal sounds better in smallest clubs and scenes like this one in Grudziądz… What you say?



Well, it is too difficult to say what kind of gig we really prefer, because every gig gives you a different sensation, we play in all the places, for all kinds of crowd without distinction. If we have just one guy there, we will play for him and give our best on it, if we have 2000 people on the crowd, we will do it the same way, besides loving the underground and so on, we need to be serious and professionals with it too. It was our first time at DYNAMO and was awesome to be there, since I know myself as a metalhead, I heard about that place, it has so much history and is a big and excellent place to play. And then when we play small clubs with friends is great too, because you make it closer to the audience and you can look on people’s eyes and bang with them. As you saw in Grudziądz we enjoyed a lot to be there, and we do it in our way, get to the club, drink with our friends, check sound and play it as loud as possible!!! The sound of the club does not depend only on the size of the club, it depends on other things like the acoustic of the place, kind of PA the club is using and so on.



-Looking on you guys when you perform your death metal on a stage and when you banged during UNDERCROFT’S show, I can come with the only conclusion; you are fucking Metal Maniacs, this music brings you some kind of life energy, like blood with common humankind… I think this “energy” inspires you the most to create such brutal and classical death metal like you did on both albums of yours, right?



Man, actually KROW´S music came out too naturally since the very beginning, it’s straight what we are and what we like to do. It is the blood energy and it’s what give us the will to live our lives, I always wanted to bang my head every day and play my guitar, and now that my band is providing me this, I grab it with all my strength. This is how we are doing the things. What I always like to emphasize is that we are making things on the way we want to do, we are free for it as a band. There is no rule saying we cannot make a slower album, or a completely fast one in the future. It all depends on what we wanna do. It is simple, but this is the way it is.



-Thus, let’s talk about KROW’S music, because it’s played at my stereo quite often recently. We have said, it’s classical death metal undoubtedly. The debut CD “Before the ashes” is like balance of fast, brutal yet catchy riffs and some technical shows. Frankly speaking I prefer you playing those simpler, faster parts, while you remind of me …Polish VADER, the track “Abomination” is good example here. Then aforementioned, technical shows miss brutality sometimes and become little boring, like in the fragments of the “Black wave” (it has cool moments too) song, what you say? Are you surprised with my opinion?



No, your opinion does not surprise me. Actually you said exactly what I think man!!! This is an awesome interview, it is too hard to get a person who understand so much about our band as you are doing. (thanks a lot- Skalpel) Talking about Black Wave, even in the new album Traces of The Trade, we choose to make the songs more powerful and bit less technical cause in some fragments I was pretty pissed off on making songs with so much information in just one tune. Our guitarist Carcassa loves Black Wave and he does not agree 100% with me on this topic hahaha. About reminding you Vader, it is not a coincidence, they are one of the bands that put me into Death Metal since I was 13 year old and I am simply a maniac about them and lots of other polish bands, I am really into your death metal scene. But I have the feeling that now with Traces of the Trade we are making a more KroW style then in Before the Ashes, this is clear for me.



-All in all, every listener could be surprised with the “Before the ashes”, since it was your debut just, in spite of it you were able to perform there some kind of mature death metal, made on high technical level, something uncommon when we are talking about young bands. Such song as the title one showed that you were good musicians back then already. Therefore I must ask, where and when did you learn to play metal music? I know, you have other band called ATTERO, also read somewhere that some KROW’S members played in SARCOFAGO, but it’s rumor just probably, isn’t it?



Again, thanks for your words!!! Well, we have an EP that will be out in Europe in early 2013 as a 7’ vinyl with the first thing we recorded ever, even Before the Ashes was not on the plans yet, and it is what put us into the scene, it is called Contempt for You, and since that we always wanted to make our songs in a wrath, aggressive, brutal, real and well done way. It is what we wanted since the first rehearsal, then our first debut was a continuous process that gave the birth of Before the Ashes. I played ATTERO and it is a band that I really enjoy, because I play with my greatest friends here, we know each other since kids and is always a good time to be with them. Nowadays I play too often with them, I recorded some songs on their last album, that is awesome by the way, and then sometimes I play live with them as a guest musician, but I am not a line up guy for ATTERO. This Sarcofago topic is even funny, these rumors got a little big and came out and are even on the internet and some people in Europe talks about it. Anyway, let me explain it once and for all. Well, in the end of 2006, 3 weeks after we released our EP Contempt for You in Brazil, I sent it to a lot of people. Then Cogumelo was making the WareFare Noise Festival on November 11th to celebrate 20 years of this insane and most brutal Brazilian compilation ever! Then they were gonna make a surprise, a Sarcofago Tribute with the special appearance of M. Joker and Gerald Minelli. They invited some friends from bands from Belo Horizonte, like guys from Sextrash, Drowned and so on, and Juarez from Uberlandia that is a close friend of them, our local metal legend and he plays in a band that I used to play too, called Scourge. Then, Juarez and Manu Joker are my close friends too and they called me and asked if I would like to play this gig with them, and in the same day Chakal, Sextrash and Holocausto would perform, I was fucking young, and had release an EP just 3 weeks before, I completely freak out and said yes instantaneously. We played and it was a fucking awesome blast. I knew a lot of the Brazilian metal legends and it was great. I got completely drunk, and wasted with one of the nicest guy I ever meet that is the first Sarcofago drummer DD. Crazy, and in the end of the night they find me sleeping, dirty and drunk being a garbage can hahaha. So it was a TRIBUTE, even on the back drop was written TRIBUTE. Then I joined in 2007 a band called Crust Division and we did a crazy fucking big European tour and in the meantime this tribute was invited to perform in Chile with Possessed. Then when they called me and I said I would be in Europe we decided to put our KroW former guitarist Mark to go to play this gig with them, and they find Fabio Jhasko in Sao Paulo, and he joined the tribute, so besides Wagner was the same line up that played live on the Rotting era. Then Juarez was gonna sing and that’s it. But on the posters and flyers, instead of putting Tribute to Sarcofago, a mistake was done ( I don’t know whose fault it is, and I don’t wanna know actually) and it was only SARCOFAGO on the poster, and of course, the show was huge and everybody started talking about it, and because Mark was our guitarist and former guy of KroW, people started to associate in some places KroW as an ex-Sarcofago band. It was a huge confusion and mistake, and some people even put it in some flyers of our gigs, which I was completely against. Even because when I was born, Sarcofago was already playing a lot, and I am the older guy in KroW, so talking about it, of course it is completely impossible that any of us had played Sarcofago back in the days, simply because we were not even born when they were recording their second album!!! And in somehow Wagner and Gerald got stressed and pissed of a lot on us, thinking that we were taking advantage of them, which is a stupid thing, but if they think like this, it’s not my business anymore… we are working a lot on our band, in a real, true and honest way and that’s it. Sometimes people still asks me about the show on 2006 and I sometimes even say, no it was not me, just to avoid more and more gossip and rumors.



-Hmm, that’s ultra twisted and hard story I have to admit…I have read that famous Wagner Antichrist lived in your region- Uberlandia- while he worked on the “Rotting” and “The laws scourge” albums, is that true? If so, had you pleasure to meet him and to talk with some beer? I know, it’s kinda of “tabloid” question, but SARCOFAGO’S first 3 albums have influenced my life pretty much. Anyway, you live in Belo Horizonte region, which is like capital of Brazilian extreme scene! Does this fact inspire KROWS music any way? Were you active on the scene back in the 80’s, when such MUTILATOR, SEXTRASH or VULCANO destroyed Belo Horizonte with their gigs???



Yeah, this is true, he was studying here, actually in the same place I did my graduation studies, his mother is from here and the Rotting and The Laws of Scourge were all done here and recorded in Belo Horizonte. I even have a great friend here that is the guy who made the Sex, Drinks and Metal lyric with Wagner and he still has this record in an old tape, completely cult!!! His name is Alex, we call him SomCru hehehe. I played with Manu Joker in Uganga in 2007, and Sarcofago was the band that influenced me a lot, Wagner was for me like Max Cavalera, my metal hero of all times. One day I was playing with Uganga and they said, hey Wagner is here Guilherme, let me introduce him to you. Man I was shaking a lot, I could not believe I was gonna talk to my idol. Then, he gave me a beer and we started talking a lot. It was one of the best days ever, and he was a completely cool guy with me, friendly and so on. Then this year before coming to tour in Europe he was in Uberlandia and he came to our rehearsal room 3 times and we had a lot of beers and a completely good time with him, Mark Juarez, our ex-bass player Humberto and all the guys from KroW. Wagner, Manu and Juarez were making some songs, and playing some stuff, with no compromise like the old friends they are. I listened a lot of nice histories from the 80´s and we even made a jam with him, was fucking funny and awesome of course. A great pleasure for sure. This fact of being from Minas Gerais, inspire us 100% to be what we are, and to do what we are doing. We are too proud to be from this region, and the Death Metal here is always like this, wrath. We even emphasize we are from Uberlandia, from the Triangulo Mineiro, from the Triangulo Satanico Mineiro!!! I am completely into all these bands, and there are some more bands from that time that I really enjoy like The Mist and one from Uberlandia that for me released one of the best split vinyl’s ever, in 1991, called Alcohol Rules, and the band is Cirrhosis, my friend Juarez was the guy from this band, and when I was a kid I was always in their rehearsals, Marquinho their guitarist the time they come back in 2001, is still nowadays one of my strongest inspirations. I was not active in the 80´s , because I was 3 years old when these guys were playing back then, but we have a lot of this spirit inside us. I even made a research on the University about this scene, and how it influenced us here.



- Awesome!!! I enjoy CIRRHOSIS and all their stuffs very much!!! Well, getting back to KROW’S music, let’s play you 2nd. album “Traces of the trade” now. This is same, classical death metal, nevertheless I’ve found some fundamental difference compared to the debut. I mean this death metal is absolutely more compact and concrete and consequently more intense and brutal! Can you agree with me? You know, it’s nothing original but some pleasant and perfectly played death metal! Do you like such definition?



Actually this definition is great. We did not try to make a new style of Death Metal. With all our experience on the road from the last years, we decided to record an album that would work more live, and play it in the most natural and exposing the best of the band’s essence. We were making the songs and it was one more brutal than the other, and we looked at each other and said, well, this is the way we do it, so that’s it, we will not try to do, or to be something different from what we are just to flatter other people. And I think that when you put all of your energy and conviction on something, the crowd start to give you more attention and tend to support you more, like is happening with us now, and it is awesome. I have no words to describe how excited we are with all that is happening.



-The “Traces of the trade” is a kind of such album, which you must analyze and listen to deep, precisely if you want to find some relish, tasty things there, otherwise you can find that stuff pretty common… Do you agree with me? Anyway I spent some time with “Traces of the trade” and could find such interesting compositions as “Endless lashings”, which surprises with some trance, throbbing riffing or the title song; great example for massive death metal brutality, which is quite memorable same way, really tasty song! Did you play it in Grudziądz? Not mentioning “March of vendetta”, which brings some folk, exotic traces to the album! Tell us something more about aforementioned track please.



There is one thing you said, that was our intention from the very beginning with this album. We wanted to bring this atmosphere of some relish to the album, make a complete artistic production, for the people to stop, calm, and have time to check everything that involves the music, the lyrics, the graphic design, and the concept. On these mp3 times, we are losing the feeling to have a “date” with the album, you know what I mean? It is too empty sometimes just to hear a song without getting involved with it. And that is the intention since before we started writing the songs, that’s why we made it in a digipack and so on. About Endless Lashings, Humberto wanted to talk about the suffering of the black slave maids from the slavery time here in Brazil, emphasizing how much they were bloodied and abused, and how the mind of the maid would work, maybe on the will to kill their master, an insane deal we wanted to do with this song. And a thing that happened always, was that these maids were always being raped and giving the birth to a kid which explain all this mixture we have in Brazil. Then I wanted to make this song heavy, without blast beats and just making you feel the sensation of this subject we choose. We played it in Grudziądz, if I am not wrong was the 5th song of the set.



-We have said already that KROW is uncommon underground horde, when it comes to your tours but there is one more thing, which makes you little exceptional. I mean, you are probably the only Brazilian band, which co-operates permanently and happily (I guess so) with Romanian label! Moreover it’s useful cooperation for KROW definitely because not too many bands coming from South America could play in Moldavia, Romania, Turkey etc. Can you tell us something about the genesis of your deal, friendship with Coro of AXA VALAHA? Anyway, would you like to sign some bigger, mainstream label from Western Europe, USA, or it’s not your goal at all?



I can tell you that we have the most perfect chemistry ever with Axa Valaha. The first point is that we respect a lot each other and we totally believe in their job (that is awesome by the way) and Coro, believe a lot on us too. We work as a team, and then this make the things grow up really strong. Coro is our worldwide manager now and he is assuming all of the business part of the band, which I agree and support all, because it makes us more comfortable and focused only in the music and to let our creativity flows better. All started when I was touring with Crust Division in 2007, I became friend with Coro when we played Bucharest, and we started the cooperation, and from the very beginning we saw that we were looking to the same direction, that is the most important point to work in this business. About to sign with major labels, I don’t know how it would work, Coro is better to answer this kind of stuff. But, anyway we wanna go up as much as possible, and it would be a goal. But, if we don’t sign, we don’t care at all, we will continue in our way and get where we want, with or without a mainstream support.



-I’d like to ask about the logo of “Triangulo Satanico Mineiro”, which we can see at “Traces of the trade” booklet. I know there is some concept behind using of that, something concerned with religion and your home region, am I right? Can you say that KROW is an ideological; let’s say unholy, blasphemous band?



The thing about Triangulo Satanico Mineiro, is much more to expose and show everybody where we are from, and tell that we make a Death Metal from Minas Gerais, then to make a blasphemous invocation. All of this started because everywhere we were gonna play, we were making (as you noticed with Undercroft hehehe) a complete chaotic party, and then a friend of us from Goiania, started saying that the guys from Triangulo in every gig and place they were playing, they were making so much mess that it was a satanic mess, so he said, yeah they are from the Triangulo Mineiro, the Triangulo Satanico Mineiro. And it all started. Then we made a logo with a goat drinking a beer inside a triangle, and for this new album we wanted something more evil and Costin from Twilight 13 Media did this logo that is inside the booklet. So, lots of bands from Norway says that they are the True Norwegian Black Metal, and we say, we are from the Triangulo Satanico Mineiro.



-Your lyrics from the 1st.album are written in antichristian, or better to say antireligious way, to say it in general. But in opposite to some other death metal bands they have got some sociological dimension. They talk about our civilization, society rather negative meaning and Christianity and religion are perceived here as one of horrible things in our world, same like policy, economical situation etc… Have I described your lyrics correct way?



Adam, you are right again hahaha. Exactly it is in an antireligious way in general. You describe it completely perfect. I was in the University at that time I recorded this album and the sociological dimension influenced me a lot. Actually I like to look to all the shit that happens in the world in a bigger way. You can check that the things happen not only because of the economy, or religion and so on. There is a sum of a big variety of facts that put the society in this chaotic situation, the atrocities that we see every day have deep and diverse reasons to happen, and in Before The Ashes I wrote the lyrics more on this direction.



-But if I had to be honest with you I would say that I prefer rather lyrics written more mystical way, some swarming with blasphemies, Satan, maybe inspired by occultism, ancient mythologies. I just think this kind of lyrics fits death metal music better. And I think that have found something like that on the “Traces of the trade” album! Although it’s hard for me to interpret them, because they are full of metaphors, anyway I find them darker, written more in the occult, satanic vein. Am I right? If so, could you describe their true meaning, concept?



The point is that after the debut, we checked a lot of stuff and we wanted to make things deeper and darker. I saw that the lyrics should be written in a way that would fit better with the music, and with what we wanted to say, in somehow we were too polite on Before the Ashes. In Traces of the Trade we wanted to show that you can talk about blood, death, Satan and pain in an original way, without using only old clichés, but without stopping to use the common clichés, because we like some of them hehehe. After a big research here and lots of brainstorms we got the fact that there is nothing more death metal, nothing more devilish than all the suffering that our people suffered here in the fucked up way that they occupied our region, abusing and implementing so much violence against our people. Our society that is the 6th economy of the world now has a violent history and was built by the blood of the poor people that are here getting fucked up by an elite that is putting poor people to kill poor people, like is happening all time here, like is happening in São Paulo now this war between the organized crime and the police, and innocents are being killed man, in 14 days, more than 130 people died, and the media shows only that we have carnival, party and so on… We are showing to the world this dark side, in a Death Metal approach.



-It’s obvious that religious, (anti) Christian questions influence every death/black/thrash metal almost or should be at least. regarding KROW I find such sentence in one of your interviews: “Religions are connected with a big system that is totally fucked up. It helps people to stay alienated, in Brazil this is clear, they used religion to justify slavery, violence and all the shit that happened and happens here…” . Interesting quotation and consequently I’d like to say it’s same in every country with poor economical situation or with some terrible history, like South American ones or Poland. Actually there aren’t bigger differences, the only positive thing is that young people of the XXI century don’t give a fuck about Church anymore, their position is weaker and weaker… I’ve noticed something like that in Europe at least and what about Brazil? Is your country under the Church’s control still?



To be sincere man, there is one thing that scares me a lot in Brazil that is the fact that these new evangelic churches are growing so much and in a so insane way, that they are making a brainwash in people’s minds, and it is becoming a huge problem in my opinion. They have a big power on our parliament, which is the reason that not even abortion is allowed here, which in 2012 does not make sense for a reasonable country. The church is not controlling the state, we are a secular state, but of course that the religion has a huge influence on the governments and on the cultural behavior of the people. And about this new evangelic churches, they are taking financial advantages of the poor people, the resource less population is being explored by these churches, and they have an extreme conservatory ideology, and of course it moves millions and millions of dollars every year. It is a completely nonsense situation. A fucked up deal.



-Playing all those gigs through whole Europe you have occasion to get to know various cultures, people like Romanian, Turkish, Moldavian, German and especially Polish one. How would you like to compare European people to Brazilian society. Are there bigger differences from your point of view? I personally can say that metalheads are same nation, people, doesn’t matter from which country we come from. Our meeting in Grudziądz proved that Poles, Romanians, Chileans and Brazilians can find common tongue and passion without any problem, what you say?



I agree with you that the metal nation find a common tongue and that all over the world we have a lot in common. Trying to make a very long history short, the main point that I see the difference from Brazilians to Europeans, is that in European people are more straight to the point and that they tend to respect more the individuality of the people, this is really nice in my opinion and I learn a lot with all this experience with people from so different countries, for sure this changed my life in a complete deep way and teach me a lot. But the metal provides us a passion that is the same all over the places I got man, the metal nation is just one!



-Thanks a lot for interview!!! Since you are Brazilians I have to ask about football for the end! So, which teams do you support guys? I know, one of them is Palmeiras, right? What else? Do you wait with big hunger for 2014 and Mundial in football?



Awesome to talk about it!!! First of all a big hail to our drummer Jhoka that is supporting Palmeiras and they got down to the second division on Sunday hahahahahahhaha, so congratulations to Palmeiras now and we hope they can recover one day hahahhah. Well, so I support São Paulo, that is an amazing team, and we did a good second part of this season and now Ganso is playing with us, we put a lot of money on this guy, so I hope this asshole after getting out of Santos, finally start to play well again!!! Carcassa supports Cruzeiro from Belo Horizonte. Despite all the criticize I have talked to you in this interview about Brazil, I am sure that the world cup here will be a fucking hell of a party hahahah, the country will stop for one month, it will be a one month carnival I believe hahahaha. The whole world will get amazed on how much Brazilians love to party and to smile and make friends, this is a thing that I am pretty proud to say. I just hope that this shitty coach we have gets out of our national team, or make something, because everybody is worried about to lose the world cup inside our home, and I don’t want to imagine if we lose it to Argentina, cause I would have the feeling to commit suicide hahahah, I don’t even want to think about it hahahah



Just to finish here, I would like to say thanks a lot to everybody that is supporting us in this journey, and that this opportunity here to talk in your zine is really great man! Thanks a lot ! We are ready to hit the European roads again for next year and we will do it with all our power and guts!!! Wait and see it!!! See you next year! All the best kurwaaaaaaa !!! See Ya brother!!! Tylko Arka Gdynia!!!



                 Taken from 26# NECROSCOPE metalzine




                         

                           L U C I F Y R E [UK]

Maybe this interview should appear in some jubilee issue, like the previous one, since some of its part concerns my great memoires about the beginning of this zine, regarding my youth time in Gdynia- Obłuże… Anyway it arrived over here and I don’t regret of anything! Simply because the following conversation seems to be really interesting and should give you some tasty time. Moreover (or foremost) the band presented at this place deserves our attention and support absolutely! This is LVCIFYRE; unholy death/black metal killer, coming from United Kingdom, London (but with international roots, as you will see)! Thus, go deep into the abyss, play (loud) some extreme METAL and read this interview dome with Tomasz Kaos (guitars, vocals).

- Hail Tomek! First I have to admit two things at least. Namely I never thought that I will interview You some day, especially after HODUR’S death and loosing a contact. Secondly, this interview will become quite different than others I do for NECROSCOPE because here I’d like to reminisce our old, Pomeranian days with you. I hope, you have against that, haven’t you? Anyway, LUCIFYRE and great “The calling depths” will stay a main subject of our conversation, so let’s rock!
 Hi Adam, Feel free with your questions, I don't mind at all to dig in the past for Necroscope.

-So, do you remember that you were a part of NECROSCOPE team for short time, back in the 1994? How do you remember this time and our “battles” for free Xerox at one of your pals? Did you think back then that this zine will become with 26th.issue some day? I’m asking because had an impression you all guys (Kamil & Leszek too) had not bigger plans concerned with NECROSCOPE zine, and I was the only one who wanted to keep the zine alive, hehe. Anyway, do you know what’s is going on with Kamil and Leszek, because I lost contact with them completely…?
 Ha, sure I do remember, I always love to be involved into zines, Necroscope was always very honest and loyal to the true Metal Underground, to be part of it was a pleasure. I remember we had pretty good interviews with Burzum, Barathrum and other very strong and active by then bands. Now all memories coming back ,yeah my mate manage to get us free copy's at his mums work, HA,HA, funny old days. You were different that Kamil and Leszek, you had always great passion for Heavy Metal Music and was very exited when you received new demo tapes, probably still are hehe (you are right definitely, hehe! Skalpel). Actually I may say that you were the only one that had true passion for darkness ,night and blasphemy ,since I remember. Old good times rising fire at nights in our forest, great times, truly and to be honest I'm very glad that you still are who you are. that you survived and still follow your path ,the path of mighty Necroscope ha-ha (well, still I recall those days very, very good, especially our woods and winter nights I was spending there with beer, ehh… I must visit the forest soon again- Skalpel) I don't think that there is anyone left from our Obłuze Metal Legions, as far as I'm concerned everybody went into different directions and totally lost any contact with them. I did found Matt Blasphemer on Facebook but never get replay from him, that's all. Kamil and Leszek ,no idea what they up to but I hope they well, they are cool guys.

-Great memories without doubt! HODUR, black metal horde formed with Kamil and Mat was much more serious thing from you. Always I was curious about your alleged NS image back then, about concept behind such songs as “Wilczyca SS” (she-wolf SS)!!! Can you clear me this thing today, when you are older and more mature individual? Anyway. Were you much surprised when you got ask about vinyl re-edition of HODUR’S recordings? Because I was very much… Do you like to listen to “The majesty” & “Salve Satanas” today? Because I do!!!
-You know it is a part of my Chaotic past and it lead me where I'm now and it did transform me in many ways. Hodur was great band to me and to be honest I never put NS and other politic bulshit on front of my art. Wilczyca z SS(In English "She Wolf From SS") was inspired by the movie on the same title. Hodur was generally inspired by Chaos, Satan, Darkness, second world war, war against Judeo- Christianity, death camps - total death manifestation, war machinery etc, of curse we've been classified as NS straight away, but I never cared about such a stuff, Hodur was very honest and evil, I think that was all was needed by then. I never was "politically correct "since it is very hard to be these times, but I’m not related with any right wing, I do hate man kind in many ways and if someone don’t like then tough shit. I'm very fucking pleased that Strigoi Records released "Salve Sathanas" on LP. Finally it came as it should many years ago, Hail Strigoi! There are also plans to release "The Majesty" on 7'.

-Cool! Later you formed band called SONS OF SERPENT with which you’ve release the only demo titled “Primeval chaos”. It was a piece of good and pretty moving black/death metal so it’s pity the demo never got proper promotion and SONS OF SERPENT split up soon after… Why? Was it your removal to London main reason? I think SONS OF SERPENT was a kind of “announcement” what you create with LUCIFYRE now, can you agree with my opinion?
 Sadly our demo has never been released, shame it was solid in its own time, now I'm not sure is it worth to release that. We had very good feedback from labels and promoters that wanted to work with us, but line up problems became bigger that I thought, I lost drummer and whole lineup, I remember they focus on some hardcore shit, that off-course did not survive to long since it was another fashion, fake assholes. So I got very pissed off and decide to move away from that place, it was few other things, lack of job etc. I packed by shit and move on ,search for new beginning, search for Lvcifyre. I'm not sure if Lvcifyre is continuation of Sons of Serpent, very different stuff on all levels, but everybody got opinion, if that is yours feel free.

-Well, maybe the word “continuation” it’s  little abuse here, just subtle announcement…And so we have got LUCIFYRE subject. The band’s line up is formed today by individuals coming from Poland, Cyprus and Portugal, so we can convince you really international band, not Polish or English one as some editors write abut LUCIFYRE, do you agree? Is it hard to compose a music, arrange gigs at such international crucible? I think it’s easier when we say that you are a kind of leader there, aren’t you?
 We all live  in London except Alex, that move out to Cyprus about 2 months ago, we are UK based ,but not English for sure ha-ha. Yes I'm the leader ,I write mostly whole music with big help of drummer that gave his opinion all the times, but in general I'm responsible for whole crime ha-ha. It will be harder for us to play live now since Alex move out, but we manage, one way or the other, nothing will stop us now, no return!

-I have read few reviews of your debut album “The calling depths” and have noticed two particular things there. Namely, all of them are positive, not to say enthusiastic ones, so I have to ask if you are aware of creating one of the best stuffs on the scene for last months, or are you in opinion those enthusiastic reviews are kinda of courtesy from editors? Secondly, most of reviewers compare you to death metal Gods such as MORBID ANGEL & IMMOLATION, what you say? I suppose your relation to such comparisons is ambivalent rather, I mean it’s nice when you are compared to such killers but on the other hand LUCIFYRE’S music is little different… Am I right?
 To be honest I'm not aware of any negative feedback regarding "The Calling Depths”, we seriously had all good reviews, I may even say killer ones. We are aware that we are creating a quality stuff, we work on it very hard , rehearse 2 till 3 times a week and it pays back in this from ,however we had very bad promotion, basically no promotion. with next album we will make sure that it spread widely. It is good to be compared to the Metal Gods ,but on other side it could be a bit annoying simply because we really work hard to create something honest and unique and I'm glad that you noticed that, we are different by my point of view, we are dive deeper into abyss, Morbid Angel is dead and Immolation start eating his own tail, Death Metal Throne remain empty and lots of good bands out there still can’t reach it.

-Check the Brazilian HEADHUNTER D.C. out! You are right saying MORBID ANGEL is dead but with IMMOLATION I can’t agree, they are in form still, ok… Maybe I’m becoming to surprise you a lot, but… “The calling depths” recall to me atmosphere known from… some Pomeranian bands, I mean about DAMNATION, HELLBORN, AZARATH or even BEHEMOTH (from “Pandemonic incantations” era), so are you surprised??? Also I agree that you were able to create best death metal atmosphere known from early albums of such MORBID ANGEL, IMMOLATION (however), ACHERON or SADISTIC INTENT! Summing up we get essence of unholy death metal with some traces from black metal, do you like my definition?
 I'm Pomeranian myself so it may be some sort of roots that unconsciously taking over ha-ha. But yeah all those bands are good for sure, always liked them, a specially Azarath. Thanks a lot for good words Adam, early Morbid Angel, Immolation, Sadistic Intent are great bands, well some of them used to be, however we are not trying to follow Death Metal old-school Forefathers, we don't look back, we look forward and there is nothing on front, we don't see any bands ,just great Abyss. We do care to be very honest when it comes to creation, but off-course so much been done in that music that people using other bands as a definition for a new stuff., surely is always better to be compared for such a gods. As for Black Metal influences, well I did grew up on Blasphemous music and Black Metal was the stronger in that genre, also my first serious band was Black Metal. Death Metal same as Black got same point .It is music of Devil, Death, Blasphemy, Wrath, Pain, Torture that leading to the higher states of mind, perhaps that's why we got elements of both, which is still one for meet with him when he was on tour with Suffocation as a Sound Technician. We had a chat about recording to make sure he is the right choice and we set the session. We are using our vacation for recording ,everyday job is always on the way, we are getting closer to 40's and we need to pay the bills, music does not bring you a penny, you are actually lucky if you manage to not put anything into it. Rodrigo from Blood Harvest did his job, he pay for everything and release form is a very cool vinyl, even pack with shirt and patch, worst was with Pulverized they got totally late with a release and whole excitement gone by the time the CD was out, but in the end we still glad that is came out by good labels. Temple Below and Kratherion I never heard in my life, Degial is very different from Lvcifyre I must say ,I like what they are doing. Their album is good.

-I have to admit I really like this answer!!! Speaking about music itself, “The calling depths” is characterized of such mixture of twisted, psychedelic riffing and catchy, rhythmical tunes, songs such as “The faceless one” or “Death’s magnetic sleep” are good examples here. Also you were able to create perfect balance of technical, complex means and some straightforward riffing, what made the whole music absolutely more enjoyable, so… moving! Do you get what I mean? Too many “Metal” bands overuse their technique creating emotionless music this way…
 I think balance is one of the most important things when you are writing new song, we catch each other many times with no very good song that had totally killer riffs. We put even more pressure on that in new songs, the songs you mentioned are the slower ones from album, Death's Magnetic Sleep was first song wrote for that album, perhaps that's why it flows better. We are never satisfied with most of stuff I think that's why we always keep working on same idea for days and weeks and months until we get what we want. We put attention to every note, even if is sounds good we keep trying different notes to make sure we choose the right one. Regarding second part of your question, there is well to many bands, most of it is not worth it shit and average minds will create average music, great mind will create great. I think Sarcofago are good example of great riffing!

-SARCOFAGO are immortal Gods!!!! There is one more mark characteristic for your music. I mean the whole album is definitely compact and so “concrete”, the whole musical content is equal without better or especially worse moments, do you get what I mean? It look/ sounds like music prepared, composed by long time, by harmonious team of musicians… But didn’t you meet with opinions that songs from “The calling depths” are too similar to each other?
 Actually I never meet with opinion of similarity of songs, hmm... I do feel like they are very different from each other.
"Calling Depths" was written in about year and a half. It was very focus song writing process, we rehearsed a lot and it was written between me and a drummer, same with recording. I think our devotion towards Metal genre generally could be heard on album. Menthor also is very educated in music and I'm mad about every note in the riff, so it was our goal in some ways to sound very good and procreation wise.

-One thing makes me confused. Namely, “The calling depths” was recorded in Poland, then previous EP “Dying light ov God” was made in Paris!!! So, my question is: aren’t there any good studios in London? Maybe that you are used to connect recording sessions with vacations, aren’t you? The second part of question concerns your label- BLOOD HARVEST; I’m sure you are glad with cooperation, right? From my viewpoint it’s perfect label for LUCIFYRE, enough to see on their recent releases: TEMPLEBELOW, KRATHERION or DEGIAL- so bands performing a bit similar music to yours, to say it in general, do you agree with me? However I’ve got to know just that you aren’t satisfied with promotion…
 Perhaps there is someone that could satisfied us with sound production, but we don't know him and also prices here are crazy, we could not afford to record here unless you are big format band. We choose Factory Studios since we know Janusz the owner of studio and we know he is very cool guy that get you a natural sound far away from all that over produced plastic crap. He use to work with big bands and he is very talented, we meet with him when he was on tour with Suffocation as a Sound Technician. We had a chat about recording to make sure he is the right choice and we set the session. We are using our vacation for recording ,everyday job is always on the way, we are getting closer to 40's and we need to pay the bills, music does not bring you a penny, you are actually lucky if you manage to not put anything into it. Rodrigo from Blood Harvest did his job, he pay for everything and release form is a very cool vinyl, even pack with shirt and patch, worst was with Pulverized they got totally late with a release and whole excitement gone by the time the CD was out, but in the end we still glad that is came out by good labels. Temple Below and Kratherion I never heard in my life, Degial is very different from Lvcifyre I must say ,I like what they are doing. Their album is good.

-We have told here about atmosphere in death/black metal genre few times. And it’s obvious that atmosphere is made by lyrics to some extent. Therefore tell us something concrete about your lyrics. I didn’t read them, but listening to the music and looking on titles I’ve got an impression that you don’t want to write common, simple death/black metal texts, am I right? For example I’m curious what about is song titled “Death’s magnetic sleep” because the title is pretty intrigue…
 Death Magnetic Sleep is about the end of life. It is a story of Black Earth rites that drag you down into depths, where you witness the outer terror dwelling ready to be awake and devour all life. It is a period of time that been given to us and reminds us about return the primal source, the Chaos. Death is a gate, a sleep for our vehicle ,the Flesh. Lyrics are based on "The Other Side" travel in our subconsciousness, workings leading us to connection with our Evil Genius. Glorification of divine Darkness.

-And the band’s name suggests some concrete attitude, image from you. However I can’t be sure if there is some concrete meaning behind the word “Lucifyre” or you’ve chosen this because it sounds good, it’s good moniker for death metal band… What you say? Does the band’s name cooperate with your lyrics and general attitude/ image? Do you take your inspirations from any books, movies (or any other kind of art) or daily, shitty life is enough source of inspirations for you?
 Lvcifyre it's formula of progress, made of Lucifer and Fire words. Enlightenment, torch in darkness, the wisdom. It is metaphorical "soul" of our creation. We see Lucifer as wisdom and liberation, that breaking all chains and laws, we didn't choose because it is sound good, but because it mean to be, more like name choose us and we are honored to the bone. Of course our lyrics are based on Kingdom o the Abyss, The World of Qliphoths, higher outer forms, Demons and Angels, entities of darkness, night cults, necromancy, forbidden rites and all Devil's work generally. Inspirations is so many meditation, words of power, regarding writers Kenneth Grant, HP Lovecraft, A.Crowley, Solomon, Peter Carroll, Donald Tyson just to name very few. Movies are not really inspirations I think, there are some good ones,  especially old ones Shining, The Exorcist, Lucifer Rising, Hellriser, Devil rides out, Evil Dead. From new stuff I really enjoyed Prometheus. Daily life no way it could inspiration for me.

-Lucifer is a person, which found his role in many myths, legends, even books and movies created in XX century. Did you think to create some day a concept based on Lucifer’s fall, his love to Lilith and hate towards God and mankind? Isn’t it beautiful legend and at the same time good subject for death/black metal album? Do you like French group called ELEND?
 Perhaps you should do a deeper research about that "legend". It's sound to distorted by Black/Death Metal pseudo mystics or magicians, whatever they want to call them selves. Elend, I only came across a name, never heard them.

-I know, previous questions was quite strange, hehe… Tell me how do you live in London, both, from economical and such friendly/ cultural sides? Did you watch polish TV series titled “Londoners”? Don’t you miss poor and Christian Poland, especially our “Obłuże”??? I have to confess I miss those old, beer parties of ours very much… How do you like to spend your free time in London (apart of music), I think you have a lot of possibilities…
 It is a party place for sure, if you are taking party as the best you can do with your time I think it is a right place. I'm generally not socialize to much, I go on gigs, not on every single one, I choose only stuff I like. I don’t watch TV at all, all free time I got I spend on more productive stuff, yesterday for example I went to see old heavy metal band Pagan Altar, it was great. I have got rarely sentimental thoughts about Obluze, our old great woods and alcoholic Sabbaths, fires of Walpurgis Night (yeah, fires were amazing!!! Skalpel) My free time are mostly good literature, drawings, rehearsals and any sphere where I can create. You know the older I get the more distant I become and realize that I don’t want to waste my time in unreal and uncontrolled state of mind, I think I put more pressure on focus towards my goals.
-Exactly, I think you have many metal gigs there, in London, right? Are you used to visit gigs of other bands during weekends? What about LUCIFYRE’S live performances? I know about “Sonic Obliteration fest” back in February and gig with DESTROYER666 & GRAVE MIASMA may, 4th. Did you play any more gigs recently? What can you say about audience on London gigs, is it made by international crowd, as the whole London’s population is? Do you meet any metalhead form Asia, South America there?
 There are many metal gigs indeed, but there is lots of crap also. I can be bothered to see them all. Sadly Sadistic Intent was cancelled lately, they had problems with visas (Americans get visas’ problems to UK, funny… Skalpel) . Regarding Lvcifyre live we only played those two shows, As I said before we had very poor promotion, so not many people heard about Lvcifyre, we also been pulled from few European festivals which is sad. Audience in London is nothing like one in Poland, I remember massive mosh-pits ,fights and other extreme situations, where here nothing like that ever happen. There is a group of Ecuadorians coming on shows, they are more alive ha,ha. But apart them, polish motherfuckers, few Russians and Australians the crowd is remind me a pales of salt.
-Finishing our conversation I have to ask about new stuff. Have you prepared any new songs already. Are there any concrete plans concerning your 2nd. full length? Maybe that you plan some EP first, do you? Finally, is it possible that you play some gig in Poland in nearest future? I think some performance in Gdynia would be a great experience for you, am I right?
 We got new album 90% complete, it will be recording in next few months, also we got new label but since nothing been inked I don’t want to throw any names yet. Also we got plans for split with Necrosadist and that will be all, once album is recorded we will be back on stage and focus on performing. We would love to play in Poland I got very good feedback regarding Lvcifyre from there, Gdynia will be perfect ,I been in Ucho ,great gig club (not like this old school, beer pub towards “Ucho”!!! Skalpel). Perhaps in next year we will do few shows in Europe and some promoters from Poland will be interested.

-Great to read that, I wait for new stuffs and your gig in Gdynia! That’s all, thanks a lot for interview!!! And for the real end tell me; haven’t you impression that you are perceived in underground as ex member of ADORIOR mostly? If so, isn’t it frustrating for you? By the way, what’s up in ADORIOR??? I’m asking because their last full length CD is 7 years old already!!!
 Adorior is one of the true and greatest bands on this planet, our ways may cross again or not and it is not frustrating for me that at all to be see as ex-Adorior member only, seen by who? people? Creatures of mundane zone? I mark my time with my creation to become aware of myself and what I'm, Adorior was another place on my path, Lvcifyre is closer to me, I don’t take any shit from any one there, it is a focused sonic form, riding forward machine from Hell, very honest and unique. I don’t care if "they "notice me. Thanks for interview and good-luck with Necroscope, you’re the one of the very few that survived, Respect! (Thanks and see ya in Gdynia (hell) our woods!!! Skalpel dinosaur)

                    taken from 26# NECROSCOPE






              L A S T W A R [ P L ]   

     Było gorąco, głośno i pot kapał z sufitu

Grupy LASTWAR nie trzeba specjalnie przedstawiać wszystkim tym, którzy znają historię polskiego undergroundu. Nagrali m.in. świetne demo „Skazani na zagładę”. W czasach kiedy ten materiał był promowany, miałem przyjemność korespondować z liderem grupy - Michałem Wąsewiczem. Postacią niezwykle oddaną muzyce heavy metalowej.

„Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem - tak”. Po 14 latach znów dane jest mi wymieniać poglądy z Michałem. Oto efekty.  

Witaj Michał! Powiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką heavy?

Cześć Wojtek! To bardzo odległa historia. Naprawdę mocno się cofnęliśmy w czasie do początków lat 80-tych. Byłem może w 3 klasie podstawówki kiedy zainteresowałem się muzyką rockową. W ten świat wciągnął mnie kolega z klasy. Chłonąłem wtedy wszystkie mocne dźwięki, które do mnie docierały.

Fascynacja niektórymi zespołami zaczynała się od zdjęć np. KISS czy JUDAS PRIEST. Już wtedy pokochałem wiele kapel, których słucham do dziś : BLACK SABBATH, DEEP PURPLE, URIAH HEEP, MOTORHEAD, UFO, IRON MAIDEN, SAXON i wiele innych.

Sam zainteresowałeś się muzyką?

Jak już wspomniałem wcześniej, to kumpel z klasy wciągnął mnie w świat muzyki. Miał sporą kolekcję nagrań na szpulowcu. Ja to wszystko z kolei kopiowałem na swojego ZK 140. Wiesz - jakość tych nagrań była żadna, ale to wtedy nie miało większego znaczenia. Liczyła się sama treść. Jednak podstawowym źródłem płyt i wiedzy o muzyce było radio! Programy II i III były boskie, miały ogromny wpływ na edukację muzyczną młodych ludzi.

A pamiętasz pierwszy koncert na który się wybrałeś?

Takich momentów się nie zapomina. Pierwszym moim koncertem był LOMBARD w wągrowieckim kinie. Lud był wtedy spragniony rocka i sala była pełna. Było gorąco, głośno, pot kapał z sufitu, fani zniszczyli fotele. Pamiętam, że na koniec grali „Śmierć dyskotece”. Dla takiego dzieciaka jak ja było to ogromne przeżycie. Jednak takim pierwszym wielkim koncertem był SAXON w poznańskiej Arenie w 1986 roku. Dla mnie było to jak spotkanie z bogami. Nie spałem po nocach przed i po koncercie. To był szczyt popularności SAXON, trasa „Innocence Is No Exuse”. Koncert był wspaniały, żadnych słabych momentów. Do dzisiaj jestem dumny, że widziałem na żywo ten wspaniały zespół w tamtym czasie.

A jak to było wówczas w Wągrowcu? Mieliście przecież festiwal Thrash Fest czy jeśli chodzi o papiery - Thrash Hordies zine?

Tak. Za sprawą wielu osób w Wągrowcu w tamtym czasie trochę się działo. Wspomniałeś Thrash Fest 89. To była wielka impreza na stadionie, na którą zjechało mnóstwo fanów ciężkiego grania. Na scenie pojawiło się wiele gwiazd, m.in. TURBO, IMPERATOR, GOMOR, QUO VADIS, SLASHING DEATH, SCARECROW, EGZEKUTHOR. Przyjechał też VADER, ale zabrakło dla nich czasu! W to trudno uwierzyć, ale przecież nie każdy od razu był wielki. Byli goście zza granicy m.in. zaczynający wtedy karierę SAMAEL - grali wówczas w duecie!

Dwa lata wcześniej, w 1987 roku w Wągrowcu również odbyła się metalowa impreza pt. „Muzyczne Forum”. Na scenie amfiteatru zagrali wówczas: PIEKIELNE WROTA, GULIWER, STALKER, IMPERATOR, DRAGON, MERCILESS DEATH, KATHARSIS, RAXAS, OPEN FIRE, DESTROYER, HARON z Kmiołkiem na bębnach! Można powiedzieć, że same legendy. Oczywiście tak jak wspomniałeś wychodziły ziny tj. „Thrash Hordies” czy „Crionics” i kilka innych, których tytułów nie pamiętam. No i działało parę kapel - nie tylko LASTWAR. Generalnie jak na tak małe miasto środowisko metalowe było niezwykle liczne i silne. Prawie każdy w jakiś sposób działał.

            W latach 80-tych w oficjalnej prasie relatywnie sporo pisało o tym naszym metalu… Jak to było z Tobą? Miałeś jakieś ulubione audycje w radiu czy właśnie papiery do poczytania?

Wspominałem już o ogromnym wpływie radia na moje muzyczne wychowanie. Wiadomo - zdobycie ulubionych nagrań na winylu graniczyło wtedy z cudem. A więc radio: Program II i III. „Trójka” zawsze w niedzielę w południe grała jakąś metalową płytę, a wieczorem leciały całe dyskografie. W poniedziałki były „Metalowe Tortury” Manna. No i „Wieczór Płytowy” nadawany późno w nocy żeby uniknąć zakłóceń w czasie nagrań. W programie II był „Klub Stereo”, a później „Muzyka Młodych” - Marka Gaszyńskiego. Naprawdę muzycznych audycji na wysokim poziomie było w latach 80-tych mnóstwo i czerpałem z tego garściami.

TV też więcej uwagi poświęcała naszej muzyce. Były zajawki z wizyty IRONÓW w 1984 roku. Był fragment koncertu UFO z Areny w 1983. Trafiłem w TV kiedyś na koncert  BLACK SABBATH “Never Say Die”! Mann miał swój program „Non Stop Kolor”, gdzie można było obejrzeć koncerty lub filmy muzyczne. W prasie też się sporo pisało o metalu. Miałem stosy artykułów z tych pism. Najwięcej chyba o MAIDENACH. Ich koncert w Polsce w 1984 roku był wielkim wydarzeniem!

Czy to Ty byłeś założycielem  LASTWAR? To było już prawie 18 lata temu…

Tak. To się ode mnie zaczęło. Było to pod koniec 1987 roku czyli parę dni po zakupie gitary (ha, ha). To była jedna z dwóch rzeczy, które bardzo chciałem mieć. Druga to skóra. Stać mnie było tylko na jedną - wybrałem gitarę. Czułem wtedy, że samo słuchanie muzyki mi nie wystarcza. Chciałem sam coś stworzyć, skomponować, mieć swoje nagrania. Miałem w sobie potrzebę czynnego udziału w tym metalowym zamieszaniu. Dlatego założyłem zespół.

            Mieliście jakieś „dzikie” akcje w tamtych czasach na lub po koncertach?

Nie przypominam sobie byśmy mieli jakieś ''akcje'', jak to nazywasz. Może poza jednym przypadkiem, kiedy po koncercie w Rogoźnie w 1990 roku, gdzie graliśmy z ACID DRINKERS, HYPNOSIS i MADHOUSE musieliśmy uciekać przed miejscowymi uzbrojonymi w sztachety. Było gorąco!

            Koncerty – graliście ich sporo z różnymi grupami m.in. GOMOR, IMPERATOR, SCARECROW czy PIEKIELNE WROTA....Czy przetrwały jakieś przyjaźnie z muzykami z tamtych lat?

Niestety kontakty się przez te lata pourywały. Czasami widuję się w Poznaniu z Maciejem z BETRAYERA, pisałem trochę z Cyjanem z DEAD INFECTION. Ale to wszystko. Sam jestem ciekawy, co porabiają muzycy z tych kapel.

            Ciekaw jestem np. czy masz jakiś kontakt z Lucasem ze SPARAGMOS, którzy dzielili z Wami pamiętny split „Morbid Satisfaction”. Wiesz, że on nadal gra w zespole ANTIGAMA?

Z Lucasem również nie mam kontaktu. Cieszę się, że nadal gra, choć szczerze mówiąc kompletnie nie wiem o co chodzi w muzyce ANTIGAMY. Daleko odszedł od tego co robił w SPARAGMOS. A szkoda, to był świetny zespół.

A sama muzyka. Czy Twoje gusta uległy mimo upływu lata jakieś gwałtownej metamorfozie. Ważne w tamtych czasach były dla Ciebie SLAYER i SEPULTURA, ale otwarty byłeś też na innych ważnych wykonawców np. RUSH, PINK FLOYD czy M.OLDFIELD. Jak jest dziś? 

W sumie to prawie nic się pod tym względem nie zmieniło. Może jedynie to, że słucham więcej tradycyjnego metalu i hard rocka niż death czy thrash metalu. Muzykę SLAYERA i SEPULTURY przeżywam tak samo jak przed laty. "Still Reigning" SLAYERA to arcydzieło, oszalałem jak to zobaczyłem. SLAYER to diament! Oczywiście czasami lubię zmienić klimat i posłuchać innych dźwięków. To zależy od nastroju.

           Jak  byś scharakteryzował „metalowca” z lat ? 80-ych? Różni się Twoim zadniem od tego dzisiejszego?

Zewnętrznie zdecydowanie tak. Nikt już przecież nie nosi obcisłych wokół kostek spodni i wycieru z nazwami kapel na plecach. Ćwieki też chyba nie są już modne. Teraz często metal niczym się nie wyróżnia z tłumu. Najważniejsze co w sercu. Chyba jedynym ponadczasowym elementem ubioru metala jest skóra tzw. „ramoneska”. Noszę taką chyba 16 lat i tak pewnie już zostanie.

Pierwsze demo LASTWAR "Skazani na zagładę" z niezapomnianymi kawałkami "Kara śmierci" czy "Droga szczurów" zostało nagrane  w studio ARP w Szczecinie. Jak z perspektywy czasu wspominasz tamten materiał i pobyt w ARP?

Bardzo ciepło wspominam sesję nagraniową w ARP i mimo upływu lat z przyjemnością słucham materiału, który tam nagraliśmy. Było to nasze pierwsze zetknięcie ze studiem i myślę, że wyszliśmy z tego obronną ręką. Może to zabrzmi nieskromnie, ale w tamtym czasie mało kto mógł się poszczycić tak dobrze brzmiącym demo. To wszystko zasługa świetnego realizatora Artura Bursakowskiego. Już wtedy miał doświadczenie w nagrywaniu metalu i wiedział jak ten rodzaj muzyki musi brzmieć. Myślę, że wciągnął z nas wszystko na co nas było wtedy stać.

            Po dwóch latach trafiliście do Carnage Records -  Mariusza Kmiołka. Warunkiem wydania "Darkness In Eden"  były polskie teksty, prawda? Jak wspominasz okres współpracy LASTWAR i Carnage?

Kmiołkowi podobało się nasze pierwsze demo i chciał wydać nasz następny materiał pod szyldem Carnage Rec. Ale właśnie warunkiem były anglojęzyczne teksty. Jakoś sobie z tym poradziliśmy i tak się zaczęła nasza krótka współpraca. Jedno wydawnictwo i koniec. Ale to nie z winy Mariusza, choć wtedy widzieliśmy to inaczej. Wydał “Darkness...”, pomógł nam dostać się na parę imprez metalowych, czyli wszystko z jego strony było OK. Ale chyba był zawiedziony “ Darkness In Eden”. Materiał zabrzmiał fatalnie. Zlekceważyliśmy etap starannego doboru realizatora, poszliśmy na żywioł. O ile w przypadku “Skazanych...”  to zadziałało - mieliśmy szczęście trafić na Bursaka - o tyle przy “Darkness...”  przyniosło opłakane skutki.

Nie znoszę tego materiału, brzmienie jest męczące, głuche. Szkoda, bo muzycznie materiał był OK., poszliśmy do przodu od czasu debiutu. W tej sytuacji Kmiołek przestał się nami po prostu interesować.

Co działo się z Wami po "Darkness In Eden". Było demo 94 i...słuch po Was zaginął? Co było przyczyną rozpadu LASTWAR?

Po wydaniu “Darkness...” oblecieliśmy do końca lata 92 wiele metalowych imprez. Koncertowo był to wspaniały okres. Potem do lata roku następnego zawiesiliśmy działalność z powodu mojego wyjazdu za granicę. Dla zespołu miało to fatalne skutki. Oczywiście wznowiliśmy działalność, zagraliśmy parę gigów i zrobiliśmy nowy materiał, ale to już nie było to. Sqa zwątpił, razem z Egonem zaczęli tworzyć nowy band, straciliśmy wspólny cel. Specjalnie też nie promowaliśmy nowego materiału, zrobiliśmy go chyba tak bardziej dla siebie. Po moim powrocie z kolejnego wyjazdu, wiosną 94 dowiedziałem się, że Sqa zrezygnował z gry w LASTWAR. Coś tam z Egonem próbowaliśmy ratować, ale nic z tego nie wyszło. Zespół się rozleciał. Zabrakło wiary, determinacji i jasno określonego celu.

             Czy grałeś gdzieś po rozpadzie LASTWAR? Można wiedzieć czym dziś zajmuje się Michał "Woniu" Wąsewicz?

Po rozpadzie kapeli dołączyłem na jakieś 1,5 roku do MIRACLE. W międzyczasie z ex- bębniarzem JUSTICE  graliśmy kawałki LASTWAR, ale projekt się jakoś nie rozwinął. W 1996 roku razem z kolegą powołaliśmy do krótkiego życia projekt ALINOES SONS, połączenie elektroniki i thrashu. Nagraliśmy u Chraplaka demko, wyszła nawet ciekawa rzecz. No a w 1998 roku zacząłem grac w RANCID SAUCE – kapeli założonej przez Sqę i Egona po rozpadzie LASTWAR. A więc ten sam skład, ale zupełnie inna muza – takie coś jak PRIMUS. Klimaty więc dla mnie obce, ale miło było pograć ze starymi kumplami. Jak na razie to tyle, ale mam nadzieję, że jeszcze coś zdziałam. Tylko znaleźć na to czas.

Zawodowo zajmuję się pracą w studiu prepressowym.

Czyli masz kontakt z kolegami z LASTWAR… Egon i Sqa - co u nich słychać?

Tak. Co jakiś czas się spotykamy, jednak raczej rzadko. Mieszkamy kawałek od siebie, no a poza tym każdy ma swoje życie. Egon dzieli czas między rodzinę, a granie na chałturach. Sqa zarządza ekipą budującą drogi, ale też gra. Nie słyszałem tej kapeli, ale ponoć grają starego, dobrego hard rocka.

Nagrania LASTWAR znalazły się także na różnych kompilacjach m.in. "The Posers Genocide" . Składanki, gdzie obok Was są nagrania  GOREFEST czy VITAL REMAINS. Czy nadal masz wszystkie te kompilacje i pamiątki po grupie? Wiesz, chodzi mi o bilety, flyers, zdjecia, zines...

Tak, były jakieś kompilacje, ale nie ma się czym podniecać – to chyba nie były żadne oficjalne wydawnictwa. W archiwum mam “The Posers Genocide” i te wszystkie pamiątki jakie po LASTWAR się zachowały: kasety, zdjęcia, koncerty na video, ziny, plakaty, backstage itd. A… Nawet mam taśmę matkę z ARP ze “Skazanymi...”. Teraz to już antyk.

              Wiesz, że amerykańska Cursed Productions nadal ma w swoim katalogu  "Skazani na zagładę"?

Wiem. Gdzieś tam w necie zetknąłem się z Cursed Prod. Widziałem, że mają w ofercie to demo. Ciekawe czy schodzi...? To zaskakujące jakie rzeczy można tam znaleźć.

            Czy jest w ogóle szansa na powrót LASTWAR na scenę?

To nierealne. Zbyt odległa to historia. Wątpię, abyśmy teraz dobrze się czuli na scenie jako LASTWAR... Zresztą czasu brak. No i Egon odszedł od metalu. Same przeciwności. Natomiast chciałbym coś jeszcze nagrać pod tą nazwą. To mogłoby być ciekawe.

Powiedz jeszcze czy jest taka książka lub film, które są Ci szczególnie bliskie?

W filmie lubię kiedy grają ludzie, a nie efekty. Najlepiej jeszcze jak obraz jest czarno-biały, nisko budżetowy jak np. “Wniebowzięci”. Duet Maklakiewicz / Himilsbach  to fenomen. Oglądałem ten film ostatnio parę razy, cały czas bawi i zachwyca. Generalnie lubię klimat polskich filmów z tamtych lat. Z książką może być gorzej. Kiedyś czytałem dużo - teraz mało. Naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy.

Bardzo dziękuję za rozmowę! Ostatnie słowo jest Twoje…

Chciałem za pośrednictwem Twojego pisma pozdrowić wszystkich wiernych fanów metalu. Jeżeli chcecie o czymś pogadać to piszcie na adres:

agama74@ neostrada.pl. Na pewno odpiszę. Trzymajcie się (metalu)! Cześć!

    

                                                                      WOJCIECH LIS 

                                                                                                                                                              

Wojciech Lis razem z Tomaszem Godlewskim, są autorami książki pt. „Jaskinia hałasu”. Publikacja ta to pierwsze w Polsce, obszerne ujęcie historii tworzenia się polskiego metalowego undergroundu. Na potrzeby książki przepytano większość głównych animatorów tej sceny, z czego powstał autentyczny i wielobarwny obraz widziany przez pryzmat wrażeń i wspomnień jego twórców i uczestników. Książka cały czas jest do kupienia w Wydawnictwie Kagra: http://www.kagra.com.pl/?p=productsList&page=2

          L O R D  V A D E R [ P L ]

Byliśmy o krok dalej od zespołów, które grały heavy metal

Fascynuje się fotografią i jest miłośnikiem speedwaya. Nade wszystko lubuje się jednak w rockowym graniu. Współzałożyciel bydgoskiego zespołu LORD VADER, były promotor SCARECROW. Dziś Witold Albiński, bo o nim mowa, to manager i muzyk kapeli Krzysztofa Jaryczewskiego - JARY BAND.

Proszę powiedzieć na początek tej rozmowy o swoich początkach poznawania muzyki metalowej...

Pierwsze ważne dla mnie zespoły to oczywiście Wielka Czwórka – BLACK SABBATH, LED ZEPPELIN, DEEP PURPLE i najważniejszy – BUDGIE. Oprócz tej Wielkiej Czwórki były jeszcze URIAH HEEP i KING CRIMSON! To były najistotniejsze zespoły jeżeli chodzi o moje początki związane z muzyką, lecz zanim do nich dotarłem słuchałem MUD, SWEET i SLADE. Przełomem jednak był dla mnie moment, w którym ksiądz Andrzej (kiedyś to byli księża! Ha,ha,ha), który sam grał na gitarze i śpiewał, przyniósł mi taśmy z nagraniami właśnie PURPLI, SABBATHÓW, URIAH HEEP i ZEPPELINÓW. Miałem wtedy 12 lat. Gdy posłuchałem pierwszy raz tych piosenek, nie od razu padłem „na kolana”, ale poczułem, że mam do czynienia z czymś niezwykłym! Szczególnie gdy słuchałem „Child in time” czy „Sabbath bloody sabbath”. Od tego momentu po te taśmy sięgałem coraz częściej. To były początki, ale nadal brakowało mi tego jednego, najważniejszego zespołu do momentu, gdy usłyszałem... BUDGIE! Zakochałem się od razu, od pierwszego usłyszenia! Ten bas, porywające bębny, wysoki histeryczny głos i fakt, że faceci grają we trio! W mordę mi dali! Od Iana Paice z DEEP PURPLE uczyłem się grać na bębnach, a od Burkea Shelleya z BUDGIE gry na basie! Zresztą cała czwórka perkusistów Ian Paice (DEEP PURPLE), Bill Ward (BLACK SABBATH), John Bonham (LED ZEPPELIN) i Ray Phillips (BUDGIE), to byli moi ówcześni i obecni mistrzowie. Każdy z nich pozostawił we mnie ślad! Naśladowałem ich wtedy, by za jakiś czas stworzyć swój obecny styl.

Dopiero po kilku latach do tego grona dołączyły dwie następne grupy – RUSH i DIO. Jak nie trudno się domyśleć, w tej pierwszej moją uwagą zwrócił mistrz perkusji Neil Peart, a w DIO -  Vinny Appice, który wraz z Jimmi Bainem tworzył atomową sekcje rytmiczną – taką jak lubię!

Skąd zainteresowanie tak ciężką, jak na owe czasy muzyką?

Jak powiedziałem wcześniej osobą kluczową był ksiądz Andrzej, dzięki któremu poznałem klasykę hard rocka.

Bardzo ważną rolę w moim muzycznym życiu odegrali rodzice. Nigdy nie przeszkadzali mi w rozwijaniu mojej pasji, a mama nawet wypożyczyła dla mnie dwa harcerskie werble. Jednak dla nich najważniejsza była moja nauka i nie raz usłyszałem, że „wypiszą” mnie z zespołu, ale nigdy takie sytuacje nie były na „ostrzu noża”. Wspierali mnie i nie przeszkadzali, nawet czasem posłuchali BLACK  SABBATH. Poważnie!

Ciekaw jestem  jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy ?

Pierwszy zagraniczny i zachodni zespół, który zobaczyłem „na żywo” to był SLADE. Pamiętam jak podczas koncertu w Bydgoszczy wokalista Noddy Holder, oberwał butelką w głowę od jakiegoś fana lub raczej anty-fana! Potem długo oczekiwane, upragnione koncerty BUDGIE i później IRON MAIDEN. Miałem wtedy okazję poznać i rozmawiać z muzykami tych dwóch ostatnich zespołów. Ale to było niesamowite!

Natomiast dużo bardziej niesamowite było spotkanie z zespołem BUDGIE w 2004 roku, gdy byli na koncertach w Warszawie i Krakowie. Wtedy udało mi się być prawie cały czas z nimi, gdyż pomagałem przy realizacji koncertu w warszawskiej Stodole! Nikt w to nie uwierzy, ale zespół BUDGIE jechał na koncert z Warszawy do Krakowa... pociągiem! Szok, co? Wiem to, ponieważ byłem tam z nimi na Dworcu Centralnym i odprowadzałem ich do pociągu! Niesamowite spotkanie!

Czy Bydgoszcz na początku lat 80-ych miała jakieś, lokalne środowisko metalowe?

Żadne! Mówię to z pełną odpowiedzialnością! Nikt w tym mieście nie grał oprócz nas (wtedy nazywaliśmy się FATUM) muzyki hard rockowej. Oczywiście mam tu na myśli ortodoksyjną odmianę tej muzyki, bądź zespoły, które określały swą muzykę takim określeniem.

Dopiero później, gdy graliśmy już jako LORD VADER pojawiło się kilka zespołów spod znaku hard & heavy. Niestety, nazw niewiele pamiętam, musiałbym zajrzeć do Kroniki zespołowej, którą prowadziłem wtedy i mam do dziś!

Czy przed powstaniem LORD VADER grałeś gdzieś wcześniej? Wiem, że był NOWY RYNEK i FATUM. Czy zachowały się jakieś nagrania zespołu NOWY RYNEK?

NOWY RYNEK to był mój pierwszy zespół. Była to „szkolna” grupa, gdyż w większości wywodziliśmy się z bydgoskiego „mechanika” numer 1. Pierwotnie nazywaliśmy się RUBIKON i graliśmy głównie piosenki THE BEATLES. Jako NOWY RYNEK skłanialiśmy się muzycznie w kierunku bluesa i trochę hard rocka. Właśnie w NOWYM RYNKU zaczęliśmy realizować z Darkiem Hałasem (wokalista LORD VADER) swoje muzyczne plany. To dzięki niemu, gdy doszedł do zespołu wykonywaliśmy „Sweet Leaf” z repertuaru BLACK SABBATH. Współpraca nasza nie trwała jednak długo, ponieważ na skutek rozbieżności muzycznych Darek rozstał się z zespołem. Już wtedy wiedziałem, że razem musimy wreszcie coś zrobić i odszedłem z zespołu NOWY RYNEK. Z tego okresu działalności pozostało kilka nagrań, które jednak nigdzie nie ukazały się. Mamy je w swoich prywatnych archiwach. Po moim odejściu z zespołu założyliśmy hard rockowy zespół FATUM. Za sprawą Darka dołączyli do nas gitarzysta Witek Nowicki i basista Marek Felski.

THE CANNIBALS… Co to był za projekt?

Skąd znasz takie historie! Nie wiem czy mogę o tym pisać wprost?! To był wymyślony zespół, jeszcze w czasach szkoły podstawowej przez Daraka Hałasa i mnie. Wymyśliliśmy grupę o nazwie THE CANNIBALS i wszystkim „wciskaliśmy”, że mamy próby i koncerty! Jestem w szoku, że wiesz o takim „tworze”! Może lepiej nie pisać o tym, gdyż przeczyta to ktoś z tamtych czasów i poczuje się oszukany... To były nasze marzenia i pierwsze próby wprowadzenia ich w życie.

W tym czasie uczyliśmy się wytrwale, Darek – śpiewać, a ja grać na perkusji. Poznaliśmy się w szpitalu, gdy każdy z nas miał złamaną rękę. Szybko okazało się, że chodzimy do jednej szkoły podstawowej i mamy „fizia” na tle tej samej muzyki! Od tego momentu szliśmy prawie zawsze razem.

W jakich okolicznościach powstał LORD VADER?

Historia zespołu LORD VADER zaczyna na początku lat 80-tych, gdy powstała grupa FATUM. Proszę nie mylić naszego zespołu z grupą FATUM z Warszawy, która powstała trochę później. Nasze FATUM to kawałek historii, którą obszernie opisałem w kronice zespołowej. Jest tam dużo notatek prasowych, fotografii i codziennych opisów życia zespołu. FATUM to początek LORDA VADERA. Graliśmy klasyczny hard rock! W tej grupie mogliśmy realizować nasze pomysły oparte o fascynacje takimi zespołami jak BUDGIE i BLACK SABBATH. Wtedy w naszym repertuarze było kilka utworów tych zespołów. Jednak nasza popularność rosła dzięki własnym kompozycjom, z których jedna z nich - „Idź dalej”, znalazła się na jednej z ogólnopolskich list przebojów.

Graliśmy koncerty w wielu miastach, podczas najróżniejszych imprez. Na przestrzeni kilku lat zmienił się również skład zespołu. Gitarzystę Witka Nowickiego zastąpił Adam Gołębiowski, świetny i precyzyjny muzyk, miłośnik BLACK SABBATH. Po kilku latach miejsce basisty Marka Felskiego zmienił Roman Różański, najlepszy basista, z jakim w tamtym i późniejszym okresie grałem. Po prostu znakomity! Na chwile do zespołu powrócił Witek Nowicki, jednak szybko jego miejsce zajął niesamowicie zdolny i szybki Jarek Smarszcz. I ta piątka (Darek, Adam, Jarek, Roman i ja) zaczęła „robić” już inną muzykę. Zmienił się kierunek grupy, która nadal nazywała się...FATUM. Tak było do dnia, w którym pewnego gorącego sierpniowego dnia 1985 roku, wybraliśmy się do Jarocina.

            Jak wiele kapel, my również zgłosiliśmy się do Jarocina. Po jakimś czasie usłyszeliśmy komunikat radiowy z zestawem zespołów, które zakwalifikowały się do konkursu. Wśród nazw usłyszeliśmy naszą – FATUM! Radość była ogromna, lecz zadzwoniłem do Ośrodka Kultury w Jarocinie, aby się upewnić, czy chodzi o nas. Głos po drugiej stronie zapewnił mnie, że chodzi o zespół FATUM z Bydgoszczy, czyli o nas! Pojechaliśmy do Jarocina i jakie było nasze zdziwienie, gdy na miejscu okazało się, że owszem zakwalifikował się zespół FATUM, tyle, że z Warszawy. Co za pech! Chwile pogadaliśmy z chłopakami z Warszawy i wróciliśmy do domu, z coraz silniejszym przeświadczeniem, że FATUM nie będzie nad nami ciążyło! Tak postanowiliśmy zmienić nazwę. Tak oto pojawił się LORD VADER! Dlatego mówiąc LORD VADER nie można pominąć FATUM. Spoglądając do mojej kroniki zdaje się, że data 10 sierpnia 1985 roku jest ważną z punktu widzenia zmiany nazwy. To był ostatni koncert zespołu pod nazwą FATUM.

Kto był  autorem nazwy zespołu LORD VADER?

Nie pamiętam kto wymyślił nazwę LORD VADER. O ile dobrze pamiętam, mógł to zrobić Adam, albo Jarek...

Byliście z LORDEM VADEREM na przesłuchaniach na Metalmanię w 1986 roku, ale odpadliście. Jak wspominasz ten występ?

Występ na przesłuchaniach do Metalmanii wspominam dobrze. Gorzej wspominam to, co było przed i po! Tam po raz pierwszy odczułem „swąd” związany z tak zwanymi układami. Nie potrafię tego inaczej nazwać, ponieważ wyczuwało się pewne niezdrowe sytuacje. Jak wiadomo niepodzielnie rządził tam Dziuba (Tomasz Dziubiński).

Pamiętam, że przed przesłuchaniami w hotelu wiele osób (zespołów) prowadziło bardzo ożywione życie towarzyskie i nie sądzę, że chodziło tylko o zwykle imprezki. Wydawało mi się, że każdy chciał się jak najbardziej „wbić w układ”. Wiem, że podczas przesłuchań zagraliśmy bardzo dobry koncert,

. Widziałem twarze muzyków z innych zespołów, którym „spadły gacie” z wrażenia. Nie piszę tego tak bezpodstawnie. Graliśmy wtedy nowoczesny metal, byliśmy sprawnymi muzykami, gitarzyści „wymiatali”, a sekcja rytmiczna (Roman i ja) nie dawaliśmy odetchnąć. Dowodem na to są trzy premierowe piosenki zawarte na CD „Goliath” - „Ocalenie”, „Sajtanel” i „Metal i rdza”. Te trzy ostatnie na płycie piosenki to kompozycje z tamtych lat! Ponieważ nigdy nie zostały zarejestrowane, zrobiliśmy to teraz, tzn. na tej płycie. A powiem Ci, że te trzy stare-nowe piosenki to jedne z łatwiejszych. Jest jeszcze kilka kompozycji speed-thrash-metalowych, ale po tylu latach nie byliśmy w stanie tak szybko się ich ponownie nauczyć! I niech recenzje płyty i szczególnie tych trzech piosenek na niej zawartych o tym wszystkim świadczą, że wtedy graliśmy nowoczesny, na wysokim poziomie metal! Mimo tego, nie dostaliśmy się do festiwalu Metalmania. A dlaczego? Proszę ocenić samemu. Otóż do głównego koncertu w Katowicach zakwalifikowało się sześć zespołów, z czego cztery to kapele Dziubińskiego, który był organizatorem imprezy i jednocześnie jurorem oraz managerem tych zespołów. Trzeba wiedzieć z kim i kiedy pić wódkę, albo cierpieć za niezależność... Smutne.

Niestety... Wiem, że masz już dość pytań dotyczących Dziubińskiego, ale pozwól, że zapytam…Najpierw jednak  cytat:  „Ten dureń nie pozwolił nawet na recenzję płyty LORDA VADERA, bo się na nas "gniewa" od pierwszej Metalmanii. Po prostu powiedzieliśmy "nie" temu panu, który wtedy miał zakusy na zmonopolizowanie rynku. On nam wtedy obiecał, że zniszczy kapele, co zresztą uczynił - BYDLE !!!”. To słowa Twojego kolegi z zespołu - Darka Hałasa. Proszę o Twój komentarz…

Darek ma do tego bardziej emocjonalny stosunek, ja mam to już w dupie, ponieważ robiłem i robię dużo innych rzeczy muzycznie. Nie zamieszczenie recenzji płyty „Goliath” w swoim czasopiśmie jest szkodliwe w szerszym tego słowa znaczeniu.

Opowiem Ci jeszcze jedną ciekawą historię, która mówi wiele o całej tej sytuacji. Po rozpadzie LORDA VADERA, gitarzyści Adam i Jarek doszli do zespołu SCARECROW, w którym przez jakiś czas grali kilka swoich kompozycji, granych wcześniej w LORD VADER. Jesienią kolejnego roku postanowili również spróbować swoich szans w przesłuchaniach do Metalmanii. Ponieważ nie mieli swojego demo, więc wysłali zarejestrowane wcześniej w LORD VADER utwory jako SCARECROW. Ponieważ Darek Hałas wierzył, że LORD VADER wróci do działalności, wysłał również te same nagrania jako LORD VADER. Czyli Dziubinski dostał  dwa te same nagrania, zgłoszone raz jako LORD VADER i drugi raz jako SCARECROW na te same przesłuchania. I co się okazało? Na przesłuchania zakwalifikował się zespół... SCARECROW! A znam te całą sprawę, ponieważ przez ten krótki czas byłem managerem zespołu SCARECROW i    to właśnie ja rozmawiałem telefonicznie z Dziubą i to on mi osobiście przekazał, że LORD VADER się nie dostał na przesłuchania! Jaja, co? (śmiech)

Ja o wałkach Dziubińskiego coś tam słyszałem. Takie fakty, jak przytoczony przed chwilą trzeba jednak nagłaśniać, bo dzieci, które w internecie piszą o polskim metalu gotowe niebawem postawić pomnik Dziubińskiemu...

LORD VADER był ponoć blisko wydania I płyty w Klubie Płytowym Razem. Dlaczego do tego nie doszło?

Nie pamiętam, dlaczego nie doszło do wydania płyty w Klubie Płytowy Razem. To prawda, że wszystko szło w dobrym kierunku, ale jakoś się rozmyło. Szkoda!

 Czy można powiedzieć, że Krzysztof Domaszczyński z Razem pełnił w tamtym okresie rolę menagera zespołu LORD VADER?

Nie. Krzysiek nie był naszym managerem. Naszym jedynym managerem był Wiesław Gościnny. Krzysztof był naszym „dobrym duchem”, dużo nam pomógł i doradził. Byliśmy dobrymi kolegami. Nie wiem, co teraz robi. Tak samo jak Jacek Demkiewicz, który dużo nam w tamtym czasie pomagał. Również nie wiem, co robi i gdzie jest.

Nie było płyty, ale był singiel - Inna Twarz  nagrany w 1986 dla Tonpressu. Wiesz może jaki był nakład tej płytki? Dzięki komu ten materiał ujrzał światło dzienne?

Nie wiem jaki był nakład tej płyty. Mam kilka egzemplarzy singla i staram się ich nie pozbywać. Ostatnio widziałem tę, dla nas historyczną płytę na Allegro i osiągnęła ona cenę 32 złote! Niesamowite! Duży udział w wydaniu tego materiału miał właśnie Krzysztof Domaszczyński.

 W 2002 roku światło dzienne ujrzała płyta winylowa LORD VADER. Dokładniej rzecz ujmując ukazały się aż trzy jej wersje, jedna z nich nawet w Kolumbii...

 Płyta została wydana przez Karthago Records jako winylowa w Europie, a potem już jako CD z trzema dodatkowymi utworami zarejestrowanymi w 2001 roku w najlepszym składzie grupy. Darek, Adam, Jarek, Roman i ja zarejestrowaliśmy piosenki skomponowane bodajże w 1987 roku i stąd też ich taka siła. To było fantastyczne spotkanie, zarówno na próbach jak i w studiu.

Po jakimś czasie wydaniem tego materiału zainteresowała się kolumbijska wytwórnia Warhymns Records i tak powstało trzecie wydawnictwo płyty „Goliath”. Jest to wersja CD, niczym po za szczegółami na okładce, nie różniąca się od płyty wydanej przez Karthago Records. Istotna natomiast różnica jest między płytą w wersji winylowej a pozostałymi dwoma. Oprócz tego, że na CD są nagrania zarejestrowane na nowo, to płyty te zawierają wszystkie zarejestrowane utwory FATUM. Na płycie winylowej jest ich tylko kilka. Dodatkową atrakcją płyty winylowej jest to, że krążek wydany jest w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i czerwonej. Natomiast inicjatorem całego przedsięwzięcia był Bart Gabriel, fan muzyki hard i heavy. To dzięki niemu doszło do tych wydawnictw.

Dariusz Hałas, Adam Gołębiowski, Jarosław Smarszcz czy Roman Różański. Masz kontakt z kolegami z LORDA?

Oczywiście, że mam kontakt z kolegami. Najczęściej spotykam się z Adamem, gdyż przyjaźnimy się od wielu lat. Często kontaktuję się z Darkiem, natomiast najrzadziej z Jarkiem i Romanem. Wszyscy poza Romanem mieszkamy w Bydgoszczy.

Krojenia na koncertach, interweniujący panowie w niebieskich mundurach… Byłeś świadkiem takich nieprzyjemnych zdarzeń?

Nie cierpię komuny, za to, co zrobiła! Wkurza mnie to, że wielu ludzi zapomina ten cały syf! Natomiast nie przypominam sobie jakichś konkretnych sytuacji z „mundurowymi” w kontekście muzyki, może poza jedną, gdy wracaliśmy z próby, bądź koncertu i byliśmy legitymowani przez milicję. W pewnym momencie panowie zażyczyli sobie, abym pokazał zawartość torby. Trochę zrobiło się gorąco, gdy zobaczyli jakieś metalowe długie przedmioty w środku, które były tylko... statywami od talerzy do perkusji. (śmiech)

Powiedz, jakie polskie zespoły utkwiły Ci szczególnie w pamięci, jeśli chodzi o dobrych kompanów do wypitki?

Niewiele pamiętam takich sytuacji, ponieważ imprezowaliśmy raczej w swoim gronie. Dużo fajnych imprez było u naszego managera Wiesława Gościnnego w domu, który wraz ze swoją żoną Żanetą prowadzili taki „otwarty dom”. Było super! Tam były nasze najlepsze spotkania.

Po śmierci LORDA VADERA Ty nadal pozostajesz aktywnym muzykiem. Na horyzoncie pojawia się GRAFFITI. Graliście m.in. w Jarocinie i na Przystanku Woodstock. Nagraliście dwie płyty. Jak z perspektywy czasu oceniasz te dwa materiały?

GRAFFITI to całkowicie moja kapela. Było to trio, które założyłem w 1990 roku.

To osobny rozdział w moim życiu. W tym zespole, który wykonywał rock z domieszkami bluesa i hard rocka, grałem na gitarze basowej. Darek Hałas pisał nam angielskie teksty. Naszym ukłonem w kierunku hard rocka, było wykonywanie przez nas kilku klasyków tej muzyki. Graliśmy na przykład „Whisky River” z repertuaru BUDGIE i „Demon eye” z repertuaru DEEP PURPLE. Jeżeli chodzi o płyty GRAFFITI, to są to zupełnie inne materiały, zarówno pod względem muzycznym, jak i formalnym.

Pierwsza płyta „Graffiti” to materiał, mimo swej różnorodności (rock, blues i funky), zwarty i poza kilkoma piosenkami, stanowi efekt sesji nagraniowej w dawnym studiu w Izabelinie. Lubię tę płytę i miło wspominam tamten twórczy czas! Mam dużo wdzięczności do Andrzeja Puczyńskiego (właściciela studia) za okazanie nam przychylności. Nasze pierwsze profesjonalne nagrania powstały właśnie u niego i też znajdują się na płycie.

Natomiast druga płyta „Victoria” to zupełni inny materiał. Mimo, że jest zbiorem piosenek z różnych sesji i... okazji, bardzo ją cenię! Część zawartych na niej piosenek nagrywanych było z myślą o drugiej płycie, w czasie w którym powoli przestawaliśmy wierzyć, że takowa ujrzy światło dzienne. Kolejne utwory na tej płycie, to bardzo ważne nagrania, ponieważ podsumowują okres współpracy z naszym kolegą Jackiem Gollobem, żużlowcem, jeżdżącym wtedy w barwach naszego klubu. Tak, tak, mieszkając w Bydgoszczy nie sposób nie otrzeć się o ten interesujący sport. Jestem fanem speedwaya! Tak się złożyło, że Jacek, którego poznaliśmy w 1994 roku, jest fanem rocka i po jakimś czasie zaczął z nami śpiewać. Nasza współpraca trwała kilka lat i była bardziej intensywna, poza sezonem sportowym. Na tej płycie są dwie piosenki z udziałem Jacka na wokalu. Fajna współpraca i...osobny temat na rozmowę! To jednak nie jedyny żużlowy akcent na tej płycie! Pretekstem do wydania tego materiału było coraz bardziej realne Mistrzostwo Polski drużyny z Bydgoszczy w 2002 roku. Właśnie nam zaproponowano napisanie piosenki z tej okazji. Tytułowa „Victoria” to utwór zaśpiewany wraz z tysiącami fanów żużla na stadionie. Tak, tak! Zostały rozstawione mikrofony wokół trybun i 17 tysięcy gardeł wrzeszczy refren piosenki „Polonia Mistrzem jest!”. I to jest na tej płycie! 

Powiedz, kiedy poznałeś się z Krzysztofem Jaryczewskim? Ponoć jeszcze w czasach FATUM graliście wspólne koncerty z ODDZIAŁEM ZAMKNIĘTYM?

Jarego poznałem bardzo dawno temu. Tylko dzięki zapiskom w mojej Kronice mogę podać dokładną datę i okoliczności. Tak naprawdę to dzięki mojemu tacie powstała ta księga. To on namawiał mnie do spisywania historii naszego zespołu i naszej jednocześnie. Jestem mu bardzo za to wdzięczny. Oj, wiele tam ciekawych faktów i opisów. Nawet moje osobiste podziękowania na płycie „Goliath” to dwa krótkie fragmenty z kroniki. Jeden o graniu, twórczej atmosferze na próbach, a drugi o... miłości. No więc wracając do Jarego, to poznaliśmy się bardzo dawno temu, gdy zagraliśmy z ODDZIAŁEM ZAMKNIĘTYM jako „suport” czyli tzw. „przedgrupa” na kilku ich koncertach w Bydgoszczy w listopadzie 1982 roku.  Były to dokładnie trzy koncerty, pierwszy 28 listopada w klubie studenckim Spin, a dwa następne w sali Adria dwa dni później. Koncerty doszły do skutku dzięki ówczesnemu managerowi OZ – Rafałowi Szczęsnemu Wagnerowskiemu. To były dla nas bardzo ważne koncerty, podczas których bydgoska publiczność nas nie zawiodła. Mieliśmy wtedy swój Fan Club! To było coś! Właśnie wtedy poznałem Jarego, choć nie pamiętam jakichś konkretnych sytuacji. Pamiętam natomiast rozmowę w Spinie z Wojtkiem Pogorzelskim (gitarzystą OZ) na temat roli jaką odgrywa sprzęt przy graniu hard i heavy. Z ODDZIAŁEM spotkaliśmy się jeszcze kilkakrotnie. Jedno takie spotkanie miało miejsce w Słupsku podczas Turnieju Młodych Talentów w czerwcu 1983 roku, a kolejne w maju 1987 roku w Bydgoszczy, ale wtedy już Krzysiek Jaryczewski nie śpiewał. Jednak od tego pierwszego naszego spotkania bardzo często spotykałem się z nim w Warszawie. Tak się składa, że często jeździłem do stolicy w sprawach zespołowych, najczęściej do radia z kolejnymi naszymi nagraniami. Przy okazji takich wyjazdów spotykałem się z Jarym, a było to o tyle łatwe, że mieszkał on blisko zarówno radia jak i telewizji. Widziałem nawet tę historyczna klatkę schodowa w jego bloku, która była cała ozdobiona miłosnymi wyznaniami do tego najbardziej charyzmatycznego polskiego wokalisty. Z racji mieszkania w innych miastach oraz prowadzenia odmiennego trybu życia, nasze kontakty były nie częste, ale regularne. Znam różne etapy jego życia, będąc jednocześnie z boku jego tragicznej kiedyś drogi!

 Masę lat temu w Non Stopie ukazał się krótki tekst pt. „Jary na dnie”. Jak wówczas zareagowałeś?

Nie pamiętam teraz dokładnie treści tego artykułu. Przeżyłem szok, gdy dowiedziałem się o tragedii jaka spotkał Krzyśka. Mam tu na myśli utratę jego głosu. Pamiętam, gdy pierwszy raz usłyszałem jego głos po tym fakcie. Poczułem jego dramat!

Tak się złożyło, że w latach 1986 – 1990 często bywałem w Warszawie, bądź na koncertach lub w sprawach kolejnej mojej grupy, tym razem bluesowej BEER BAND. Wtedy często spotykaliśmy się z Krzyśkiem, którego zapraszałem na nasze koncerty do nieistniejącego obecnie klubu Akwarium. Potem był okres, gdy byłem managerem inowrocławskiej grupy YA, a po nim czas GRAFFITI. I właśnie przez te wszystkie lata do czasu, gdy zacząłem grać w zespole JARY BAND, widywałem się z Krzyśkiem - „od czasu do czasu”, widząc jednocześnie różne etapy jego życia. Obecny okres to zdecydowanie najlepszy jego czas!  Pamiętam również, że gdy Jary zaczynał wracać do artystycznego życia, zaproponował mi nawet granie w swoim zespole. Z różnych powodów było to niemożliwe z mojej strony, ale widać tak miało być. Teraz gramy razem!

Czy zgodzisz się, że wokół Jaryczewskiego, jak wokół nikogo z muzyków rockowych w Polsce wytworzyła się pewna aura kultowości, która go otacza. Jak myślisz z czego to wynika?

 Tak, Jary to postać kultowa! Jednak, żeby się o tym przekonać, trzeba było być chociaż na jednym z jego dawnych koncertów z ODDZIAŁEM ZAMKNIĘTYM. Tym, którzy tego nie przeżyli, polecam książkę o Jarym „Zerostan”. Teraz to zupełnie inny człowiek, mający wiele za sobą, ale ta nieprzeciętność siedzi w nim cały czas. To widać podczas koncertów i w życiu prywatnym.

Jak współpracuje Ci się z Krzysztofem Jaryczewskim? Jakim jest człowiekiem?

Jary jest bardzo serdecznym człowiekiem, co nie znaczy, że jest naiwny i łatwowierny. Współpraca z nim jest dużą przyjemnością. Wziąwszy pod uwagę fakt, że to przecież nie „byle kto”, nie jest jakimś apodyktycznym liderem. Nasz szacunek do niego i jednocześnie jego wieloletnie zaufanie do nas sprawia, że jesteśmy w dużej mierze demokratycznym zespołem z jego ostatecznym zdaniem. To też nie jest tak, że zawsze się uśmiechamy i jest „wspaniale”. Bywają czasem trudne momenty i zażarte dyskusje, jednak dochodzimy do kompromisów. Każdy z nas jest inny, ale najważniejsze, że po za muzyką łączy nas kumplostwo. Lubimy się!

Czy w zespole JARY BAND pozwalacie sobie na picie alkoholu?

Szanujemy Jarego i nie nadużywamy alkoholu przy nim, ale nie jest tak, że udajemy świętych i sztucznie się zachowujemy. Jest to szacunek do kolegi, przyjaciela. Jeżeli chodzi  konkretnie o pracę w zespole JARY BAND, to nie pozwalamy sobie na picie w ogóle. Zarówno ja, jak i moi koledzy Andrzej i Marek nie używamy alkoholu podczas pracy na próbach, ani na koncertach. Ja w ogóle nie toleruję alkoholu podczas pracy jakiejkolwiek!

Wiem, że na koncertach gracie utwory z debiutanckiej płyty ODDZIAŁU, a czy można usłyszeć kawałki z „Redy Nocą”?

  

Z „jedynki” gramy: „Ten wasz świat”, „Twój każdy krok”, „Obudź się”, „Party” i „Jestem zły”. Natomiast z drugiej płyty gramy „Pokusy” i „Pech”. Lubię te wszystkie piosenki. Dla mnie fana ODDZIAŁU ZAMKNIĘTEGO z okresu szkoły średniej, to fantastyczna sprawa, grać z Jarym te znakomite utwory.

Jak myślisz kim byłby dziś Witold Albiński, gdyby nie był muzykiem?

Strażakiem! (śmiech). Jak byłem mały, to chciałem być strażakiem. Ale poważnie, ponieważ mam bardzo dużo zainteresowań i wieloma rzeczami nadal się interesuję, coś tam dla siebie bym znalazł.

Wtedy, gdy grałem interesowałem się fotografią. Często robiłem zdjęcia i wiele godzin spędziłem w ciemni fotograficznej. Nie wiem czy gdybym nie grał, to zająłbym się fotografią poważniej. Przyznam, że wiele moich fotografii fascynuje mnie do dziś. Szczególnie te portrety dziewczyn wykonane u mnie w domu! Od początku do końca...w ciemni fotograficznej... również razem! Pewnie gdybym nie grał, to byłbym managerem jakiegoś zespołu lub dziennikarzem muzycznym, co w swoim życiu i tak już robiłem.

Grasz blisko 30 lat na bębnach. Kto inspirował Cię kiedy zaczynałeś przygodę z perkusją, a jak jest dziś?

O trochę przesadziłeś! (śmiech) Na bębnach „na poważnie” zacząłem grać w wieku 15 lat, gdy miałem już dostęp do prawdziwej perkusji. Wcześniej było nieustanne ćwiczenie na czym popadnie. Moim pierwszym nauczycielem, mistrzem i ojcem chrzestnym w grze na perkusji był Ian Paice z DEEP PURPLE! Wiele mu zawdzięczam, choć on nic o tym nie wie! Jednocześnie interesowało mnie „amatorsko” granie na gitarze, a szczególnie gitarze basowej. Już w „podstawówce” zrobiłem sobie takie „cudo” samodzielnie. Trudno nazwać to gitarą, ale dźwięk basowy wydawała. Ta miłość doprowadziła do tego, że w wieku 26 lat zmieniłem instrument. Zacząłem grać na gitarze basowej i był to świadomy wybór! Ćwiczyłem jak szalony, nieustannie słuchając RED HOT CHILI PEPPERS i jak nie trudno się domyśleć, zmieniłem zupełnie swoje zainteresowania muzyczne. Ale to nie koniec historii z moimi instrumentami. Po latach grania w zespole GRAFFITI, zupełnie przypadkiem zostałem zaangażowany do zespołu prowadzonego przez Sebastiana Makowskiego. W tej chwili to były już wokalista zespołu PTAKY. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym zespole grałem na... gitarze akustycznej! W 2001 roku nakładem firmy Sony ukazała się bardzo interesująca moim zdaniem płyta „Atomowy Łabędź”. Producentem płyty jest Wojciech Waglewski i jest to akustyczne rockowe granie. No i wreszcie czas na koniec tej opowieści. Historia zatoczyła koło, ponieważ po latach wróciłem do grania do perkusji. Ten powrót stał się dzięki grupie LORD VADER i nagraniom na CD „Goliath” w 2001 roku! To był najlepszy wybór muzyczny w moim życiu, chociaż czasem zastanawiam się jakby wyglądało moje życie, gdybym przez ten cały czas grał na bębnach. Jednak grając na basie i gitarze akustycznej wzbogaciłem swoje doświadczenie artystyczne, a posiadanie na swojej półce kilku płyt nagranych na różnych instrumentach satysfakcjonuje mnie i wzbudza podziw wielu znajomych. Od powrotu do grania na perkusji grałem w kilku formacjach, a w 2005 roku zasiliłem skład zespołu JARY BAND, prowadzonego przez Krzysztofa Jaryczewskiego. Jestem również managerem grupy.

Książka i film w Twoim życiu...

Film Sama Pillsbury „Zandalee” (1991), książka Gustavo Sainza „Koleżka Wilk” oraz książki autorstwa Cizia Zyke - „Sahara”, „Złoto” i „Parodia”. Polecam!

 Bardzo dziękuję Ci za wywiad. Ostatnie słowo jest Twoje...

Martyna Jakubowicz śpiewa w jednej ze swoich piosenek – „Żyj jak musisz i możesz i nie marnuj swych sił, rób co robisz najlepiej, reszta marna jak pył.” Zapamiętałem kiedyś te słowa i towarzyszą mi one do dziś. Polecam!

Dzięki za rozmowę, bardzo dobre pytania przygotowałeś!

                                                                            WOJCIECH LIS 

                                                                                                                                                              

       L U N A  A D  N O C T U M [ P L ]

                 Luna Ad Noctum po wydaniu swojej debiutanckiej płyty "Dimnes Profound" w Polsce w roku 2002r. (Pagan Records) oraz za granicą w 2003r. (Golden Lake Production), przygotowuje się ostro do zarejestrowania swojego nowego materiału w białostockim studio Hertz w połowie lutego 2004r. Płyta zatytułowana "Sempiternal Consecration" zawierać będzie dawkę bluźnierczego extremalnie brzmiącego materiału. Ograniczone zostały partie klawiszowe, niestandardowe rozwiązania, połączenie śmiercionośnych riffów z podmuchem black metalowego blastu. Nowe oblicze LUNA AD NOCTUM. Nowe oblicze lunar black metalu! Na krążku znajdą się min. takie utwory jak : Devotion in Sin, Death Threatened-Tantalizing..., Inner Predator, Avast !, 6 Common Salvations, Lucifer's Light .Harass me... i inne...

Płyta ukaże się w połowie roku 2004r. Szczegóły wkrótce.... [Dla MetalJeersZin'e 08.02.2004]

A dla przypomnienia lub rozszerzenia wiadomości przedstawiamy starej daty wywiad z Adrianem przeprowadzony przy okazji wydania krążka demo:

Na początek pomówmy o debiutanckim demo LUNA AD NOCTUM ,,Moonlit Sanctum", na którym jak wynika z niektórych recenzji - muzyka była pod sporymi wpływami DIMMU BORGIR. Taśma ta chyba nie przyniosła Wam większej popularności w podziemiu. Jak uważasz, z czego to wynikło?

,,Moonlit Sanctum" było pewnego rodzaju próbką naszych możliwości i umiejętności. Po bardzo krótkim okresie grania ze sobą, postanowiliśmy zarejestrować nasz materiał domowym sposobem. Efekt tego był w rzeczywistości dosyć mierny, gdyż nie było nas stać na profesjonalne studio. Nagraliśmy 5 utworów, jak to się mówi - na ,,setkę". Mimo wszystko materiał wyszedł dość ciekawie, tylko jakość pozostawiała wiele do życzenia... Dzisiaj ,,Moonlit Sanctum" jest dla nas zabytkowym materiałem, do którego wszyscy mamy sentyment, co wiecej - utwory z tego dema są nadal przez nas grane na koncertach, oczywiście przearanżowane i udoskonalone. Uważam, że porównywanie nas do DIMMU BORGIR jest niesłusznym stwierdzeniem. Ludzie idą na łatwiznę i nie potrafią dostrzec w tej muzyce oryginalności. Faktem jest, iż cover DIMMU BORGIR, który graliśmy na koncertach, przyniósł nam takie, a nie inne.

Skoro już mowa o DIMMU BORGIR... Jaki jest Wasz stosunek do tego zespołu? Czy nadal gracie na koncertach ich cover ,,Entrance"?

Nie ukrywam, że bardzo szanuję i lubię ten zespół. Cztery pierwsze płyty są dla mnie relikwią, uważam je za wspaniatłe. Nie gramy już coveru DIMMU BORGIR. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu grać ich utworów, gdyż ciągnie to za sobą stwierdzenie: ,,Grają jak DIMMU BORGIR". Po usłyszeniu naszej płyty LP, nikt już nie porówna nas do tego zespołu...

A jak byś porównał ,,Moonlit... " i kolejno demo -,,Lunar Endless Temptation", które doprowadziło Was do podpisania kontraktu? Czy jesteście w pełni zadowoleni z drugiej demówki? Osobiście — przy bardzo wielu plusach ,,Lunar..." - mam zastrzeżenia do banalnych, skocznych melodyjek w ,,Mental - Spirit And Flesh" i brzmienia perkusji w całości materiału...

Nie bierzmy pod uwagę dema "Moonlit Sanctum", natomiast "Lunar Endless Temptation" jest naszym materiałem promo. Brzmienie materiału pozostawia wiele do życzenia. Jest nagrane dosyć płasko, nie mieliśmy jeszcze doświadczenia, ani praktyki w profesjonalnym studio. Zdaliśmy się kompletnie na naszego realizatora i od niego przede wszystkim zależało brzmienie tego materiału. Nie ukrywam, że był to błąd. Nie mieliśmy już czasu, ani pieniędzy na to, żeby poprawić brzmienie i mastering. Można się tu do wielu rzeczy przyczepić, np. tak jak mówisz - do brzmienia perkusji czy gitary. Natomiast ten medal ma dwie strony. Dzięki ,,Lunar..." zaistnieliśmy w polskim podziemiu, zdobyliśmy wielu sprzymierzeńców i fanów. Jestem ciekaw, jak publiczność zareaguje na nasz najnowszy materiał...

O czym traktują liryki LUNA AD NOCTUM? Wiem, że znajdujesz inspiracje m.in. w filozofii. Czy masz filozofów, których dzieła preferujesz?

Teksty pisane są w formie wierszy. Są osobistą wizją całego świata oraz ludzi. Skupiam się na ich diabolicznej naturze, na tej ciemnej stronie. Przelewam na papier moje sny, moje wizje tego zepsutego świata, wizje upadku boga i całej tej chrzescijańskiej hipokryzji, opisuję nocne krajobrazy, wędrówki, przeżycia, uczucia, strach, osobiste obawy. Niejednokrotnie pojawiają, się bluźnierstwo oraz czarny erotyzm. Doza filozofii oparta jest głównie na własnych przemyśleniach i wnioskach. Bardzo szanuję Nietzsche'go, uważam, że każdy człowiek musi walczyć o swoje miejsce oraz prawo do egzystencji. Tylko silne jednostki dazą do perfekcji i do osiągniecia swojego celu, natomiast ludzie słabi pozostaną zwykłymi, szarymi jednostkami, skorodowanymi trybami w machinie bytu.

Od niedawna LUNA AD NOCTUM tworzy pięć osób. Dlaczego zdecydowaliście się powiększyć skład o drugiego gitarzystę i co dało zespołowi dojście Blaspheme - The Lair Abyss? Czy trudno znaleźć niezłego muzyka, który chciałby grać w black metalowej hordzie?

W studio podczas nagrywania gitary Infamous postanowił nagrać cztery gitary, co daje miazdzący efekt, czego sam będziesz świadkiem po przesłuchaniu płyty. Stwierdziliśmy, że bardzo dużo stracimy, grając nowe utwory na koncertach na jedną gitarę. Padła więc propozycja o przyjęciu drugiego gitarzysty. Pan Blasphemo jest muzykiem bardzo doświadczonym, doskonale rozumiejącym sens oraz istote LUNA AD NOCTUM. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z naszym pia^tym Lunatykiem. Czy trudno znalezc kogos odpowiedniego? Myslę, że tak. Uważam, że ciężko jest znaleźć kogoś z trzeźwym podejściem do sprawy, muzyka, który doskonale utożsamia się z zespołem, czującego klimat oraz jest partnerem i dobrze się z nim współpracuje. Pan Blasphemo od dawna jest naszym znajomym, współpracował już kiedyś z Infamousem.

Jak doszło do podpisania kontraktu płytowego? Jakie wytwórnie były zainteresowane Waszym materiałem?

Nie podpisaliśmy jeszcze żadnego kontraktu. Mieliśmy wprawdzie wiele propozycji po nagraniu ,,Lunar Endless Temptation", ale stwierdziliśmy, iż warunki na jakich miałby ten kontrakt być podpisany, pozostawiają wiele do życzenia. Promo nie zostało wydane. Naszym marzeniem bylo nagrać pełnowymiarową płytę, która zostanie wydana w dobrej wytwórni. Płytę nagraliśmy, a nasze marzenie, dotyczące wydania, powoli się spełnia. Niestety nie mogę ci zdradzić, z kim i kiedy, żeby nie zapeszać.

Dane mi było słyszeć jeden utwór z albumu odniosłem wrazżenie, że muzyka LUNA AD NOCTUM jest obecnie nie tylko bogatsza aranżacyjnie, ale też nabralła jeszcze więcej mocy, ,,gęstości" i ciężaru, a przy tym stała się bardziej diabelska, więcej w niej kosmicznego chaosu. W stosunku do ,,Lunar... " lepsze jest brzmienie materiału. Trudno teraz też przykleić Wam po prostu etykietkę ,,black metal"... To jednak moje odczucia po wysłuchaniu tylko jednego utworu. Jak jest w rzeczywistości, co będzie zawierała cała płyta?

Płyta jest zrożnicowana pod względem utworów, ich aranżacji, natomiast brzmienie jest bardzo dobre i jesteśmy bardzo zadowoleni zjego mocy i cięzaru. Utwory są o wiele lepiej dopracowane, zrożnicowane pod względem technicznym. Mieliśmy więcej czasu oraz funduszy dzięki naszemu sponsorowi. Nagraliśmy ją w Selani Studio. Jak już kiedyś ktoś powiedział, to nie jest czysty black ani symphonic black metal, to po prostu Lunar Black Metal...

Kiedy album ukaże się na rynku? Jak bardzo po wydaniu płyty zmieni się sytuacja zespołu? Czy planujecie jakąś trasę promocyjną?

Na razie nie ma co spekulować. Nie podpisaliśmy jeszcze kontraktu, choć nie ukrywam, że jesteśmy w przededniu popisania (No i wiadomo już, że debiut LUNA AD NOCTUM ukazał się nakładem Pagan Rec. i poco było ukrywać tak miły fakt, he? -red.) Nie wiem, jak zmieni się sytuacja zespołu, ale nie sądzę by cokolwiek się zmieniło. Trasa koncertowa? Jak najbardziej...

Jestescie zespołem, który sporo koncertuje. Kiedy jednak spojrzeć na mapę, to widać, że gracie niemal wyłącznie - nie licząc Poznania - w miastach na południowym zachodzie Polski i na Wybrzeżu. Skąd taka ,,polaryzacja" miejsc koncertowych? Czy tam muzyka LUNA AD NOCTUM jest szczególnie dobrze przyjmowana?

Nie ukrywam, iż bardzo często koncertujemy. Uwielbiamy to, to chyba naturalne?. Wydaje mi się, że na Wybrzeżu jest większe zapotrzebowanie na tego typu muzykę. Jakby nie patrzeć, tam chyba najbardziej rozwineła się scena metalowa. Bardzo dużo wspaniałych zespołów pochodzi z miast, położonych na połnocy naszego kraju. Wydaje mi się, że ludzie po prostu lubią nas słuchać i dzięki temu jesteśmy zapraszani na koncerty i festiwale, co bardzo nas cieszy.

Wystąpiliście na pierwszej edycji Open Air Festival. Ta duża i ze wszech miar warta kontynuacji impreza wzbudziła jednak nieco kontrowersji, zwłaszcza jeśli idzie o stronę organizacyjną. Jak Wy wspominacie ten festiwal i swój występ na nim?

Powiem ci szczerze, że sama organizacja była bardzo daleko idącym nieporozumieniem. W pewnej chwili chaos siągnął zenitu. Wszystkie zespoły były oburzone... My zagraliśmy dopiero o godz. 2 w nocy, po czym sciągnięto nas ze sceny, gdyż miejscowi skarżyli się na nadmierną ilość decybeli... Mam nadzieję, że następna edycja będzie bardziej dopracowana i organizatorzy wyciągną odpowiednie wnioski.

Jako zespół hołdujecie takim black'owym ,,atrybutom", jak makijaże i tajemniczo brzmiące pseudonimy. Tymczasem wiele kapel odeszło od tego, zwłaszcza od make up'ów. Dlaczego Wy postanowiliście sobie nie ,,odpuszczać"?

Nie interesuje mnie to, co robią inne kapele. Jesteśmy ludźmi profesjonalnie podchodzącymi do tego, co robimy... Kazżdy z nas to indywidualna jednostka, wszyscy mamy swój cel, który jest postawiony w sposób zrozumiały... Magia tego zespołu oraz niepowtarzalny klimat budowany jest właśnie za pomocą mrocznego wizerunku, makijaży, ktoóre są wyrażeniem naszej mrocznej natury...

Czy typowo black'owe makijazże nie stoją w opozycji do tworzonego przez Was na roóżnych płaszczyznach wizerunku zespołu - cokolwiek miatoby to znaczyć -,,lunar" metalowego? Skąd wogóle ta fascynacja Księżycem ?

Księzyc jest magicznym symbolem, mającym w sobie mistycyzm oraz czar. Zauważ, że każdy człowiek pozostaje pod jego wpływem, np. kiedy jest pełnia, ludzie nie mogą w nocy spać, skarzą się na złe sny itp. On ingeruje podświadomie w nasze życie, od niego uzależniona jest nasza egzystencja... Każdy człowiek przeżywa to indywidualnie. My natomiast pojmujemy jego magię jako życiodajną moc, niosącą grozę i diabelski czar, a zarazem ukojenie i niebiański spokój...

Wśród niektórych fanów ,,prawdziwego" black metalu makijaże i klawisze na scenie wzbudzają - delikatnie mówiąc - mało przychylne reakcje.

Czy z wyżej wymienionych przyczyn spotkaliście się z wrogością?

Oczywiącie, że tak. Niektórzy ludzie nie rozumieją idei oraz naszego przekazu, a przede wszystkim - image... Wszystko uwarunkowane jest tym, z jaką publicznością w jakiej części kraju mamy do czynienia... Delikatność? Oj, musisz jednak wybrac się na nasz koncert.

Kiedy pada nazwa LUNA AD NOCTUM, pojawia się też czasem inna - PAGAN FIRE. Zdaniem jednych jest to zespół, w którym graliście wcześniej, według innych - nadal działający projekt perkusisty LUNA AD NOCTUM - Dragora. Czy mogłbyś ostatecznie wyjasnić te kwestię i ewentualnie opowiedzieć więecej o PAGAN FIRE?

Mogę powiedzieć tylko tyle, iż PAGAN FIRE to projekt naszego perkusisty Dragora. W tej chwili dzialalność tego zespołu jest zawieszona, ale z tego co wiem Dragor, przymierza się do wskrzeszenia PAGAN FIRE. Projekt ten nie ma nic wspólnego z LUNA AD NOCTUM. To odrębny zespół tworzony przez jednego człowieka.

Coś ,,ksieżycowego" na koniec...

Chciałem pozdrowić wszystkich naszych fanów i sprzymierzeńców. Zapraszam na nasze koncerty. Stay lunatic!

                                                               Reabel - METAL  JEERS ' ZINE



                                           M A G N U S [ P L ]

 Postanowiliśmy, że któregoś dnia pokroimy się
wspólnie na koncercie

Achtung Magnus!!! Nie może być chyba bardziej banalnego i zarazem adekwatnego wstępu do tego wywiadu. Kiedyś Rob Bandit krzyczał na koncertach "Achtung Magnus", a dziś ja pozwalam sobie tak właśnie zaanonsować rozmowę z liderami wrocławskiej grupy MAGNUS.

Formacji znakomitej, która jak wynika z poniższej rozmowy, nigdy nie zakończyła swojej działalności, a jedynie zawiesiła na czas bliżej nieokreślony. Czy są szanse na powrót zespołu MAGNUS na deski sal koncertowych? A może nawet na wejście zespołu do studia nagrań? O tym m.in. rozmawiałem z jedynymi w swoim rodzaju: Robem „Banditem” Szymańskim i Maciejem „Pythonem” Puto.

WOJTAS: Witaj Robert! Wiem, że w dzieciństwie otrzymałeś bardzo staranne wykształcenie muzyczne. Jak myślisz czy profesor Anna Swobodzian i profesor Krystyna Popieluch, byłyby z Ciebie dumne widząc Cię na scenie swego czasu i śpiewającego do mikrofonu "I WAS WATCHING MY DEATH"?

ROB: Witaj Wojtas! Powiem Ci szczerze, że obie Panie, o które pytasz na początku lat 80-ych wyemigrowały do USA. Tak więc nie miałyby nawet okazji na mnie popatrzeć. Zresztą, osobiście kompletnie mnie nie interesuje, to co one by sobie pomyślały.

WOJTAS: Był kiedyś w RFN i USA taki zespół POISON...Zdaje się, że Ty także zaczynałeś swą muzyczną drogę w formacji o takiej nazwie? W którym to było roku? Ponoć zachowało się z tamtych czasów jeszcze kilka utworów POISON. Czy to prawda?

ROB:  Nazwę POISON wymyśliłem w 1980 roku. Byłem wtedy w 7 klasie podstawówki. Miałem dwóch kolegów w zespole. Oczywiście byłem dowódcą! Och... To bardzo ważne. Nie był to jakiś konkretny zespół. Braliśmy odtwarzacz kasetowy Grundiga, złaziliśmy do piwnicy i śpiewaliśmy jakieś piosenki rockowe. Bardziej nawet rockn`rollowe. Jednak ten zespół jako tako nie istniał.

Dopiero w I klasie liceum w 1982 roku poznałem ludzi, z którymi dokonałem pierwszych nagrań. Pamiętam "Blues na trzech gumach do żucia" - to była pierwsza nasza kompozycja. Tam poznałem gitarzystę, z którym gram do dzisiaj, bo zespół KILERSI, to jest kontynuacja zespołu POISON. Tak więc to wszystko zaczęło się w 1982 roku.

WOJTAS: Czy po rozpadzie POISON były w karierze Roba Bandita inne zespoły - nie mam na myśli MAGNUSA? Jeśli tak, to jakie?

ROB: Były takie zespoły, zaraz po POISON, który funkcjonował przez lata liceum. Najpierw gitarzysta, a później ja przeszliśmy do zespołu HARRIER. To był zespół, który nagminnie wykonywał utwory zespołów IRON MAIDEN i PRETTY MAIDS. Mieliśmy też własne utwory, które przypominały dokonania tych kapel. Osobiście mnie się to za bardzo nie podobało, no ale grali chłopaki naprawdę profesjonalnie, więc był sens zadawania się z nimi. Poza tym grali heavy metal!  Tyle tylko, że nie ten heavy metal, o który mnie chodziło. Zaraz później pojawili się ludzie z MAGNUSA, którzy byli świeżo po nagraniu demo "Power Metal".

WOJTAS: Powiedz, jakich grup słuchałeś na początku swojej przygody z muzyką metalową? Dzięki komu zainteresowałeś się metalem?

ROB: Dzięki Darkowi Strączyńskiemu, nieżyjącemu już narkomanowi, który w wieku 26 lat zmarł na zawał serca na ławce, przedawkowawszy. To u niego na chacie usłyszałem po raz pierwszy zespół MOTORHEAD. To była istota!

Nieco wcześniej, w okolicach 6 klasy podstawówki usłyszałem płytę "Greatest Hits" BLACK SABBATH. Tam były wszystkie szlagiery typu "Sabbath Bloody Sabbath", "NIB", "Iron Man", "Black Sabbath". To były utwory, które totalnie zmiażdżyły mi mózg i okazało się, że o to właśnie biega w życiu! Później u kolegi narkomana usłyszałem "Ace Of Spades".  "No Slip Till Hameersmith" MOTORHEAD usłyszałem zaś rok później. Darek miał świeżutką płytę. To było coś niewiarygodnego! Chodziłem do kolegów rówieśników, bo Darek był 2 lata starszy, i mówiłem, że to już nie jest hard rock! To jest heavy metal! Nowa muzyka. A gość tak śpiewa, jakby ktoś szmatę rozrywał!  Jak usłyszałem Lemmy`ego, to pomyślałem - jak można być takim zwierzęciem? To było coś niesamowitego.

W moim mózgu odbyła się rewolucja obyczajowo- kulturowa. BLACK SABBATH, MOTORHEAD i równocześnie koncert "Unleashed in the East" - JUDAS PRIEST. W tym czasie kolega narkoman posiadał te płyty. Ale to był taki ekskluzywny narkoman. To nie był szmaciarz z bramy. Może się rodzić pytanie: skąd narkoman w tamtych czasach miał takie płyty? Ja osobiście nie wiem, ale nazwijmy go umownie - ekskluzywnym narkomanem. On miał właśnie JUDAS PRIEST - "Unleashed in the  East" - to było coś niewiarygodnego. Energia! W ogóle same tytuły – “Genocide”, “Running Wild”, “Tyrant”, “The Ripper”, “Exciter”.  70% tytułów na tej płycie to nazwy zespołów, które później powstały. Myślę, że ta płyta była niezwykłą inspiracją dla wielu zespołów, które grały konkretny metal.

WOJTAS: Jakiego wykonawcę lub zespół, zobaczył Rob Bandit na żywo po raz pierwszy w swoim życiu?

ROB: Rodzice zabierali mnie na jakieś koncerty kiedy miałem 10 lat. I to był albo Karel Got, Jerzy Połomski i Krzysztof Krawczyk. Widziałem wszystkich, tylko nie pamiętam w jakiej kolejności. To były pierwsze gigi jakie w życiu widziałem. Z całym nagłośnienie. Pamiętam, że jak Krawczyk grał, to basy tak dudniły, że aż człowiekowi wnętrzności chodziły...

WOJTAS: Jak wspominasz Wrocław połowy lat 80-ych?

ROB: Tak, połowa lat 80-ych, to są moje lata. Myślę, że każdy okres kiedy ma się - naście lat wspomina się najlepiej. Kiedy jest się całkowicie free, free i jeszcze raz free. Rodzice dają jeść, a człowiek się kompletnie niczym nie interesuje. Liczy się  tylko pasja, no i czasem chodzi się jeszcze do szkoły. Tak więc ten czas wspominam wspaniale, głównie dlatego, że panowały zupełnie inne obyczaje.

Zdobycie płyty heavy metalowej było niewiarygodne, a jak już się coś takiego posiadało i zdobyło, to był po prostu relikt. Ludzie się zbierali wokół gramofonu i wspólnie tego słuchali. Kto mógł, to sobie nagrywał.  Z kupnem płyt było ciężko, bo jej cena czasem wynosiła równowartość sprzętu Hi-Fi. To były magiczne czasy.

Pamiętam kiedy MAIDEN wydał III płytę. Pamiętam kiedy JUDAS publikował "British Steel". Widziałem na własne oczy narodziny METALLIKI. Wtedy  dotarła do nas informacja: coś się stało niewiarygodnego na świecie. Rok 1983. To było niezwykłe doświadczenie...Dzisiaj młodzi ludzie doświadczają całych dyskografii. Ściąga się w mp3 całą dyskografię, a cała magia i czar umyka.

WOJTAS: W jakich okolicznościach powstał MAGNUS? Kto jest ojcem tej grupy?

PYTHON: Zespół MAGNUS powstał w 1986 roku i był w pewnym sensie kontynuacją zespołu SPLOT oraz HRABIA MAGNUS. Z ówczesnego składu pozostałem tylko ja.

Ojcem zespołu, pośrednio byłem ja. Natomiast tak naprawdę, takiego właściwego charakteru nazwa MAGNUS nabrała w momencie, kiedy do zespołu przystąpił  Rob Bandit w 1987 roku. On nadał ostateczny charakter tej grupie, swoim silnym, mocnym i morderczym głosem, a także swoim charakterystycznym imagem. Ważną personą był też Jaras – zajebisty, młody bębniarz o niespożytej energii. On także rozruszał maszynę o nazwie MAGNUS.

Tak więc na dobrą sprawę ojcem zespołu jestem ja, a Rob i Jaras to tacy młodsi ojcowie.

Ot i cała ojcowska trójca.

WOJTAS: Kto był  autorem nazwy zespołu MAGNUS? Co ona miała oznaczać? A kto jest autorem logówki zespołu?

PYTHON: Nazwa zespołu sięga swymi korzeniami 1986 roku. Na początku zespół nazywał się HRABIA MAGNUS. Ja byłem autorem nazwy grupy. Po przeczytaniu pewnej powieści, w której występował właśnie Hrabia Magnus zaproponowałem taką nazwę, i ona została zaakceptowna.

Hrabia Magnus uważany był za człowieka upiornego, bestialskiego, który zajmował się okultyzmem i czarna magią. Był postacią sadystyczną. Często wpadał w obłęd oraz mordercze obsesje. Siał postrach wśród okolicznej ludności. I generalnie stąd wzięła się taka, a nie inna nazwa zespołu. Autorem logo zespołu był tymczasem Tom, który prowadził nasz Fan Club. Wspaniały człowiek, którego pozdrawiam w tym momencie.  

WOJTAS: Śpiewasz już wiele lat. Kto był dla Ciebie inspiracją, gdy zaczynałeś męczyć struny głosowe? Nadal lubisz klimaty, które kiedyś były Ci bliskie czyli JUDAS PRIES, SARCOFAGO czy SLAYER?

ROB: Inspiracją od samego początku był Rob Halford z  JUDAS PRIEST. To była podstawa. Fajny, konkretnie położony wysoki voice! To mi się bardzo podobało.

Muszę niestety stwierdzić, że przesłuchałem się JUDAS PRIEST. Myślę, że koncert "Unleashed..." przesłuchałem z 1000 razy. Po prostu ja już teraz najzwyczajniej w świecie nie mogę. Włączam po 5 latach jakąś płytę JUDASA i mam wrażenie, że ją słyszałem dzisiaj rano. Wszystko znam na pamięć.

SARCOFAGO zawsze lubiłem za swoją surowość, za swoją powstańczość, za taką mega - naturalność i za to też, że byli z drugiego końca świata. Za to ich szanuje nadal. Natomiast na dzień dzisiejszy, jak dla mnie, nie przetrwali próby czasu. Wiadomo - człowiek poszukuje ciągle nowych inspiracji.

Natomiast SLAYER to jest zespół , który bezustannie mnie rajcuje. Konkretny wypierd i to mi dokładnie chodzi. To jest bardzo miła i przyjemna muzyka, której jestem w stanie słuchać na co dzień i bezustannie!

WOJTAS: Dbasz w ogóle o struny głosowe? Nie jarasz szlugów i nie pijesz drinów czy może wzorem starego, poczciwego Lemmy`ego – dajesz w palnik bez skrupułów?

ROB: Nie. Aczkolwiek nie szarżuję. To nie jest tak, że mówię - „nie” i mam w dupie. To nieprawda. Staram się. np.: jak jest niska temperatura i wieje to zakładam szalik. Staram się palić słabsze fajki np. z filtrem czy coś takiego i nie pije piwa na mrozie. Kiedy wiemy, że jest zestaw koncertów do zagrania, to miesiąc wcześniej nie piję twardych alkoholi typu 40%. I to jest moje dbanie o głos. Przechodzę na wina, ewentualnie piwo, bo to nie niszczy mnie tak bardzo. Natomiast alkohol twardy, to owszem można to robić jak się ma 20 lat i się szybko regeneruje organizm. Natomiast dzisiaj kiedy mam 21 lat (hi, hłe) i jestem rok starszy, to nie jest dobrze. Dlatego daje w palnik bez skrupułów wtedy, kiedy niczego nie wgrywam i nie koncertuje. Wyzerowanie liczników (alkohol) jest dla mnie bardzo istotne dla utrzymania równowagi!

Powiem Wam, że kiedyś byłem na koncercie Lemmy`ego w Zabrzu. Najpierw grał KAT, a potem MOTORHEAD. Oczywiście udałem się do Lemmy`ego. Niewiele wcześniej wydaliśmy płytę "Alcoholic Suicide", gdzie była piosenka poświęcona Lemmy`emu, więc poszedłem na spotkanie z nim, wręczyłem mu tę kasetę i złożyłem szacunek.  Gość faktycznie po koncercie najzwyczajniej w świecie miał drina - nie wiem, co tam miał zmieszane  z coca colą, ale miał mnóstwo lodu w środku! To było dla mnie coś niewiarygodnego! Przecież wszelkie prawa medyczne mówią , że struny głosowe podczas rozgrzania są bardzo miękkie i w momencie kiedy pijesz coś zimnego albo wychodzisz na zimne powietrze one się obkurczają maksymalnie powodując zapalenie. Można pozrywać sobie struny głosowe. To co zobaczyłem było dla mnie czymś niewyobrażalnym.

WOJTAS: MAGNUS był pierwszym w Polsce zespołem, który podkreślił muzykę kontrowersyjnym, niespotykanym wcześniej image jakim były czarne uniformy naszpikowane kolcami. Gdzie je kupowaliście w tamtych czasach?

ROB: Mieliśmy kolegów, którzy byli technicznymi, a wśród nich Tom’a, który prowadził później nasz Fan Club. Polegało to na tym, że się maszerowało do sklepu, gdzie sprzedawali materiały metalowe i gwoździe - mniejsze, większe i średnie. Następnie tato, któregoś z kolegów, pochromował żelaztwo w zakładzie pracy za flaszkę. Później robiło się projekt z tekturki - jak powinna wyglądać taka pieszczocha i maszerowało się do znajomego kaletnika. On pytał mnie bezustannie czy pracuję w cyrku - taki starszy dziadek, to było fajne. Później gwoździe nabijało się w skórę, a potem wracaliśmy do pana kaletnika, który to podszywał, aby to wszystko trzymało się kupy. I tak to wyglądało.

Niektóre elementy przywieźliśmy z koncertów, które graliśmy we Francji, w Belgii. Pamiętam, że w Brukseli kupiłem pas z nabojami, którego później używałem. We Francji, któryś z pasów kupiłem na jakimś pchlim targu, ktoś to sprzedawał. Takie to były historie.

WOJTAS: Z czego wynikała zmiana Waszej stylistyki czyli przejście od Speed Power Metalu do  Trash Speed Blood?

PYTHON: Zmiana stylistyki wiąże się głównie z tym, że chcieliśmy przy pomocy muzyki  dosadniej wyrażać swój stosunek do tego wszystkiego, co się działo na świecie. Czyli tego całego gówna: bezsensownych wojen i bestialskich mordów. Aby to wyrazić, potrzebna była agresywna muza, z którą byśmy się dobrze czuli. I tak było. W tym momencie muszę powiedzieć , że Jaras i Rob Bandit przyczynili się do tego , że muzyka MAGNUS nabrała takiego charakteru - ostrego i mocnego. To też zasługa ich osobowości, ich energii oraz determinacji.

ROB: Myślę, że spotkała się piątka ludzi, wcześniej było ich czworo. Pojawiłem się ja i  zaraz po mnie przyszedł Jaras. Wówczas odniosłem wrażenie, że chłopaki na to czekali, że brakowało im dwóch ogniw. Okazało się, że doskonale się rozumiemy i wszystkim chodzi dokładnie o to samo.

WOJTAS: W 1988 roku graliście koncerty we Francji. Jak Wam się tam grało? Ciężko chyba było wyjechać wówczas z Polski? A może macie dziś jakieś teczki w archiwum IPN? Jak myślisz?

ROB: Grało się fantastycznie. W tamtych czasach to było coś niesamowitego wyjechać sobie za granicę i zagrać. To były małe sale. Tak jak dzisiaj gra się, powiedzmy dla 100 osób w jakichś podziemnych klubach. Ale było to duże przeżycie. Zaczynamy karierę... i wyjeżdżamy do Francji grać koncerty.

Nie mam teczki w IPN. Przypominam sobie taką sytuacje. Byliśmy na spotkaniu organizowanym przez francuski dziennik  "Wczoraj, dzisiaj , jutro". Dziennikarze przeprowadzali z nami wywiady i zacząłem prosto z mostu mówić, że komuna to jest frajerski system i że nie można tu nic zdziałać. Że jest mnóstwo problemów itp., po czym nasz menager dowiedział się o tym i zainterweniował. Poprosił, żeby to ocenzurować, bo zaistniała obawa, że jacyś konfidenci ze służb specjalnych mogli to zmonitorować i mogły być z tego problemy. Pamiętam, że na paszport czekało się długo i każdy wypytywał: po co, dlaczego? itp.    

WOJTAS: A propos IPN, lustracji, deubekizacji itp. Czy lubisz kreatorów IV RP czyli braci Kaczyńskich?

ROB: Nie interesuje się polityką. W dupie ją mam.

WOJTAS: Wiesz co słychać u kolegów z MAGNUSA ze starych czasów? Co porabia  AD 2007 Bękart, Edi czy Raku?

ROB: Bękart jest freakiem. Całe życie był freakolem. Po prostu robił to co chciał. Chodzi sobie po ulicach i kopie puszki. Olewa wszystko. Edi z tego co wiem prowadzi ze dwa albo trzy projekty, takie amatorskie. Wiem, że Edi pogrywa też na basie i saxofonie. A Raku, po prostu żyje, pracuje. Od czasu do czasu spotyka się z Pythonem i relaksacyjnie pogrywają sobie stare numery.

WOJTAS: Management'em zespołu MAGNUS zajmował się Krzysztof Brankowski. Jak się poznaliście ? Macie ze sobą do dziś kontakt?

ROB. Tak. Z Krzyśkiem mam kontakt bezustanny. Co miesiąc lub co dwa Krzychu przyjeżdża do mnie na chatę, ponieważ to jest taki Krzyś wędrowniczek, który bezustannie się przemieszcza. Na własnej chacie jest raz w tygodniu. Kiedy pojawia się u mnie, pokazuje mi jakieś nowości, bo dalej ma kontakt ze światem metalowym i przywozi nowości muzyczne.

Poznaliśmy się wówczas kiedy on był menagerem zespołu OPEN FIRE. My wtedy potrzebowaliśmy menagera i uznaliśmy, że Krzychu to jest ciekawa postać. Pracował wówczas  w radio. Prowadził Listę Przebojów Metal Top 20. Poprosiliśmy o numer telefonu Krzyśka naszych kolegów z zespołu OPEN FIRE i postanowiliśmy zaprosić go na próbę. Przygotowaliśmy sprzęt i repertuar. Krzysztof przybył, a my wykonaliśmy parę utworów. Krzyś mocno się zdziwił tym, co usłyszał. Zagraliśmy m.in. „Leprosy”. Stwierdził, że warto w to wejść i bliżej się temu przyjrzeć. Od tego czasu współpracujemy bezustannie.

WOJTAS: Dosyć często grywaliście na początku lat 90-ych w Moskwie. Były koncerty na mitycznych Łużnikach i w Parku Gorkiego? Jak Wam się tam grało? Dużo polało się gołdy?

ROB: Tak. W Moskwie byliśmy trzy razy i za każdym razem graliśmy tam po kilka koncertów. Grało się bardzo dobrze, kiedy całe lodowicho było zapełnione ludźmi. Wtedy dla nich przyjazd zespołu z „kapitalijczeskiej Polszy”, to było potężne wydarzenie. Ci ludzie wiwatowali od pierwszego do ostatniego dźwięku. Oni byli głodni tego rodzaju muzyki.

WOJTAS: Chyba poznaliście na tych moskiewskich koncertach asów z KOROZJA METALA, bo swego czasu widywałem Cię w ich koszulce? Było bratanie się przy "Russian Vodka"?

ROB: Oczywiście. Bezustannie. Tam było bezustanne bratanie się przy Russian Vodka.

WOJTAS: A jak wspominasz trasę z SAMAEL i NAPALM DEATH?

ROB: To była mini-trasa. Graliśmy w Koszalinie i Wrocławiu. Grało nam się wspaniale, natomiast Jaras zaprzyjaźnił się z gitarzystą NAPALM DEATH i łazili gdzieś po knajpach nocami. Pamiętam, że Jaras pokazywał koledze z Ameryki jak się kiepuje fajki na czole. Chłopaki się mocno zaprzyjaźnili. Natomiast Barney z Tom’em, który prowadził nasz Fan Club nadal korespondują i wysyłają sobie informacje, co robią i komu np. wyrósł pryszcz na plecach. Oni też bardzo się wtedy zaprzyjaźnili. Dla mnie każdy koncert – mały czy duży, to zawsze było wydarzenie. Nigdy do tego nie podchodziliśmy na zasadzie, że trzeba zagrać. Graliśmy tak, jakby to miał być ostatni nasz koncert w życiu.

WOJTAS: Z kim MAGNUS lubił sobie walnąć kielicha jeśli chodzi o polską branżę? Na tak postawione przeze mnie pytanie Rafał Żelichowski z KREON odpowiedział - "najlepsze w te klocki był MAGNUS", podobnego zdania był Tom Skaya z QUO VADIS. I co Ty na to?

ROB: Mieliśmy wielu przyjaciół. KREON to nasi bracia zza miedzy – mamy nadal kontakt. Skaya z QUO VADIS? Tak...oczywiście. Chyba w 1988 roku w Jarocinie startowaliśmy w konkursie. Położyli nas w jednej sali lekcyjnej i tam właśnie w jednej sali znaleźliśmy się z zespołem QUO VADIS. Tam w pewnym momencie żarty się skończyły. To, że trzeba było zagrać w danym dniu i zaciekawić ludzi zeszło na czwarty plan. Najważniejszy plan, to było zdobycie alkoholu, bo w Jarocinie była prohibicja. Więc jeździliśmy pociągami po obrzeżach Jarocina w poszukiwaniu alkoholu, aby go później skonsumować. Było wiele tych znajomych zespołów jak NUCTEMERON czy LEVIATHAN. A że waliło się z nimi kielicha, to oczywiste.

WOJTAS: Rozpad kapeli w  1997 r. poprzedziło ALCOHOLIC SUICIDE TOUR. Dlaczego doszło do rozpadu MAGNUSA?

ROB: Nie byliśmy w stanie zrobić kolejnego utworu, który by nas zadowalał. Robiliśmy jeden czy drugi utwór i okazywało się, że te kawałki nie są ciekawe. Nie satysfakcjonują nas. Zawsze graliśmy muzykę, która nas interesowała. To o co pytasz to nawet nie był rozpad kapeli...Okazało się, że nie jesteśmy w stanie nic stworzyć. Czekaliśmy na odpowiedni moment, kiedy wytworzy się w nas pewien głód współistnienia w tym zestawie pięcioosobowym. Okazało się, że ten czas wydłużył się na okres 15 lat. Z naszego punktu widzenia jest to naturalne zawieszenie działalności, ale nie rozpad. Trudno mi powiedzieć czy to się jeszcze odrodzi. Natomiast nikt nigdy nie powiedział słowa koniec.

WOJTAS: Czy to prawda, że były spore szanse na Wasz powrót w 2005 roku? Czy reunion MAGNUS jest cały czas możliwe?

ROB: To jest absolutna prawda. Od kilku lat, Python, Jaras i ja jesteśmy w takim kontakcie pt. „Może by coś zrobić”. I mniej więcej co roku od 2003 spotykamy się i próbujemy puknąć. To jest takie badanie się. Czasem okazuje się, że bardzo fajnie spędziliśmy czas, ale to jeszcze nie pora. W okolicach 2005 nastąpiło takie puknięcie – bęc. Python przyniósł jakieś riffy i okazało się, że to może mieć dla nas jakiś sens. Ja myślę, że w tej chwili w 2007 roku są największe szanse, aby coś się wydarzyło, bo rozpoczęliśmy systematyczne spotkania i powstają utwory. Sam fakt tworzenia sprawia nam przyjemność. Jesteśmy zespoleni i znowu idziemy w jednym kierunku. Dopóty tak będzie, dopóty będziemy się spotykać. Jeśli okaże się, że to co utworzymy okaże się na tyle ciekawe, że chcielibyśmy to zrealizować, to myślę, że tak się stanie. Ale spokojnie, spokojnie...

WOJTAS: Słyszałem , że amerykańska Reaper Metal Rec. planuje wydać jeden z Waszych materiałów? Czy to prawda?

ROB: To prawda. Lada moment ma być opublikowany  „Scarlet Slaughterer”, a później następne płyty.

WOJTAS: Ja dodam, że wytwórnia o której mowa należy do basisty amerykańskiego NUN SLAUGHTER!

Rob! Do jakich nagrań MAGNUSA wracasz najchętniej?

ROB: Mam swoje ulubione nagrania. Np. „Psychoses”. Dla mnie jest genialny – bardzo go lubię. ”The Dictator”, “Like Jesus Or Hitler”, “Possessed By Shit”, “Rabies”. To tak w skrócie.

WOJTAS: Nie myślicie czasem o wydaniu DVD? Macie na karku sporo lat grania i zapewne dużo smakołyków kolekcjonerskich zarejestrowanych na kasetach VHS?

ROB: Nie myślimy o niczym takim. Mamy zarejestrowanych parę fajnych rzeczy. Nie wiem czy to byłoby z kolekcjonerskiego punktu widzenia ciekawe, ale mamy. Są to jakieś strzępki, urywki , najczęściej z makabryczną jakością dźwięku. Ale planów publikacji tego nie ma.

WOJTAS: Jak byś określił polskiego metalowca z lat 80-ych? Znałeś wielu kozaków z tamtych lat, a dziś pewnie spotykasz tych młodszych wiec jakąś skalę porównawczą masz, prawda?

ROB: Metalowiec z lat 80-ych był człowiekiem mocniej zdeklarowanym. Miał niepodważalną wiarę, był bezwzględny w swych przekonaniach. Potrafił walczyć o swoje racje i zdrada była dla niego czymś okropnym. To była postawa niezwykle mocna ideologicznie, wręcz maniakalna.

Nie wiem, nie znam zbyt wielu współczesnych metalowców, ale wydaje mi się, że oni raczej lubią słuchać takiej muzyki, natomiast nie odnoszę wrażenia, że mogliby wszystko poświecić dla tej muzyki. Kiedyś ludzie byli gotowi do poświęceń. Poświecenia czegokolwiek – kariery, pracy czy szkoły - dla metalu. Nie mówię tylko o wykonawcach, ale i o słuchaczach, bo takie były relacje w naszych czasach. Był np. jakiś koncert i to było święto absolutne. Nie było takiej opcji, że ktoś groził, że cię zwolni ze szkoły, wyrzuci z pracy i nie będziesz miał co jeść, jeśli nie przyjdziesz danego dnia. Po prostu się jechało, a konsekwencje były nieistotne.

WOJTAS: Krojenia na koncertach, zadymy, pałujący gliniarze… Byłeś świadkiem takich akcji? Pamiętasz jakąś szczególna zadymę?

ROB: Nie bardzo rozumiem co to jest krojenie? Czy ja miałem kogoś pokroić? Otóż swego czasu taka myśl czy idea panowała w naszym zespole. Byliśmy tak oddani w wierze, że postanowiliśmy, że któregoś dnia pokroimy się wspólnie na koncercie, że będziemy się samookaleczać w imię metalu. Ja byłem święcie przekonany, że mogę to zrobić.

Natomiast pałujących gliniarzy, to pamiętam rzeczywiście. Zwłaszcza przed salą, gdzie odbywał się koncert. Tam dochodziło do rozruchów. Podczas koncertu to było tak, że  był sobie młyn i nagle – ciach, nie ma nikogo pod sceną. To wszystko kręciło się jak tornado – trąba powietrzna. Potem ponownie pojawiali się ludzie przed sceną. Graliśmy kiedyś z KREON, występowało też parę innych zespołów. Cała sala była napchana metalowcami i nagle weszło chyba z 10 skinheadów i goście najzwyczajniej w świecie zaczęli młócić wszystkich dookoła. Pamiętam, że też otrzymałem jakiegoś strzała. Były jakieś próby oporu, ale ci goście wpadli nagle – zrobili siwy dym i zniknęli. Zadziwiające...

WOJTAS: Czy grałeś gdzieś po rozpadzie MAGNUS? Czy od razu trafiłeś do KILERSÓW?

ROB: Nie trafiłem do KILERSÓW, bo oni istnieli cały czas jeszcze przed MAGNUSEM. Wówczas jeszcze jako POISON. Pierwsze koncerty KILERSÓW nastąpiły gdzieś w 1998 r. Pod koniec działalności zespołu MAGNUS zaangażowałem się w taki projekt MISTRZ ALLEGRO – wykonywaliśmy jakieś dojrzałe 10-cio minutowe utwory, w stylu KING CRIMSON. Śpiewaliśmy głównie o śmierci i poszukiwaniu samego siebie w rzeczywistości. To taki kontemplacyjny zespół. Mieliśmy nawet pełnowymiarowy materiał i znalazł się wydawca , który zapłacił za nagrania. Materiał nie ujrzał jednak światła dziennego z powodów, których do dziś nie znam.

Dodam, że ja bezustannie muzykuję. To jest dla mnie istota i sens.

WOJTAS: Wiele lat temu na lamach „Na Przełaj” marzyło Wam się nakręcić z Sabriną w wodzie teledysk do "Achtung Magnus". I co, udało się? A dziś z kim chcielibyście nakręcić clip? Z Britney Spears, a moze z Paris Hilton - ona juz ma przecież doświadczenie w kręceniu filmów np. One Night In Paris...

ROB: To jakaś historia sprzed wielu lat. Myślę, że to jest sprawka Krzyśka Brankowskiego, który udzielał wywiadu za nas albo dopisał coś od siebie. Ja nie przypominam sobie żeby ktokolwiek z nas coś takiego powiedział. Myślę, że Krzychu sobie na taki dowcip pozwolił...

Ostatnio widziałem okładkę „Cosmopolitan” i nagle mówię: ale piękna dziewczyna, kto to może być? Czytam – Paris Hilton...I tak sobie myślę: może to reklama jakichś perfum albo ksywa? Hm... W każdym razie po jednym kontakcie wzrokowym zapadła mi ta twarz w pamięci. Piękna dziewczyna.

WOJTAS: Czas kończyć tę miłą rozmowę. BIG SPASIBA - jak to mawiał jeden z moich ulubionych polskich wokalistów, Panowie za wywiad!!! Coś na koniec?

ROB: No Wojtas, tutaj Cię mam, bo BIG SPASIBA to nasze powiedzenie, które rzeczywiście mocno funkcjonowało na początku lat 90-ych. Myślę, że historia MAGNUS jeszcze się nie zakończyła. Jeżeli istnieją jakiekolwiek szanse, aby zespół się pojawił na scenie, to teraz one są największe z wyobrażalnych. Wydaje mi się to bardzo realne. Mentalnie jestem też na to przygotowany i widzę, że chłopaki również. Myślę, że jest to możliwie, ale nie wiem kiedy. Chciałem pozdrowić Ciebie Wojtas i wszystkich ludzi, którzy będą czytali słowa , które teraz mówię. Chciałbym przy okazji pozdrowić wszystkich ludzi na całym świecie. BIG SPASIBA! 

   

                                                                      WOJCIECH LIS

                                                                                                                                                            

Wojciech Lis razem z Tomaszem Godlewskim, są autorami książki pt. „Jaskinia hałasu”. Publikacja ta to pierwsze w Polsce, obszerne ujęcie historii tworzenia się polskiego metalowego undergroundu. Na potrzeby książki przepytano większość głównych animatorów tej sceny, z czego powstał autentyczny i wielobarwny obraz widziany przez pryzmat wrażeń i wspomnień jego twórców i uczestników. Książka cały czas jest do kupienia w Wydawnictwie Kagra: http://www.kagra.com.pl/?p=productsList&page=2

                                         M . M O R G H  [ P L ]

Rozmawiam z Orgudd'em wokalistą i jednocześnie gitarzystą zespołu M.Morgh. Rozmawiamy przy okazji wydania krążka LP pt. "Ogień Boru". Dla nieznających jeszcze tej osoby powiem, iż Orgudd pochodzi z Białegostoku, nasz człowiek w temacie już od parunastu ładnych lat. Grał i śpiewał w kapeli o nazwie M.A.R.T.Y.R., aktualnie w projekcie M.Morgh oraz Forkador. [ Grał też w Priesticide Lust , bodajże w ostatnim składzie - Khron' ] Wszechstronny człowiek o ciekawych poglądach, dość charakterystycznym sposobie bycia i ideologii. Macie okazję usłyszeć kilka słów o jego działaniach wcześniejszej daty i tego co robi dzisiaj. Zapraszam.

Wiem, że nie jest to pierwszy wywiad z Twoim udziałem, wiele rzeczy zostało już powiedzianych, jednak chciałbym porozmawiać z Tobą nie tylko o muzyce, którą tworzysz, ale też o Twoich zainteresowaniach niebezpośrednio związanych z muzyką. Zacznijmy jednak, może powiesz coś o tym co aktualnie tworzysz w tym temacie.

Witam. Niedawno ukończyłem pracę nad drugim albumem M.MORGH – pt. „Ogień Boru”. Teraz przyszła pora na trzeci album o roboczym tytule „ Rogi Zła”. Trochę to wszystko trwa, bo ponad pół roku. Co chwila nieoczekiwane przerwy , inne problemy jak to już w tym pieprzonym życiu bywa. Jakoś to jednak idzie do przodu i sądzę, że w drugiej połowie lata 2003 r. materiał będzie gotowy. Ponadto poprzez KARAWAN Prod. Zamierzam wznowić poprzednie nagrania tj. M.MORGH „Tam, Gdzie Chaos” - pierwszy album, od którego się zaczęło, oraz dwa dema M.A.R.T.Y.R. – mojego dawnego tworu (dzielonego z dwoma muzykami z Supraśla), a to już zamierzchłe czasy godne przypomnienia.

No dobra, dużo tego wszystkiego, ale na kiedy planujesz ukazanie się czegoś konkretnego, czegoś co będzie można posłuchać już w końcowej formie?

No najbardziej konkretnie to mogę powiedzieć, że wszystkie te dwa albumy do tej pory zrobione M.Morgh będą wydane na płytkach CDR z okładkami i tak dalej, także tak na początek lata myślę, że okładka będzie gotowa. Tak samo chcę zrobić z poprzednimi demówkami M.A.R.T.Y.R., które obie najprawdopodobniej znajdą się na jednej płycie. To wszystko.

Mówisz, będziesz to wydawał w sensie podziemia, ale na przykład czy będziesz próbował wypuścić płytkę na szersze wody, jak ma się sprawa wydawnictw, promocji, jak do tego podchodzisz w ogóle?

Zupełnie nie zależy mi na tym czy M.MORGH usłyszą tzw. rzesze fanów, aczkolwiek dobrze byłoby gdyby moje nagrania trafiły w odpowiednie ręce i od nich zależałoby, co z tym dalej robić. Przede wszystkim chcę przedstawić to tym, których sam respektuję i obserwuję od x czasu. Mam zamiar wesprzeć w ten sposób antychrześcijańską ofensywę coraz mocniej się nasilającą. Niech M.MORGH będzie kolejnym cierniem w koronie Chrystusa – truciciela umysłów! Co do wydawnictw to sprawy są tak skomplikowane , że nie mam zamiaru wysilać się by wyjaśniać o co chodzi w tym pierdolonym „biznesie”. Dbam tylko o to, aby M.MORGH działał bez względu na wszystkie utrudnienia związane z twardymi realiami.

Dobra no, ostro mówisz na temat wydawnictw, promocji, ale to mówimy ogólnie, co powiesz o możliwościach zaistnienia tutaj u nas w podziemiu Białegostoku no na rynku muzycznym naszym...

Mógłbym znowu zaistnieć w podziemiu jako ktoś tworzący takie a nie inne klimaty i jeśli już, to te najmroczniejsze strony. W Białymstoku nie ma black metalowego zespołu w prawdziwym sensie tego słowa i w sumie nigdy nie było. Może z wyjątkiem FORKADOR, tylko że działa on stosunkowo od niedawna tj. od 2001 r. Wspomnę jeszcze o Primeval Empire, który nawet wsparłem grając ich cover na „ Ogień Boru ‘’, ale i tutaj chłopcy „zaistnieli tylko na chwilę ‘’, więc ciężko w tym wypadku mówić o istnieniu jako band grający black metal . W ogóle black metal zawsze był podkreśleniem osobowości danego wykonawcy. Kto jeszcze w tym siedzi powołując się na „stare czasy ‘’? To właśnie czas pokazuje kto kim jest naprawdę … Wracając do pytania czy chciałbym zaistnieć w podziemiu jako taki twór to owszem. I mimo minimalnej frekwencji odbiorców nie będzie żadnych kompromisów ze zżydziałymi wytwórniami walącymi jawnie w chuja, ani tego typu gównami . Co do rynku muzycznego to sorry, ale słabo się na tym znam i raczej mam to w dupie. Do tej pory nikt nie wydał moich płyt, które uważam za genialne, a mimo to trwam dalej i realizuję swoje plany zupełnie niezależnie. I pewien jestem, że M.MORGH wyda po tych dwóch jeszcze trzy albumy. Bez znaczenia czy ktoś je kupi czy nie. Niewielu jest ludzi o czarnych duszach …

No ale spoko, tak mówimy wyda... niby mówimy, że wydane, ale to co własnym sumptem będzie wszystko zrobione?

Oczywiście!

Czyli, nie będzie żadnego, to znaczy nie będzie... przynajmniej nie wiadomo nic o profesjonalnym wydaniu?

Tego nie wiem , stary może jakoś to będzie, może wyślę tu może tam, może ktoś się tym zainteresuje, ale generalnie ja gram po to aby zaspokoić swoje ambicje, wiem jak to chujowo brzmi, ale tak jest...

A więc jakie są twoje dalsze plany odnośnie grania w tym projekcie?

Jak wspomniałem powyżej nagrałem dwa albumy a pracuję nad trzecim. Przyszłe dwa (następne) są już zaaranżowane tylko czekają aż wyślę w eter. Los M.MORGH jest więc z góry przesądzony. Pięć płyt i do KARAWAN’u ( jest to przede wszystkim wytwórnia „ umarłych ‘’ tworów – patrz nazwa!). Z takiego założenia wychodziłem od początku… może jestem dziwny, lecz nic na to nie poradzę. Co będę robił dalej jeszcze tajemnicą być musi… lecz zapewniam, że na pewno nie będzie to odbiegało od dotychczasowego klimatu mroku. Niejeden zdziwi się jeszcze…

Tak jak wspomniałem, chciałbym porozmawiać z tobą również na temat twojego innego zainteresowania. Wiem, że jesteś zapalonym wędrowcem, jest to takie twoje hobby po tych naszych okolicznych lasach, obserwujesz, fotografujesz... powiedz coś o tym więcej.... co tam robisz poza graniem, poza muzykowaniem?

Zacznijmy od tego, że uważam się za poganina i odczuwam wielką potrzebę złożenia hołdu czterem żywiołom oraz kosmicznej sile wiążącą je w całość. Wędrówki jak to nazwałeś są dla mnie znacznie większym przeżyciem od głupiego spaceru po parku czy hobby. Tam po prostu regeneruję swe siły … najchętniej zostałbym tam na zawsze. Natura jest częścią mnie a ja jej. To źródło mej inspiracji oraz filozofia życia. Gromadzę w sobie jak najwięcej doznań w miejscach nawiedzanych przez pierwotne duchy a nie ludzi widzących w puszczy jeden wielki skład drewna. Jak ja ich, kurwa nienawidzę! W mej bolesnej bezsilności mogę tylko marzyć, że zamęczę skurwysynów w Piekle!!!

A które miejsca, które klimaty pociągają cię najbardziej?

Oczywiście takie miejsca, gdzie w miarę możliwości nie spotyka się ludzi ( jeszcze są miejsca…). Najlepiej jest zimą lub w innej niesprzyjającej aurze… to chore, ale fascynujące. Wtedy mogę zapomnieć na chwilę, że sam jestem człowiekiem – istotą zupełnie nie pasującą do całego systemu przyrody. Puszczy odmęty, bagna, czy góry to nieprzyjazne człowiekowi miejsca, właśnie tam czuję się wspaniale prawdziwy. Kocham zimowe mrozy, czy potęgę letnich burz. To część mojej natury oraz mych przodków. Trzeba o tym pamiętać …

Z wcześniejszej rozmowy wiem, że robisz zapiski z tych wypraw, popierasz je fotografiami, czy zamierzasz zgromadzić to w jakąś sensowną całość, jakoś wydać to?

Robię to wszystko po to, aby w przyszłości wykorzystać do swoich celów. Nie powiem co to będzie…może książka, album z ilustracjami i zdjęciami. To już dalsze plany. Najpierw muszę skończyć to co zacząłem, więc obecnie żyję M.MORGH.

Mniemam, że las jest dla ciebie główną inspiracją tego co robisz muzycznie, czy na krążku "Ogień Boru" również tematycznie będzie nawiązywać materiał do klimatów związanych z leśnymi kniejami, lasami?

To nie jest do końca tak…M.MORGH stworzyłem nie po to by hołdować potędze natury, a raczej by zrobić sobie pole, gdzie mogę wylać z siebie całą swą nienawiść do jej niszczycieli. M.MORGH to bestia pożerająca serca i umysły judeochrześcijańskich bękartów godnych wytępienia, a jednocześnie dawka energii dla ich prześladowców. Może jestem szalony, lecz takie właśnie jest prawdziwe oblicze M.MORGH. Tytuł mógłby kojarzyć się z lasem jako głównym tematem.. jednak ma to raczej symboliczne znaczenie. W każdym bądź razie las też nienawidzi ludzi, bo za co miałby ich kochać?

Czy ten kolejny materiał będzie kontynuacją "Ogień Boru"?

„Rogi Zła’’ są kontynuacją zarówno „ogień Boru’’ jak też wcześniejszego albumu „Tam, Gdzie Chaos’’. Jest kontynuacją jeśli chodzi o idee zaś w kwestii muzyki da się odczuć pewien progres. Muza staje się bardziej wyszukana i chyba wreszcie bardziej czytelna. Przede wszystkim dominuje klimat starego black metalu, tyle że dość swobodnie pofolgowałem sobie z dowolnością melodii. Trzeba dobrze przemyśleć skrajne połączenia klimatów melancholii, z bezlitosną drapieżnością, a także niszczącymi uderzeniami w psychę. Myślę, że będzie całkiem diabelsko!

Miałem okazję widzieć i czytać twojego Zina z roku '94, czy ta forma przekazu swoich myśli jakoś w przyszłości jeszcze zaowocuje w takiej formie tekstowej, czy też jakkolwiek będziesz to robił?

Sam pomysł przekazania myśli w takiej formie uważam za zajebisty, tylko GODSIN był napisany tak dawno temu, że gdy to czytam czasami robię się „rumiany’’ z zażenowania . Chcę powiedzieć, że każdy uczy się przez całe życie i takie tezy stawiane w GODZIN z taką determinacją zostały już 100 razy przewałowane w mym życiu i teraz podszedłbym do pewnych spraw inaczej. Bardziej z realnego punktu widzenia – złudzenia na bok. Nadal czuję się buntownikiem jak wtedy i nie wykluczam pojawienia się GODSIN #2.

Wiem, że udzielasz się też w nowych projektach razem z kilkoma innymi muzykami, co to takiego , wiem, że coś tam działasz oprócz M.Morgh'a?

Mówisz o FORKADOR? No, na pewno, bo przecież nigdzie indziej nie udzielam się dodatkowo. Tak, to prawda. Dwa lata temu nagrałem z Dark’iem totalny stuff blackowego jadu – czyli album pt. „Blood Honour and Death” (skojarzenia dowolne…). Uwielbiam tą tą płytę! Jest jak wściekły powiew z przeszłości. Obecnie przymierzamy się do reaktywacji tego zespołu . Na razie jest już stary skład tj. Dark – bas, Occultuss wraca na wokale, ja robię gitary. Jeszcze zobaczymy co będzie z perkusistą … FORKADOR jak do tej pory składał się z członków głęboko zaangażowanych w mroczną stronę metalu i dlatego dobór następnego kolesia stawia mu pewne… hm „wymagania”. FORKADOR to istna burza z Piekła rodem, wiec rozumiesz, że do tego potrzebni są odpowiedni twórcy. Np. nie ma tu miejsca dla chrześcijan „lubiących” black metal. Są to konieczne utrudnienia i wszyscy jesteśmy w tym zgodni.

Czy na przykład w przyszłości widzisz coś takiego jak M.Morgh VI, czy też na pewno skończy się na tych pięciu płytach?

Nie. Piąty album M.MORGH będzie jego ostatnim. Ciężko byłoby mi wyjaśniać tą skomplikowaną sprawę…Przepowiednia mówi o „Pięciu” i jeśli demony losu mnie wesprą przekażę ich słowa przez swoje gardło…

Dobra, dzięki ci za rozmowę, myślę że spotkamy się przy okazji kolejnych materiałów, które będą tutaj nas atakowały od strony M.Morgh'a, no zapraszam ja od siebie do słuchania tych materiałów, do zapoznania się tym co proponuje Orgudd.

No ja również dzięki w ogóle ParteR za wsparcie, na prawdę nie umiem przekonywać innych co do siebie aby słuchali tej płyty, no jeżeli ktoś miałby ochotę... to zapraszam. Obiecuję, że nie ma tam żadnych kosmicznych faz. Tylko ci, którzy mają na prawdę blackowe dusze znajdą tam coś dla siebie... Szczęść boże.... Szatan nam pomoże....

                                                                            ParteR - METAL  JEERS ' ZINE

                                         M A S T A B A H [ P L ]

    Trójmiejski MASTABAH to istne death metalowe tornado jakich mało na polskiej ziemi. Debiutancki krążek „Purity” rozwiewa wszelkie wątpliwości jak powinien wyglądać współcześnie brutalny metal i kto jest królem w tej dziedzinie. Nie chodzi tu tylko o rekordy bicia prędkości, lecz o samą esencję muzyki, która swym ciężarem i nawałnicą gniewnych dźwięków potrafi skruszyć nawet najtwardszą skałę. Pod tym względem MASTABAH nie ma sobie równych. Nie wierzycie? Czas się przekonać. Zanim sięgniecie po płytę, wysłuchajcie co ciekawego ma do powiedzenia gitarzysta Thorn. Wiele tajemnic i wątpliwości powinno zostać rozwiązanych.

„Esencja brutalności”

Witaj Thorn!!! Już na samym wstępie muszę ci się przyznać, iż dawno nie słyszałem tak intensywnej a jednocześnie brutalnej płyty !!! Rozumiem, iż MASTABAH ma na celu pobicie wszelkich rekordów prędkości oraz zmiażdżenie wszelakiej konkurencji w tym zakresie ha, ha.

Witaj !!! Dzieki za uznanie!! Przyznam się że jesteśmy niezmiernie dumni z muzy zawartej na „Purity”. A co do naszych celów to chyba jest nim głównie uznanie ludzi – w końcu muzyka nie jest sportem i nie chodzi tu o bicie kolejnych rekordów … Szybkość i brutalność jest tutaj raczej środkiem do wyrażenia naszej twórczości a nie celem samym w sobie … Gdybyśmy się skupiali tylko na tym aspekcie wyczynowym materiał by wyglądał zupełnie inaczej ….

Ktoś ostatnio puścił mi takiego newsa, iż zamierzacie zgłosić Jacka do księgi Guinessa jako najszybszego perkusistę na świecie. Po tym co wyprawia na albumie „Purity” nie zdziwiłbym się pozytywnej reakcji.

Hehehe, czemu nie? Chłopak by wreszcie zebrał zasłużone uznanie a tak jest gromada niedowiarków, która ciągle podejrzewa Jacka o bycie automatem perkusyjnym.

O MASTABAH nie wiele jeszcze wiadomo, oprócz tego, iż pochodzicie z Trójmiasta i jesteście już doświadczonymi muzykami wywodzącymi się z innych znanych kapel. Jak doszło do spotkania pięciu maniaków ekstremalnej muzy? Kto zainicjował cały ten potok dźwięków?

Inicjatorami tego całego zjawiska jakim jest MASTABAH byłem ja i Jacek. Zaczęło się od mało zobowiązujących jam-sessions podczas których wyklarowały się pierwsze utwory. Jako że obaj byliśmy fanami ekstremalnego grania, taki też kierunek obraliśmy pogrywając sobie dla przyjemności. Efekt był na tyle interesujący, że zdecydowaliśmy się pociągnąć ten temat na poważnie. Najpierw doszedł Marcin ( nasz kolega z DARK LEGION, skoro znamy dobrego basistę to nie ma sensu kombinować) potem Belzebub i na końcu Chudy.

Zakładając MASTABAH powzięliście na siebie duże ryzyko. Wiele kapel spuszcza z tonu i upraszcza swoją muzykę by łatwiej dotrzeć do odbiorcy. W waszym przypadku mamy wręcz odwrotną tendencję. Zmierzacie w coraz to bardziej ekstremalne formy wypowiedzi. Wydaje mi się, że muzycznie jesteście już na granicy brutalności i mocniej już się nie da.

Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie wyżyć z grania takiej muzyki więc to co robimy, robimy w 100% dla siebie i stąd taki efekt. Nie mamy żadnego powodu aby łagodzić brzmienie lub brać jakąś ładną laskę na wokal. A co do ekstremalnej formy wypowiedzi – zauważmy że death metal od początku był ekstremalną formą muzyki. To, że niektóre zespoły strasznie spłyciły ten przekaz i sprawiły, że niektórym ludziom ten gatunek kojarzy się np. z CHILDREN OF BODOM to już odrębna kwestia. Kiedyś nazwano ten gatunek death metalem gdyż był to krok naprzód jeśli chodzi o ekstremę – i przy tym chcemy pozostać.

Mamy brutalną muzę, domyślam się, iż w tekstach też nie brakuje jadu. Co tam Chudy wyśpiewuje?

Rozmaite rzeczy; śmierć, przemoc, magia i inne takie groźne teksty. A tak na poważnie, wystarczy rozejrzeć się naokoło. Rzeczywistość dostarcza nam tyle tematów, że można byłoby wypełnić tym następne 10 albumów. Między innymi to właśnie jest tematem naszych utworów. O szczegóły trzeba byłoby zapytać się Chudego.

Rozmawiam z tobą a nie Chudym, skoro nie wiesz to nie będę drążył tematu. Szkoda tylko, że płyta nie została wyposażona w książeczkę z tekstami. Oszczędności w druku?

Po prostu stwierdziliśmy ze nie ma sensu wstawiać tekstów. Było wiele powodów takiej a nie innej decyzji. Ekonomia akurat nie była tutaj głównym.

A tak w ogóle, jak doszło do tego, że do was dołączył? Chyba nie zostawił TRAUMY dla was?

Odnośnie zasilenia MASTABAH przez Chudego (notabene już nie gra z nami – obecnie na wokalu jest Sauat, znany min z bydgoskiego UNBORN SUFFER) to nie ma tutaj jakieś wielkiej historii. Znaliśmy się już wcześniej. Chudy usłyszał nasze promo i tak się zajarał muzą, że zechciał z nami pograć (mówiłem mu wcześniej, że szukamy wokalisty). Jako, że jest naprawdę zajebistym wokalistą to nie zastanawialiśmy się długo nad jego propozycją. Tak to wygląda w skrócie.

Dlaczego Chudego nie ma już z wami? Wydawał się idealnym gardłem dla was.

Na nieobecność Chudego w zespole złożyło się bardzo dużo czynników. Ma On teraz bardzo wymagającą pracę i nie był w stanie się poświęcić dostatecznie dużo czasu dla MASTABAH. Smutne jest, że czasem życie decyduje za nas ale tak to już jest. Czasem trzeba podejmować trudne decyzje. Mogę tylko powiedzieć, że na stopie prywatnej nadal utrzymujemy kontakt i jeśli chodzi o studyjne nagrania, to Chudego na pewno będzie można gdzieś jeszcze usłyszeć.

Przedstaw nowego członka MASTABAH, cóż to za człek i jak do was trafił?

Nowy członek MASTABAH to Sauat – gra z nami od niecałego roku. Oprócz MASTABAH zdziera także gardło w bydgoskim UNBORN SUFFER. A trafił do nas, bo szukaliśmy nowego wokalisty po rozstaniu z Chudym. Nie ma z tym związanej jakiejś większej historii hehehe.

Debiutujecie krążkiem „Purity” który jest „intensywnie wyczerpujący”. Już sobie wyobrażam ile musieliście zużyć energii by to wszystko ograć na próbach a potem zrealizować w studiu.

Dużo energii, potu, piwa, wina, wódki. Ale czekajcie na nowy materiał – zapowiada się równie fajnie.

To może korzystając z okazji zdradź parę szczegółów na temat drugiej płyty? Za pewne są już jakieś nowe utwory. Jakie będzie nowe muzyczne oblicze MASATBAH?

Mamy przygotowanych już kilka utworów , niektóre z nich można nawet usłyszeć na naszych koncertach. Muzycznie będzie to rozwinięcie „Purity”. Oczywiście nic nie stracimy na szybkości oraz brutalności. Nowy materiał jest troszkę bardziej rozbudowany i urozmaicony. Jak ktoś jest ciekaw jak to będzie brzmiało to zapraszamy na nasze koncerty.

Aby osiągnąć tak zawrotne prędkości perkusista musi mocno trenować. Pamiętam jeszcze Jacka z czasów DARK LEGION, już w tedy był niesamowity.

Przyznam się, że Jacek nie tylko moim zdaniem w ciągu tych lat dokonał niesamowitego progresu jeśli chodzi o perkusję. Według mnie jest jednym z najszybszych perkusistów w tym gatunku i bardzo dobrym technikiem .

Jesteście zadowoleni z nagrania i realizacji całego materiału? Co to za Axis Studio? Godne polecenia?

Axis to studio które rozkręcamy z Jackiem – mam nadzieję że niedługo będziemy mogli je polecić z czystym sumieniem każdemu zespołowi które chciałoby nagrać tam swój materiał.

Jakiś mały interesik z perkusistą? Nagrywaliście już coś oprócz własnych materiałów? Studio wymaga dużo poświęcenia i zaangażowania znajdziecie na to wszystko czas?

Na razie to wszystko jest w fazie rozwojowej więc nie ma nawet o czym pisać. Od zawsze fascynowała nas muzyka, we wszystkich jej postaciach i stąd ten pomysł. Zobaczymy co przyniesie przyszłość i jak tylko cokolwiek nabierze poważniejszego poziomu, to na pewno się tym pochwalimy.

„Purity” ma brudne i masywne brzmienie, ale słucha się tego jakby odtwarzacz stał w drugim pokoju. Mastering mógłby być trochę lepszy, nie sądzisz?

Wiele rzeczy mogłoby być lepszych. Niestety jest jedna przeszkoda – finanse. Prawda jest taka, że jest to główny powód wszelkich braków produkcyjnych „Purity”. Może przy następnym wydawnictwie pojawi się wytwórnia która sypnie kasą na studio i mastering. Wtedy będziemy mogli podyskutować o tym czemu taki producent a nie inny itp.

Ha, ha, raczej to nie realne. Dobrze wiesz, ze w naszym kraju producentami są same zespoły. Niestety Polska to nie Ameryka gdzie każdy byle jaki band ma swojego producenta. Powiedzmy, że waszym producentem po części był Szymon Czech ha, ha. Nie miał chyba łatwego zadania by to wszystko pozbierać do kupy. Nie było mu chyba łatwo w takiej nawałnicy dźwięków?

Heheh, zdecydowanie miał problem. Ale według nas wywiązał się z tego znakomicie i jesteśmy zadowoleni z efektu jaki słychać na płytce. Chcieliśmy mieć właśnie takie masywne i brudne brzmienie. Co prawda przy takiej muzyce potrzebna jest bardzo klarowna produkcja ale też nie chcieliśmy żeby to było zbyt wypieszczone.

Więc wszystko poszło zgodnie z planem. Wiem, że szukaliście wydawcy wszędzie gdzie się dało. Jakaś zachodnia stajnia była wami zainteresowana ale ostatecznie to sam wydałeś materiał pod szyldem Wyrm Rec. Cóż to takiego?

Jak na razie jest to pierwsze wydawnictwo tej stajni, zobaczymy jak będzie w przyszłości. A co do MASTABAH to mieliśmy kilka propozycji ale niestety nic z tego nie wyszło – głównie przez dość nieodpowiedzialne zachowanie osób które były zainteresowanie wydaniem „Purity”. Stwierdziliśmy wspólnie, że jak mamy patrzyć jak efekt naszej ciężkiej pracy jest rozmieniany na drobne przez człowieka, który nawet nie potrafi określić kiedy wyda tą płytę to wolimy wziąć sprawy w swoje ręce i samemu to wszystko zrobić. Dodatkowym bonusem jest to że możemy się skupić na wypromowaniu MASTABAH a nie na jak najszybszym nabiciu kasy .

Obecnie jesteś na etapie promocji płyty. Jak wam idzie? Czytałem rożne recenzje i wszystkie są pozytywne. Można by powiedzieć, iż MASTABAH stopniowo zyskuje uznanie.

Co do recenzji to przyznam się że jesteśmy ostro zaskoczeni reakcją ludzi. Nieskromnie powiem, że uważaliśmy, że jest to dobry materiał ale recenzje są naprawdę powyżej naszych oczekiwań . Mam nadzieję, że te wszystkie entuzjastyczne recki przełożą się na naszą większą aktywność koncertową i ewentualnie jakiś dobry deal. A jak na razie to dużo, dużo pracy przed nami .

Myślisz, że dziesiątki recenzji i wywiadów pomoże wam się szerzej wybić? Z doświadczenia wiem, iż opinie mediów a rzeczywistość to dwie odległe galaktyki. Tak czy siak należy walczyć. Na razie jest to początek, zastanawiam na ile starczy Ci sił?

To prawda. Ale zauważ, że głównie napędza nas chęć grania takiej muzyki. Nie musimy nic nikomu udowadniać, zarobić na prywatny odrzutowiec itp. Wiadomo, że pozytywne recenzje dodają wiatru w żagle, tak samo z wywiadami i reakcjami ludzi. A sił starczy nam na długo. Na razie nie planujemy darować sobie tego wszystkiego

Trzymam za słowo. Jako wydawca i menager zespołu nie masz łatwego zadania by wypromować MASTABAH na scenie. Wszystko musisz zrobić sam. O każdy koncert czy wywiad należy mocno zabiegać.

No niestety, dzisiaj są troszkę brutalne czasy dla brutalnej muzyki. Ale tym większa satysfakcja jak widać efekty tej pracy. Przyznam się, że liczę głównie na to, że muzyka obroni się i otworzy wiele drzwi przed nami. Może to troszkę naiwne i niezbyt rynkowe myślenie ale niestety gdybym nie był idealistą to bym zwyczajnie się za to nie brał.

Płyta jest ładnie wydana i trzeba pomyśleć o dystrybucji a z tym nie jest już tak łatwo. Jak obecnie mają się sprawy z rozprowadzaniem „Purity”? Są jacyś chętni do współpracy i dystrybucji?

Jak na razie w Polsce mamy dobrą dystrybucję – płytka leży min w Epikach, Kolporterach, ponadto w kilku dużych sklepach internetowych i oczywiście można ją nabyć u nas. Może się uda to wstawić w kilka metalowych dystrybucji ale wszystko jest w fazie rozmów. Odnośnie zagranicy, jest niestety troszkę gorsza sytuacja ale pracuję ostro żeby to poprawić. Pojawiają się pozytywne recenzje i rozmawiam z wieloma dystrybutorami na świecie tak więc jestem dobrej myśli

Z tą obecnością w Empikach to mnie zaskoczyłeś. Masz jakieś dobre układy czy co?

He, he. To akurat nie jest jakiś korupcyjny układ albo coś w tym stylu. Mamy małą umowę dystrybucyjną i stąd obecność naszego materiału w takich miejscach. Wiesz, fajnie jest dotrzeć do większej ilości ludzi niż tylko czytelnicy podziemnej prasy i to jest główny powód takich działań. Przyznam się, że traktujemy to raczej jako pewną formę promocji niż regularną dystrybucję.

Najlepsza forma promocji to koncerty. Jak to u was wygląda?

Raczej kiepsko. Chyba w Polsce nie ma zapotrzebowania na tego typu muzykę a ponadto dla wielu organizatorów koszt przejazdu pięciu osób plus jakieś żarcie i picie to przeszkoda nie do pokonania. W każdym razie jesteśmy optymistami i mamy nadzieję, że będzie tych koncertów o wiele więcej niż teraz.

Gdy po raz pierwszy usłyszałem wasza muzę, to od razu zadałem sobie pytanie jak wyglądają wasze koncerty? Znając polskie kluby ich akustykę wiem, że osiągnąć odpowiednią selekcje i czystość brzmienia nie jest łatwo. Przy tak intensywnej muzyce jaką gracie łatwo jest narobić kupę hałasu ha, ha.

Powiem szczerze że wygląda to dokładnie tak jak mówisz. Rzadko się nam udaje trafić na jakiegoś kompetentnego akustyka żeby było słychać coś więcej niż bezlitosne napierdalanie. Ale jest za to jeden plus – wszyscy są zawsze pod wrażeniem gry Jacka – bo tylko on potrafi zabrzmieć w takich sytuacjach wystarczająco czytelnie hehehe.

Trójmiasto słynie z dobrych kapel które od wieli lat są cenione i szanowane w branży. Są kapele, ale sceny lokalnej praktycznie nie ma. Rzadko słyszę o tym aby w Trójmieście odbywały się jakieś koncerty metalowe? Jak kiedyś rozmawiałem z waszym perkusistą Jackiem, przyznał, iż mało ludzi chodzi na koncerty i jest totalna lipa?

Jeśli chodzi o koncerty mniej znanych kapel to jest masakra. Zespołami które mogą liczyć na publikę w Gdańsku są jedynie BEHEMOTH i VADER. Smutne ale prawdziwe. Nikt nic nie organizuje bo nie dość, że jest to dość samobójcze bo i tak przyjdzie najwyżej garstka znajomych, to na dodatek brak jest nam jakiegoś klubu który byłby zainteresowany promowaniem tego typu dźwięków i organizowaniem takich koncertów.

Kto by pomyślał - Trójmiasto z którego wywodzi się tyle znakomitych metalowych bandów jest muzyczną koncertową pustynią. Co dalej z MASTABAH? Jakieś konkretne plany na przyszłość?

Oczywiście !! Wydanie dużej płyty i masa koncertów!!! Nie wiem w jakim stopniu uda się te plany zrealizować ale będziemy ostro walczyć!!!

Macie duże ambicje i aspiracje. W waszym przypadku wystarczy nagrać porządnie stuff i zgłosić się z tym do Mariusz Kmiołka. On teraz wydaje wszystko co mu wpadnie w ręce. Wyciąga z podziemia nawet mało znane formacje. Co myślisz o tym aby do łączyć do wielkiej rodziny Empire Rec?

Co do Empire Rec, to przyznam się, że najbardziej przeraża mnie to co piszesz – „on teraz wydaje wszystko co mu wpadnie w ręce„. Nam jako zespołowi zależy głównie na promocji i przyznam się że gdyby Mariusz zaproponował fajne warunki to czemu nie. Nie mamy żadnych uprzedzeń do nikogo. Zależy nam głównie na uczciwym podejściu do sprawy. Ale powiedzmy sobie szczerze że to tylko takie hipotetyczne rozważania, bo jak na razie nie rozmawialiśmy o niczym z Empire i nic się nie zanosi na to że będziemy rozmawiać.

Nigdy nie mów nigdy, los podsuwa czasem różne rozwiązania których nawet się nie spodziewamy he, he. Dzięki Thorn z rozmowę. Zakończ jakoś fajnie ten wywiad. Pozdrawiam

Pozdrowienia dla wszystkich. Mamy nadzieję że się uda zagrać gdzieś w Waszym regionie !!!

Zapraszam też na naszą stonkę; http://www.mastabah.com lub http://www.myspace.com/mastabah. Można tam posłuchać naszych utworów i zweryfikować to o czym powyżej rozmawialiśmy z Johnym.

Proście a będzie Wam dane. Myślę, że szybciej czy później MASTABAH pojawi się na białostockiej ziemi i zrobi totalną rozpierduchę. Dopilnuje tego osobiście ha, ha.

                                              Johny - METAL  JEERS ' ZINE



                  S E B A S T I A N  M I C H A Ł O W S K I [ P L - BIAŁYSTOK ]

Panie i Panowie. Witam w kolejnej odsłonie cyklu Osobowości. Dziś mam zaszczyt zaprezentować wam Sebastiana „Semi” Michałowskiego - dziennikarza, działacza regionalnego oraz wielkiego fana metalu, który przez wiele lat wspiera lokalną scenę metalową. Postać to zasłużona i nie wątpliwie zasługuje na honorową lożę. Do tej rozmowy przygotowywałem się już od dłuższego czasu, aż w końcu było mi dane stanąć przed przeznaczeniem. Czuję cholerną tremę, bo rozmowa z zawodowym dziennikarzem to nie lada wyzwanie. Ten koleś to chodząca encyklopedia metalu o sprecyzowanym światopoglądzie a do tego boleśnie szczera – nie łatwo będzie. Do odważnych świat należy, zaczniemy wywiad może lekkim wazeliniarskim tonem.

Z cyklu osobowości..

Sebastian „Semi” Michałowski

Witaj Semi! Jak się czujesz po drugiej stronie mikrofonu? Dotychczas to Ty zadawałeś pytania, a dziś historyczna chwila sam udzielasz wywiadu. Lekka trema?

Halo, halo Mietku! No, nareszcie zreperowałeś wóz transmisyjny. Parę razy w życiu występowałem już – jak powiadasz – po drugiej stronie mikrofonu, zatem udało mi się obniżyć ciśnienie i opanować drżenie łydek przed rozmową z Tobą. Hehehe.

Wywiad z Tobą to dla mnie życiowe wyzwanie ha, ha. Dziennikarz amator staje oko w oko z dziennikarzem profesjonalistą. Muszę się postarać z pytaniami, abyś mnie nie pogonił w cholerę he, he.

No widzisz – i już leżysz, tak mi kadząc na samym początku. Staraj się bardziej hahaha. Ale i tak węszę tu podstęp: robisz zasłonę dymną, żeby wpakować mnie zaraz na jakąś minę. Ale nie będzie tak łatwo, nie licz na to.

Określenie Ciebie jako „białostocka osobowość” to nie czysty przypadek. Od wielu ładnych lat aktywnie działasz i wspierasz naszą rodzimą scenę a to zasługuje na wielki szacunek. Dzięki tobie środowisko metalowe miało okazję zagościć na łamach Gazety Współczesnej. Dział „Po $trunach” to Twoja robota?

Widzę, że natężenie dymu z kadzidła rośnie. Ładnie się starasz, ładnie hehe. Najpierw może jednak dwa słowa wyjaśnienia, czym jest „Gazeta Współczesna”, bo czytelnicy Metal Jeers spoza naszego regionu nie muszą mieć o tym najmniejszego pojęcia. „GW” to największy dziennik w Polsce północno-wschodniej, który ukazuje się w województwie podlaskim, na całych Mazurach i w dwóch powiatach województwa mazowieckiego. „Po $trunach” zaś to muzyczna rubryka, ukazująca się w wydaniu weekendowym „Współczesnej”. Niestety, nie mogę przypisać jedynie sobie stworzenia działu „Po $trunach”. Powstał on około 10 lat temu z inicjatywy dwóch moich redakcyjnych kolegów, którzy - znając mój odchył na punkcie muzyki (wcześniej miałem audycję w Polskim Radiu Białystok, poświęconą oczywiście metalowi) - zaprosili mnie, żebym dołączył do ich szacownego grona. Po jakimś czasie wybrali inny sposób zarabiania na chleb, zostawiając mnie z tym kramem. Ciągnąłem go przez jakiś czas w różnych konfiguracjach personalnych, a od pewnego czasu prowadzę go niemal samodzielnie. Nie jest to rubryka poświęcona tylko i wyłącznie metalowi, bo muszę przecież liczyć się z wielością czytelniczych gustów. Jednak dzięki współpracy z tak zacnymi ludźmi jak Michał Kapuściarz z Mystic, Tomek z Pagan, Karol z Selfmadegod czy Tomek z Time Before Time metal prawie zawsze ma swoje miejsce na łamach „Po $trunach”. Staram się nie zapominać o naszej lokalnej scenie, działających tu zespołach i ich wydawnictwach. Szkoda, że tak nielicznych. A może to tylko ja mam za zbyt wysokie oczekiwania wobec naszej sceny?

Nie narzekaj, nie jest jeszcze tak żle. Nie myślałeś, aby zostać dziennikarzem muzycznym i pisać do pism branżowych? W końcu muzyka to twoja wielka pasja, nie nudzą cię polityczno – społeczne tematy, z którymi walczysz na co dzień?

Ha, nie tylko myślałem, ale i marzyłem, a nawet otarłem się o tzw. pisma branżowe, choć niekoniecznie związane tylko z metalem. Przyjrzyjmy się jednak obiektywnie rynkowi wydawniczemu, skupiając się na tzw. magazynach metalowych. Większość z nich, mam na myśli wydawnictwa w pełni profesjonalne, z oficjalną dystrybucją, przypomina mi biuletyny wewnętrzne czy foldery reklamowe, nierozerwalnie związane z tym, co wydaje dana wytwórnia. Na okładkę trafiają „swoje” zespoły, wywiady są robione ze „swoimi” i recenzowane są płyty „swoich” zespołów. To jest świadome zafałszowywanie obrazu, na co żaden dziennikarz godzić się nie powinien. Tego „grzechu” są pozbawione chyba tylko – zresztą moje ulubione - „Mega Sin” i „7 Gates”. Jednak z pisania do nich są w stanie utrzymać się być może ich wydawcy, a i to musi być połączone z ich działalnością wydawniczo-dystrybucyjną. Trudno więc liczyć na jakąś zapłatę, a kiedy już bym się z nimi związał, nie potrafiłbym podchodzić do pracy na „pół gwizdka”: zrobię ten wywiad albo nie, napiszę recenzję do tego numeru albo do następnego. Byłbym zatem uwiązany, otrzymując w zamian co najwyżej dobre słowo. A ja jestem starym facetem, który ma żonę, dwie córki i nie stać mnie na takie podejście do sprawy. A co do tematów społeczno-politycznych to zapewniam Cię, że potrafią być bardziej okrutne i potworne niż najbardziej ekstremalne płyty metalowe. Demony są w ludziach, a nie w muzyce.

To mnie zaskoczyłeś swoim podejściem. Szacuneczek. O ile dobrze pamiętam dawno, dawno temu robiłeś zine`a. Podejrzewam, że była to pierwsza próba łączenia twojego zawodu z hobby?

Niewątpliwie, tym bardziej że było to jeszcze w ogólniaku, czyli faktycznie baaaaaardzo dawno temu. Zwał się on „Nasty Music Zine” i czasem sobie wyrzucam, że nigdy go nie puściłem w szerszy obieg. Sam widziałeś, że był niemal skończony – blisko 40 stron gotowych, co na ówczesne standardy było bardzo przyzwoitym wynikiem. Nawet miał gotową okładkę, zrobioną przez gościa z holenderskiej kapeli BRAINLESS, z którym zaprzyjaźniłem się podczas wymiany listów, a później kaset i płyt. Pozostało zrobić dział recenzji i… w świat. Ale chyba się trochę tymi 40 stronami czysto fizycznie zmęczyłem. Były to bowiem czasy, kiedy nikt nawet nie myślał o posiadaniu PC-eta w domu, nie mówiąc o jakimś składzie komputerowym. Dobra maszyna do pisania plus ksero były wówczas szczytem podziemnej białostockiej „techniki wydawniczej”. Mówię oczywiście o podziemiu muzycznym, a nie politycznym hehehe. Ponieważ ja takowej maszyny dorobiłem się nieco później, do tworzenia zine`a zabrałem się, wyposażony w… rapidograf. Wszystkie teksty, wywiady itp. pisałem tzw. „voivodem”, czyli literami, które możesz ujrzeć na niektórych okładkach płyt VOIVOD – zerknij np. na tytuł „Dimension Hatross”. W dodatku wszystkie zdjęcia, logówki, rysunki „obrabiało się” za pomocą nożyczek i kleju. Benedyktyńska praca! Wyglądało to oryginalnie, wizualnie robiło dobre wrażenie, ale kosztowało piekielnie dużo wysiłku…

Faktycznie, rzeczy to piękne ale już zapomniane. Tylko starsi maniax mogą pamiętać takie ziny które robiło się ręcznie, każde napisane słowo, wyszkicowany rysunek można dziś uznać za swoiste andergrandowe dzieło. Ta sztuka już nie wróci – komputery zdominowały świat. A teraz pytanie do profesjonalisty. Muzyka metalowa w prasie codziennej to temat raczej mało chodliwy i chwytliwy, ale myślę, że społeczeństwu można wszystko podać, tylko trzeba to ubrać w odpowiednią formę. Czy nurt muzyczny, jakim jest szeroko pojmowany „metal”, to towar dobry dla mediów?

A ten znowu z wazeliną w jednej ręce, a z granatem – w drugiej, hehehe. No pewnie, że to dobry temat! A najlepiej, żeby metalowcy byli satanistami, pożerającymi na scenie koty i rzucającymi baranimi łbami w publikę. Przypomnij sobie kilkudniowe używanie niektórych gazet po pamiętnym krakowskim koncercie GORGOROTH. Dopiero później się okazało, że „obraza uczuć religijnych” wzięła się stąd, że jeden pan z TV chciał zaszkodzić drugiemu panu. A już na poważnie: duża część metalu – czy to się komuś podoba, czy nie – dawno przestała być muzycznym gettem, a stała się częścią show biznesu i pop kultury, taką jak choćby ROLLING STONES, czy – bez urazy - Britney Spears albo Doda. Panowie z zespołu METALLICA, kiedy jeszcze grali metal, wdarli się na listy przebojów i zaczęli zarabiać miliony dolarów, na koncerty ortodoksyjnie heavy metalowego IRON MAIDEN „wpada” ćwierć miliona widzów, a na płycie BEHEMOTH pojawia się jeden z najpopularniejszych polskich pianistów jazzowych Leszek Możdżer. Tenże BEHEMOTH wraz z VADER dały na świecie więcej koncertów niż nasze największe gwiazdy popu i wcale nie grały do kotleta przed rozweseloną alkoholowo Polonią. Przykładów można podać więcej, ale to chyba wystarczy, żeby uświadomić sobie, że metal ma pełne prawo pojawiać się na łamach gazet oraz antenach rozgłośni i TV. A że nie wszystkie media chcą się nim zajmować? Poczekajmy, aż nawet najbardziej komercyjnie i potwornie sformatowane zaczną tracić odbiorców, znudzonych tymi samymi gwiazdami i kawałkami. Wtedy sięgną po „nisze”, a nam może wówczas zrobić się niedobrze od nadmiaru metalu w mediach. Tylko nie wiem, czy tego dożyjemy, haha.

Marzenie ściętej głowy, ale nic nie wiadomo w tym biznesie wszystko jest możliwe ha, ha. Od kilkunastu lat siedzisz w metalu. Pamiętasz czasy, gdy to wszystko się rodziło w Polsce, scena metalowa nabierało stopniowo kształtów, powstawały pierwsze zespoły. Jak w ogóle doszło do tego, że zacząłeś interesować się taką muzyką?

Pewnie tak samo jak w przypadku tysięcy innych dzieciaków. Jako 12-13-latek słuchałem po prostu polskiego rocka, bo czegóż mogłem słuchać w pierwszej połowie lat 80-tych. Wśród kupowanych płyt było oczywiście TSA, które jednak nigdy mnie nie sponiewierało dostatecznie mocno, jak i kultowy singiel KAT „Noce Szatana”. Coś mi się w tym spodobało, choć brzmiało… Powiedzmy sobie, że zabawnie. Była to jednak płytka, która dość często torturowałem igłą adapteru. Aż przyszedł rok 1986 i kolega przyniósł chyba nawet nie piracką, ale po prostu przegraną od kogoś kasetę „Master Of Puppets”. No i wtedy już nic nie było takie jak wcześniej. Dostałem autentycznego odchyłu na punkcie METALLIKI i metalu w ogóle. Najważniejszą audycją w radiu stała się „Muzyka Młodych”, która była nadawana przez Program 2 Polskiego Radia – w stereo! Prowadzący ja powinni dostać od fanów metalu medal, bowiem puszczali płyty w całości, dzieląc je tak, żeby można było przełożyć taśmę w magnetofonie. I były to krążki – jak na tamte czasy – naprawdę mocne: dzięki tej audycji usłyszałem po raz pierwszy m.in. EXUMER czy DEATH ANGEL. Dla wielu osób przez długi czas było to najważniejsze, jeśli nie jedyne źródło kontaktu z dobrą zachodnią muzyką metalową. Wydaje mi się, że pierwszą zachodnią płytą z metalem, jaka ukazała się w Polsce, była bowiem ciężkostrawna dla fana speed czy thrash metalu składanka „Hell Comes To Your House”. Niewiele później pojawiły się trzy potworki w postaci płyt słusznie zapomnianych zespołów FAITHFULL BREATH, STEELOVER i CROSSFIRE. Wrażenie w tamtych szarych czasach robiły jednak olbrzymie: pełnokolorowe, lakierowane okładki, a na nich jakieś czaszki, drakkary, wampirzyce. Cudo po prostu! Ale muzycznie było to nieporozumienie. Pamiętam, że płyty CROSSFIRE słuchałem nie na 33, ale na 45 obrotach, żeby większy czad był! Później zaś nastąpiło coś niesamowitego: ukazały się licencyjne wydania „Possessed” VENOM i „Live Undead” SLAYER, które nabył chyba każdy metalowiec w Polsce. O „narodzinach” sceny metalowej w Polsce jednak Ci nie opowiem, bo nie wiem, jak to wyglądało w Katowicach czy Szczecinie. Pamiętam natomiast białostocką „mizerię”. Jakiekolwiek metalowe koncerty w ACK, Forum czy Promenadzie, gdzie bramkarze traktowali ludzi gorzej niż bydło, były niebywałym wydarzeniem. Z drugiej jednak strony do Herkulesów trafiały zagraniczne zespoły sceny punk/HC, które oglądaliśmy trochę jak kosmitów, hahaha. W Białymstoku w latach 80-tych zagrał też koncert - ponoć pierwszy w swojej karierze - austriacki PUNGENT STENCH. Białostocka scena miała też jedną, chyba niespotykaną w innych miastach tradycję: cotygodniowe, niedzielne spotkania na głównej alei – nieistniejącego już - rynku przy ul. Bema. To było miejsce, gdzie ludzie wymieniali się kasetami, umawiali na przegrywanie płyt czy demówek (niektórzy robili to za pieniądze), odbierali od „kurierów” wracających z Węgier koszulki i znaczki, a starsi… „kroili” młodych ze znaczków i naszywek za nieznajomość składów i dyskografii kapel. Były to trochę „wilcze” czasy, ale wspominam je z rozrzewnieniem, a nawet pewnym szacunkiem. Czy teraz ktoś od kogoś wymaga choćby elementarnej wiedzy na temat zespołów? A zdobycie koszulki albo płyty? Żaden wysiłek – wystarczy Internet.

Widzę, że nawet w tych „lepszych” czasach sentymenty cię nie opuszczają. Pewne historie nie powrócą już za to wspomnienia są na wagę złota. Nie byłbym sobą, gdybym nie spytał o białostocką scenę metalową. Znasz ją wręcz na wylot. Twoim zdaniem największe wzloty i upadki rodzimej sceny, wydarzenia, które warto odnotować i zapamiętać.

Oj, przesadzasz z tym „na wylot”. Nie czuję się na siłach, żeby tworzyć choćby taki szczątkowy ranking „wzlotów i upadków” sceny białostockiej. Na pewno do najjaśniejszych punktów jej historii należy czas, kiedy Białystok uchodził słusznie za stolicę polskiego grind core`a. STIGMATIZER, HIDEOUS CHAOS, D.O.C., SQUAS BOWELS, wiązany przez pewien czas ze sceną grind core INCARNATED, FRONT TERROR, który przerodził się w DEAD INFECTION – te nazwy były znane i szanowane nie tylko w Polsce, czego dowodem kultowy status, jakim do dziś cieszy się DEAD INFECTION. Z tej – niepełnej, jak mi się wydaje – listy funkcjonują do dziś jedynie ekipa Cyjana, INCARNATED i SQUASH BOWELS. I to – skoro się upierasz – można paradoksalnie zaliczyć do największych porażek białostockiej sceny: z tak wielu dobrych bandów zostały trzy. Niby jest to normalna kolej rzeczy, że na polu bitwy z uniesionym sztandarem zostają najlepsi i najbardziej zdeterminowani, ale szkoda. Piekielnie żałuję też zaprzepaszczonej szansy, przed jaką stał HERMH, którego jestem fanem od czasu, kiedy na koncercie o mało nie dostałem w głowę płytą „Echo” rzuconą przez Barta ze sceny w klubie Studio hahaha. Gdyby nie kilkuletnia przerwa w działaniu HERMH, to prawdopodobnie moglibyśmy dziś wymieniać tę nazwę obok VADER i BEHEMOTH. To widać po tym, jak błyskawicznie Bart po reaktywacji zespołu wywindował go na poziom niedostępny dla grup, które nie traktują grania jako sposobu na zarabianie pieniędzy. Ale paru straconych lat chyba nie da się odrobić. Zresztą nie wiem, czy wszyscy członkowie HERMH byliby chętni spędzać po pół roku w trasie w śmierdzących busach, hahaha. A jeśli idzie o wydarzenie, które z pewnością było największą imprezą metalową w naszym regionie, to koncert, który zorganizowali dwaj animatorzy sceny muzycznej w naszym mieście: Bazyl i Jacek. W niepojęty sposób udało im się „skrzyżować” w Białymstoku dwie trasy, dzięki czemu na deskach „Gwintu” wystąpiły jednego wieczoru IMMOLATION, CANNIBAL CORPSE, SAMAEL, bodajże ROTTING CHRIST i jeszcze jakiś zachodni band, którego nazwy już nie pomnę. Nie mówiłem, że pamięć już nie ta? Hehe Żadna – wówczas nie posiadająca praktycznie konkurencji – Metalmania nie miała takiego zestawu gwiazd! A wcześniej Bazyl i Jacek sprowadzili MY DYING BRIDE i ANATHEMA, które święciły wówczas największe triumfy. Trudno było uwierzyć, że takie zespoły grają w Białymstoku! Choć ja akurat ten koncert sobie darowałem, bo oferta tych i podobnych smutnych, słaniających się na nogach panów nigdy do mnie nie trafiała.

Przyznam z żalem, że ja też nie byłem. Taka okazja już się nie powtórzy. Białystok wydał na świat mnóstwo zespołów. Masz jakiś faworytów? Twoje Top 10 białostockiego grania - chodzi mi tu o najważniejsze Twoim zdaniem demówki. Daj się naciągnąć na jakieś zwierzenia he, he.

O nie, na tę minę nie dam się wpuścić, hehehe. Zapomnę o jakiejś demówce, po czym ktoś nie będzie mi ręki podawać albo piwo wyleje mi na głowę. No, ale wspomniałem już o moim sentymencie do „wczesnego” HERMH. O kultowości „Start Human Slaughter” i „World Full of Remains” chyba rozwodzić się nie muszę. Pamiętam, że niegdyś okrutnie mnie sponiewierały nagrania STIGMATIZER, których już niestety nie posiadam. Specyficznym sentymentem darze „Empire Of Rot” INCARNATED. No a MARKIZ DE SADE to już w ogóle kult absolutny! haha Nie tylko zresztą dla starych metalowych dziadów z Białegostoku, bo kiedy dałem Peterowi z VADER pierwszą część składanki „Białystok Underground Classic Collection” z nagraniami MARKIZA, był sentymentalnie uradowany.

Co czułeś po przesłuchaniu składanki „Białystok Underground Classic Collection”?

Od razu pomyślałem: „Co za syf! Tego się nie da słuchać! Będę miał kolejną podstawkę pod kubek!” Hahaha Wiesz, że byłem gorącym zwolennikiem realizacji tego pomysłu od momentu, kiedy tylko powiedziałeś, że planujecie coś takiego wydać. Jestem więc zmuszony do uprawiania teraz wazeliniarstwa w stosunku do Ciebie i ParteR’a: wykonaliście kawał świetnej roboty i chwała Wam za to, że chciało się Wam poświęcić swój czas i pieniądze, żeby odnaleźć i odkurzyć te nagrania. Zresztą Parter ma już na koncie parę takich wydawnictw i mam nadzieję, że na tym nie poprzestaniecie. Czekam na część trzecią „Białystok Underground Classic Collection”. Parę zacnych rzeczy na pewno mogłoby się tam znaleźć: wspominany już STIGMATIZER, ale i praktycznie nieznane demówki SLAUGHTER DEATH czy PSYCHO SURGEON… Warto byłoby też przypomnieć pierwsze nagrania ciągle działających IN EXTREMIS czy BRIGHT OPHIDIA. A może Cronos wygrzebie coś PRIESTICIDE LUST? No nie, musicie wydać część trzecią!

Zrobimy wszystko co będzie w naszej mocy. Są już wstępne pomysły na trzecią cześć składanki, ale to jak będzie ona ostatecznie wyglądać zdecyduje ilość i jakość zgromadzonych materiałów. Paradoksem jest to, iż wielu muzyków ze starych kapel nie posiada własnych nagrań czy jakiekolwiek innych materiałów. Stare demówki gdzieś wsiąkły i nie jest prosta sprawą do nich się dobrać. Dobra zostawmy to na razie w spokoju. Na „Białystok Underground Classic Collection vol III” przyjdzie jeszcze czas. Lepiej mi powiedz jaki to był Twój epizod jako menagera INCARNATED?

Taaa, blisko 15 lat temu hahaha I był rzeczywiście krótki. I ja, i chłopaki z INCARNATED byliśmy wtedy młodziakami. Ja w zasadzie nie bardzo wiedziałem, jak tę naszą współpracę ubrać w jakieś formalne ramy, oni chyba nie wiedzieli, czego ode mnie oczekiwać. Chyba coś im tam troszeczkę pomogłem albo napsułem w layoucie taśmy „Empire Of Rot”, ale szybko się rozstaliśmy. Na szczęście, mimo młodego wieku, nie patrzyliśmy później na siebie wilkiem. Teraz mogę sobie tylko pluć w brodę, że zrezygnowałem, bo miałbym świetny zespół pod „menedżerskimi” skrzydłami hahaha. Pierścień jednak nie odpuścił i w tym roku INCARNATED będzie obchodzić – mam nadzieję, że hucznie i w godnej tego zespołu oprawie – 15. „urodziny”. Pośpiewamy „Sto lat!” na koncercie! Haha.

Oj na 15 – lecie INCARNATED musimy głośno pośpiewać no i nachlać się zimnego piwska. Swego czasu zaangażowałeś się w organizacje koncertów w Białymstoku. Zrobiłeś wiele dobrych imprez, dzięki tobie mieliśmy okazję zobaczyć takich gigantów jak VADER, TRAUMA, HELL-BORN i wiele innych znakomitych formacji. Ostatnio nie przejawiasz pod tym względem żadnej aktywności? Stary, co się dzieje he he?

Faktycznie, parę przyzwoitych sztuk udało się zorganizować – najpierw dzięki nieocenionej pomocy Marya i chłopaków z IN EXTREMIS, później przez dłuższy czas wspólnie z Halem pod szyldem Panzer Faust Prod., a na koniec z Parterem żeśmy „zafundowali” Białemustokowi najbardziej zróżnicowany pod względem stylistycznym „Clash Of Metal”. Na to, że moja aktywność jako organizatora spadła praktycznie do zera, złożyło się kilka przyczyn. Pierwszą była rezygnacja Hala. Wcale mu się nie dziwię: praca, granie w kilku zespołach – to wymaga czasu, a wypadałoby jeszcze trochę pospać i w domu pobyć. Samemu zaś trudno ciągnąć taki wózek. Drugi powód to zamknięcie klubu Fabryka, którego właściciel był dobrym duchem życia koncertowego w Białymstoku. A trzeci powód to chyba moje zbyt ambitne podejście do sprawy. Chciałem, żeby na każdym koncercie jako headliner występował zespół, jeśli nie I-ligowy, to przynajmniej taki, który może pochwalić się oficjalnie wydanymi płytami. Czyli mniej lub bardziej, ale jednak profesjonalny. Wychodziłem z założenia, że dzięki temu białostocka scena dostanie niezbędny zastrzyk świeżej krwi. Narody, które zamykają się przed obcokrajowcami, degenerują się po jakimś czasie genetycznie, a co dopiero takie środowisko. Jednak zespoły z wyższej półki nie przyjadą – i słusznie – za zwrot kosztów paliwa i trzy piwa. Zresztą położenie Białegostoku sprawia, że czasem sam koszt transportu winduje koszt całości na bardzo wysoki poziom. I tu kamyczek do ogródka białostockiej publiki, którą trzeba „wypościć”, aby stała się głodna koncertu. A kiedy była pewna, że co dwa-trzy miesiące odbywa się jakaś przyzwoita impreza, w dodatku wtedy prężnie działał jako organizator także Cezar z DOMINIUM/BRIGHT OPHIDIA, to frekwencja zaczęła spadać drastycznie. Tak bardzo, że niemal pewnym można było być tego, że po koncercie lecimy do bankomatu, żeby zapłacić zespołom. Stało się to boleśnie kosztownym hobby. Teraz będą trzy koncerty metalowe rocznie i tyle. Olewanie wysiłków zespołów i organizatorów już przynosi przykre skutki. Trasa Blitzkrieg 2007, czyli takich gigantów jak VADER, KRISIUN, ROTTING CHRIST, INCANTATION i FUNERUS omija Białystok. No, ale skoro na poprzednim Blitzkriegu, gdzie grał VADER, ROTTING CHRIST, ANOREXIA NERVOSA i LOST SOUL nie raczyło pojawić się nawet 300 osób, to wcale nie dziwię się Mariuszowi. Jeśli w pięciokrotnie mniejszym Ełku frekwencja będzie wyższa, a nie jest to całkiem wykluczone, będziemy mogli jedynie gorzko się pośmiać. Z samych siebie.

Białostocka publika czasem jest zaskakująca a jednocześnie grymaśna. Na koncerty kapel lokalnych przychodzi więcej ludzi, niż na znane markowe bandy. To swoisty ewenement w skali kraju. Można szukać na to różnych wyjaśnienień, ale tak chyba musi być – ot taka białostocka specyfika. Przejdźmy bardziej w stronę osobistą ha, ha. Czym jest „unholy cult” o nazwie EVIL MACHINE? Objaw to w końcu światu..

Unholy culty są produkowane masowo w Skandynawii, gdzie głośne puszczenie bąka przez dwóch black metalowych muzyków jest rejestrowane i wydawane na płycie jako kolejne objawienie. A EVIL MACHINE to zespół, do udziału w którym udało mi się namówić moich bardzo dobrych kumpli, a jeszcze lepszych muzyków. Jesteśmy na tyle bezczelni, że zamierzamy nawet wydać płytę, która będzie zawierać smolisty, brudny i odrażający dźwiękowo old schoolowy thrash-black-death`owy łomot. Chociaż gdybyśmy jej nie wydali, to pewnie „kult” byłby jeszcze większy. Nagrane zostały bowiem jedynie ślady instrumentów, a i to nie wszystkie, co słyszało może z osiem osób, wliczając w to członków zespołu. Tymczasem dotarły do mnie już takie informacje, że materiał nagrywaliśmy w Hertz Studio, co jest nieprawdą, że jest beznadziejny (jeszcze większa bzdura! haha), a nawet, że gramy jakiś narodowo-socjalistyczny szajs. Ciekawe, co bym usłyszał za parę lat, gdybyśmy tej płyty nie wydali? Może legendę o tym, że zamordowałem np. Cypriana (z HATE), a z jego skóry zrobiłem sobie portfel! Hahaha. Generalnie jednak pozostaje mi luźno zacytować doktora Strosmajera z prawdziwie kultowego serialu „Szpital na peryferiach”: gdyby głupota była lżejsza od powietrza, to nad Białymstokiem latałoby niemało „fanów” metalu.

Ha, ha, to mnie teraz rozbawiłeś. A tak poważnie - Semi jako wokalista i tekściarz? To dla ciebie zupełnie nowa rola?

Jako wokalista – tak. Nie mogę przecież zaliczyć jako debiutu moich ryków i wrzasków w jednym kawałku na taśmie nagranej przez zespół z mego ogólniaka. Imponującym doświadczeniem jako tekściarz też pochwalić się nie mogę, bo moje dwa teksty pojawiły się jedynie na płycie „El Alamein” CALM HATCHERY. Ale pięć lat filologii polskiej i doświadczenie zawodowe sprawiły, że reszta zespołu nie oponowała, kiedy wziąłem się za pisanie tekstów. Cyjan, który je tłumaczy na angielski, nie wyrzucił ich do kosza, czyli nie jest źle.

Do zespołu zaangażowałeś same znakomite persony: Cyjan z DEAD INFECTION na garach, Hal z ABUSED MAJESTY na gitarze, Cyprian z HATE na basie - zestaw imponujący. Czy EVIL MACHINE to chwilowy kaprys, czy regularny band?

Sprostowanko: nikogo nie angażowałem, a jedynie spytałem dobrych kumpli, czy by nie chcieli pograć dźwięków innych niż w ich macierzystych zespołach, ale jednocześnie takich, na których się wychowali. Z Halem rozmawiałem o tym już ładnych parę lat temu, ale gdyby nie akces Cyjana pewnie skończyłoby się na pogaduszkach przy piwie. Kiedy jednak Cyjan wyraził zgodę na uczestnictwo w EVIL MACHINE, wszystko nabrało życia. Cypriana natomiast zapytałem, czy by nie zechciał nagrać z nami materiału, podczas jego pobytu w Białymstoku, kiedy nagrywał płytę PYORRHOEA. Faktycznie udało mi się zatem skompletować genialny skład. No, może oprócz wokalisty hehehe. A dodam, że to nie wszystkie osoby, które wezmą udział w nagrywaniu materiału „War In Heaven”. Goście będą nie mniej znamienici niż wymienieni przez Ciebie członkowie zespołu. EVIL MACHINE nigdy jednak nie będzie regularną grupą. Szanse na to, byśmy kiedykolwiek wystąpili na żywo, wynoszą niewiele więcej niż zero. Takie było moje postanowienie od samego początku i nie widzę najmniejszego powodu, żebym je zmienił. Ten zespół nie powstał po to, żeby zakładać jakieś fundergroundowe strony myspace i żeby internetowi „fani” mieli kolejne kilkadziesiąt megabajtów do upchania na dysku komputera. Nie chcę mieć nic wspólnego z taką „sceną”.

Jak old school to old school. Debiutancki materiał jest już w przygotowaniu. Rozumiem, że nadchodzi istny satanic fucking shit aggression unholy armagedon?

Hahahaha! Kupuję to hasło na flyery reklamowe. Nadchodzi – jak już wspomniałem – kawał old schoolowego łomotu, w którym nie ma miejsca na cyzelowanie dźwięków, a który będzie zapisem emocji. Nic nie równamy komputerowo, nie czyścimy, nie podkładamy próbek itd. Ma być sącząca się, cuchnąca i trująca dźwiękowa smoła, inspirowana głównie wspaniałymi thrashowymi i black metalowymi płytami z lat 80-tych. Ma się to raczej nijak do tego, co panuje na scenie metalowej. Jest oczywiście parę zespołów pokrewnych nam stylistycznie, ale to głęboki underground, gdzie i my pozostaniemy.

Masz w zanadrzu jakieś inne nietypowe pomysły na siebie?

Czy ja wiem, czy takie nietypowe? Jak wygram w totka, to założę wytwórnię. Na razie ograniczę się jednak prawdopodobnie do partycypacji w wydaniu pewnego bardzo interesującego splitu wspólnie z jedną z krajowych wytwórni. Ale to na razie bardzo luźne rozmowy.

Czekamy , czekamy. Od wielu lat wierny jesteś mrocznej sztuce, czemu to akurat black metal jest dla ciebie tym numerem jeden?

Generalnie lubię każdy rodzaj łomotu, czy szerzej – muzyki, byle byłaby dobra, czyli niosła emocje. Styl nie jest aż tak istotny. Posłuchaj „Gnosiennes” Erica Satie. To „tylko” fortepian, a wiele black czy doom metalowych zespołów brzmi przy tych utworach dość zabawnie. Faktem jest jednak, że preferuję black metal. Wiąże się to częściowo z tym, co wcześniej mówiłem: metal stał się częścią pop kultury. Thrash ze swoją wesołkowatością czy socjalno-politycznym zaangażowaniem już dawno zbliżył się do mainstreamu. Albo mainstream do thrash metalu. Death metal? Niby ciężki i brutalny, a – żeby daleko nie szukać – recenzja ostatniej płyty BEHEMOTH ukazuje się w jednym z najważniejszych w USA, czyli także na świecie dzienników, jakim jest „The New York Times” o nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Z jednej strony należy pogratulować Nergalowi i chłopakom, że ich wysiłki są dostrzegane przez tak wielkie media, tym bardziej że „The Apostasy” to miazga okrutna, a nie pop czy nawet rock. Z drugiej jednak widać, że pop kultura zawłaszcza sobie coraz większe połacie muzyki, czy w ogóle – sztuki. Siłą rzeczy jestem zmuszony do mniej lub bardziej świadomego uczestnictwa w niej, ale chcę być też na tyle daleko od niej, by nie interesować się tym, jaki model iPoda trzeba mieć albo spodnie, jakiej firmy należy nosić, by być trendy, jazzy, cool czy jak tam to nazwiemy. Black metal wydaje mi się zaś jedynym - w obrębie muzyki, którą od lat interesuję się i lubię – nurtem, który w pełni świadomie dystansuje się od nawet najmniejszych związków z pop kulturą. Ba, robi wszystko, by stworzyć kulturę opozycyjną, która nie będzie miała szans na masową akceptację. Dzieje się to na płaszczyźnie plastyki, muzyki, filozofii czy totalnie antykomercyjnych zachowań. W ten sposób black metal pozostaje lub staje się – wedle jednych – nurtem elitarnym, wedle innych – niszowym, ale na pewno nie mainstreamowym. Świadomym i zaangażowanym ideologicznie. Oczywiście ten mój krótki wywód jest sporym uogólnieniem, bo i black metal nie jest wolny od trendów i pozerstwa, w efekcie czego ukazuje się mnóstwo płyt, które są kupą, niezależnie od tego, jak bardzo „prawdziwi” i pełni mizantropii chcieliby być panowie, którzy te krążki nagrywają.

I co wy na to? … ja nie mam zadanych pytań w tym temacie. Twój dom to istny arsenał przeróżnych płyt CD, na które wydałeś majątek. Pochwal się, jakie masz największe cudeńka. Na co teraz polujesz w necie?

Chciałbym, żeby było jak mówisz, ale kiedy porównam moją kolekcję ze zbiorami ludzi, od których czasem udaje mi się coś kupić, to pozostaje mi jedynie zapłonąć ze wstydu. Inna sprawa, że nie jestem typowym kolekcjonerem, który zbiera wszystko, co się ukazuje, a im mniejszy nakład - tym większa żądza posiadania. Kolekcjonuję krążki zespołów, które lubię i których słucham. Z ostatnich nabytków, będących starociami, cieszy mnie na pewno „Rites Of The Black Mass” ACHERON, „Dark Recollections” CARNAGE czy bootlegowe wydanie „Calls From The Beyond” z demówkami MEGASLAUGHTER. Na szczęście dla domowego budżetu nie zbieram, za wyjątkiem 7-calowych EP`ek kilku wybranych zespołów, winyli. Ale ostatnio okazało się, że mam całkiem cenny winylowy rarytasik w postaci debiutanckiej płyty CADAVER. Dostałem ją dawno temu od zespołu, a ostatnio na Allegro została sprzedana za absurdalną kwotę ponad 250 zł. Czego szukam? EP`ki „Crawl” ENTOMBED, 7-calowego splitu THRONEUM z REBELLION, który wyszedł w… 100 egzemplarzach i mam nadzieję nareszcie kupić oryginalne, a nie licencyjne wydanie „Dawn Of Possession” IMMOLATION. Za demówki IMPOSTOR dam się pokroić! A i splity INCRIMINATED też bardzo chętnie widziane! Kontakt: raebel@tlen.pl

A kto ci pozwolił robić tu darmowa reklamę??? Jazda mi tu wpłacić 1000 euro na konto zapomogowe Metal Jeers!!! A teraz pytanie podchwytliwe ha, ha. Co sadzisz o zinie zwanym Metal Jeers? Niech się wypowie zawodowiec.

I co, mam teraz wygłosić mowę pochwalną? Nic z tego. Powiem tak: gdybym uważał zine Metal Jeers za nieporozumienie, to bym się tu przed Tobą nie produkował i nie wymądrzał przez tyle czasu. Jestem pod wrażeniem tempa rozwoju, jakie utrzymujecie. Wystarczy porównać numer zerowy i ostatni: poza logo nie mają prawie nic wspólnego. Zapewne mógłbym wygłaszać jakieś uwagi warsztatowe, ale nie ma tu na to ani czasu, ani miejsca. Mam nadzieję, że osiągnięcie poziom profesjonalnego i największego w Polsce magazynu muzycznego, w którym będę dożywał swoich dni jako metalowy emeryt hahaha.

Wiesz doskonale że Metal Jeers to andergrand i tak zostanie, więc muszę pozbawić cię tych fantazji. Na koniec powróćmy jeszcze do twojej pracy dziennikarskiej. Z kim byś chciał zrobić swój wywiad życia?

Skoro przez cały czas mówimy o metalu, to i tu ograniczę się do niego. I przyznam, że wywiad życia, a właściwie trzy, które by się nań złożyły, przeszedł mi koło nosa. Podczas ostatniej Metalmanii miałem zabukowane wywiady ze Schmierem z DESTRUCTION, Chuckiem Billy z TESTAMENT oraz Tonym Lazaro lub Dave`m Suzuki z VITAL REMAINS. Trzech takich rozmówców jednego dnia! Trudno było mi uwierzyć, że porozmawiam z ludźmi, na płytach których wychowywałem się. Rozchorowałem się jednak tak bardzo, że do Katowic mógłbym dojechać wyłącznie karetką, w której serwowano by mi bez przerwy środki przeciwbólowe. No, ale na taki transport może liczyć Łyżwiński.

Smutna historia.. Może los da ci jeszcze podobna szansę, albo i lepszą? Na koniec z cyklu „Ostatnio słucham i padam na kolana…”

Przed niczym nie padam na kolana, bo stary i gruby jestem, w związku z czym ciężko mi później podnosić się haha Niewątpliwie jednak najbardziej zniszczyły mnie ostatnio bardzo odważny i zupełnie nieprzewidywalny „Ordo Ad Chao” MAYHEM oraz świetny debiut IXXI. Nie zawiedli mnie w tym roku również panowie z IMMOLATION, którzy – podobnie jak mistrzowie z INCANTATION – nigdy nie nagrali płyty, do której miałbym większe zastrzeżenia. Ciągle jestem pod wrażeniem ostatnich, choć wcale nie nowych, wydawnictw ONDSKAPT i NORTT, a z krajowego podwórka – REVELATIONS OF DOOM i MGŁA. No i płyty, które zawsze są pod ręką: „Apocalyptic Raids” HELLHAMMER i „Reign In Blood” SLAYER.

Dzięki Semi za wywiad. Niech moc będzie z Tobą. Wedle tradycji ostatnie słowo należy do ciebie.

Wymęczyłeś mnie tak, że na Twój widok będę uciekać na druga stronę ulicy! Hahaha. A czytelnikowi, który za jednym podejściem dojdzie do końca tego wywiadu, chyba powinniśmy ufundować nagrodę za wytrwałość. Wielkie dzięki, Johny!

I tym oto sposobem Semi otrzymuje status MĘCZENNIKA METAL JEERS. Do następnego razu…

                              Johny - METAL  JEERS ' ZINE

                                                     M O N S T R U M  [ P L ]

     Z zespołem Monstrum zetknęłam się przypadkowo. Pewnego dnia odebrałam telefon od perkusisty tegoż zespołu, do którego dotarły informacje, iż zajmuję się organizacją koncertów na terenia Podlasia. Rozmowa ta zaskoczyła mnie niezmiernie, nie sądziłam, że organizacja koncertów w Bielsku Podlaskim może zaowocować kontaktami z innymi rejonami Polski. Niemniej kontakt został nawiązany, otrzymałam namiary do menedżera zespołu i do tej pory udaje nam się podtrzymywać współpracę, polegającą przede wszystkim na wymianie materiałów różnych regionalnych zespołów. Dzięki Przemkowi Grządzielowi (tj. wspomnianemu menegerowi) udało mi się sporządzić wywiad z Monstrum.

Rozważając fakt, iż na podlaskiej scenie nie jesteście zespołem znanym (nie wiem czy kiedykolwiek graliście w tych okolicach) powiedz coś o powstaniu Monstrum.

Historia Monstrum rozpoczęła się 10 lat temu. Początki były prozaiczne, ot po prostu paru przyjaciół zapatrzonych w heavy metalowe gwiazdy chwyciło za instrumenty i postanowiło założyć zespół. Graliśmy na sprzęcie samoróbkach w stylu „zrób to sam” legendarnego Adagia Słodowego, podpinaliśmy instrumenty do pierdzącego wzmacniacza i hałasowaliśmy ile wlezie. Mimo, że zawsze chcieliśmy grać heavy metal początkowo nasza muzyka nie miała wiele z nim wspólnego: byliśmy młodzi, gniewni i niedoświadczeni. Od tego czasu mnóstwo się nauczyliśmy, nasze umiejętności techniczne i muzyczne pozwalają nam teraz grać dokładnie taką muzykę, jaką chcemy, czujemy i kochamy. Monstrum jest zespołem grającym klasyczny heavy metal. Ostre metalowe riffy okraszamy melodyjnymi solówkami. W naszym składzie jest aż trzech gitarzystów, a trzy gitary to już potężny arsenał. Słychać to na płycie, ale szczególnie na koncertach, których gramy dość sporo praktycznie w całej Polsce. Większość zespołów nagrywa w języku angielskim, mimo, że znajomość tego języka nie zawsze jest na odpowiednim poziomie. My śpiewamy po polsku, bo chcemy by ludzie rozumieli nasze teksty. Dzięki temu śpiewane są one przez fanów na koncertach. Ludzie, którzy nawet jak słyszą nas po raz pierwszy potrafią w miarę poprawnie zanucić refreny naszych utworów. To tyle tytułem wstępu. Zapraszamy do zapoznania się z naszą muzyką na naszej płycie „Za horyzontem ciszy” oraz rock'n'rollowe miazgi na naszych koncertach.

Skład wasz zmienił się od czasu powstania zespołu. Czy były jakieś głębsze przyczyny powodujące te sytuacje, czy też zdeterminowane były one zmianami życiowymi muzyków?

Skład Monstrum zmieniał się kilkakrotnie. Wszyscy, którzy się wykruszyli mieli słomiany zapał, zmienili stylistykę grania, bądź pozakładali rodziny i nie znajdowali już czasu dla zespołu… Najczęściej zmieniali się perkusiści. Debiutancki album „Za horyzontem ciszy” nagraliśmy w składzie: Mariusz Waltoś (wokal i bas), Wacek Dudek (gitara rytmiczna) to oni dwaj założyli zespół, dalej Marcin Habaj (wiosło solowe 1), Damian Zając (wiosło solowe 2) i Przemek Rzeszutek (garnki). Przez długi czas wydawało się, że będzie to żelazny skład zespołu. Zupełnie niedawno doszło do małej rewolucji personalnej: Wacek wyjechał na jakiś czas za granicę, tropi ślady wydeptane przed laty przez Ironów i Juhasów, ogląda niebo, po którym szalał Dywizjon 303. Ale Monstrum wciąż miażdży trzema gitarami, na zastępstwo Wacka wskoczył młodziutki Miłosz Kościułek, a Mariusz zrezygnował z grania na basie, by skupić się całkowicie na wokalu. Za cztery struny szarpie teraz w zespole Tomek Guzek brat dawnego gitarzysty Monstrum. Tak, więc na scenie jest teraz dosyć tłoczno i widowiskowo: wokal, bassman, 3 gitary, perkusja i kręcący się menager, haha.

Z tego, co zdołałam się o Was dowiedzieć jest mi znane, że udało się Wam zdobyć już kilka nagród i zagrać sporo koncertów (niektórych bardzo ciekawych myślę, że wiesz, co mam na myśli). Powiedz coś o tym dla czytelników Metal Jeers'a.

Pierwsze, czteroutworowe demo nagraliśmy w roku 1998, była to nagroda za zajęcie drugiego miejsca na Dedal Rock Festiwal. Otrzymaliśmy wówczas również nagrodę publiczności. Na kielecki festiwal powróciliśmy rok później, tym razem wywieźliśmy stamtąd pierwszą nagrodę. Także w ramach nagrody, tym razem za występ w 2003r. na Festiwalu Muzyków Podkarpacie, zrealizowaliśmy nowy utwór „Wolności smak”, do którego nakręcony został teledysk. Jak na warunki polskie to sporo koncertujemy, praktycznie w całej Polsce. Gramy w większych i mniejszych klubach, uderzamy w plenery, zdarzyło się grać na zlotach motocyklowych, i jeden z najciekawszych koncertów daliśmy w Zakładzie Karnym w Załężu. Dyrektor ZK stwierdził, że takie koncerty dobrze wpływają na osadzonych, a miejsca w pierwszych rzędach, tj. przy siatkach, były nagrodą za dobre sprawowanie. Rutynowa kontrola trwała prawie godzinę. Potem zostaliśmy poprowadzeni na spacerniak, gdzie pod bacznym okiem strażników i więźniów instalowaliśmy sprzęty. Czasem z okien zza krat padały jakieś wyzwiska, ale w takim miejscu to normalne. Po koncercie wyglądało to już inaczej, więźniowie bili brawo, a dowodem na to, że im się podobało było zaproszenie na „czaj”, z którego jednak nie mogliśmy skorzystać. To było niezapomniane przeżycie, pod jego wpływem powstał utwór pt. „Zamknięty w posągu złudzeń”. Do dzisiaj każdy pyta nas o ten koncert szczególnie, że spore wrażenie robią nasze zdjęcia z tego wydarzenia: długowłosa banda grająca heavy metal na spacerniaku otoczonym drutami kolczastymi i wieżyczkami strażników. Nasz manager Przemas Grządziel wcisnął nawet kilku osobom kit, że zawsze gramy w zakładach karnych, gdyż sami jesteśmy ich pensjonariuszami, a koncerty wyjazdowe w klubach gramy tylko w weekendy i to tylko za dobre sprawowanie, hehhe.

Po przesłuchaniu Waszej płyty muszę przyznać, że potraficie stworzyć klimat starego heavy (szczególnie, iż lubię muzę tego gatunku). Scena białostocka nie obfituje zespołami takiego rodzaju. Czy na Podkarpaciu heavy metal dominuje? Opowiedz o Waszej scenie metalowej.

Gramy taką muzykę, jaką kochamy i jak jest najbliższa naszemu sercu. Na Podkarpaciu jest mnóstwo zespołów. Pewnie tak jak wszędzie w Polsce dominują tu ciężkie rytmy, ale myślę, że w porównaniu z innymi regionami występuje tu większa różnorodność stylistyczna (death, gothic, rock, trash, heavy, punk, hard core). Jest sporo zespołów z okolicy death jak Neolith, czy zupełnie odjechany i zwariowany Cremaster, nasze heavy metalowe Monstrum i Krusher, legendarne już punkowe KSU… dzisiaj, jest tego sporo i ciężko mi teraz wymienić wszystkie zespoły. Problemem naszych zespołów jest to, że ciężko im się przebić gdzieś dalej, Podkarpacie to w większości terra incognito dla reszty kraju w tym temacie. Dlatego my staramy się docierać z naszą muzyka gdzie tylko się da. Nazwa Monstrum staje się coraz bardziej rozpoznawalna w całym kraju, obfituje to w coraz więcej koncertów, wywiadów i recenzji. Staramy się przy tym pomagać zaprzyjaźnionym kapelkom i jeśli to tylko możliwe grać wspólnie koncerty.

Jako, że pojawiacie się na łamach Metal Jeers powiedz czy podoba się Wam forma tego pisma?

Plusem Metal Jeers jest to, że w tym numerze jest wywiad z Monstrum, hahaha. Żart oczywiście. Pisemko jest w porządku. Przyzwoicie wydane i zredagowane. Graficznie jak na zina przystało koi oczy bogactwem odcieni czerni. Na pewno atutem pisma jat to, że promuje lokalne zespoły, to bardzo ważne, bo dla wielu być może jest to jedyna forma zaistnienia gdzieś w świadomości metalowej braci. Mimo, że o ile się orientuję, białostocka scena obfituje raczej w rzeźnickie klimaty otworzyliście się również na inne, czego dowodem jest niniejszy wywiad. To cieszy, myślę, że nie można zamykać się w schematach a różnorodność jest o wiele ciekawsza dla czytelników.

A teraz krótko o planach. Czy zamierzacie w najbliższym czasie nagrywać nowy materiał, czy też chcecie skupić się na graniu koncertów? Gdzie jesienią będzie można was zobaczyć?

Cały czas dążymy do wydania drugiego albumu. Ale w związku z tym, że sporo koncertujemy, niedawno zaszły pewne zmiany personalne w zespole i zaistniała konieczność ogrania naszego materiału z nowymi muzykami, troszeczkę nam się to przeciągnęło. Pomysły na nowe utwory cały czas powstają, a do studia wejdziemy prawdopodobnie na wiosnę 2006r. Cały czas gramy koncerty w całej Polsce, odwiedzamy miejsca, gdzie mamy już swoich fanów, ale również docieramy do całkiem nowych, dziewiczych miejscowości. Co rusz manager dokłada nam nowe terminy do zagrania, więc najlepiej zapoznać się z kalendarzem koncertowym na naszej stronie www.monstrum.metal.pl Zapraszamy do zapoznania się z naszą muzyką. Płytę „Za horyzontem ciszy” można kupić bezpośrednio od zespołu poprzez stronę internetową. Znajduje się tam też lista sklepów, gdzie dostępny jest nasz album. Możecie śmiało kontaktować się z naszym managerem Przemkiem Grządzielem, corum@tlen.pl, tel. 602-384-910, we wszystkich sprawach związanych z zespołem. Zapraszamy na nasze koncerty, mamy nadzieję, że wkrótce zawitamy w Wasze rejony. Wspierajcie polskie zespoły! Stay Heavy!

                                           Beata - METAL  JEERS ' ZINE



                                         M E M E M B R I S  [ P L ]

   MEMEMBRIS to taki bluźnierczy akt z Łomży, który już parę lat nie pozwala mi spać w nocy. Zamykam oczy i słyszę ich opętaną muzykę. Chodziłem nawet do księdza po poradę, ale ten idiota poradził mi, żebym więcej modlił się do Św. Romana, który ponoć jest ekspertem o tych black metalowców, co do rogatego wznoszą modły. Nie było mi łatwo wyksztusić od siebie te parę słów. Pozbierałem się jednak jakoś do kupy, nabrałem odwagi, mogę już spokojnie... atakować ha, ha.

ve Romanie!!! Zacznę od tego rzymskiego powitania, bo widzę jakiś strach w Twoich oczach, czyżbyś bał się wywiadu do METAL JEERS? Wiesz, ze mną nie jest tak łatwo ha, ha.

Witaj. Dlaczego tak uważasz Nie obawiam się rozmowy z Tobą, no chyba, że masz na mnie jakiś haczyk?

Ok. to zaraz Ci pokażę ha, ha. Ale zanim zacznę Cię tu maglować i mielić na strzępy, musisz mi zdać sprawozdanie z akcji Metal Jeers, jaka został przeprowadzona za Twoim pośrednictwem na łomżyńskiej ziemi. Jak zostało przyjęte nasze pisemko? Czy wy tam w Łomży doceniacie wysiłki tych śledzi z Białegostoku?

Miałem za mało egzemplarzy i nie mogłem z Metal Jeers dotrzeć do wszystkich zainteresowanych, ale ci, którzy go wydzieli pozytywnie wypowiadali się na jego temat, zresztą mi tez się podoba. Gratuluje udanego pisemka.

Postaram się teraz byś miał ich więcej a Łomża niech uważa METAL JEERS nadchodzi. Mówi się, że w Łomży nie przepadacie za białostoczanami, a ja was tak lubię ha ha. Jak myślisz skąd się wzięły takie antagonizmy? Czy to ma coś wspólnego z tym, że Łomża straciła status miasta wojewódzkiego na rzecz Białegostoku, a może za dużo się mądrzymy tam u was?

To trwa już od wielu pokoleń. Widać to taka nasza podlaska tradycja ha, ha,. Z pewnością nie chodzi tu o utracenie statusu miasta wojewódzkiego. Osobiście nie czuje urazy do Białegostoku i jego mieszkańców. Czego nie mogą powiedzieć Kibice ŁKS- Łomża kibicom Jagielonii ha ha.

Na całe szczęście w muzycznej przestrzeni współpracujemy ze sobą, gdyż MEMEMBRIS jest dość częstym gościem na białostockich koncertach. Jak masz refleksje odnośnie koncertów w naszym mieście?

Zagraliśmy kilka zajebistych koncertów w Białym. I mam nadzieję, że jeszcze nie jeden zagramy. W waszym mieście zawsze można liczyć na publikę, która bardzo spontanicznie reaguje na nasza muzykę.

Przyznam Ci się bez bicia, iż już dość dawno zauważyłem, że wasza muzyka cieszy się sporym zainteresowaniem i jest lubiana w Białymstoku. Widać to na koncertach jak i po zainteresowaniu rzeszy metalowej waszymi wydawnictwami, które znalazły wielu nabywców. Jak wam się udało podbić sercabiałostoczan, skoro traktują was jak swoich?

Bardzo nas cieszy ten fakt, że są tacy, którym nasza muzyka przypadła do gustu. Nie ma recepty na zdobycie sobie publiki. Robisz coś jak najlepiej potrafisz.Albo się to podoba ludziom albo nie. Nie wyobrażam sobie tworzenia muzyki pod publikę.

Wydaje mi się, że MEMEBRIS wypełnił pewną pustą lukę na białostockiej scenie, w której brakowało zespołu, który by prezentował właśnie taki, jak wasz zimny, brutalny i szybki norweski black metal. Dzięki temu trafiliście na podatny grunt.

Tak. W naszym regionie nie ma zbyt wiele kapel, Black Metalowych

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Dużo gracie koncertów?

Ostatnie koncerty, które zagraliśmy odbyły się w naszym mieście w listopadzie z CLOSTERKELLER i w styczniu z łomżyńskimi kapelami REDEMPTOR I INTERNAL. Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje koncertowe w Białymstoku i nie tylko.

Przyjrzyjmy się bliżej waszej twórczości. Dostrzegam w niej dość sporą rewolucję. Zaczynaliście od słodkiego i klimatycznego blacku, na „demo 2001” przeistaczając się stopniowo w norweski chłód na „Cold Breath From Grave”, by potem ocieplić klimat i wpuścić trochę death metalowego odoru na „The End Is Near”.

Z pewnością nasze ostatnie dokonania różnią się od demo 2001.Pstawiliśmy na szybki i brutalny black. Jak wiesz skład naszej kapeli zmieniał się bardzo dynamicznie a co za tym idzie zmieniało się też brzmienie.

Czego w przyszłości możemy się po spodziewać po MEMEMBRIS? Jak dalej będzie trwała taka transformacja to grozi wam chyba black metalowy armagedon na rzecz death metalowej ewolucji?

O to nie musisz się martwić pozostaniemy wierni black metalowemu stylowi. To, że czasami słychać w utworach death metalowe riffy nie znaczy jeszcze ze postanowiliśmy diametralnie zmienić nasza muzę.

Które z tych wydawnictw uważasz za sedno klimatu MEMEMBRIS? Możesz je w skrócie scharakteryzować.

Każde z nich jest warte przesłuchania, reprezentują kolejne etapy naszej twórczości. Do wszystkich czuje sentyment, lubimy wracać do starych kawałków zwłaszcza na koncertach. Ale musze przyznać, że ostatnia płyta "The End Is Near" według mnie jest jednak najlepsza, chociaż czas powstawania jej nie był długi, bo tylko 7 miesięcy to materiał ten uważam za najbardziej dojrzały.

Dwa pierwsze wydawnictwa nagraliście sami w domowych pieluchach. Przyznam, ze wyszło to całkiem przyzwoicie. Szczególnie podoba mi się ten mroczny klimat na „C.B.F.G.” Ile modlitw trzeba złożyć do Szatana by wstąpił na ziemie i zaszczycił swa obecnością na demówce?

666 he he.

Aż tyle, pogięło cię. A ja myślałem, że wystarczy tylko raz do buzi i sprawa załatwiona. Kiedyś sobie żartowałeś, że BESATT chce u was nagrywać, bo podoba się mu klimat, który osiągnęliście na „C.B.F.G.”

Kiedyś Beldaroh, z BESATT napisał nam ze, jeśli naprawdę nagraliśmy nasze demo w sali prób to oni następna płytkę nagrywają u nas, he he. No cóż bez fałszywej skromności musze stwierdzić ze brzmienie, które uzyskaliśmy na "C.B.F.G." jest naprawdę surowe.

Takie teksty, jak „Against You” czy „Catholic Twarp” chyba niosą ze sobą jakieś przesłanie, o czym one mówią?

Mówią one o pysze i zakłamaniu czarnych klechów, którzy manipulują ludźmi, naprawdę przykro patrzeć na tych idiotów, którzy jak biedne baranki napełniające księżom kieszenie.

Co chcecie wyrazić w swojej twórczości, o czym powiedzieć?

W naszej twórczości tak naprawdę najważniejsza jest muzyka chcemy, aby każdy mógł interpretować ja, która nieproszona wpieprza się we wszystkie dziedziny naszego życia, parszywy kler niech wypierdala.

Czemu wybraliście „ciemną stronę mocy”?

Bo lubimy Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen on tez był po ciemnej stronie mocy he he.

Ha ha. Ale z Ciebie dowcipniś. Z złą odpowiedź dostajesz żółtą kartkę. Jeszcze jeden taki numer a schodzisz z boiska, a ja kasuję wywiad. Gadaj mi tu pełną gębą, zrozumiano!!! Ok., jedziemy dalej. W jaki sposób pracujesz nad muzyką i tekstami? Gdzie szukasz natchnienia?

Po prostu biorę wiosło a reszta przychodzi sama, mam wiele źródeł inspiracji trudno mi teraz wskazać na cos konkretnego, a teksty pisze, kazdy kto ma jakiś pomysł. Na ostatnie demko większość tekstów napisał Daro a czym on się inspirował tego nie wiem może hektolitrami wypitego piwa? He he.

By zarejestrować „The End Is Near” wybraliście się do Olsztyna, do Studia X. Jak wam się tam pracowało?

Atmosfera w studio była zajebista, współpraca z Szymonem układała się naprawdę dobrze przy okazji chciałbym pozdrowić go i właściciela studia, Marcina

Czy jesteście zadowoleni z efektu końcowego?

Tak, jesteśmy bardzo zadowoleni z brzmienia

Uprzejmie informuję, druga żółta kartka. Romek schodzisz z boiska... No dobra wracaj, musimy to dokończyć. Do pełni szczęścia brakuje MEMEMBRIS oficjalnego wydawnictwa, albo, chociaż dobrze wydanego demo. Co tak słabo się staracie?

Dość długo zajęło nam tworzenia okładki, mięliśmy tez przerwę wakacyjna spowodowana wyjazdem Dara za granice wiec było małe zawieszenie działalności wysłaliśmy nasza płytkę do kilku wydawnictw, ale jak dotąd nie uzyskaliśmy żadnej satysfakcjonującej nas propozycji w dalszym ciągu szukamy wydawcy.

Pracujecie nad własnym studiem nagraniowym. Ile wam jeszcze trzeba by je w pełni uruchomić?

Mamy nadzieje, że w wakacje już z tym ruszymy i kolejny materiał MEMEMBRIS nagramy właśnie w tam. Studio będzie alternatywą dla kapel, które nie zawsze są w stanie zapłacić ciężka kasę, jaka sobie życzą znane studia, a brzmienie uzyskane u nas na pewno będzie porównywalne.

Życzę powodzenia w biznesie. Kiedy następny stuff,MEMEMBRIS?

Aktualnie pracujemy nad nowym materiałem. Mamy już sporo kawałków, ale na nowe nagranie trzeba jeszcze poczekać. Być może do końca tego roku.

Stały człon zespołu to Ty i perkusista Darek. Gracie ze sobą od dość dawna, jeździcie razem na koncerty, chodzicie do szkoły itp. Czyżby prawdziwa męska przyjaźń?

To fakt, że od początku powstania kapeli trzymamy się razem, poza tym ze gramy w jednym zespole jesteśmy tez dobrymi kumplami. Lubimy razem pograć i wypić he he.

Dało się zauważyć te wasze męskie stosunki ha, ha. Przez zespół przewinęło się sporo ludzi. Łomża to muzyczne pustkowie, jeśli chodzi o chętnych do grania, mam rację?

I tu niestety musze się z tobą zgodzić. Bardzo trudno znaleźć kogoś na miejsce tych, którzy musza zrezygnować. Czasem trzeba szukać poza granicami naszego miasta, co wiąże się z jeszcze większymi trudnościami, bo jest problem z zorganizowaniem prób tak, aby wszystkim to, odpowiadało. Właśnie teraz doszedł do nas basista, który musi dojeżdżać z Białegostoku, ale jakoś trzeba sobie radzić.

Jak obecnie wygląda scena metalowa w Łomży? Dużo macie tam kapel? Kogo byś polecił?

W tej chwili jest kilka takich kapel np. MIDNIGHT TUNDER, INTERNAL, REDEMPTOR. Poleciłbym posłuchać wszystkich, bowiem każda z nich gra inna muzę, począwszy od heavy, skończywszy na death. Myślę, że, na szczególna uwagę zasługuje grupa MIDNIGHT TUNDER. Chłopaki maja naprawdę ciekawe pomysły.

Zatem z niecierpliwością czekamy na ich nagrania. Czy MASTECTOMIA jeszcze żyje? Co tam u nich?

MASTECTOMIA właśnie się reaktywowała. W tej chwili gramy z automatem perkusyjnym i robimy nowe kawałki. Mamy w planach nagranie nowego materiału. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze i jak zwykle będzie ostra jazda.

Kiedyś grałeś w tym zespole, jak wspominasz ten okres?

W dalszym ciągu udzielam się w MASTECTOMII na gitarze, zawsze było zajebiście i jest tak nadal.

Oj, przepraszam nie wiedziałem. Macie u siebie świetny klub „Pop-Art.” W którym od czasu do czasu organizujecie koncerty. Czy frekwencja wciąż jest taka słaba?

Ostatnio jakby coś drgnęło. Miejmy nadzieje, że w nasza łomżyńska młodzież wstąpił wreszcie zły duch i poprowadzi ich do klubu Pop Art he he. Wszystko jest na dobrej drodze by nasza scena wyszła z kryzysu.

Gdzie trzeba uderzyć by zagrać w Pop-Arcie? Kto organizuje koncerty?

Organizacją koncertów zajmuje się kierownik artystyczny tego przybytku rozkoszy- Bernard. Można też uderzyć do nas a my spróbujemy cos załatwić.

Liczę na to ha, ha. Zdarzało się kilkakrotnie, że do Łomży przyjeżdżały wiesze kapele. Czy jakiś koncert utkwił Ci szczególnie w pamięci?

Zajebisty był koncert, na którym grał miedzy innymi MENTAL DEMISE z Ukrainy. Frekwencja może nie dopisała, ale po koncercie była naprawdę ostra popijawa. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętam jak dotarłem do domu he he.

Ja też nie ha, ha. Dobra, na koniec jeszcze jedno pytanie? Kim jest Romek Sienicki, poza tym, że gra w dzikiej black metalowej hordzie MEMEMBRIS? ( Proszę napisz parę słów o sobie czy się zajmujesz, co robisz, co jesz, itp., Itp.)

Na pewno nie jestem agentem SB, bo jakoś nie zauważyłem swojego nazwiska na liście Wilsteina he he. Wiec mogę stwierdzić, że jestem zwykłym mieszkańcem Łomży, który nie tylko gra w, kapeli ale uczy i uczciwie pracuje.

No proszę a ja myślałem, że biegasz z maczugą po lasach, ala true pagan black metal. Dzięki za wywiad. Wedle tradycji, ostatnie słowa nalezą do ciebie. Pozdrawiam.

Pozdrawiam wszystkich czytelników METAL JEERS. Dzięki za wywiad, do zobaczenia na koncertach. Mam nadzieje, że niedługo zagościmy w Białymstoku.

Ja też mam taką nadzieję, tylko bez bimbru łomżyńskiego mi się tu nie pokazywać.

Jasne ha ha.

                                 Johny - METAL  JEERS ' ZINE

                                     M O R T I S  D E I  [ P L ]

Jak to powiedział kiedyś Lenin- „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Tak i ja łączę się duchowo z bydgoskim przedstawicielem death metalowego łomotu- MORTID DEI. Zespół to godny uwagi i polecenia szerszej rzeszy słuchaczy, chociażby na wzgląd ich ostatniej produkcji „The Loveful Act Creation” nie wspominając już o artystycznym dorobku i wieloletniej tułaczce po podziemiu. Tak, więc wypełniam swój obywatelski obowiązek i zapraszam ciebie drogi czytelniku na wywiad z gitarzystą formacji.

Witaj Piotr!!! Ostatnio widzieliśmy się w białostockim studiu Hertz, w którym to nagrywaliście partie perkusyjne na nowy materiał. Czy stuff jest już w pełni nagrany?

Witam! Nie, materiał nie jest jeszcze gotowy. W czasie, kiedy się widzieliśmy rejestrowaliśmy beczki, a potem nagrałem jeszcze gitary i na tym zamknęliśmy grudniowy etap sesji.

Co się wydarzyło u was od ostatniego naszego spotkania?

Przystopowaliśmy nieco z koncertami i pracowaliśmy nad oranżami basu i solówkami, które nagraliśmy w lutym. Teraz czekamy na cynk od Wojtka Wiesławskiego, odnośnie następnego etapu sesji. Ma nas wcisnąć gdzieś pomiędzy HATE, a VADER. Pozostał już tylko miks i wokale, także generalnie mamy już z górki. Poza tym nastąpiła kolejna zmiana na stanowisku gardłowego i obecnie zajmujemy się również układaniem linii wokalnych na nowy stuff. Nasz poprzedni wokal, wyjechał jesienią za chlebem do Irlandii, informując nas jednak wcześniej, że może się zdarzyć, że już nie wróci. Ostatecznie przed samym wyjazdem odszedł z zespołu, co w sumie ułatwiło i wyklarowało całą sprawę. Obecnie mamy nowego wokalistę- Mirka Harende, który udziela się również na gitarze w formacji MORTHIFER.

Dość często odwiedzacie Białystok, czemu akurat wybraliście Hertz'a do realizacji waszych nagrań? Czy w pobliżu Bydgoszczy nie jakiś dobrych realizatorów, że aż chce się wam jeździć tyle kilometrów?

Hertz wybraliśmy z oczywistych powodów. Świetni, chyba najlepsi w tym kraju realizatorzy metalu, bardzo dobre zabawki sprzętowe, świetny klimat podczas nagrań, no a przede wszystkim olbrzymi komfort pracy. Nocleg jest na miejscu, wstajesz sobie rano, jesz śniadanie, wypijasz kawę i zabierasz się do roboty- jak w domu… W końcu to tylko 4,5h jazdy samochodem. Jedyną wadą tego wszystkiego jest to, że u Was jest zawsze tak kurewsko zimno, a my tak jakoś przeważnie nagrywamy zimą . W okolicach Bydgoszczy nie ma niestety studia i realizatorów, którzy byliby w stanie nadać zespołowi death- metalowemu brzmienie na wysokim poziomie, a my mamy już dość ryzykownych eksperymentów. Poprzednie produkcje nagrywaliśmy w małych lokalnych studiach i efekt był do tego stopnie żałosny, że doprawdy dziś wstyd jest mi puszczać komuś nasz stare materiały. (Tym bardziej wysyłać do recenzji… )

Bardzo dobre podejście, jak coś robić to dobrze. Nowy materiał jest w etapie realizacji studyjnej. Porozmawiajmy wiec o waszym ostatnim wydawnictwie „The Loveful Act Of Creation”. Ale zanim do tego dojdzie przedstaw nam muzyków MORTIS DEI, byśmy mogli bliżej Was poznać.

Cóż, jedyna osoba z pierwszego składu- Grzegorz Zaremba, bassman, znany również jako „Hungry Butcher”- nie żeby był jakoś specjalnie grożny, ale koleś dużo je, przy jednoczesnym zachowaniu zdumiewająco smukłej sylwetki… (Podejrzewamy, że ma tasiemca) Za garami już od paru lat siedzą „najszybsze łydki Bydgoszczy”- Maciek Urbaniak, dla przyjaciół- Ludwig (XIV)- ze względu na specyficzne, francuskie zmanierowanie, bądź- „Spiderman”, gdyż po spożyciu w trakcie próby odpowiedniej porcji ciepłego „Absolwenta”, nabywa nadprzyrodzoną umiejętność chodzenia po ścianach…Jest jeszcze nasz wspomniany nowy nabytek Miras Harenda, ale koleś generalnie mało mówi, no i do tego nie pije, także doprawdy trudno nam go na razie rozgryźć. No i jestem ja-, czyli Piotr Niemczewski, zwany „Niemcem”. Nie żebym był jakimś tam wyznawcą III Rzeszy, po prostu kolegom w podstawówce nie chciało się wymawiać całego nazwiska…

No, teraz czuję się tak jak bym gadał ze starymi kumplami ha, ha. Dawno już nie słyszałem tak dobrej death metalowej muzy, która łączy w sobie moc z finezją. Jaka jest wasza recepta na muzykę?

Właściwie, to nie wiem… wkładamy nasze osobowości w zespół i powstaje MORTIS DEI, powstaje nasz styl.

W waszej grze słyszę wiele wirtuozerii i muzycznego feelingu, która zbudowana jest na klasycznych ciężkich gitarach i szybkiej perkusji. Czy to połączenie jest wyrazem muzycznego magnum MORTIS DEI?

Na to wygląda hehe. Nie, ale poważnie, to chyba fakt. Wiele osób zwraca uwagę na to, że zaletą naszej muzyki jest szybkość i jednoczesne zachowanie melodyki, która wyraża się głównie w warstwie gitarowych solówek.

Na płycie słychać dość szeroką gamę waszych muzycznych zainteresowań, nie chcecie się wyraźnie ograniczać do jednego tylko muzycznego stylu.

Jasne. Słuchamy różnej muzyki i to w jakiś tam pośredni sposób wyraża się w tym jak gramy. To wszystko jest kwestią gustu muzycznego- niektórzy wolą prostą, jednolitą formą muzyczną, a my wolimy „malować złożone muzyczne obrazy, używając różnych technik i złożonej gry światła”

Mało jest takich zespołów, które łączą w swojej muzyce brutalność z delikatnością. Wy potraficie ostro przywalić, by po chwili zmienić nastrój.

Tak, jak najbardziej. Zdaje sobie sprawę, że jest wiele kapel, które od początku do końca naparzają i to też jest Ok, nie mam pytań, to w końcu jest metal, ale ja osobiście odczuwam to nieco inaczej. Złość i frustracja, to nie jedyne uczucia, jakie towarzyszą nam w życiu… Każdy bywa też czasem szczęśliwy, bądź smutny, radosny bądź tęskniący. I to bezpośrednio przekłada się na muzę, jaką komponujemy, dzięki temu jest piękniejsza.

Cześć wokali jest zaśpiewana w języku Polskim. Czyj był to pomysł?

Na poprzednich materiałach nasz ówczesny wokal eksperymentował już w ten sposób, przemycając pojedyncze utwory, na „The loveful…” zrobił ich więcej, twierdząc, że w ten sposób łatwiej jest mu się wyrazić. Nam to w żaden sposób nie wadziło i to właściwie cała historia.

Kto odpowiedzialny w zespole jest za muzykę i teksty?

Na nowym materiale muzyka została popełniona przeze mnie, a teksty głównie przez Grzegorza.

A jak pracujecie nad aranżacjami?

Na próbę przynoszę gotowe utwory na gitarę i ogólny zarys aranżu. Potem Maciej i Grzegorz dorzucają swoje pomysły i w ten sposób powstaje praktycznie gotowa już kompozycja. Następnie gardłowy dodaje linie wokalne, zwracając uwagę na jakieś tam nasze sugestie. Na końcu spotykamy się z Maciejem, programujemy metronom i tłuczemy całość do póki nie zabrzmi zadawalająco.

Wiem, że skład po nagraniu „T.L.A.O.C” rozleciał się w drobny mak. Macie już nowych muzyków?

W drobny mak, to przesada… Najpierw odszedł Łukasz-wokalista, a po jakimś czasie, guitarman- Marcin. Łukasza pierwotnie zastąpił nasz dobry kumpel Mariusz, a ostatnio śpiewa wspomniany już Miras. Na miejsce Marcina nie przyjęliśmy jeszcze nikogo, no, ale w sumie, jakoś tak specjalnie intensywnie o to nie zabiegaliśmy. Aktualnie z powodzeniem dajemy rade na jedną gitarę.

Gdy słucham waszego materiału „The Loveful Act Of Creation” to aż kurwica mnie zalewa, iż żadna firma wami się nie zainteresowała. Czy czasem nie masz już dość pracy i wysiłku, wciąż tkwicie głęboko w podziemiu?

Nie, absolutnie. Kiedyś przez moment każdy z nas miewał jakieś tam wątpliwości, co do sensu tego wszystkiego, ale wtedy zawsze wzajemnie przypominaliśmy sobie, po co to właściwie robimy… Wiadomo- przede wszystkim dla własnej frajdy! A praca i wysiłek, który temu nieodzownie towarzyszy, traktujemy po prostu jako formę samodoskonalenia się w dziedzinie, w której jesteśmy dobrzy- w takim przypadku nie może być to czas zmarnowany.

Za takie podejście i wierność muzyce należy się Wam złoty medal. Czy nie czujesz się trochę sfrustrowany? Ładujecie kupę kasy w nagrania, które i tak mało, kto zauważa.

Nie, wszystko zależy od twojego podejścia do sprawy, no i oczekiwań, których lepiej zbytnio nie rozbudzać. Wchodząc do studia przed „The loveful…”, chcieliśmy nagrać w końcu dobrze brzmiącą produkcję. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z potencjału drzemiącego w tych kompozycjach i nie chcieliśmy go zmarnować. Po zakończeniu miksów nasze apetyty trochę wzrosły. Biorąc pod uwagę wcześniejszy brak doświadczenia-, jeśli chodzi o pracę w pełni profesjonalnym studiu, płyta brzmiała nie źle. Bracia Wiesławscy stwierdzili, że tą produkcją powinniśmy bez problemu zapewnić sobie dobry kontrakt, ludzie, którzy słyszeli ten stuff przed premierą, mówili, że jest full-wypas, no w sumie nakręciliśmy się tym wszystkim trochę, ale potem realia sprowadziły nas na ziemię.

Postanowiliście wziąć sprawy w swoje ręce i sami wydaliście ten stuff. Czy były jeszcze jakieś inne rozwiązania?

Początkowo, wstępnie zainteresowało się tym materiałem parę, co- nieco znaczących zagranicznych wytwórni, ale potem zupełnie się kurwa nie szło z nimi dogadać. Jesteśmy już dużymi chłopcami i nie mamy czasu na jakieś tam ściemy, no i absolutnie nie damy się ruchać w dupę! Jebać to! Sto razy bardziej wolimy wydać się sami. Jesteśmy przez to zespołem podziemnym?- Jasne! Choć można by nas nazwać również bandem awangardowym- tak brzmi o wiele ładniej hehe.

I słusznie. Wasz produkt świadczy niebywale o waszym profesjonalnym podejściu do zespołu i promocji. Cała oprawa graficzna jest estetyczna i porządnie wykonana.

Tak, rzeczywiście. Stwierdziliśmy, że dobrze brzmiąca płyta musi mieć też zawodową oprawę. W końcu podziemie nie musi oznaczać od razu słabej jakości i zaryzykowałbym nawet tezę, że w naszym kraju paradoksalnie podziemie zaczyna powoli oznaczać dobrą jakość- przynajmniej w warstwie muzycznej.

Ile kopii CD rozeszło się w metalowym świadku?

Zrobiliśmy tego 400 z ogonem,no prawie 500 sztuk. W tej chwili zostało jeszcze trochę kopii i generalnie jesteśmy zadowoleni, choć po cichu liczyłem, że potrzebny będzie dodruk wkładek, ale wiadomo dziś płyty generalnie sprzedają się słabo.

W dobie internetu to i tak dobrze Wam z tym poszło. Kładziecie duży nacisk na promocję w prasie podziemnej. Czy uważasz, ze to przynosi jakieś skutki? Czy za liczną ilością wywiadów i recenzji idzie w parze z zainteresowanie zespołem?

Na pewno nie są to skutki wymierne hehe. Generalnie da się zaobserwować jakieś tam pozytywne efekty- jest więcej propozycji koncertów, płyty jakoś się tam rozchodzą, ale mi osobiście najbardziej podoba się to, że ludzie i koledzy z podziemnych kapel znają i szanują nasz zespół- to miłe.

Inwestujecie teraz w nowy materiał MORTIS DEI, nie boisz się, ze polska muzyczna rzeczywistość znów będzie kazała wam wydać płytę własnym sumptem.

Zakładamy taką możliwość, ale nie absorbujemy się zbytnio tym faktem. Wchodząc to studia założyliśmy sobie cel- tworzymy całkiem nową jakość. Płyta ma być lepsza- lepiej zagrana, skomponowana, ma zajebiście brzmieć. To są nasze priorytety na dzień dzisiejszy. Resztą będziemy się martwić za parę miesięcy.

Co powinien zrobić każdy zespół, by zostać docenionym?

Ha! Dobre pytanie! Myślę, że przede wszystkim grać dobrą muzę, ciągle się rozwijać i iść do przodu nie zważając na przeciwności. W końcu o muzykę w tym wszystkim chodzi…

Jak wygląda sprawa z koncertami, dużo gracie?

Zeszły rok był niezły pod tym względem. Biorąc pod uwagę, że ze względów zawodowych nie możemy wyruszyć w żadną trasę, to zagraliśmy jak na nasze możliwości sporą liczbę gigów. W tym roku jak na razie spuściliśmy nieco z tonu, ale priorytetem w tej chwili jest płyta.

Czy mógłbyś nam przybliżyć scenę bydgoską? Dużo macie tam kapel godnych uwagi?

Wbrew pozorom trochę tego jest… Te najbardziej znane na polskiej scenie to na pewno: NONE, SCHIZMA, CHAINSAW, UP DIDE DOWN, ABADDON… Z mniej znanych: LAND OF ANGER, PUKI 'MAHLU, SAMMATH NAUR… I wiele innych, młodych kapel.

Jak wygląda zainteresowanie bydgoszczan lokalnymi koncertami?

Na początku lat 90', tak jak zresztą w całym kraju było świetnie…, Co miesiąc wypełniała się Hala Astorii, jak i mniejsze kluby- było super. Koniec lat 90' i początek nowego wieku był iście popeliniasty. Mieliśmy problem, aby znaleźć miejsce i jakiś zespół na koncert, publika nie dopisywała. Tak od 2001 wszystko się trochę rozruszało. Powstała knajpa- chójowa, bo, chójowa, ale jest, no i zaczęły pojawiać się młode zespoły. Obecnie znowu to wszystko jakoś przyklapało, ale najgorzej nie jest-, jeśli nie ma zbyt dużo koncertów w bliskich sobie terminach i organizator nie spieprzy promocji, to idzie do knajpy ściągnąć jakieś 120-150 osób

Dzięki Piotr za rozmowę. Na koniec spytam się jeszcze, jak podobał ci się METAL JEERS #1?

No jest spox, przede wszystkim profesjonalnie „złożony”, miło trzyma go się w ręce. Pytania i recki są na poziomie, a to chyba najważniejsze, bo biorąc na warsztat, co niektóre nawet „oficjalne” pisma, idzie się złapać za głowę. Podejrzewam, że dwójka będzie bardziej różnorodna- t.j, będzie więcej kapel z poza sceny białostockiej i wtedy myślę ze będzie git!

Dzięki za opinię. Ostatnie słowo należy do ciebie.

Życzę (prawie) wszystkim zdrowia szczęścia i miłości!

                                            Johny - METAL  JEERS ' ZINE



                              M A R K I Z  D E  S A D E [ P L ]

     Zobaczyć na żywo ludzi ze zdjęć i  wkładek płyt winylowych 

    MARKIZ DE SADE z Białegostoku, to jedna z najdłużej działających kapel metalowych na Podlasiu. Po dosyć długim scenicznym niebycie, zespół pracuje nad nowym repertuarem.  Jak na mój nos, to dosyć mało wywiadów i artykułów  na temat tej zasłużonej ekipy można znaleźć w fanzinach z lat 80.  Moim rozmówcą jest Krzysztof „Mały” Hofer.

    Witaj! Nie mogę się zapytać o Twoje początki poznawania muzyki... Jak to się zaczęło w przypadku Krzysztofa Hofera?

    Cześć Wojtek! Jestem niesamowicie zaskoczony. To coś niesamowitego, że są ludzie tacy jak Ty, którzy pamiętają MARKIZA. Owszem, jest grono koleżanek i  kumpli z Białegostoku, Olsztyna i  tych, którzy wyjechali za granice, pamiętających nas z tamtych lat, ale Ty zaskoczyłeś mnie na maxa. Oczywiście bardzo mile. ( Cała przyjemność po mojej stronie, Krzychu! – Wojtas).

    Moja przygoda z ciężkim brzmieniem ma początek w 1980 roku. Mój kolega - Maciek T. zapodał mi koncertowa płytę AC/DC "If You Won't Blood". Pamiętam jak dziś, że wywarło to we mnie ogromne emocje.

I tak się zaczęło. Zaraz potem zacząłem słuchać innych kapel, takich jak BLACK SABBATH, JUDAS  PRIEST, RUSH, THIN LIZZY, SAXON, MOTORHEAD, IRON MAIDEN, ACCEPT, KROKUS, RAVEN...

    Zaszły we mnie niesamowite zmiany. Zrodziły się pierwsze silne marzenia, takie jak granie na gitarze, bycie na scenie czy poznawanie ludzi, których też to fascynuje.

    W tamtych czasach, tak okrutnego muzycznego głodu możesz sobie wyobrazić jakie było zaangażowanie wszystkich.  Przegrywanie zdobytych płyt na taśmy, kasety. Ktoś kto nie był w gronie takich ludzi to niestety…Było ciężko ze zdobyciem nowości, no chyba, że wieczorny poniedziałek: „kanał lewy, kanał prawy”  z Markiem Gaszyńskim.

    Jak w ogóle zaraziłeś się, że tak to ujmę, muzyką metalową?

    Zaraziłem się i  tyle. Te brzmienia, te riffy, to coś innego od szarego życia. Ta ekspresja, wyróżnienie się z tłumu. Ta zajadła ciekawość innych "dlaczego i  o co chodzi?". Pierwsze spotkania w parku lub pod blokiem z kasetowym super wypasionym Grundigiem i słuchanie razem kapel. Zabawy w zgadywanki tzn. puszczaliśmy fragment jakiegoś kawałka i  nie było honorem, nie wiedzieć, co to za kapela i  jaki jest jej skład? Kto na czym gra? Dobre, co? Satysfakcja z posiadania nowości, dzielenie się materiałem z kumplami. Nie do wiary, ale tak było na prawdę.

    Teraz proszę parę słów o koncertach.  Jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy w swoim życiu?

    Zdecydowanie moim pierwszym widzianym na żywo mega zespołem był IRON MAIDEN.

    To był ich pierwszy koncert za żelazną kurtyna. Rok 1984. Ich trasa "Power Slave" zaczynała się od Polski. To było niesamowite przeżycie. Swoim wzrokiem i słuchem pragnąłem zatrzymać w sobie jak najwięcej. Teraz jak to mówię, może wydawać się to śmieszne co poniektórym, ale uwierz mi, że na tamte czasy było to ogromne wydarzenie. Zobaczyć na żywo ludzi ze zdjęć i  wkładek znajdujących się w płytach winylowych. Torwar, wielka scena, brak tlenu pod sceną, tłok i  wielki głód zapełnionej hali metalowców z całej Polski. Takiego przeżycia mogą nam pozazdrościć młodsi słuchacze tej muzyki. Następnie także w hali Torwaru ACCEPT i  SAXON. Aż łezka w oku się kręci, jak to wspominam.

    Muszę jeszcze powiedzieć Tobie, że w ubiegłym 2008 roku pojechałem na koncert IRON MAIDEN do Warszawy. Odbył się na stadionie Gwardii. Byłem bardzo ciekaw jak to będzie na tzw. świeżym powietrzu. Jacy miłośnicy i fani będą na tym koncercie. Krótko. Nie zawiodłem się. To było jedno wielkie wydarzenie i  widowisko, pomimo tylu lat. Po prostu czapki z głów. Cały przekrój wiekowy słuchaczy. Miło było to zobaczyć.

    Białystok w latach 80-tych miał bardzo mocne lokalne środowisko metalowe? M.in. Wy, FRONT TERROR, TERMINATOR, SECOND SIDE,  D.O.C. Jak wspominasz tamte czasy?

    Dobre pytanie. Za bardzo nie wiem, jak na nie odpowiedzieć, ale te kapele raczej trzymały miedzy sobą. Po za tym, jak powstawały to było w drugiej połowie lat 80-tych.

    W ogóle Białystok był i  chyba nadal jest postrzegany jako miasto Bluesa, a warto wspomnieć, że gniazdo metalowe w naszym grodzie było i jest ogromne. Zauważ, że takie obecnie kapele jak DEAD INFECTION, HERMH,  INCARNATED, HELLRIZER, EFFECT MURDER, CINIS, ABUSED MAJESTY, DOMINIUM,VIA MISTICA, ALTERCATED, SINFUL SOULS, GROWLING STONES, NOVEMBER i na pewno  są takie, o których w tym momencie zapomniałem (z góry przepraszam), pochodzące z Białegostoku. Przyznasz, że to jest spora ilość.

    Jeżeli chodzi o lata osiemdziesiąte to był inny świat. W tamtych latach było sporo kapel rockowych i  bluesowych, takich jak oczywiście KASA CHORYCH (nadal radzą sobie wyśmienicie), SUPERSAM, JOHNY WALKER, SYBERIA, ATLANTYDA, KOMBATANCI PANI HANDZI, TEMPELHOF (super punki), OODLOT. No i  oczywiście te, o których wspomniałeś z późniejszego okresu tego dziesięciolecia. Tamte czasy wspominam z innej perspektywy. Oczywiście takie klimaty nie powrócą, ale teraźniejszość też jest super. Wyobraź sobie, że od trzech lat zacząłem chodzić na lokalne koncerty. To jest coś niesamowitego, jak aktualnie to wygląda. Powiem szczerze. Jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności obecnych muzyków tego gatunku. Ilości ludzi słuchających ten rodzaj muzyki oraz organizowania koncertów.

    Czy przed powstaniem MARKIZ DE SADE grałeś w jakimś zespole?

    Oczywiście, że tak. Stworzyliśmy na początku 1982 roku projekt TAYGER.

    Wraz z Leszkiem K. i  Grzesiem M., graliśmy prawie 1,5 roku. Było OK. Powstały cztery kawałki, ale jakoś nie poszło to dalej do przodu. Nie wiem, może za dużo chciałem i  tak wyszło. Ale ten projekt zawsze wspominam bardzo mile. Poza tym, jak na tamte czasy mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ udało się załatwić próby w najnowszym osiedlowym klubie "Miraż", gdzie był sprzęt, perkusja i wypasione Eltrony.

To był, jak na tamte lata ogromny sukces i  fart. Zakwalifikowaliśmy się na Białostocką Wiosnę Muzyczną, organizowaną raz w roku w naszym mieście, na której zagraliśmy bez wokalu dwa kawałki. Z tego co pamiętam, to publika przyjęła naszą muzę OK.!

    W jakich okolicznościach  powstał MARKIZ? To było w 1984 roku? Kto był założycielem tego zespołu?

    To było trochę inaczej. W 1983 roku zostałem zaproszony do grania w zespole SUPERSAM.

    Było spore zamieszanie ze składem tej kapeli, a ja jako młody siedziałem cicho. Basistą tej kapeli był Andrzej „Ojciec” Mrowiec, który trzymał ten zespół,  a na perkusji grał świeżo Adaś Piotrowski. Wobec ogólnych zawirowań wyszło tak, że zostaliśmy sami w trójkę. Podjęliśmy decyzję o dalszym graniu.

    Moje propozycje muzyczne spodobały się kolegom i  zaczęliśmy od początku działać nad nowymi kawałkami. Jakoś to fajnie poszło i  szybko zrobiliśmy dwa nowe kawałki. Andrzej zasugerował, żeby przyjąć do kapeli wokalistę. Trochę to trwało, ale wyrobiliśmy się do kolejnej Wiosny Muzycznej, na której  wokal zrobił Marek Cz. i załapaliśmy nawet jakieś nagrody. Jednak naszym marzeniem był Jarocin. Odwróciliśmy wszystko do góry nogami. To był ten moment przemiany. Próbowaliśmy wszystkiego przez następny rok, Andrzej „Ojciec” zabrał się za vocal, zrozumieliśmy nasze błędy i  decyzja była jednogłośna. Zasuwamy w trójkę. Wtedy Andrzej zapodał nazwę MARKIZ DE SADE i  tak się zostało.

    Z wielkiej determinacji pojechaliśmy na przesłuchania do Jarocina w 1985 roku, bez wysyłania próbnych nagrań (chwilowo pod nazwą KASTET), ze wsparciem gitarowym przez Darka Ch. Załapaliśmy się na małą scenę, ale nie zagraliśmy na niej. Moim osobistym powodem rezygnacji było to, że Pan Chełstowski skasował na przesłuchaniach kolegów z Olsztyna czyli VADER. Nie znam dokładnej przyczyny jego decyzji, bo zagrali OK. Zaś w 1986 roku jarocińską małą scenę zaliczyliśmy w trójkę jako MARKIZ DE SADE. Zaskoczyło nas bardzo miłe i ekspresyjne przyjęcie fanów tej muzy, co było dla nas ogromnym sukcesem. Tak powstał MARKIZ DE SADE.

    Kto był autorem nazwy zespołu?

    Tak ja wspomniałem wyżej - Andrzej. Nie wiem skąd się wzięło to w jego myślach, ale nazwa przyjęła się i tak zostało. Dla mnie było najważniejsze robienie nowych kawałków. Nie miałem za bardzo pojęcia o historii tego człowieka z dawnej Francji, ale fajnie, że nasz styl grania i ogólnie kapela była kojarzona z tą nazwą.

    Graliście m.in. na takich imprezach jak Metal Fire czy Thrash Day. Jak wspominasz te występy? Dużo zagraliście sztuk poza Białymstokiem?

    Na Thrash Day  w Olsztynie nie grałem. Metal Fire zorganizował Andrzej.

    Była to pierwsza metalowa impreza w naszym mieście. Ogólnie było fantastycznie. Sporo kapel z całej Polski. Szkoda, że VADER nie mógł zagrać, ale Piotrek "Peter" przyjechał zobaczyć to pierwsze podlaskie zjawisko. Impreza trwała 10 godzin. Jak dobrze pamiętam, to było około 15 kapel. My, jako gospodarze zagraliśmy na końcu.

    Lokalne gazety następnego dnia strasznie psioczyły za ogromny hałas. Fakt. Było głośno i miało to miejsce w amfiteatrze, który jest, a raczej był w centrum miasta. Wyjazdowych koncertów było mało, ale muszę wspomnieć swoje pożegnanie i  dwa wspólne koncerty MARKIZA z VADEREM w 1989 roku wiosną. Było to, jak na Białystok ogromne zjawisko. Wtedy odszedłem, czego powodem była chęć dorobienie się pieniędzy poprzez pracę ze granicą.

     Jak oceniasz te wszystkie zadymy i krojenie na koncertach metalowych?

    Wiem, że były obozy, które gryzły się miedzy sobą. U nas sprawa wyglądała następująco. Białystok i Olsztyn w tamtych latach zawsze trzymał się razem. Nawet inne miasta takiej sztamy i  ilości metalowców nam zazdrościły. To, jak jesteśmy liczni okazało się na koncertach ACCEPT i  SAXON. Po koncercie IRON MAIDEN w 1985 roku, na którym rządził agresywny Szczecin miło było słyszeć, po pytaniu skąd jesteś, odpowiedź Białystok lub Olsztyn: "(…) a  to OK, spoko". Zauważyłem, że w późniejszym okresie minęły agresywne zachowania i było spoko.

    Powiedz jakie polskie zespoły utkwiły Ci szczególnie w pamięci, jeśli chodzi o dobrych kolesi do wódeczki?

    Do wódeczki... he,he. W tamtych latach, to towarzystwo muzyków białostockich, szczególnie po próbach i występach. Z poza granic naszego grodu, to przyjaźniliśmy się tylko z VADEREM.

     Promenada Club Session to Wasze oficjalne demo z 1985 roku. Jak Ty z perspektywy czasu oceniasz ten materiał?

    Wiesz, jak nagraliśmy ten materiał - nazywano to nagraniami próbnymi. Materiał oceniam jako historyczne - amatorskie nagranie na "setkę". Trwało to od wczesnego południa do 4-tej nad ranem. Wiadomo, że w teraźniejszych czasach są olbrzymie możliwości i można robić w studio rożne "czary". Szczerze mówiąc, trochę mnie to przeraża, ale trzeba iść z duchem czasu i techniki. Ogólnie z tego materiału do tej pory jesteśmy bardzo zadowoleni. Po pierwsze, że udało się go zrealizować. Po drugie, nagrywaliśmy tylko w trójkę. A po trzecie, jest to niesamowita pamiątka.

     Utwór "Judasz" został nagrany w Radio Białystok w 1985 roku. Jak tam trafiliście? Czy trudno było w latach 80-tych załatwić sesję w państwowym radio?

    To była nagroda za Białostocką Wiosnę Muzyczną.

    Miejski Dom Kultury odznaczył nas tym medalem. Jejku, pierwsze nagranie w profesjonalnym studio. W RADIO! Wyobrażasz sobie, jaka to była euforia. Przygotowania, plany, marzenia, co dalej będzie. A tu jedna wielka klapa. Pan reżyser powiedział, że jeden kawałek, bo nie ma za bardzo czasu he,he…Dobre, co? To zdecydowaliśmy, że nagramy „Judasza”. Po nagraniu na super sprzęcie byłem niesamowicie wkurzony. Lepiej wyszło, jak nagraliśmy we własnym zakresie niż w tym "super-hiper studio". Gdy puszczali to w radio, oczywiście była satysfakcja i duma, ale ogólnie bardzo byłem zawiedziony brzmieniem.

Trudno, zimny prysznic i tyle. Zresztą, co wymagać od człowieka, który pierwszy raz w życiu nagrywał taką muzę. Teraz jest inaczej. Jesteśmy przed nagraniami w prywatnym studio, którego właściciel wie, co i jak. Zresztą sam jest muzykiem tego gatunku, no może ostrzejszego, ale zna się na tym i tyle. Pozdrawiamy Pierścienia.

    Dlaczego doszło do rozpadu MARKIZ DE SADE?

    Andrzej twierdzi, że to przeze mnie, bo odszedłem, aby zarabiać kasę za granicą. Zgadzam się z tym, ale przecież mój kompan gitarowy, a później zastępca dalej grał z MARKIZEM. Wierzyłem, że jakoś to pójdzie beze mnie. No cóż, jak wyszło tak wyszło. Rozpad nastąpił później, mój zastępca Jarek "Kelner" miał chyba za duże aspiracje i chciał za wiele zmian muzycznych. Słyszałem, że chciał zmienić styl grania i inne dziwne rzeczy. Teraz śmiejemy się z tego wraz z Andrzejem.

    Grałeś z kimś później, po rozpadzie kapeli?

    Nie. Nie było takiej opcji, bo jak bym miał powrócić do grania po dłuższym okresie to tylko z ludźmi którzy tworzyli Markiza czyli Andrzej, Adam. Adam wyjechał na dobre i niestety. Za dużo przeszliśmy razem. Może to się wydaje dziwne, ale kapela, której członkowie nadają na tych samych falach, to rzadkość. W tamtych i teraźniejszych czasach. Szczęśliwie stało się tak, że nowi koledzy to zaakceptowali i jest ekstra. Uważam ze Arek, Maciek i Edek są oddanymi kolegami, co do nowego projektu MARKIZA. I TO JEST SUPER!!!

     1,5 roku temu zespół się reaktywował. Jakie czynniki determinowały Wasz powrót na scenę?

    Wojtku, do powrotu na scenę to jeszcze daleko.

    W ogóle, to była zaskakująca jak dla mnie sytuacja. Wyobraź sobie, że pracujący razem ze mną Maciek "Bzyk" - perkusista EFFECT MURDER zasiał we mnie nowe marzenia, co do grania. Rozmawialiśmy na ten temat bodajże przez pół roku. Ja nie widziałem tego za bardzo, ale on swoim (Wasi......wskim) uporem, spowodował we mnie totalny zwrot. Dziękuje mu za to. No i krótko i na temat.

    Tryby w mojej głowie zazębiły się i poszło do przodu. Poprzez Maćka zapoznałem Arka i  zaczęło się powoli wszystko kształtować. Wtedy skontaktowałem się z Andrzejem. Było ciężko przekonać go do powrotu, ale wyszło, z czego bardzo się cieszę. Wynikiem tego zamieszania jest zupełnie nowy MARKIZ DE SADE. Na samym początku jednoznacznie uzgodniliśmy, że to tylko  hobby. Ale po wielu próbach i stworzeniu paru zupełnie nowych kawałków, poszło dalej. Efektem jest 9 nowych stworów  i 3 odświeżone, stare kompozycje. Uwierz mi, że ponownie, jak wspominałem na początku, przewróciło mi się w głowie. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałą żonę, która to wszystko znosi, pomimo wielu przeciwności jest bardzo cierpliwą kobietą. Niektórzy mi tego zazdroszczą.  Buziaki Jolciu.

    Czy możesz powiedzieć z perspektywy tych niecałych 2 lat , jakie było i jest zainteresowanie Wami po reaktywacji?

    To zaskakujące, ale zainteresowanie jest. Szczególnie podczas lokalnych koncertów zderzam się z pytaniami od wielu znajomych: kiedy w końcu wyjdziemy z ukrycia? Myślę, że jak wszystko pójdzie po naszej myśli, to jesienią będziemy gotowi do boju. Powrót moim zdaniem był opłacalny. Efektem są cotygodniowe próby, nowe i  odświeżone stare numery. Granie, które pozwala zapomnieć o jakichś problemach. Było warto.

    Czy jest szansa na Wasze koncerty, a może jakiś nowy materiał studyjny?

    Tak, jak najbardziej. Jest to nasz główny cel. Nagranie i wydanie materiału oraz koncerty. Do powrotu na scenę musimy się przygotować na 100%. Chcemy wszystko zapiąć na ostatni guzik oraz zaskoczyć słuchaczy nowymi pomysłami.

     W jakim składzie gracie obecnie? Wiem, że Ty i Ojciec to nadal trzon zespołu, ale na bębnach jest chyba jakiś nowy człowiek z  zespołu EFFECT MURDER?

    Tak. Maciek "Bzyk", który jest sprawcą, w dobrym tego słowa  znaczeniu, całego zamieszania z moim powrotem do grania. Jest także Arek "Maślak" gitarzysta, który także grał w EFFECT MURDER oraz Edek "Ksywy jak na razie brak, ale to nadrobimy" - robiący vocal. Andrzej "Ojciec" - bass i ja  - gitara.

    Wiesz, co słychać u Waszego starego bębniarza - Adama Piotrkowskiego? Spotykacie się czasem na piwku? Zdaje się, że wiele lat temu wyemigrował do USA…

    Wyemigrował do USA, a potem jakimś cudem znalazł się w południowej Europie. Bardzo milo wspominam jego odwiedziny latem w 2007 roku. Andrzej zaprosił go do naszej kanciapy na próbę, co mnie zaskoczyło (oczywiście bardzo mile). Potem parę spotkań przy piwku. Wiesz - wspomnienia, odwiedzanie starych kątów itp. Niestety warunki ekonomiczne tam gdzie on pracuje są o wiele korzystniejsze niż u nas w kraju, wiec na jego powrót nie możemy liczyć. Mam z nim kontakt i staram się informować go na bieżąco co u nas słychać.

    Dawno, dawno temu grał też z Wami Kelner z zespołu TERMINATOR, prawda?

    O, to było zjawisko - Kelner. Super koleś. Zastąpił mnie w zespole. Zagraliśmy razem trzy koncerty. Uczył się „fechtunku” pod moim okiem w końcowej fazie MARKIZA przed moim odejściem do wojska w 1986 roku.

    Podczas mojej służby był godnym moim zastępowym, co mnie bardzo cieszyło. Jak wyszedłem z armii graliśmy razem. Potem ze swoim bratem założyli kapele i  zasuwali bardzo ostro. Po niedługim czasie powstał DEAD INFECTION w składzie z młodym i  starszym Kelnerem, którego założycielem był Sławek "Cyjan".

    Jak skomentujesz wypowiedź na Twój temat Kelnera opublikowaną na łamach Diabolic Noise zine pod koniec lat 80-ych: „Krzysiek po wyjściu z armii z metalowca stał się stał się dyskotekowym szpanerem”…

    …O kurcze, ostro pojechał. Nawet nic nie wiedziałem o jego wypowiedzi na mój temat.

    No cóż, mam tylko nadzieję, że powiedział to pod wpływem ... jakiejś osobliwej emocji. Słowa krytyki są po to, aby pokazać, że umie przyjmować się je bez zwrotnej agresji..., bo nie przypominam sobie, abym taki był. Aczkolwiek skoro tak uważał, to może miał jakiś powód, żeby tak napisać. Nie wiem jaki. Zawsze mógł i może nadal  powiedzieć mi to prosto w oczy, a tego nigdy nie uczynił, także traktuje tą wypowiedź jako jeden z wielu jego gorszych i beznadziejnych wybryków.

    Reasumując: Kelner zawsze był moim kolegą i nie raz coś nawykręcał, ale zawsze potem było OK. Po Twoim zaskakującym pytaniu też jest i będzie OK.! Nie czuję się obrażony, bo i za co? Powiedział co powiedział i  tyle. Pozdrawiam Jarku.

     Czego słuchasz  w wolnych chwilach?

    Zdecydowanie słucham i śledzę kapele, które były i są nadal w moim muzycznym sercu z tamtych lat. Oczywiście poznaję nowe muzyczne projekty. W tych czasach jest tego tak dużo, ze wszystkiego nie ogarniam, ale zawsze przy jakichś spotkaniach kumple pytają czy słuchałem tej czy tamtej kapeli.

Wtedy zagłębiam się w historię polecanej formacji i wielokrotnie jestem bardzo mile zaskoczony. Aktualnie jestem pod wielkim wrażeniem zespołu Samuel. Widziałem ich na żywo podczas koncertu XXV VADERA w Stodole. Bardzo pozytywnie byłem zaskoczony ich muzyką.

    Czy macie może jakieś materiały archiwalne, które można by było wykorzystać w przyszłości? Wiem, że takim utworem jest kompozycja "Zdeptani", która ukazała się oficjalnie. Może jakieś DVD? Myśleliście o czymś takim?

    To miło, że wspominasz kawałek, który zrobiliśmy w rekordowo krótkim czasie. Tylko dwie próby i poszło. 1998 rok. Ta kompozycja nigdy nie doczekała się oficjalnego wydania. Bardzo ciekawy utwór i tekst. Teraz nastał czas, aby go usłyszeć oficjalnie w profesjonalnym brzmieniu. W najbliższym czasie robimy go w studio jako priorytet. Marzeniem moim jest nagranie pełnego studyjnego materiału, ale na początku nagramy dwa, może trzy kawałki. DVD to następny krok. Zamierzam, jak dobrze pójdzie i wszystko wypali nagranie naszego pierwszego koncertu po reinkarnacji na DVD. He, he… Jak widzisz sporo przed nami tych celów. Ale jak jest jakikolwiek cel, to jest wyznacznia, aby to zrealizować.

    Słusznie. Otwieracie składankę "Białystok Underground Classic Collection". Zdaje się, że w Białymstoku cieszycie się wyjątkową estymą i szacunkiem fanów metalu?

    Tak, zdecydowanie muszę podziękować za to Jackowi "Johnemu", który stworzył EFFECT MURDER oraz udzielał się w bardzo dużej mierze w Metal Jeers zine. To w ogóle była ciekawa sytuacja, o której możecie przeczytać w trzecim numerze tego zina. Żałuję, że tak fajny zine zakończył swoje podboje. Tyle pracy, co chłopaki zrobili wydając wraz z płytami to podziemne monstrum, to naprawdę szacun.

    Gigant praca. Jeżeli chodzi o estymę i szacunek fanów, to krótko. Estyma jest, historyczny szacunek mam nadzieje że też, a prawdziwy - teraźniejszy szacunek to przed nami. Jak zagramy koncert i przedstawimy materiał ze studia, to wtedy będę mógł coś na ten temat powiedzieć. Oczywiście bardzo było miłe zamieszczenie nas jako kapelę otwierającą "Białystok Underground Classic Collection" Vol 1. Dziękujemy.

    Na jednym ze starych zdjęć MARKIZA widzę Cię w koszulce SLAYER. Która płyta tego zespołu jest dla Ciebie najważniejsza? I  dlaczego?

    Ta co na koszulce he, he. Tak, zdecydowanie "South Of Heaven" i oczywiście „Reign In Blood ".  Dlaczego? SLAYERA słuchałem od ich pierwszej płyty ”Show No Mercy”. Nie powiem, podobało mi się ich granie, ale jak to ująć, byłem fanem wolniejszego tempa. Widocznie potrzebowałem czasu, aby przekonać się do stylu, który grał SLAYER. Nadeszło to w 1986 roku, słuchając w kółko  „Reign In Blood " zrozumiałem fenomen tego zespołu.

     Jednego z liderów zespołu o nazwie MARKIZ DE SADE nie mogę nie zapytać, czy czytał  "Niedolę cnoty" lub "Justynę"  autorstwa Markiza de Sade?

    Na to pytanie powinien raczej odpowiedzieć Andrzej, ponieważ tą nazwę on wymyślił. Jeżeli chodzi o jakieś książki Markiza, to nie czytałem, niestety. Oglądałem jedynie film o niby tym strasznym człowieku, który do końca nie był taki. Tak przynajmniej było w tym filmie.

    Dziękuję za Twój czas i odpowiedzi! Jeśli masz ochotę coś dodać , to bardzo proszę…

    Było mi bardzo miło powspominać stare, dobre czasy, które już nie wrócą. Pozdrawiam wszystkich pamiętających MARKIZA DE SADE. Postaramy ujawnić się poprzez koncerty i materiał studyjny. Czas pokaże czy było warto. Oczywiście pozdrawiamy wszystkich znajomych i przyjaznych nam ludzi, czytelników N.N.Ch zine. POZDRO!!!

                                                   WOJCIECH  LIS

     M E R C I L E S S   D E A T H  [ P L ]

Moja matka, aby nie narażać się sąsiadom załatwiła nam salę w szkole dla głuchych

Po 22 latach od premiery na rynku ukazała się płyta CD - sygnowana przez Thrashing Madness Records, z pierwszym materiałem szczecińskiego MERCILESS DEATH. Eternal Condemnation to dla wielu z Was, w tym i niżej podpisanego, wyśmienita porcja muzyki. Zaś sam MERCILESS DEATH, to niewątpliwie jeden z najbardziej wpływowych zespołów lat 80-ych. Moim rozmówcą był  Grzegorz „Wiechu” Miszuk.

Słowem wstępu…Moje odpowiedzi, to tylko i wyłącznie moje opinie i poglądy. Moja                                    pamięć i moje spojrzenie na omawiane sprawy. Inni z zespołu mogą mieć swoje zdanie i poglądy - nie koniecznie zgodne z moimi, tym bardziej, że minęło trochę lat i ludzie się pozmieniali. O.K? Grzegorz „Wiechu” Miszuk – MERCILESS DEATH

    Zacznijmy od samego początku…Chodzi mi o Twoje początki poznawania muzyki. Czyli pierwsze ważne dla Ciebie zespoły i kiedy to wszystko się zaczęło?

    To bardzo proste pytanie. Przez przypadek w roku 1980 wpadła w moje ręce szpula nagrana przez mojego starszego brata na szlachetnym magnetofonie ZK 120, a na niej Back In Black - AC/DC. Chciał to skasować , ale nigdy już mu się to nie udało. Tak się zaczęła przygoda z metalem. Pierwszą płytą, którą sam nagrałem było Women and Children First - VAN HALEN. Obie te płyty już w postaci CD zajmują po dziś dzień zaszczytne miejsce na mojej półce.

    Potem już było standartowo: JUDAS, ACCEPT, IRON MAIDEN, SAXON, TSA itp. itd., aż nastała era Thrash Metalu i wszystko się zmieniło…he,he. Po dziś dzień SLAYER.

    Dzięki komu zainteresowałeś się muzyką metalową?

    Dzięki przypadkowi – patrz punkt wyżej. Usłyszałem i pokochałem i pomimo wieku nie przeszło mi do dzisiaj. Jestem teraz bardziej wybredny i trudno mnie zadowolić byle łupaniną. Jednak wciąż ku rozpaczy najbliższych, słucham najostrzejszych odmian grania.

    A jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy w swoim życiu?

    A kto to pamięta. W latach ’80 chodziłem na wszystko, co grało w mieście - niezależnie od stylu. Pierwszy „metalowy” koncert to TSA. Pierwszy prawdziwy, metalowy to pierwsza trasa IRON MAIDEN w Polsce i dwa koncerty dzień po dniu: Poznań i Wrocław, chyba tak to było.

    Czy zanim trafiłeś do MERCILESS DEATH grałeś z jakimiś innymi zespołami?

    Ja nie trafiłem do MERCILESS DEATH, ja to tworzyłem od podstaw. Oczywiście nie sam. Zaczęliśmy grać z Bodziem około 1984 pod szyldem BLOODY PRINCE. Potem na skutek rotacji w składzie, a przede wszystkim dojrzewania, jako muzycy i twórcy - doszliśmy do etapu MERCILESS DEATH.

    Ciekawi mnie, jakie z Twojej perspektywy było wówczas, w latach 80-ych środowisko metalowe w Szczecinie?

    Zajebiste. Było nas naprawdę bardzo wielu. Nie przeszedłeś ulicą żeby nie trafić na kilku gości w katanach albo skórach. Wtedy naprawdę Szczecin rządził, jeśli chodzi o ilość wyznawców metalu. Potem zaczął rządzić i na koncertach he,he.

    Ale tak całkiem na poważnie, to było zajebiste, że tylu ludzi słuchało wtedy tej muzy. Oczywiście byli i tacy, co tylko udawali, że słuchają żeby dostać się do grona metali, ale pozerów nie brakuje i dzisiaj.

Nie brakuje. Zaliczyliście start w przesłuchaniach do Jarocina ‘86 jeszcze jako BLOODY PRINCE?  Ponoć występ nie należał do zbyt udanych?

    Nie mieliśmy bladego pojęcia o estradzie. Zetknęliśmy się w jarocińskim MDK-u po raz pierwszy z odsłuchami na scenie, z profesjonalnym nagłośnieniem itp.itd. Po prostu zjaraliśmy się, zanim zaczęliśmy grać. Zaczynaliśmy numer ze trzy razy i nie dograliśmy nawet do połowy. Przeprosiliśmy, podziękowaliśmy i poszliśmy prosto na dworzec. Było to jednak świetne doświadczenie. Tak naprawdę od tej wpadki zaczęliśmy poważnie traktować granie i solidnie przykładać się do naszej techniki. Uważam, że był potrzebny taki kubeł zimnej wody, naprawdę wtedy wiele się zmieniło.

Jakie covery graliście na początku Waszego muzykowania? Parę lat temu, gdy przeprowadzałem wywiad z Darkiem Stevem Wiąckiem (Daily Horror zine #1) mówił on, że BLOODY PRINCE to na samym początku była muzyka w stylu ACCEPT. Tak rzeczywiście było?

    Ja wiem czy to przypominało ACCEPT? Raczej nie, to były takie rockowe numery na przesterowanych gitarach. Czy można to było do czegoś porównać ? Nic nie przychodzi mi do głowy. Uczyliśmy się grać na numerach TSA i LADY PANK he,he… Więc sam sobie wymyśl do czego to było podobne.

    Wiele czasu upłynęło zanim byliśmy w stanie zagrać cover SLAYERA. Pomińmy styl z początków naszego muzykowania milczeniem. Powiem Ci w sekrecie, że posiadam jedno nagranie z tamtego czasu zarejestrowane na Grundingu u mnie w domu. Uwierz - nie chciałbyś tego usłyszeć. Potem to się zmieniało, było coraz brutalniej i coraz szybciej. Dochodziły pierwsze dźwięki zza oceanu, więc i na nas miało to wpływ.

A pamiętasz taki materiał MERCILESS DEATH nagrany w 1985 roku w pokoju Stevea pt. „Dla Stevea głupota”? Jak sąsiedzi znosili Wasz próby w mieszkaniach w blokach?

    Nie mogę pamiętać. Nazwę MERCILESS DEATH  przyjęliśmy chyba na początku 1987 roku. To raz. Dwa nigdy nie graliśmy u Stevea w domu! (No to Steve wprowadził mnie w błąd opowiadając na łamach Daily Horror o tej taśmie – WOJTAS). Może nagrał to Ozzy (MORTUARY) z Johnym i Dżejem, od których to „odkupiliśmy” potem nazwę.

    W domach graliśmy dość długo i było zabawnie. Zaczynaliśmy u Bostona, potem u Bodzia, a potem już w pełnym składzie u mnie na 8 piętrze – MASAKRA. Było tak „fajnie”, że moja matka, aby nie narażać się sąsiadom załatwiła nam pierwszą salę w szkole dla głuchych ???!!!!! To nie żart. Tam mogliśmy grać naprawdę głośno.

    No, niewątpliwie he,he…A na czym polegała rola Wojtka Rybaka? Jak wiele zawdzięcza mu zespół? Jesteś w kontakcie z Wojtkiem?

    Z samym Wojtkiem już dawno kontaktu nie miałem, ale jakiś czas temu pisałem z jego synem. Nawet przez jakiś czas działała strona MERCILESS DEATH zrobiona przez syna Wojtka. On naprawdę był naszym fanem - dzięki taśmom znalezionym u ojca.

    Wojtek bardzo nam pomógł. To on tłumaczył teksty na Eternal i nie tylko. Sam był autorem tekstów. To on kopiował w domu wszystkie kasety i rozsyłał je po ludziach w kraju. To on stworzył pierwsze ulotki, gazety itp. do promocji Eternal Condemnation.

    Jaka była jego rola? Moim zdaniem, to właśnie on, a nie kto inny był przez długi czas był tym szóstym członkiem zespołu. Takie jest moje zdanie.

    No i Mariusz Kmiołek. Dzięki niemu ukazały dwa materiały MERCILESS DEATH – Holocaust i Sick Sanctities? Jak wspominasz współpracę z Carnage Records?

    Fajnie, że ktoś -  patrz Kmiołek to wydał. Współpraca ? Następne pytanie, proszę!

Wspomnę tylko, że Holocaust ukazał się na rynku w momencie, gdy my nagrywaliśmy już Sick. „Tłoczenie winyli” zajęło strasznie dużo czasu. Mimo wszystko wielkie dzięki, bo gdyby nie Carnage - pewnie nikt by tego nie wydał.

    W mrocznych latach 80-ych graliście na takich imprezach jak Thrash Camp czy Sthrashydło? Fajne  były te spędy?

    No fajne były, a jakby mogło być inaczej. Spotykali się kolesie z całej Polski , którzy się długo nie widzieli. Bywało naprawdę fajnie, gorzej było po powrocie do domu he,he.

    Home sweet home…Jakie kapele z tamtych czasów wspominasz jako najlepszych kompanów do wypitki? Axer Wasze spotkanie na Thrash Camp wspominał na łamach mojego mojego NNCH zine # 3, tak: „Sporo piło się z gościami z MERCILESS DEATH. Zwłaszcza z Kasiarzem i Wieśniakiem, którzy mieli do tego szczególne zacięcie”….

    A i owszem sporo się wtedy piło. Człowiek młody był, to i wlać w siebie więcej mógł. Graliśmy dużo imprez ze SLASHING DEATH i VADEREM, więc jakoś sobie przypadliśmy do gustu. A Axer też zawsze z nimi jeździł, więc zdarzyło nam się wspólnie nie raz, nie dwa he,he…

    Lubiłem też zawsze przy dobrym winku pogadać z chłopakami z bydgoskiego SCARECROW. Dobrze nam się razem spożywało. W ogóle trudno by wszystkich wymienić. My byliśmy otwarte chłopaki i nie mieliśmy problemów z akceptacją. Kolesie z DRAGONA, THRASHER DEATH, VADER, SLASHING i wielu, wielu innych. To byli naprawdę fajni ziomale i zawsze będę ich miło i z sentymentem wspominał.

    Kontynuując pijacki wątek… Zapytany przeze mnie (NNCh zine #4) Jancarz z GRÓPY YMADŁO o Was odpowiedział: ”Z MERCILESS DEATH to ja współpracowałem w pochłanianiu ogromnej ilości win owocowych”. Pięknie, pięknie he,he. Co Ty na to?

    No tak było. W Szczecinie było wtedy wiele kapel i każdy z każdy się znał.

Jedni do drugich wpadali na próby, a z pustymi rękoma nie wypada przychodzić w odwiedziny, to różnie się takie próby kończyły. Co się uwziąłeś na te wina? Ja zawsze byłem i do dzisiaj jestem zwolennikiem piwa, a wino to był środek zastępczy z braku kasy.

Nic dodać nic ująć – dlatego tak często pojawia się tutaj wątek taniego winka…Po którym często człowiekowi biła palma i  dochodziło do ekscesów, prawda?

No niestety… Szczecin z tego słynął, takie czasy. Na każdym większym koncercie był jakiś dym, ale żebym coś zapamiętał szczególnie ? Raczej nie.

    Skoro jesteśmy przy tych tematach…Ponoć jeden z pierwszych wokalistów MORTUARY został śmiertelnie pobity. Czy znasz może tę historię?

    Słyszałem o tym, jednak nie znam kompletnie szczegółów, więc nic nie mogę powiedzieć.

    Jak oceniasz te zadry między metalowcami? Czy Ty bądź, któryś z Twoich kolegów z zespołu został kiedyś skrojony?

    Totalna głupota, jak ta z kibolami piłkarskimi.

    My nie mogliśmy być skrojeni – po pierwsze byliśmy ze Szczecina, a to Szczecin kroił najwięcej. A po drugie - mieliśmy znajomych , dzięki MERCILESS DEATH w całej Polsce, więc można powiedzieć, że byliśmy neutralni .

    Dla mnie to po prostu debilizm, żeby walić kogoś po pysku za to, że jest z innego miasta.

    Jak doszło do tego, że Leszek z Thrashing Madness Records wyda na CD Eternal Condemnation? Co dodatkowo będzie zawierał ten stuff?

    To nie wiesz, jak do tego doszło? (Ty wiesz, że ja wiem, ale zapytać muszę he,he – WOJTAS).

    Napisał do mnie, że jest zainteresowany wydaniem tego materiału. Ja się zgodziłem, inni też i tak jakoś wyszło. Fajnie jeśli po tylu latach ktoś będzie chciał tego słuchać. Mimo wszystko, to jest jakaś cegiełka w historii polskiego metalu.

    CD ma zawierać Eternal Condemnation plus te same kawałki w wersji polsko języcznej + koncert z Jarocina ’88, na którym znajdują się dwa numery nigdzie dotąd nie wydane.

    Na płycie będzie także w wersji multimedialnej album ze zdjęciami kapeli, polskimi tekstami i biografią. Myślę, że to naprawdę fajnie wydana płytka dla lubiących wspominać.

    A jak Ty wspominasz z perspektywy czasu Eternal Condemnation? Dla wielu maniaków jest to kultowe demo…

    Szkoda, że nie było wtedy możliwości nagrać tego w lepszych warunkach.

Jak na tamte czasy miało to naprawdę niezłego kopa i kilka niezłych pomysłów. Żałuję, że nie nagraliśmy drugiego dema. Sam jestem ciekaw, co by to było i jak zostałoby przyjęte. Jestem dumny, że brałem w tym udział i miałem wpływ na to jak to wyglądało.

    Zdaje się, że Leszek z Thrashing Madness Records wyda wszystkie materiały MERCILESS DEATH?

    Takie są plany. Jak nic nie stanie na przeszkodzie, to tak będzie. Oby do tego doszło.

    W 1988 r. zespół wysyła zgłoszenie na Metalmanię ‘88. Po przesłuchaniu kaset zajmuje pierwsze miejsce, jednak po występie przed komisją dowiaduje się, że nie zagra na Metalmanii, gdyż decyzją ówczesnego prezydenta Katowic  do występu nie ma prawa być dopuszczona żadna „satanistyczna" kapela…

    Steve zaś opowiadał mi we wspomnianej rozmowie na łamach Daily Horror, że, tu cytat:  „MERCILESS DEATH nie zagrali na tym festiwalu nie ze względu na teksty, a tekst, który usłyszał członek komisji (pan Hoffman z zespołu TURBO). Muzyka była bardzo dobrze przyjęta, ale na pytanie: Co robicie poza graniem? Johnny odpowiedział: Chlejemy tanie wina. Reszta była już oczywista. Jurorzy zrobili, co zrobili. I tyle”. Proszę o Twój komentarz…

    Kolejna legenda, ale niestety tylko legenda. Owszem podobne pytanie padło, ale dotyczyło tego dlaczego w mieście, gdzie jest tylu metali jest tak niewiele kapel. Wysyp zaczął się nieco później - wtedy znane w Polsce były tylko MERCILESS DEATH  i EGZEKUTHOR.

    Odpowiedź: „…Bo wolą pić niż grać, a wy nie pijecie? A i owszem nie odmówimy”.

Po zakończeniu przesłuchań zaczepiła nas miła pani z lokalnej gazety. Zapytaliśmy dlaczego nas, a nie tych co wygrali? Odparła: bo tak naprawdę wszyscy twierdzą, że byliście najlepsi, ale nie możecie zagrać bo … i tu historia z panem prezydentem i wywiad dla lokalnej gazety.

Zakwalifikowano kapele ze stajni Dziubińskiego, a przesłuchania to ewentualne wyłapanie potencjalnych następców, a nie kwalifikacje na imprezę. Zresztą Dziuba i Hoffman kwalifikowali do Jarocina. Kapele należące do MMP, to duża scena  - reszta mała – standard. Wtedy Dziubiński rządził niepodzielnie. Teraz to się zmieniło, na całe szczęście.

    Był okres, kiedy EGZEKUTHORA zasilali muzycy MERCILESS DEATH. Marek i Ty. Został nagrany materiał pt.  Hateful Subconsciousness. Może słów kilka o tym wydawnictwie? Jak wspominasz swój epizod w EGZEKUTHOR?

    Bardzo pozytywnie. Epizod trwał dwa lata i skończył się po nagraniu 12 numerów dla wspomnianego wyżej Dziubińskiego na płytę. Mieliśmy podpisać kontrakt - nie podpisaliśmy. Dlaczego? Dowiedziałem się jakieś 15 lat po rozpadzie kapeli, tak wyszło.

    Sam okres grania z Niedźwiedziem i Dymelem – super. Największe imprezy w Polsce – Metalmania i Metal Battle w Zabrzu. Świetna muzyka Dymela, kilka naprawdę zajebistych koncertów, nowe doświadczenia i nowe spojrzenie na muzykę. Nie żałuje tych dwóch lat.

To samo pytanie zadałem Siwemu z EGZEKUTHORA…Mam taki fragment tekstu ze starego Na Przełaj, który teraz zacytuję: „Podczas eliminacji wojewódzkich XIII OMPP zdobyli (EGZEKUTHOR) pierwsze miejce w kategorii zespołów heavy metal pokonując pseudolidera szczecińskiego metalu zespół MERCILESS DEATH”.

Pod tym tekstem nikt nie podpisał się z nazwiska. Widnieje tylko podpis: Fan Club Heavy Metal Attack. W związku z powyższym, czy między EGZEKUTHOR a MERCILESS DEATH był jakiś konflikt?

Tak. Pamiętam to zdanie bardzo dobrze. Nawet wiem kto je napisał, tylko nie wiem dlaczego. Heavy Metal Attack nadal istnieje, więc każdy może wiedzieć, kto to napisał he,he. Najzabawniejsze jest to, że Kasiarz i Johny grali z Siwym. Niektóre numery powstawały jeszcze przy ich udziale, potem grali w MERCILESS DEATH.

Nigdy nie było animozji miedzy kapelami. Często imprezowaliśmy razem z Mordą, ale byli jacyś ludzie, którzy wypisywali takie bzdety. Po co? Nie wiem. Akustykiem EGZEKUTHORA był Marek Szukało - ten sam, który tak zajebiście nagrał Holocaut i Sick z nami.

Zapytaj tego, kto to napisał, dlaczego to zrobił. Znajdziesz go w Internecie he,he.

    A pewnie, że zapytam…Ciekaw jestem czy masz kontakt z kolegami z MERCILESS DEATH z dawnych czasów.  Czy wiesz co słychać u takich ludzi jak Kasiarz, Bodek, Cygan, Żyleta, Boston?

    Mamy kontakt.  Raz lepszy, raz gorszy. Raz częstszy, raz rzadszy. Ale mamy.

Każdy coś tam robi. Wiedzie swoje życie i ma teraz swój świat i swoje problemy. Nie wiem tylko, co się dzieje z Bostonem. Resztę czasami widzę - czasami gadamy przez sieć.

    Bogdan był niedawno po 19 latach w Polsce. Była okazja pogadać przy lepszych trunkach, niż rozsławione tanie wina. Niebawem ma się zjawić też Kasiarz, także jakoś się tam po latach odnajdujemy.

    Niestety dwaj muzycy MERCILESS DEATH już nie żyją: Sylwester Mysłek i Jarosław Figaszewski…Jaki obraz tych chłopaków został w Twej pamięci?

    O Sylwku nie powiem nic. Przyszedł do kapeli, gdy ja z niej odszedłem. Nie znałem gościa. Co do Jarka, to jego śmierć zwaliła mnie z nóg. Planowaliśmy wspólne nagrania. Wszystko mieliśmy dogadane i ustawione, a zamiast tego Jarek trafił do szpitala, a w styczniu zmarł. Zajebisty kolega, przyjaciel, gitarzysta. Jego solówki rozwalają mnie do dzisiaj. Potrafił przemycić wirtuozerię solówek IRONÓW czy METALLICY do Death Metalu i zajebiście to brzmiało. Jednym z warunków podpisania kontraktu z Leszkiem było to, że na wydaniu Holocaustu zrobimy specjalną wkładkę oddającą hołd Jarkowi.

    Wiem od jego siostry, rodziców i kolegów, że to było jego największe marzenie, aby wydać płytę. Holocaust będzie specjalnie dla niego.

    W 1988 roku Bodek, Steve, Johnny i Ty trafiacie do psychiatryka w Gorzowie Wlkp. Niestety, Ciebie biorą do armii . Jak wspominasz swój pobyt tam, w woju?

    Niestety, biorą do armii- nie wzięliby. Miałem wszystko załatwione. Ten sam lekarz załatwił armię Bodziowi i Stevowi. Poszedłem, bo tego wymagała moja sytuacja rodzinna. Dlaczego? Moja tajemnica.

     W armii było ciężko, ale tam powstały wszystkie teksty wykorzystane później z EGZEKUTOREM. Tam było natchnienie do pisania he,he.

    A w drugim roku służby trafiłem do Szczecina i uciekając przez płot trafiłem na próbę do EGZEKUTHORA, więc nie ma tego złego …

    Rozmawiamy niemalże w przededniu, gdy na rynku ma ukazać się Eternal Condemnation. Powiedz, czy jest szansa na koncerty lub reaktywację MERCILESS DEATH?

    Nie ma i nie będzie !!!

    Ale jest strona internetowa: http://www.otostrona.pl/mercilessdeath. Kto jest za nią odpowiedzialny?

    W wolnych chwilach ja się w to bawię, na tyle ile potrafię.

    Wiesz, jak będą kolejne płyty - trzeba będzie dać o tym znać, dlatego powstała ta stronka. Nic wielkiego, jednak zawsze można tam zajrzeć i dowiedzieć się czegoś nowego. Na razie jest tam tylko historia z czasów Eternal, ale kiedyś dodam resztę opowieści o moim graniu.

    Czego ostatnio słuchasz w wolnej chwili?

    Jestem strasznie wybredny i ciężko mi znaleźć płytę która mnie zadowoli.

Ostatnio? SLIPKNOT i MACHINE HEAD.

    Dziękuję za Twój czas i odpowiedzi! Jeśli masz ochotę coś dodać , to bardzo proszę…

    Dzięki. Mam nadzieję, że wywiad ze starym pierdzielem nikogo nie uśpi, a Eternal Condemnation przypadnie do gustu zarówno tym , którzy go znali jak i tym, co usłyszą to po raz pierwszy. THRASH TILL DEATH.

                                                  WOJCIECH  LIS

                      
                                                N E F A R I O [ARG]
I was able to find good interview for the beginning of the new issue, that’s good luck of mine definitely because more and more bands aren’t able to give me proper, full informative answers. Maybe I’m good luck this time because the horde interviewed here is formed by young Devils, which are full of fresh passion for the underground and metal still! Actually, the person nicely called El Bastardo is a bit similar to the young Skalpel, when I started to write my zine back in the 94-95. El Bastardo have written full informative, sometimes really original answers, some of them are characteristic for young, little infantile mind yet, nevertheless I’m satisfied with our conversation definitely. More because we are talking here about very promising horde, called NEFARIO, which should move, kill every metalhead into old school, southern black/death metal cult. Besides, you can read my review of their recent tape in the previous issue, so let’s start to talk with El Bastardo!

-Hail El Bastardo! You started your first mail to me with words “Siege Hail!” . Does it mean you are into NS, fascist ideology and you present similar attitude to such bands as BURZUM, HOLOCAUSTO or especially SPEAR OF LONGINUS? If so, you have to be happy living in Patagonia, Argentina instead any other country from South America, right?
EL BASTARDO: Hail and thanks for the support. I am listening now to CARNIVORE'S "Retaliation". Of course I am into FASCIST IDEOLOGY.FASCISM is a spiritual and political movement born from the WILL of SCHOPENAHUER and the SUPERHUMANISM of NIETZSCHE (DER ÜBERMENSCH) between others (nevertheless it has become to be more animal, atavistic ideology than humanistic one, something a bit similar to christianity… Skalpel) But I think the essence of fascism has no time. Was never born and will never die. Have been born in Patagonia doesn’t make me happy, makes me proud, happiness is a false ideal of the weak person. Happiness is only a game. It really doesn’t exists, the true meaning of life is an illusion (Only death is real), it's behind the human experience, it cannot be taught, can not be felt, it only can be realized. It's behind the human mortal feelings. I am lucky of not been born in countries like Bolivia or Nigeria. My spirit belongs to this evil winters.

-Well, our conversation started pretty interesting…How can you explain us the fact that every country in South and Central America is swarming with various human races, they have mixed societies, only Argentina seems to be the land inhabited by white people mostly, if not only? I personally am not racialist; nevertheless, I think this fact makes Argentina exceptional, extraordinary country on your Continent, what you say?
EL BASTARDO:-Yes in some ways, you are right. Argentina (And Uruguay) are the countries with most white people. But does it care to me? Do you think I love people?. No man,. KILL'EM ALL! I do not care if You have white scum, red scum, nigger scum, etc, etc. Scum is everywhere. Scum is even in metal (I like this opinion much more! Skalpel). In that fact I can say I am not very racialist, I hate them all in an equal way. ALL THE human race is weakness. Being racialist is being proud of what you are blood in blood out and physically and spiritually, nothing else. Even if you are a nigger, an Indian, a brown or what the fuck. Yes, we can say that Argentina is/was the most European country in South America. By the way I like of course bands with niggers like Blasphemy, Mystifier, etc. I also like the Brazil team of the age of the King Pelé for example. Most Niggers are funny, ugly, and stinky and a.i.d.s.y. haha like “Everybody hates Chris” TV show. Support racial hate in all ways. Support death and war. Support earth human cleansing by destruction. Support purification. KALI WILL KILL US ALL.THE END IS INEVITABLE.
- Well said, haha! But in another regard Argentina seems to be poorer land compared to such Brazil, Chile or even Peru! I mean about extreme METAL (death, thrash, black) scenes! Since the Argentinean underground was/is always unknown, enigmatic for European metalhead, while Brazilian, Chilean hordes have achieved a big respect here! How can you explain this confusing situation then? Can you recommend us any old, Argentinean legends, which created your underground back in the 80’s?
EL BASTARDO:- Argentina had very underground (most occult) hordes. Some bands I can recommend you and you can compared them to bands from Brazil or Chile are CERBERO (1986, evil heavy metal with VENOM influences, the first Black Metal band here), CANCERBERO, NECROPHILIAC (oh man, this was a
good oldie, maybe the best demo ever 1987! Pure Death fucking metal!), BLOKE, MAMUT (“Contacto con el diablo”), DR.JEKYLL, THOR, IV REICH, V8 (The eternal gods!!!!), RIFF (The pioneers, hard and heavy), INFIERNO (1995 Black Metal from the pits of JUSJUY), ARTES NEGRAS, RETROSATAN (Satanic Heavy Metal Mercyful fate Influences, I don't like it, but i suppose you like will), NEPAL (Arggghhh!), HERMÉTICA (First stuff), and a little bunch of others which maybe I can’t remember and hail the mighty PAPPO'S BLUES for fuckin' ever!!! Also I can recommend you some bands from a country really special which was Uruguay into metal. One of the best and special bands from south America came from that place. GRAF SPEE! GRAF SPEE!. They have an LP, almost impossible at this time to catch called "Reincarnation" (I have it recorded in and old nasty tape) along with their demo "Motherfucker". Their music was so fuckin' special and different from many clones and pseudo-"SATANIC" bands, just listen to the words of "Reincarnation" LP. The music also was something out of this world. The aura, the darkness ...Just listen to it and tell me!. No more words. From Uruguay there was also CREMATORIUM (Ugly Death Metal), DELIRIUM TREMENS(Glorious, violent and proud heavy metal) and ANGKOR VAT (“The southern blood" demo from 1989 another jewel!!!) and maybe some more (well, I have to confess I know some bands you have mentioned, the GRAF SPEE “Reincarnation” LP too! Skalpel)

-OK, the 2000’s are pretty good for the Argentinean METAL scene, if some metalhead penetrates the underground well and exactly then he is able to find some, many good hordes in your country! I personally wrote positive reviews for some ones in the recent issue… Anyway, what is your relation to the Argentinean scene? I have met opinion which said you are more “Underground” than bands from other countries, that’s why only most devoted maniacs can know, listen to the Argentinean Metal! How do you comment this opinion?
EL BASTARDO:- Yes I think we maybe are not into the focus of the most underground maniacs. But you know the %95 of the underground maniacs are stupid camouflaged scum people dressed like evil warriors which in three years they will not longer exists in this "movement”. (I believe you’re referring about mainstream “metalheads” especially- Skalpel) I know the old Argentine hordes where not known as SEPULTURA or SARCÓFAGO, but that’s not important for me. For example, SATANIC EVIL from Finland is not very known but I think their demo "CURSE OF PENTAGRAM" is better than any BEHERIT or IMPALED NAZARENE thing. Here we got some great bands like ULFHETHNAR, CAMPO DE MAYO (maybe the most rabid and brave project ever done here), NOCTURNAL EVIL (Maybe the best band, THIS BAND IS FROM 2001), BLACK VUL DESTRUKTOR (A new promising occultist horde, soon to record a split with NEFARIO), GRIMA MORSTUA (All you must know about this band), URIBURU (NSBM), SATANACHIA AGLIARETH, ESPIRITISMO, INFERNAL CURSE, ARGENRAZA, PERMAFROST, FUROR, etc, etc, etc. I think the Argentine true hordes will have their word soon! Anyway, I don’t care about fake metalheads and trendy gay scum.
-I’m glad you respect your home underground so much! I have no doubt that NEFARIO is unholy mark, one of the biggest positive of the Argentinean underground of nowadays! To say more, your “This is the true satanic victory” is one of the best demos, which I listened to recently and I get many demos from the whole fucking world! Anyway, the horde is quite young, only 4 years old, thus I’d like to ask what did you do before founding NEFARIO? You look for older maniacs, your music is well rooted, mature, so you had get your experience somewhere back in the 90’s, right? I have an impression the 90’s decade wasn’t good, easy for metal bands in Argentina, was it?
EL BASTARDO: -Look man I am 19 years old (so I got wrong utterly, call me father, haha! Skalpel).I didn’t live even the nineties. But I started listening metal very young. I use to have a Black Metal band in the vein of VON, BEHERIT, HELLHAMMER, very primitive named DELIRIUM TREMENS. We were like 13 years old. We use to play Venom’s “Black Metal”, and with NEFARIO, we still play it. The nineties in my opinion where something like a decadence (even for the rest of the world) of metal. However, there were some good bands too, like INFIERNO for example. Any decade is hard to make metal, it doesn’t care if you are in the nineties, eighties or what the fuck, if you will start crying about this or that, you are not having the attitude of a real iron clad soldier of metal. You have to be hard, tough and don’t cry for this or that, never!. Kill the weakness inside you. Be a man not a child. A DIEHARD!

-Hmm, ok I will be a man… OK, speaking about NEFARIO’S music, it is obvious you are intended to the old school black metal! Everybody should get so impression after listening to the “This is the true satanic victory”, no doubt about that! In spite of it, when I penetrated deeper into your songs I have noticed some thrash metal influences as well! I mean about ancient, rawest thrash of course, inspired by earliest SEPULTURA for example! What you say?
EL BASTARDO: -Yes but I will say better...SLAYER’S “Show no mercy”(“show no biorsi”, “no te muestres biorsi”!).Also “Bestial devastation”, “Morbid visions” and “Schizophrenia”. I hear a lot of metal every fuckin’ day of my life. That’s my only vice. NEFARIO invokes evil with: VENOM, BULLDOZER, BATHORY, MOTÖRHEAD, SLAYER, DISCHARGE, GBH, SODOM(Old), VULCANO, SARCÓFAGO, POISON IDEA, N.M.E., BLACK HOLE, TANK, DESTRUCTION(Old), DARKTHRONE, VON, BEHERIT, BLACK GHOST(Fr), SLAUGHTER, ONSLAUGHT, HELLHAMMER, MERCYFUL FATE, FUTURE TENSE, CARNIVORE, WARFARE, V8,CK SABBATH, DEATH SS, NECRONOMICON, RAZOR, CIRITH UNGOL, EPITAPH(Ita), CLOVEN HOOF, FLAMES OF HELL, POISON, JUDAS PRIEST(“Stained class”, uh!), METALLICA (“Kill’em All” of course), MISFITS, IMPALED NAZARENE, SATANIC EVIL, BLACK TASK, SAMAEL, PILEDRIVER, PENTAGRAM(US), POSSESSED, RUNNING WILD(Old), CERBERO, GRAF SPEE, MUTILATOR, VOOR, TUDOR, MASSACRA, THE EXPLOITED, SS DECONTROL, SKEWDRIVER, INSANITY, INFERNAL DEATH, ZADKIEL, SABBAT(Old), DEATHSTRIKE and some more…
-Tasty counting! The music by NEFARIO is based on mixture of speedy, extreme riffs and some straight, catchy tunes, so we are talking about pure old school Metal stuff! Some can say, your music is common and secondary but I personally have found there some extraordinary arranges, which make your music powerful, which create intrigue, moving atmosphere in your music! What you say? I have an impression you have not to think too long on your compositions, the arranges of theirs, it’s more about improvisation, am I right?
EL BASTARDO: - It depends on the day. Sometimes I am one day straight in total trance listening to SAINT VITUS first LP. And the next day I have an idea for a riff or a lyric, it hasn’t to be doom or a clone of a SAINT VITUS riff, it can be a black metal riff, but it’s impregnate with that darkness which make me feel st. Vitus first LP when I listen it, it’s like a transmission of black forces. Sometimes the inspiration comes from a band when you ritualize with it’s music. The inspiration is directly or indirectly. Do you understand my point? (Yes, I do, I think so at last… Skalpel) A movie, a book, an metal tape can shake some inner demons inside your inner self directly or indirectly. And sometimes you are doing other mundane shit and surprise!, The message from Satan comes in the form of a thought, a phrase, a riff or whatever.
The most of the songs (the music) are done by GLOUCESTER (I think it’s a great guitarists, because he makes some glorious riffs and memorable solos) some actual but traditional metal bands don’t include solos, because they have good riff makers, but bad guitarists, me and GLOUCESTER have real metallic quimic (? Skalpel) We both are 19 and we knew since almost 10 years ago) under my commandment. I always decide what’s wrong or right for the band. NEFARIO is me mostly.
I think NEFARIO is something more than riffs. You can have a good riff, but if you haven’t Satan’s ghosts in your sound an soul you are failing. My music have a dark aura and a true feeling. Something, which is impossible to reach by the fake and poser metal passengers.

8. Finally I have to admit NEFARIO is the next cool horde with classical atmosphere for the South American scene! It is hard to explain this atmosphere by use of normal words, but… It’s something like the old SARCOFAGO, INSULTER, HADEZ or present GOATSEMEN, SARAM, BESTIAL HOLOCAUST and likes! Do you agree NEFARIO is a bit similar horde to aforementioned? From the other hand I find in your music also some “more European” influences as well, black metal in the vein of MAYHEM or DARK THRONE! What you say? What do you say about the song titled “Black candles”? There are some technical variations far away from black/thrash metal direction…
EL BASTARDO: -GOATSEMEN? They only have a good first demo, and they repeat the same fuckin’ songs in every fuckin’ EP they release because they will never do a superior stuff than that very famous demo. I don’t know what’s the big deal with that band. Every European nerd label (for example “legion of death” (legions of nerds)) wants to release what they call “Exotic” latinoamericanas bandas hahaha. Those nerds are like “Hey dude, look at that metal band named XXXXX-GOAT, they are from Boliguay, they live in a poor and violent country where is hard and expensive to find metal and they sound like a fart from HOLOCAUSTO of BEHERIT, lets sign them, we can sell because they are exotic, look a their faces, they are dirty, poor, ugly and they are skinny” hahahahahahah don’t make me laugh. I laugh at them. NEFARIO is not exotic, we are not exotic, we don’t live between monkeys in the jungle, or caipirinhas, beaches, or palmers. We are not a band from a zoo. We are not a “curious” band. We are not entertainment for bored nerds. We are fuckin’ metal man. Ugly ritualistic Evil METAL. This is not hobby metal. DONT FUCK WITH US, NEVER.WE DON’T LIKE NERDS.
- About the DARK THRONE influences of course. “Black Candles” is a song made in 2006, we use to call that song “VELAS NEGRAS”.

I would be irritated too if everybody was used to call Poland “exotic country”, so I get your point of view. I think black metal by NEFARIO is so straightforward, vulgar, rough music, which needs rather simplest, “expressive” lyrics, maybe something crude like earliest BATHORY or BEHERIT for example. In the meantime lyrics from the “This is the true satanic victory” seems to be more complex, sometimes even metaphorical! For the best example; the “Into the occult” that shows your interest in occult, magic questions! Is it true? Do you try to practice any rituals; do you look for rare, occult knowledge, books?
EL BASTARDO: -When you connect every moment of your daily life with the spirit, you are usually ritualizing. Your life isn’t really mundane only. You are in communion with the spirit. You got superiority. It is Satan’s language. Talking about traditional rituals such as black masses, meditation, etc. Hell yeah!. Yes I always read, human needs the intellect and control the mind and the human instinct to transcend. Into the occult means to look at the dark side, the hard side. There you’ll find supuration. All the people search the easy way, a plastic and illusive path, I choose the spiritual path, the seas of eternal will. It’s easy to walk in a safe place where you know your stupid plastic values are safe. But the ways of a superior man are harder and dangerous. The spirit can exist without the man, but the man can’t exist without the spirit. Superior men are constantly hungry for blood and living a dangerous life. Trading illusion for eternity. Books are useful ‘til some point. From that on you are alone. Shows you the door, then you are in charge to experience for your self. Books are just a first step.

-I believe not only the first one… Then song “The unholy lighting” seems to be inspired by satanic philosophy with Satan as personification of the knowledge, light, opposition to the christian hypocrisy, am I right? Do you agree with opinion that Metal gigs are a kind of continuation of the medieval Sabbaths? Where metalheads praise the freedom, manifest their hate towards christianity… How do you see this relation?
EL BASTARDO: -Do you think Christians are hypocrites? I think the most of them are just ignorant lambs and weak people. You are talking about SATAN as a primitive and original concept. That’s the start. I agree with that. That’s the first and the last stone. My SATAN shall exists when the empire of the light will be dead. I am the opposite of nothing, I am what I am. I am beyond housewife tales about heaven and hell. Beyond “good” and “evil”(I mean the regular humanoid concept).PATALA LOKA is hell in the mind, is confusion. Kill your inner Jew. Kill your own weakness. That’s the bravest fight. Control your human instincts. No more than that. Doing what your wishes tell you to do is not freedom, that is captivity, living under your instincts commandments is not freedom, wishes only fool the weak. You have to be woke up, do your will. Never get fool by human wishes, life is an illusion, death is real and eternal. Mundane life is plastic values. Try to control your inner and exterior self. Living in a “free” country, it’s not freedom. Freedom it’s only spiritual. ”Freedom it’s not a right, it’s a must. It’s not a gift, it’s a conquest, It’s not an equality, it’s a privilege.” Mussolini. ONLY THE STRONG SURVIVES. (Mussolini didn’t survive at all… Skalpel) The %90 of the metalheads in the gigs of my country are self-fooled faggots, we play for the %10 or %5 of the audience always.

- I believe most of readers are confused about this young individual, so let’s ask one more original question: Can you tell me what is the “Suprema Orden Austral- Neuquen-Argentina”? Is it any occult, satanic organization located in your hometown?
EL BASTARDO :-SOME PEOPLE HAVE LOST THEIR WAYSS SOME PEOPLE HAVE LOST OF THEIR MINDS!OH YES, THEIR MINDS.

-Does it mean you don’t know the answer??? Well, let’s talk briefly about your another underground activity. I mean about your zine LEGIONES DE VENOM of course!!! I have to confess you I’ve never seen, read any zine from Argentina so far! And looking on your flyers I can conclude two fundamental things; The 1st.one: you are intended to the extreme, rawest black metal stuff there, the 2nd. You have definitely old school, raw yet careful release form! Are my conclusions correct? Tell me; are there many similar, underground zines in Argentina? Are there many maniacs interested in reading such underground zines? I have to say you in Poland aren’t too many maniacs interested, most of them are into web zines and glossy magazines….
EL BASTARDO:-Hell yeah! Legiones de Venom is a zine, which operates without mercy. I have interviewed for the second number (hope you put the flyer), BLASPHEMY, APOCALYPSE COMMAND, VULCANO, ASSAULT, URIBURU, SADOMATOR, BLACK VUL DESTRUKTOR, EROTIC DEVIL WORSHIP, NOCTURNAL EVIL, VOMITOR, etc. If people want to get it, just send me a message to my email, or just send me a nice letter. That will be much better, I am looking for old stuff mostly. But let’s see what you’ve got, I accept actual zines too, but it depends, also looking for old zines, old bizarre porn movies from all over the world, but please Jungle countries like NIGERIA don’t. I can go to the zoo if I want to see monkeys having sex hahahahhaha. The second best zine from Argentina (I think the first is mine of course) is named BAPHOMETAL, that’s a great fuckin’ zine. You MUST check it out. Other zines are WINTER WAR and HOLY DEATH, both are comrades from Neuquén. We have a good circle of tyrants here, NEFARIO, BLACK VUL DESTRUKTOR, GöATPVTA (soon the debut of my other project) and 3 zines. Neuquén and Buenos Aires are the 2 circle of real, Black Metal in my country, I mean really real !!!.The only people from Argentina, which I send my zines are my close contacts from my city and BS AS. The rest can suck my cock. Maybe one or another freak from other side, but that’s really hard. It’s good for me that the posers get into web zines and that intershit. So we can have less(-) posers into our traditional style.
-Is it hard to keep an underground zine alive, active in the Argentina? I mean about prices for Xerox or printing house, for postage and thinks like that? I have to admit your recent issue has original yet extreme front cover, I mean about these both nuns of course! And I have to confess you if I would like to print similar photo in my zine then I could have serious problems with coping the zine, not mentioning some problems with the law! This is catho Poland just! Hadn’t you any problems with this nice, sexy photo?
EL BASTARDO: -Yes, it costs, but I’m not a crying baby, I don’t give a fuck. And it’s good because it clears things up and shows you that you are not here for money, vanity, glamour, fame or those plastic values. When it gets harder and honest it’s truest and arrogant. Post is always getting more expensive. But it shows that the truest are doing this to tribute the Black Forces with devotion, not with passion, passion is for football supporters. Passion is captivity. Passion is for girls in romantic candlelight dinner’s hahaha. Passion must be under control. So far I haven’t any problems yet. Maybe in the future I will… I don’t care. Problems sometimes are the price for being an man, not a pussycat. The picture you saw it’s just a flyer, the real cover of the ‘zine gets even worst.
-Have you often problem with getting answers for your interviews? Did you note the fact that especially old bands, their members aren’t able to give us proper, reliable answers? It concerns European bands mostly… How long time do you prepare your interviews? What is your recipe for the perfect underground zine? Are there any bands, which you dream to interview some day?
EL BASTARDO:-YES ALWAYS.I have sent some really long and studied interviews for old bands. The most of that bands all are the time saying “Oh! Great, wait your interview”, and then you send it and waiting the answers like a child. But then you got disappointed. But what the fuck, suck my cock fukkers. I can not say the same of ZHEMA FROM VULCANO or MARCO from BLASPHEMY, VALERIO from HOLOCAUSTO and some oldies which are still giving battle in the REAL BATTELFIELD, THE UNDERGROUND!. Well I am very impatient, so it influences my way of making interviews. I like the interviews mostly straight to the point. I don’t like boring inties, for me the interviews have too be a little of humor, very informative, some weird tuff, etc, very mixed. But it never depends on the interviewer. I despite questions which start like “I am..blablabal”, I hate that people that are always like:” me, me, me and myself....”.If you are questioning someone concentrate in that someone. The perfect ‘zine would be a cut’n’paste design, with long interview to VERONICA MOSER about her sex lesbian affairs with the virgin Mary. And a report about the present of OJ Simpson, Richard Dean Anderson, Max Wright, Benji Gregory, Vanilla Ice, MC Hammer, etc... Of course for the part three will be VENOM and CERBERO (Arg), I fuckin’ promise or I cut my dick with the Black Metal LP.
-You were session vocalist for BLACK VUL DESTRUKTOR’S demo, or better to say you vociferated some lines for one, “Slaves” song. Tell me frankly, do you like the result of the “Volition+ Invocation+ Destruction” demo? I personally have no bigger problems with such extreme, minimalist and rawest black metal; nevertheless, I think NEFARIO is much better, “richer” horde however! What you say?
EL BASTARDO: -Yes I like and support that band. Next stuff coming from them will kick some fuckin’ asses if the recording has some fidelity. I have been some weeks ago in their rehearsal, goddamn it, fuckin’ awesome.. But it depends on the way they record it. If they make a bad second demo I’ll kill them in my zine of course. Yes I think NEFARIO is more TRADITIONAL and is much better of course, TADITIONAL, that’s the word. However, it depends on the soul behind the ear. I don’t want to compare my band with others. Because it really have no sense. You are the editor of the ‘zine, you compare.

-So, what about the future of the NEFARIO? I think it is highest time for the full-length debut after three demos, do you agree with me? You have co-operated with two underground labels so far; BLACK KAOS DESCENT from Argentina and ATOMIK NUCLEAR DESOLATION from Chile, which one would be better for NEFARIO’S debut album in your opinion? I think both make good job for their bands, do you agree with me?
EL BASTARDO :-We only have 2 demos, “Demo 1” , a compilation (under Atomik Nuclear Desolation prod. and “This is the true SATANIC VICTORY”).NEFARIO will record and EP in October, November 2009 . I am looking for a true metal label with convictions (not nerds please!) to release it on Vinyl. Yes “This is the true satanic victory” was the last demo tape maybe. I don’t like bands with a thousands of re-releases, editions and splits, patches, sticker, pictures, photo sessions, die-hard versions and all that merchandising nerd Japanese mass production shit, it ruins the magic. A band it’s not a STAR WARS movie for dumb nerd collectors. Both labels are ok. But it’s not time yet even to think about it.

- Do you play gigs with NEFARIO? I doubt, since you are two-piece horde just. Don’t you think to complete your line-up? Anyway, I always had impression about underground gigs in Argentina full of wildness, violence and so prime atmosphere characteristic for Polish gigs back in the 80’s. Surely because I see every week how wild and expressive are Argentinean football supporters, ultras! Is my impression correct? Have you many brutal gigs and maniacs in Neuquen?
EL BASTARDO: -Yes we have played many times, the drums are in charge of HATE OBSSESSED and the bass is in charge of VULTUR SON OF HORUS, both from BLACK VUL DESTRUKTOR (Both played in “This is the true Satanic Victory”). Yes, you are right about the gigs, but they are all faggots which are drunk, if you confront them face to face when they are not drunk in the streets, they run like chickens. NEFARIO always have problems in the gigs for the bad attitude and anti-weak philosophy haha. “United for thrash”?” METAL community”?. What the fuck? .That’s for chicken shit commies and people which is into this “movement” because they like to dress like hard boys for example, or show a macho image, they are totally plastic, time always shows the truth... If someone come to me face to face I will beat his ass personally if I can, if don’t I’ll broke a bottle in his head or something haha. They are very brave when you can’t see them from the stage, but when you walk between the public they hide like housewives.

-Thanks a lot for the interview!!! I’m not sure if you are football freak but I want to ask you this question! Please explain me so amazing fact that such big city as Neuquen with 265000 population has best football club playing on the 4th.level only! Because “Independiente de Neuquen” plays in “Torneo Argentino B:”, which is the 4th.division only! How is it possible? So big city like yours should have football club in Primera Division definitely! What you say?

EL BASTARDO :I am a fuckin’ football addict of course. RACING CLUB DE AVELLANEDA, it’s like VENOM to the BLACK METAL genre, a cult team (haha and ARKA GDYNIA is like KING DIAMOND for heavy metal… Skalpel). The first Argentine team in winning the intercontinental cup in 1967 against CELTIC. And the third biggest “hinchada” in Argentina. If all cities with population bigger than 300.000 should have a team in first division, the tournament would be with more than 40 teams and a fuckin’ disorder, good and bad teams playing together. You have to be a winner to be in first division, to be champion in superior tournaments, our tournament it’s not communist hahaha. Independiente de Neuquén it’s still a little and young team and low quality .But I’m sure sometime will be in first division, right now I can’t imagine Independiente de Neuquén playing against Boca Juniors, do you?.But man, we have millions of football teams here. Children come from the womb with a football balloon in their hands in Argentina...hehe..(and in Poland children prefer football on play station, that’s why we are becoming to be worse football nation in Europe! Skalpel) A long time ago I heard or read about a NS team in Poland, it’s that true? (It was about Pogoń Szczecin probably or about lechia Gdańsk; ultra christian, fascist club… Skalpel)
Thanks for the interest in football man, you are a good interviewer. Don’t forget to send this ‘zine!. ONLY TRUE MANIAC TAPE TRADERS CONTACT ME: GABRIEL T. ANINO/RAIHUE 103/NEUQUEN(8300)/ARGENTINA.
Taken from 23# NECROSCOPE Metalzine



                                  N A U M A C H I A [ P L ]

Dobrze być na bieżąco z wydarzeniami na scenie muzycznej, gdyż zawsze można trafić na coś ciekawego i nowego. Dla mnie takim wydarzeniem było spotkanie z zespołem Naumachia z Wyszkowa, która akurat przygotowywała się do trasy Sulphur Tour 2007. Korzystając oczywiście z okazji mojej obecności na próbie zagadnąłem chłopaków i wyciągnąłem kilka informacji, gdyż muszę się niestety przyznać, nie miałem do tej pory przyjemności, podkreślam - przyjemności obcować z ich muzyką.

Witam w Białymstoku, jesteście tu w trakcie przygotowań do trasy „Sulphur Tour”. Macie też okazje przedstawić się naszym czytelnikom!!
Witamy!!! Miło jest nam gościć w Metal Jeers, pozdrawiamy również wszystkich czytelników. Co do przedstawienia się myślę, że będzie lepiej, jeśli podam adresy stron internetowych, na których można znaleźć wszystko o Naumachia: www.naumachia.net oraz www.myspace.com/naumachia. W chwili obecnej jesteśmy w trakcie przygotowań do naszej pierwszej trasy koncertowej „Sulphur Tour”. Ze względu na miejsce zamieszkania naszego bębniarza przyjechaliśmy do Białegostoku na kilka dni morderczych prób. Efekty naszych starań będzie można ocenić już za kilka dni właśnie na wyżej wymienionej trasie.

Za garkami zasila was Icanraz (Abused Majesty/Devilish Impression), jak doszło i dlaczego do takiej sytuacji?
Po nagraniu naszego drugiego albumu „Callous Kagathos” zaszły delikatne zmiany personalne w naszych szeregach. Ponieważ nie mogliśmy dogadać się z obecnym wtedy bębniarzem, postanowiliśmy się z nim rozstać i szukać kogoś na zastępstwo. Niestety, jak wiadomo nie jest łatwo znaleźć w Polsce dobrego bębniarza, który ma czas, itd. Przez jakiś okres czasu grał z nami Hellrizer. Niestety obowiązki dnia codziennego nie pozwoliły nam na dalszą współpracę z Hellrizer’em. Dlatego odezwaliśmy się wtedy do Icanraz’a. Na początku było wiele obaw, pytań i refleksji na temat wspólnego grania. Jednak zmobilizowaliśmy się wszyscy i daliśmy sobie szansę. Pojechaliśmy na próby do Białegostoku i już na pierwszej próbie wiedziałem, że jest zajebiście. Co prawda zagraliśmy w tym składzie dopiero kilka prób, ale już widzę, że maszyna się napędza i jest zajebiście dobrze. A będzie jeszcze lepiej. Zresztą ocenicie to na koncertach.

Trasę „Sulphur Tour” organizujecie we własnym zakresie, zagra z wami Luna Ad Noctum i Shadows Land, powiedzcie coś więcej o trasie, jakie miasta odwiedzicie, jakie są oczekiwania i co będziecie promować?
Ja (Soy) i Armad wpadliśmy na bardzo dobry pomysł. Zamiast kisić dupy w domu podczas kilku wolnych dni od pracy, postanowiliśmy zasponsorować i zorganizować Tour. Jak wiadomo Naumachia nie grała od dwóch lat koncertu, więc jesteśmy rządni grania. Przy organizacji od razu pomyśleliśmy o zaprzyjaźnionych z nami kapelami, czyli Shadows Land oraz Luna Ad Noctum. Zatelefonowaliśmy do nich, przedstawiliśmy temat i okazało się, że to strzał w 10. Od razu zabraliśmy się do organizacji, pomógł nam w tym bardzo dużo Adrian z Luna Ad Noctum oraz koleżanka Marta (nawet nie znam jej nazwiska), która bezinteresownie zabrała się do promocji. To cholernie napędzające nas uczucie, że ludzie mogą od tak po prostu pomóc. Dzięki Marta!! Oczywiście nie obyło się bez problemów. Pierwszy koncert w Kłodzku miał otwierać trasę, niestety kółka parafian oraz burmistrz nie pozwolił na imprezę ze względu na imeage i przekaz zespołów, więc zmieniliśmy miasto na Zieloną Górę. Mamy również problem z firmą kurierską, która odpowiedzialna jest za przesyłkę plakatów i do niektórych miast plakaty po prostu nie dotarły. Trasa została podzielona na dwie części: pierwsza część odbędzie się w miastach: 27.12.2007 Zielona Góra „Winiarnia” 28.12.2007 Wrocław „Madness” 29.12.2007 Poznań „U Bazyla” natomiast druga cześć trasy to: 03.01.2008 Lublin „Poziom” 04.12.2008 Łódź „Dekompresja” 05.01.2008 Warszawa „Progresja”. 06.01.2008 Białystok „Trzy Korony”. Na koncertach będzie można kupić koszulki (specjalnie przygotowane na trasę), płyty, czapki oraz inne atrakcyjne gadżety. Zespoły zaprezentują zróżnicowany set koncertowy począwszy od demówek przez wszystkie swoje płyty. Zapraszamy wszystkich maniacs!!!

Macie na koncie dwa wydawnictwa, oba pod skrzydłami Empire Records. Powiedzcie jak się wam współpracuje z tą wytwórnią, słyszałem tyle samo pozytywnych jak i negatywnych opinii na ich temat.
Pierwsza płyta (nasz debiut) „Wrathorn” był dla Naumachia bardzo ważnym wydarzeniem. Gdy odezwaliśmy się do Mariusza Kmiołka i dostaliśmy pozytywną odpowiedź na temat wydawnictwa albumu. Była to dla nas jak nagroda. Uważam, że to było wtedy dla nas jak najlepsze wyjście. Debiut w Empire dla tak młodych ludzi jak my to było coś. Po dwóch latach nagraliśmy następny album, który znacznie rożni się od „Wrathorn’. Wysłaliśmy płyty do wielu wytwórni, ale niestety odzew był negatywny. Dlatego postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę z Empire. Jeśli chodzi o współpracę z Empire, to w naszym przypadku jest to bardzo ciężkie, ponieważ praktycznie wszyscy jesteśmy w rozjazdach. Ja i Armad (guit) mieszkamy w Oslo, Koshen (klawisze) mieszka w Londynie, Lux Ferra (bass) w Warszawie a Icanraz w Białymstoku, więc nie jest łatwo zebrać się do kupy i zrobić coś, gdzie każdemu pasuje termin etc. Dlatego mamy bardzo mały kontakt z Mariuszem, wiec ciężko jest mówić o współpracy.

Jak byś określił waszą muzykę, czego można się spodziewać po istniejących już albumach i nowych dziełach? Komu moglibyście polecić swoją twórczość?
Pierwszy album porównywany był do takich bandów jak Rotting Christ oraz Children Of Boodom, co dla nas było wielkim ukłonem w stronę tych bandów, ponieważ wychowywaliśmy się na tym. Jednak na drugim albumie ”Callous Kagathos” zrobiliśmy zupełnie inną muzę. Jest ciężej, brutalniej, szybciej. Wokale są bardzo zróżnicowane, gitary bardziej atakują, ogólnie rzecz biorąc to zupełnie inna muzyka niż na debiucie. W chwili obecnej mamy już zarezerwowany termin realizacji nowego albumu na styczeń 2009. Mogę zdradzić, że na pewno jeszcze bardziej zaskoczymy. Obecnie mamy zarysy utworów, ale wynika z tego, że to będzie najcięższy i najszybszy album w historii Naumachia. Czekajcie na niego z niecierpliwością, bo warto!!!

Byliście już wcześniej w Białymstoku? Jaką opinię ma nasze miasto wśród waszych znajomych, jesteśmy postrzegani jako dobre miejsce do zagrania jakiejś diabelskiej sztuki?
Byliśmy w Białymstoku nie raz, głównie przebywaliśmy w Hertz Studio. Nagraliśmy tam dwa albumy, no i zaprzyjaźniliśmy się z chłopakami z Hertz. Czasami jak przejeżdżamy obok, zawsze wpadamy zamienić kilka słów do studia. Jeśli chodzi o koncerty nigdy nie byliśmy na żadnej sztuce w Białym ,więc teraz będziemy mieli okazję przekonać się jak jest? Ale myślę, że będzie naprawdę dobrze!!!

No a „pogłoski”, że „od nas trzeźwy nie wyjedziesz…” hehehe… chyba sporo w tym prawdy, ja przynajmniej nie pamiętam jak skończyła się nasza impreza w Gryfie…!
„…You kill my brother mother fucker....”, “…nad skutym lodem jeziorem wśród szumu jodeł wspominam ten czas…”. Ja też nic nie pamiętam, nawet nie pamiętam, gdzie podziały się moje pieniądze heheh… było grubo!! Dzięki za zajebistą bibę!!!

To w sumie malutki mini wywiad, choć mam nadzieję, że przy okazji zrobimy kiedyś pełnometrażowy interview… ja podziękował i życzę powodzenia oraz tłumów na trasie!!

ParteR - METAL JEERS ' ZINE

N E U R O P A T H I A [ P L ]

Aby przeprowadzić wywiad z Neuropathią , czasem się trzeba nieźle natrudzić, trzeba obejść pobliskie cmentarze i opuszczone zgliszcza, puste grobowce i otwarte trumny. Miałem więcej szczęścia, wiedziałem gdzie ich szukać, tak się składa, że miałem przyjemność być upiorem vokalnym w tym cmentarnym gangu. Na poniższe pytania odpowie nam Psychoradek czołowy psychopata kapeli.

1. Cześć radziu, chyba nadal jesteś tu szefem, piszesz i komponujesz.
Psychoradek: Hej, czy szefem sam nie wiem, w tej chwili w nowym składzie jesteśmy bardziej na koleżeńskiej scieżce, niż tak jak było kiedyś. Nadal pisze teksty, a komponujemy wszyscy.
2. Bardzo za mną tęsknicie (hahaha) ?
Psychoradek:Trudno powiedzieć hehe, sam wiesz.
3. Zanim cię wypytam o Neuropathię, chciałbym ci zadać kilka innych pytań, Neuropathia, Incarnated, Squash Bowels, to taka horrorystyczna gorowa trójca, gracie wspólne koncerty, wspólne próby, coś sie za tym kryje ?
Psychoradek: hmm horrorystyczna? Jakiś czas temu rozstałem się z Incarnated co mi napewno dobrze zrobiło, co do Squash Bowels to oczywiście gramy razem próby. Wspólnych koncertów jeszcze nie było i nie wiem czy będą, nie jestem aż taki dobry żeby zagrać 2 sety na jednym koncercie to trochę męczące, chociaż chętnie bym spróbował. Kryje się za tym to, że w końcu w Squash Bowels i w neuro są ludzie, z którymi można egzystować, bez żadnych problemów, bez konfliktów po prostu coś czego każdy zespół potrzebuje. Jedna wielka rodzina z piekła rodem. Czółko dla Palca i Antka!!!
4. Powrót Dead Infection, jest chyba dobrym znakiem dla tej sceny ?
Psychoradek: tak bardzo dobrym, w końcu Białystok znowu pokaże jak się gra prawdziwy grind core, a nie tam jakieś zasrane podróbki.
5. Jak wrażenia po Obscene ? Bo pomimo moich gustów muzycznych, nieco innych niż gore, uważam że to zajebista impreza.
Psychoradek: obscene fest nie promuje tylko kapel gore, coś ci się chyba przekreciło impreza jest cudowna, tego się nie da opisać. Podejrzewam, że polskie festiwale nigdy w życiu nie dorównają czeskiemu Obscene. Za dużo by tu gadać, trzeba to poczuć i doświadczyć.
6. W Polsce nie słyszałem o tego typu imprezie gdzie 50 kapel gore gra w ciągu 2 dni na jednej scenie ?
Psychoradek: I nie usłyszysz
7. Dobra czas spytać jak wasz krążek Graveyard Cowboys został przyjęty wśród maniaków ?
Psychoradek: Myślę, że bardzo dobrze, płyt w tej chwili poszło ponad 2000 nie jest to dużo i nie jest mało. Opinie też były miłe, jak dotąd nie usłyszałem złego słowa o ostatniej płycie. Myślę, że to się zmieni przy nowej, gdyż zawęzimy trochę grono słuchaczy niekoniecznie celowo, ale tak zapewne będzie. I tak mam to w dupie.
8. Jakieś nowe covery robicie, proponuje Autopsy, chciałbym usłyszeć w waszym wykonaniu.
Psychoradek: Lubie Autopsy, ale niestety wątpię czy bylibyśmy w stanie zrobić ich cover. To trochę inny nurt nie wchodzący za bardzo w ramki, w których Neuropathia się obraca. Już więcej mógłbym powiedzieć o Abscess (dla tych, co nie wiedzą to druga kapela pana Reinarda) ta banda rozpustników bardziej nam leży.
9. Czytając twoje teksty bardzo mi się kojarzyły z Autopsy i Cannibal Corpse, założę się że macie z Reinardem i Barnsem podobną wideotekę.
Psychoradek: Trudno mi powiedzieć, gdyż ich nie widziałem, chłopaki na pewno mają większy dostęp do tego typu rzeczy chociaż nie wierzę żeby akurat z tego dostępu korzystali. Mówiąc o tekstach Neuropathia na pewno różni się tym, że moje teksty są inspirowane filmami, a w przypadku chłopaków z owych zespołów wychodzą się głównie z ich popieprzonych mózgów.
10. Jak sie obecnie układa w Neuropathii ?
Psychoradek: Obecnie Neuropathia jest jeszcze silniejsza niż kiedykolwiek, zmieniliśmy skład co nam wyszło napewno na dobre. W tej chwili inaczej podchodzimy do różnych rzeczy i napewno właśnie teraz robimy co chcemy. Nie jesteśmy w żaden sposób ograniczani, co nas bardzo cieszy. Jesteśmy po to, aby się dobrze bawić nagrywając płyty jak i grając koncerty.
11. Rok od wydania płyty, może nowy materiał nagrywacie ?
Psychoradek: W marcu planowane jest nagranie materiału na Mcd dla Australijskiej wytwórni NoEscape, będzie to wydawnictwo które pokaże nowe oblicze zespołu i będzie w jakiś sposób zapoczątkowanie nowo obranej drogi. Natomiast pełna, druga płyta ukaże się oczywiście nakładem SELFMADEGOD, z którą jesteśmy związani koleżeńsko już jakiś czas, planowane wydanie datowane jest na wrzesień tego roku. W tej chwili prowadzone są także rozmowy co do split 7"ep, ale niestety nie mogę zdradzić żadnych szczegułów.
12. Fartuchy na scenie to wasz chyba już wyrobiony image, na nadchodzące koncerty może jakieś niespodzianki ?
Psychoradek: Po części zrezygnowaliśmy z fartuchów gdyż nie do końca odzwierciały to co naprawdę chcemy pokazać na scenie, poza tym jest dużo kapel, które grają w fartuchach i na scenie w nich ubrani wyglądają o wiele lepiej. Trudno mi powiedzieć coś o niespodziankach, ale napewno nie bedzie już to ta sama Neuropathia.
13. Poświęcasz chyba najwięcej czasu obecnie dla Old Skull, jak byś określił waszą muzykę ?
Psychoradek: Poświecam całego siebie dla każdej kapeli w której obecnie się udzielam, dla mnie nie ma to znaczenia czy to jest właśnie Old Skull SS, Neuropathia czy Squash Bowels każdy zespół ma mnie całego. W Old Skull SS praktykujemy drunk'n'rollowy punk z dużą dozą energii zdolnej zabić nawet fana muzyki extremalnej.
14. Nie przepadasz za black metalem ?
Psychoradek: Hmm, nie przepadam za całokształtem tego typu muzyki, napewno ich nie neguje może czasami sie naśmiewam. W tej chwili trudno mi coś więcej o tym powiedzieć.
15. A co sądzisz o dzisiejszej scenie w Białymstoku, coś sie na niej dzieje ?
Psychoradek: Sam nie wiem, nie interesuje mnie to, wiem tylko że każdy chce być lepszy od drugiego a kończy się to tylko na głupim gadaniu w gronie kolegów. Nie uważam sceny białostockiej za jakieś tam nie wiadomo co, ot po prostu jest, nic więcej. Fakt, jest dużo kapel, ale nie leżą mi one i niech tak zostanie, niech sobie grają, nagrywają, będą najlepsi i tego typu sprawy mam to w rądlu i tyle.
16. Co byś polecił do posłuchania fanom neuropathii do posłuchania, czego sam słuchasz ?
Psychoradek: Nie wiem sam poza tym ktoś kto słucha Neuro na pewno gustuje w takich samych kapelach jak ja. Mogę powiedzieć jedynie co mnie w tej chwili kręci, więc pisze: Regurgitate "hatefilled venegance" mcd (piękny materiał, pokazuje to, że wcale nie potrzeba wymyślnego studia po to aby numery zabijały), Teddybears "fresh" (szwedzka grupa łącząca electro pop z rockiem i rapem dla mnie bomba), The bones "straight flush ghetto" (tak właśnie gra się rock'n'rolla mixowanego z punkiem czysta energia), To separate flesh from bones (nowy zespół którego członkiem są panowie z Amorphis i Him, a na czele z nimi pan Walker z Carcass, to jest właśnie prawdziwy medical grind, powrót do korzeni) hmm, więcej nie będę pisał.
17. To może jeszcze jakiś horrorek wiem, że masz ich setki, są nieodłącznym elementem kawałków neuropathii, na poprzednich produkcjach to było przed każdym utworem.
Psychoradek: Filmy, jest ich masa, nie wiem co wymyślić tak na poczekaniu, tak gwoli przypomnienia oglądałem ostatnio Dellamore Dellamorte Michele Soavi, piękny film, mamy nawet kawałek inspirowany tym klasykiem, mówię tu o kawałku CEMETERY MAN.
18. Podobno Pierścień otwiera studio nagraniowe jesteś może z bratem w spółce ?
Psychoradek: Nie.
19. Czyli, że nowa płyta być może we własnym studiu ?
Psychoradek: Wolimy postawić raczej na Hertza.
20. Z Selfmadegod, związaliście sie na dłużej, czy tylko na jedną płytę ?
Psychoradek: Na pewno na dłużej, Karol jest dobry w tym co robi i na pewno nie pozwoliłby, aby stała się krzywda jego pupilkom. Jak już mówiłem druga płyta na pewno będzie wydana w SELFMADEGOD, czekajcie do września.
21. Mam tylko nadzieję że nie rozpadniecie sie za szybko, chciałbym jeszcze zobaczyć was na żywo.
Psychoradek: Co to za głupie pytanie, hmm oczywiście że się rozpadniemy.
22. Zapomniałem spytać, macie już jakieś nowe tytuły kawałków, może zdradziłbyś jakiś pikantny fragment tekstu.
Psychoradek: Po co hehe, teksty są złe i niedobre, jakbym je teraz napisał to el diablo narodziłby się ponownie i zabił wszystkich metalowców, a tego chyba nie chcemy. Nowe tytuły kawałków są m.in. takie "Szataniści pochodzą z lasu","Bad boys go to hell","Analne podróże Tomka SS" itp.
23. Spytałbym cię chętnie o plany Incarnated, ale to będzie już oddzielny wywiad z Pierścieniem, na koniec może powiesz coś do tych, którzy nie lubią Neuropathii, niech to będzie złe (hahaha)
Psychoradek: Dlaczego to ma być złe, każdy lubi to co lubi, Neropathia nie gra dla wszystkich, jesteśmy ekskluzywnym zespołem, który nie jest dla każdego. Gdybyśmy grali dla wszystkich znaczyłoby to tylko to, że jesteśmy gównianym zespołem, którego słucha cała rzesza kretynów nie znających się na muzyce. Ludzie, którzy znają neuro wiedzą po prostu co dobre.
24.No i jeszcze wypadałoby pozdrowić swoich fanów.
Psychoradek: Nasi fani wiedzą czego od nich oczekujemy i my wiemy czego oni oczekują od nas. Powiem krótko NIE ZESRAJCIE SIE
25. Dzięki za wywiad.
Psychoradek: Prosze bardzo Wadek, pozdrowienia dla ekipy Metal Jeers, pamiętajcie Metal Umarł wraz z tym wszystkim co się dzieje w całym undergroundzie. Jedyna rzecz jaką możemy zrobić, to wciąż podtrzymywać grind core przy życiu i nie udostępnić go kretynom, którzy potrafią tylko niszczyć. Pozdrawiam papa. Jezus

Wądek - METAL JEERS ' ZINE


           N O C T U R N A L   D A M N A T I O N [KOR]

Most of you could think that a main reason for this interview was/is the origin country of my interlocutor here. Since it’s not usual thing to get a possibility to talk with some metalhead coming from South Korea… And indeed; I’ve thought it has to be interesting experience tointerview such individual. From the other hand I can tell you honestly that His horde called NOCTURNAL DAMNATION performs enough good music to be supported in this zine!!! Their debut and only (so far) demo comes with cool, ultra extreme black/death made old skull way (of course), moreover the recording arrives with careful and professional release form. Therefore you could read in my previous issue that I perceive NOCTURNAL DAMNATION one of the best newcomers in the worldwide underground. Now you see there were enough honest reasons to interview them in this issue. Before you start to read my conversation with two Beasts behind the band, let me explain that their English was quite strange therefore I don’t understand few answers of theirs as well… Anyway; here you get something worth of your attention absolutely.
- Hail Bestial Desekrator!!! Forgive me please first few questions but you are the first band coming from Korea,
interviewed in my zine and probably the first one presented in polish u/g zine. Therefore I’d like to start with
some questions about your home country, simply because I’m interested how you are going there. Well, so tell
me for the beginning, is life in South Korea comfortable for you? I mean about your job, economical conditions
and especially about playing in underground, extreme band? Are there many maniacs in Korea interested in the
black/death metal underground??? I think you must be really happy you didn’t born on the north, since being a
part of North Korea it must be terrible experience, do the people in your both countries consider themselves one
nation still? Have you any family on the North maybe?
 Bestial : Hails Adam & Necroscope Zine!!! I'm glad to be interviewed with polish underground zine NECROSCOPE. Well, I think life is not comfortable. Most of peoples never understand playing underground music. Always tired my jobs but can't inevitable economical conditions for my life.
Korea extreme bands are so fucking crap!!! I don't have interested here maniacs or bands! But I know a few maniacs interested in black/death metal. Most of maniacs were never interesting black/death or black/thrash, true metal music! All peoples think different country north or South Korea. Fortunately my family is not live in North Korea.    
 
-We are much more interested in the musical, underground matters of course. Thus tell us, how it was in Korea
back in the 80/90’s with Metal music? Had you possibility, good sources to get music back then? I mean, were
there good shops with official LP, MC’s released worldwide, any good radio stations playing classical albums
(like it was in Poland), any big bands coming with their gigs to Seoul? Almost every country has its own history
of the Metal music with some legendary bands, pioneers of heavy/ thrash/ speed metal, what about South Korea?
I know some names such as: ABYSS, ASIANA, AVALANCHE or especially BAEKDOOSAN (band with 6 full
length albums) and which other Korean legends could you recommend us? Were there any cult, paper zines in
Korea back in the 80/90's?
 Bestial: I remember 80/90's Korea metal scene. Come out some good death/thrash/heavy metal bands.
Then released vinyl/cd/MC. Nowadays never released vinyl/MC's from bands. Only CD!!!! Some black metal bands released format of MC's. Good shop??? I never had been in good shops in Seoul. Of course have some metal shop but very little shop and mostly maniacs buy the CD's only! Sadly here are no radio stations with paper underground zine. Some big bands come to Seoul like METALLICA, MEGADETH, ARCH ENEMY, NAPALM DEATH... but I don't like see this kind of shows. Right! Almost every country owns its history of the metal music. The same with Korea too. AVALANCHE is first Korea thrash metal band. They had only 1 split vinyl. BAEKDOOSAN old albums pure heavy metal sound! Recently back from metal scene but new songs shit!! I hate new BAEKDOOSAN. Do you know first black metal KALPA? (never heard ‘em… Skalpel) 80/90's black metal sound like BATHORY, old MAYHEM, German thrash metal legends DESTRUCTION, SODOM, KREATOR... First EP great sound but I don't like drum sound because used drum machine. It's a funny story; actually.... melodic death/black metal band OATHEAN always said "we're first black metal band in Korea..." All that is nonsense!!! Other bands recommend: Death/thrash metal ASSASSIN. Industrial/ post thrash metal Crash (recommend only first album "Endless Supply Of Pain". sound like Sepultura "Beneath The Remain", Slayer!) Thrash metal Monkey Head (second album "The Second Phase of Monkey Head" is thrash metal. originally joke heavy metal band.) Any bands I don't know.   A little while ago I said to you here is no paper underground zine! I think never back in the 80/90's because recently Korean metal scene 99.99999% shit trendy!!!
 
-Speaking about nowadays underground in Korea I’ve noticed one thing, namely most of your bands aren’t too
active. I mean, they record one demo, rehearsal and a band becoming split up. Moreover, they aren’t promoted
in other countries; consequently metalheads in Europe know nothing about your scene… What is the reason?
I think your label called INFERNAL KAOS prod. does great job for your underground, however it’s too little
definitely, you need more devoted and hard working people like You. Am I talking well? Why don’t you release
more Korean bands on your label?
 Bestial : You right! Here bands aren't promoted in other countries. In my opinion most of bands have no knowledge about underground. They do live shows, promoting internet metal community in Korea only.
Some bands want live shows in television broadcasting! Explain that in easy terms ROCKSTAR!!! 
Occasionally promoting Japan because very near from Korea. I think most important problems is language! If need they want to promote in Europe/USA, they just learn English. But for Korean peoples the English is not easy at all. Yes I have an underground label INFERNAL KAOS PRODUCTIONS.
I always am more devoted and hard working in label. My label still lack. Why don’t I release anything from Korean bands? I don't want to work with shit trendy, fake metal and stupid bands. I hate that!!!!! Long time ago I tried find Korean bands but I really disappointed with Korean bands. If I work with Korean bands, it's damage in my label!

-It’s sad what you’re saying… NOCTURNAL DAMNATION can be a Korean horde, which will achieve some good response worldwide, at least I think your “Sadogoat Warmageddon Command” it’s one of the best debuts made worldwide this year!!! The demo looks really good, be it releasing form and especially musical content; therefore you need serious promotion only. Anyway, how looks the band’s status, since you live in Korea and Infernal Saviour who makes all instruments, lives in Basque Country. Isn’t it too big problem while you compose your tracks, I mean, can we expect that NOCTURNAL DAMNATION will be a serious band, recording next stuffs regularly?
 Bestial : Strictly speaking not Korean band. United Korea/Basque Country! We don't have big problem about all our compose tracks. NOCTURNAL DAMNATION is serious band or we preparing new songs for full-length release. Expect our upcoming bestial release.

-Good; You call your music “Nuclear war metal”, however it’s obvious the whole creation of yours is strongly
inspired by such bands as: PROCLAMATION, ARCHOGOAT, GOATPENIS or BLASPHEMY of course. I mean about strict musical matters as well as about the whole image of yours with goat, wars, nuclear apocalypse and such tasty things. Do you agree with me? I’m sure you had to notice that such wargoatnuclearblasphemy music is much popular in the worldwide underground today, therefore what you say when somebody will judge
NOCTURNAL DAMNATION another BLASPHEMY followers?
 Infernal Saviour: NOCTURNAL DAMNATION sounds like NOCTURNAL DAMNATION. Influences are obvious, but I think we have our style and personality, we don't need make fucking copy sound to Gods Blasphemy and others, that will be absurd!!!!!! We're satisfied 100% with our first demo of PURE NUCLEAR WAR METAL. (OK, OK… Skalpel)
 Bestial: Yes, absolutely... NOCTURNAL DAMNATION is influenced by PROCLAMATION, ARCHOGOAT, GOATPENIS, BLASPHEMY, BEHERIT, SADISTIK EXEKUTION!!!! I agree with your opinion. Of course we only to be worshipped by black metal god BLASPHEMY and true unholy black/war metal hordes however we never copy sound like BLASPHEMY and other black/war metal hordes!!! I don't care too much about popularity of wargoatnuclearblasphemy because we have ourselves bestial goatphomet sound!!!! 

- “Goatphomet”…; I have to remember this term! Anyway, I personally don't care about such things, surely because I enjoy extreme and old school Metal and it has not to be original absolutely. And I got it with your debut demo definitely! The “Sadogoat…” recording is characterized of two things mainly: This is utter brutality, intensity of your songs and quite strong; obscure, darkest atmosphere emanating from the music. Both make your demo absolutely extreme thing, addressed to most devoted, underground maniacs only! Was it your aim exactly while you have been creating the "Sadogoat..." demo?
 Infernal Saviour: Thanks. That demo was created with intention of destroy all fucking parasite possers!!!! (aaaarrrggghhh!!!! Skalpel) we have one attitude more serious in underground in all our bands.
We vomit on all internet forums, Lick-asses and gays-kiddies!!!!!!! We are not interested on shit. Yes, our music is only for the most maniacs if no... No will be Fucking Underground.
 Bestial: Thanks for your outspoken view! Our music aim to only true underground maniacs. We play ugly and violent metal of war!!  No need to fucking poser/gay metal kids!!!!

-Penetrating deeper the music from the demo, I have noticed that your compositions are made the same almost
way. Namely they are fast almost the whole time,varied with stabbing, sick solos permanently and filled with
beastly vocals of yours. I have an impression you wanted to compose intense, dense music possible the most,
with some sick, psychedelic touch, am I right? However didn’t you think to play a little less guitar solos and
instead to vary the songs with some tempos’ changes, some marching, throbbing riffs? Maybe that in “The
Almighty Sathanas” track only; there is some throbbing, little catchier tunes...
 Infernal Saviour: Good description. Nocturnal Damnation is music bestial & less compromises, our idea was represented on that Fist demo. Of course all next records no will be the same, that will be bored for us...
-Good description and laconic answer… Looking on the songs' titles, reading and looking on the booklet from demo CD we can realize that you present strong, satanic attitude there, is it true? Do you follow seriously Satanic philosophy, is it your way of life really or just you need such themes to your extreme Nuclear war Metal music? I’m curious what about could be text from “Satanic War metal” song? Is it a kind of your manifestation, viewpoints how the true and extreme black metal should look like?
 Bestial: Yes true! Satanism and desecration, war themes come from my own beliefs, ideology and experiences, basically from my life. I'm very influenced by desecration, evil, war, the occult, European demonology, black magic, satanic ritual, and everything which kind of this... with including "Nuclear War Metal" in our bestial music! "Satanic War Metal" means fuck off and die all weak/stupid false maniacs (including idiot maniacs/bands in Korea) and only live through is true underground metal!!! Black metal is firstly comes the philosophy and after that the music. It is more philosophy and ideology music than any other kind of music. My whole reason of existence is based upon Satanism and desecration, war!!!

-Satanism it’s an opposition, rebellion against Christian religion, therefore tell me, how strong is position of
the church in Korea/Basque Country? Have they strong influence on your daily life, on politics of the government and president? Generally, have you there serious reasons to hate Christian church, like people in Poland or South America? I have read that 22% (or so) of the Korean society declares atheistic attitude, it’s pretty huge percent compared to my country at least...
 Bestial: Korea is a Confucianism country! That religion has no connection with Christianity. Different situation than in Poland for sure… Interestingly so many have a church in here! Particularly have a biggest church in the world (I’m not getting your point of view, what the biggest church??? Skalpel) Not strong influence on my daily life, politics, president!!! Do you know Korea president an elder of a church?
For this reason force life/marry of Christian, compulsorily evangelism and all life's only for god in Korea Christianity. Of course Korean society is declares atheistic attitude but in here many peoples attend go to church and believe in god!!!! 
 Infernal Saviour: Here on Basque Country / Navarre was one reign totally pagan & independent with much tradition of Witchery & Black arts on past, the fucking bastards Catholics enter here later of thousands years of be independent of theirs and fuck to we. We have inheritance of ours Grandparents and we no disown. Too many Catholics here and my war is ETERNAL against all of them!!!!

-What do you know about “The Unification Church” founded by Sun Myung Moon back in the 1954? I think it’s very curious idea, especially because this guy perceives himself another Messiah, he says that talked
personally with Jesus Christ in 1936. Absolutely sick individual, anyway “The Unification Church” has about
3 000 000 followers worldwide what is a kind of phenomenon. What is your opinion about Mr. Moon? Wouldn’t you like to write some song tribute to him, since he is truly evil man, messiah with some criminal sentences because pornography, hehe!? What do you think, isn’t he true Satanist?
 Bestial: Well, I looked The Unification Church and the founder Sun Myung Moon in here. I know when peoples join The Unification Church, they must give an initial fee for them. Fuck!!! Another religious creed SHIT!!! Yes Mr.Moon called himself another messiah! Originally he believed Christianity.   I think Mr. Moon is pseudo the founder of a religion. His imitation of Christianity and same with fuck Christianity minister. Do you think unique Mr. Moon? or True Satanist? (joking just… Skalpel) He’s just pseudo man of religion. Religions made weak a human being.  Anyway I hate all religions like Christianity, catholic, Islam, Buddhism, Judaism... include the Unification Church

-Getting back to the Korean underground, which new, promising bands could you recommend us? I know
only black metal QRUJHUK and INFINITE HATRED then rest is absolutely anonymous to me. Seoul it’s big
city with huge population, so I can conclude there is existing a kind of metal scene? Do you organize there any
underground gigs; is there something like friendship amongst bands and metal maniacs? Do Korean metalheads
travel to near Japan visiting some bigger festivals, gigs?
 Bestial: I’ve mentioned about Korean metal scene already… Here is not underground; only give an imitation of underground. Recently new bands playing melodic death, metalcore, slam brutal death... 99.99999% shit trendy!!!!!! They think easy for mass to enter metal scene and no listen to underground metal, never no paper underground zine, no buy stuffs(LP/MC/CD)!!!! I can't recommend bands to you.
At present never concerned with any Korean bands, maniacs, and labels. I heard QRUJHUK, INFINITE HATRED songs! I don't like their music but these bands are about underground black metal. In short, worthless metal scene in here Seoul!!! No need to support!!!! And I'm not about organizing underground gig. Something like friendship poser bands and dumb maniacs but just like crap!!!!!!!!!!!!
FUUUUUUUUCK OOOOOOOFF FALSE!!!!!!!!! Yeah some metalheads travel to Japan to see bigger festivals like Loud Park, Kabuto Metal Fest....

-Since we talk about Korean underground (whatever it exists or doesn’t at all…) then we have to mention one more band yet. I mean about ADOKHSINY! The horde where play both beasts from NOCTURNAL DAMNATION and two other individuals coming from Malaysia. Exactly, is ADOKHSINY Korean band or Malaysian one? Aren’t there enough good musicians in Korea, which you could enlist to the ADOKHSINY? I think the band has quite big
status in Asia, since you were able to record some good stuffs during 10 years of existence, can we say it’s your
main, more important band rather?
 Bestial: Yes I play in two bands. ADOKHSINY is not Korean/Malaysian now! In my opinion both bands are not Korean because I can't find good musicians for both here. All fucking poser, false musicians!!!
Important things find a congenial with members.... I need a congenial with members for ADOKHSINY musical styles. ADOKHSINY will find good musicians in Brazil (you have to know that bestial will move to Brazil soon- Skalpel). Now two Malaysian guys leaved from band.

-I see you really like to record with ADOKHSINY split releases, you have made some really good ones, shared
with such cool hordes as : BLACK ANGEL, WARGOATCULT, HELLTORMENT, ABIGAIL for example.
Is it your goal to release such splits because they are more helpful with promotion of the band or is it case just?
Do you plan to record debut full length in the nearest future? I think it’s highest time, do you agree? Have you
played any gigs with ADOKHSINY? Maybe in Malaysia, where the underground is quite strong...?
Bestial : Yes I did splits with these great bands. Sure; they’re more helpful for promotion but I wish EP or full-length than more split. I'm not sure concerning full-length. Hopefully I wanna get full-length in the future. I've got offer from Malaysian promoter but I can't have live performance in Malaysia. I agree of your opinion. Now ADOKHSINY remained only me so I thinking re-start in 2012. Of course I plan live performances with new line-up and full-length release after I go to Brazil. And never played any gigs until now. Malaysia metal scene is better than Korean one. I know quiet strong scenes in capital Kuala Lumpur or KOTA KINABALU SABAH province. Such hordes as MANTAK, DELETED, CROWN OV HORNS, UNLIGHT DAWN, HELLSTROM, BESTIAL HORDES, WAR666, VIOLATOR, NEFARIOUS AZARAK, THORNS OF HATE, ENVENOM, RECIDIVIST, HELLSCREAM(former BANSHEE), ANTACID, RATOR(cult), BRAIN DEAD (cult)....  

- I have noticed interesting progression in the ADOKHSINY’S music. While on the split with MAKAM from
2007 you performed a kind of symphonic and rather average black in the Scandinavian vein, then on later splits
from 2009/2010 your music became rawer, more brutal, intense yet pretty catchy, more in the black/death metal
style! To say more on the cool split with BLACK ANGEL you got so good, heavy sound that your songs look
more death metal there and I really like this stuff!!! What you say? Does ADOKHSINY move slowly in the
direction of death metal music?
 Bestial: Thanks for like ADOKHSINY songs. When I started ADOKHSINY, I was younger. Then I had no notion about ADOKHSINY music. Only wanted BATHORY styles! (Man, your first songs were far away from BATHORY, hehe –Skalpel) Old members wanted Scandinavian or melodic black/death styles like EMPEROR, ENSLAVED, GEHENNA, DIMMU BORGIR, CRADLE OF FILTH, GRAVEWORM, ILLNATH, CHILDREN OF BODOM... Inevitable played symphonic sound and I really wanted leave from band because I don't want play this kind of Scandinavian, melodic black/death styles! So leaved them in 2003 for another band. For a little while I played at "INFERNAL CHAOS". The early days played German thrash metal like DESTRUCTION, SODOM, KREATOR, LIVING DEATH... after changed melodic death!!!!!
However in a short time I go off this band because other members wanted melodic death! In the meantime I guessed re-united ADOKHSINY with new black/death metal styles. Then I changed my voice to like BLASPHEMY, SARCOFAGO, PROCLAMATION, old MORBID ANGEL, INCANTATION, SADISTIC INTENT... too. Now ‘mI thinking about ADOKHSINY direction of black/thrash/death.

-Getting back to the NUCLEAR DAMNATION, what actions do you plan for the nearest future; have you any
new songs composed? Since the Infernal Saviour lives in Spain maybe you can move there for some time
and to play few bestial gigs in Europe with NOCTURNAL DAMNATION? Isn’t it tempting idea??? I forgot to
ask about ALTAR OF THE TYRANT SPIRIT prod. which released your debut demo? Is it any subdivision of
the INFERNAL KAOS prod.? Because they haven't released anything else... What about nearest plans, further
releases for INFERNAL KAOS? Are keeping your eye on any Polish band maybe?
 Bestial: We're working on the new songs for upcoming full-length. Already we’ve finished guitar/ bass/ drums recording and soon I will do vocal recording. Italian label ORDO MCM give to us about deal "demo 7", split 7" vinyl" We are under negotiation with this label. I have not played gigs yet! Wish play bestial gigs in Europe with true bestial black/war hordes but Infernal Saviour doesn’t want gigs. But we will see bestial gigs in Europe. No really no!!! INFERNAL KAOS PRODDUCTIONS was not release becausepromotional cd-r made by band. After tape format released from Thailand label ALTAR OF THE TYRANT SPIRIT PRODUCTION. Well I don't think release in INFERNAL KAOS PRODUCTIONS. Exactly official debut demo came from ALTAR OF THE TYRANT SPIRIT PRODUCTION. INFENRAL KAOS have some plans release: U.S black/death ANTEBELUM debut full-length, Malaysian hell war metal DELETED MCD, ADOKHSINY / BLACK ANGEL 12" vinyl... I can't release no more anything else... Still interesting release true polish black/death, black/thrash bands like BESTIAL RAIDS, PERSECUTOR, WITCHMASTER, SLAUGHTERED PRIEST…

-The last one comes from Greece… Thanks a lot for the interview!!! The last and fresh news from you personally is that you’re going to move to Brazil, why? Are you sure that life there is easier, better than in Korea? Although you can be sure that work with your label and bands will become much better, since the Brazilian underground is incomparably better, more active. So, was it the main reason of your move? I hope you will find free time to answer that interview, since your life becomes quite crazy, chaotic for nearest weeks...
 Bestial: Thanks for the support and interview Adam! I appreciate it!!!! Yes maybe I will move to Brazil in 2012 because my life is not comfortable, melancholy and difficult. Long time ago I guessed about move to other country and my friend so many helped me this. Life is not easier in Brazil however I think better than Korea. Brazilian underground metal scene is huge and strong. Main reason I wanna make a new life with metal! Support all polish underground metal scene. All true comrade of bestial metal feel free contact us nocturnal666damnation@gmail.com Hail and goat cult!!!!!! 666
                 Taken  from  25 #  NECROSCOPE  Metalzine